Wyzwanie: dogodzić francuskim podniebieniom.
Sprawa niemal z góry przegrana. Jak znaleźć się w jednej klatce z wygłodniałym i świadomym swojej siły lwem. A to lew o zdefiniowanych potrzebach, przekonany o tym, co lubi i co według niego jest dobre: to, co lwie.
W ramach Fête de la Gastronomie zostałem zaproszony przez Instytut Polski w Paryżu, aby opowiedzieć o współczesnej kuchni polskiej i francuskich potrawach określanych jako à la polonaise. W zadaniu tym wspierał mnie profesor Jarosław Dumanowski, ekspert od staropolskich tradycji kulinarnych. Inspiracji dostarczyły polskie plony, historia i Polona.
Rozdział pierwszy: Pakowanie.
Wyznaczony limit: 100 kg polskich składników lotem cargo. Kilkadziesiąt sztuk styropianowych pudeł starannie owiniętych folią i taśmą. Transport na lotnisko zamówiony na 7 rano. Produkty z całej Polski skolekcjonowane w solcowym magazynie. Antonówki, Grochówki, Szczecinki, Boskoopy – przekładane ostrożnie, co kilka godzin, by się nie zmęczyły, nie pogniotły. Zioła zrywane w Rozalinie, o brzasku, tuż przed wylotem. Troska o masło, by przetrwało próbę ciśnienia na wysokości ponad 6000 metrów, i o raki szlachetne, które zasnęły w suchym lodzie.
Całą noc zajęło pakowanie wszystkiego, co ziem tych jest chlubą. Nie zmieściłem się w limicie. Do Paryża wyleciało 180 kilogramów serów, mięs, ryb, warzyw, owoców, przetworów a nawet kwiatów i trunków.
Warszawa – Paryż. Polska na eksport. Z rozmachem!
Rozdział drugi: Gotowanie.
Francja – kraj, w którym na nowo narodzonych członkach społeczności dokonuje się ablucji szampanem, składając w darze spleśniały ser z regionu.
Azylu udzieliła nam kuchnia polskiej ambasady. Kilka dni spędziliśmy trąc topinambury, preparując jelenie serca, kręcąc maślane lody i przelewając tarninówkę. Z kwiatów czosnku, macierzanki, wywaru z Czerwonej Polskiej, miodu faceliowego, zagrodowego twarogu, jagód jałowca, borowików i pojedynczych destylacji z młodych ziemniaków – klatka po klatce, układała nasze zmagania w opowieść filmowa ekipa Polony.
Rozdział trzeci: Smakowanie.
Zjechali się zacni goście pod migoczącą wieżę, obejrzeć polskiego szefa co wyzwanie przyjął. Polonia i Francuzi. Dziennikarze, ambasadorzy smaku, koneserzy, krytycy, historycy i sentymentaliści. Chłonęli kolejne kęsy karpia w szarym sosie, czerwienili wargi barszczem z kwaszonych buraków gniotąc zębami wędzone półgęski. Silili się polędwicą z żubra z Puszczy Białowieskiej, paloną w trawie żubrowej. By na koniec wieczerzy, pijani zdekonstruowanym chłodnikiem na wywarze wołowym, w krępującej ich ciszy, związać palce z ustami plastrem miodu w śmietanie.
Aleksander Baron i Katarzyna Federowicz
Z wizytą w paszczy lwa by Aleksander Baron is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.