- Zestrzelić myśli w jedno ognisko i w jedno ognisko duchy. 120 lat „Dziadów” na polskich scenach
- Trubadur Konstanty Ildefons Gałczyński
DAMY I HUZARY
Trzyaktowa komedia, uznawana przez prof. Stanisława Pigonia za najweselszą sztukę Aleksandra Fredry, wystawiona po raz pierwszy we Lwowie w 1825 roku, a wydana rok później w Wiedniu, jest jedną z najczęściej granych i najchętniej oglądanych sztuk tego autora. Z wyliczeń teatralnego portalu e-teatr wynika, że od czasów swej lwowskiej premiery pojawiała się na naszych scenach 160 razy. W zestawieniu nie ujęto spektakli amatorskich, ale oprócz przedstawień dramatycznych uwzględniono kilka wersji muzycznych, w tym jedną operową. Komedię wystawiano też w teatrze TV i teatrze Polskiego Radia. Tak jak niemal wszystkie utwory hrabiego Fredry, stała się dziełem wysoko ocenionym nie tylko przez publiczność, ale i przez aktorów, którym dała możliwość stworzenia barwnych, pełnokrwistych postaci.
Zdaniem historyków teatru, Damy i huzary to wyraz sentymentu autora – serdeczna, choć żartobliwa spłata długu wdzięczności wobec dawnych dowódców i kolegów pułkowych. O takiej motywacji autora sztuki świadczy zarówno czas, jak i miejsce oraz środowisko, w jakim rozgrywa się akcja utworu.
Zacznijmy od ram czasowych, czyli ustalenia, o jakiej wojnie wspominają bohaterowie opowieści. Stanisław Pigoń uważa, że fakt, iż utwór powstał w 1825 roku, wskazuje na to, że to wojna Księstwa Warszawskiego z Austrią w 1809 roku, zakończona zwycięstwem i triumfalnym zajęciem tzw. Galicji przez armię księcia Józefa. Akcja komedii toczyłaby się więc na ziemiach kiedyś należących do zaboru austriackiego, powiedzmy, rok po tych wypadkach, a jeszcze przed rokiem 1812, zatem około 1810 roku. Możliwe, że miejscem akcji mogłyby być tereny Lubelszczyzny, odebrane wtedy Austrii.
Na potwierdzenie tej tezy Marian Plezia, filolog klasyczny, mediewista, leksykograf, przypomina, że w armii Królestwa Kongresowego nie było formacji huzarskich, natomiast w wojsku Księstwa Warszawskiego były dwa pułki huzarów: „złoci” pod pułkownikiem Umińskim i „srebrni” pod pułkownikiem Tolińskim. Właśnie do któregoś z tych pułków mogliby przynależeć fredrowscy huzarzy: Major, Rotmistrz, Porucznik i Kapelan. (S. Pigoń, W pracowni Aleksandra Fredry, Warszawa 1956)
I tu warto przypomnieć, że 13. pułk jazdy Ks. Warszawskiego w 1812 roku odznaczył się pod Smoleńskiem i Możajskiem, w 1813 został rozbity w Saksonii, a cześć żołnierzy dostała się do austriackiej niewoli. Znamy jego dowódcę, pułkownika Józefa Tolińskiego, i grono majorów: Michała Pągowskiego, Aleksandra Oborskiego i Wacława Gutakowskiego. Że to o ten pułk chodzi, świadczy fakt, iż 23 stycznia 1810 roku z 11. pułku jazdy przydzielony został do tego pułku huzarów srebrnych porucznik Aleksander Fredro. Należał doń kilka miesięcy, kolegował się zatem w służbie z porucznikiem Edmundem. Tu warto dodać, że rok 1809 był dla Fredry szczególny: miał 17 lat, pierwszy raz wdział mundur i dostał szlify oficerskie; W Trzy po trzy wspominał z rozrzewnieniem: „Z Olesia wyrosłem na pana Aleksandra”.
01
Dociekliwość Stanisława Pigonia godna jest najwyższego uznania. Warto jednak pamiętać, że Fredro z założenie nie dbał o realia historyczne. I tak jak w przypadku innych swoich utworów, akcję tej komedii osadził miedzy historią a baśnią. W strukturze dzieła wszystko jest wymysłem, mitem artystycznym, choć opartym na wnikliwej obserwacji ludzkich charakterów i ludzkich losów.
Te nieścisłości historyczne są zresztą całkowicie zamierzone i Fredro nie jest tu wyjątkiem. Wspomnijmy choćby Calderona, który sadzał na polskim tronie jakiegoś Wasyla czy Szekspira, który kazał okrętom przybijać do wybrzeży Czech. A ilu nieścisłości dopatrzyliby się historycy u Słowackiego w Horsztyńskim…
W Damach i huzarach można wprawdzie doszukać się reliktów staropolskiego patriarchalizmu, ale błędem byłoby traktować ten utwór jako satyrę na rozwiązłość „matriarchatu” czy pamflet na zepsuty świat niewieści czasów napoleońskich. Łatwo zresztą dostrzec, że intryga Dam i huzarów podobna jest do tej w Ślubach panieńskich, tyle że nie panny składają przysięgę na wieczne panieństwo, a podstarzali wojacy przysięgają: „żadnych niewiast w naszej chacie”.
O lwowskiej prapremierze spektaklu wiemy niewiele. Oprócz tego, że odbyła się 18 listopada w 1825 roku jako benefis pary śpiewaków: Tekli z Kostrzewskich Nowakowskiej oraz jej męża – Jana Nepomucena Nowakowskiego. Pierwsza udokumentowana inscenizacja miała miejsce dopiero 75 lat później, również w Teatrze Miejskim we Lwowie. Tu przynajmniej mamy obsadę, którą otwiera w roli Majora lubiany i ceniony Ferdynand Feldman. Warto poświęcić mu kilka słów, nie tylko dlatego, że był ojcem cenionej Krystyny Feldman. Pan Ferdynand bowiem – jak czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego – dzięki charakterystycznym warunkom zewnętrznym („niski, gruby, kwadratowy” wedle określenia L. Solskiego) początkowo był obsadzany tylko w komediach, farsach i operetkach. W rolach tych zdobył ogromne uznanie publiczności lwowskiej, zwłaszcza jako wybitny odtwórca wielu ról z komedii A. Fredry („pasjonował go charakter ludzki w komedii poważniejszej czy lekkiej. To go czyniło wybitnym fredrystą” – pisał A. Grzymała-Siedlecki). Oprócz wspomnianego Majora w Damach i huzarach grał też Beneta (Pan Benet), Szambelana (Pan Jowialski), Geldhaba (Pan Geldhab), Papkina (Zemsta), Kawalerskiego (Ciotunia), Smakosza (Przyjaciele), Radosta (Śluby panieńskie). Był to typowy aktor komiczny, reprezentujący styl ciepłego, pogodnego, sympatycznego humoru. A zaś jako uderzająco podobny do Napoleona I grał go wielokrotnie, bez charakteryzacji.
W następnej, udokumentowanej premierze z 1913 roku poznaliśmy nie tylko nazwiska odtwórców, ale też reżysera – był nim Maksymilian Węgrzyn, a premiera odbyła się na deskach Teatru Polskiego w Warszawie. Reżyser obsadził siebie w roli Majora. A w roli Kapelana – samego Aleksandra Zelwerowicza.
W postać Orgonowej wcieliła się dziś już nieco zapomniana Stanisława Słubicka. Jak czytamy w Encyklopedii Teatru Polskiego: „Znaczna tusza i nieodpowiedni głos nie pozwalały jej występować w rolach amantek”. „Grywała – jak pisał J. Lorentowicz – z niesłabnącym powodzeniem role charakterystycznych matek”. Była pierwszą wykonawczynią Dulskiej (Moralność pani Dulskiej) i grała ją przez wiele lat. Inne jej role to: Pani Jourdain (Mieszczanin szlachcicem), Tykalska (Pan Damazy), Żebraczka (Sobótki), Paulina (Wicek i Wacek), Klimina (Wesele), Podstolina (Zemsta) i wspomniana Orgonowa.
Fredro w Damach i huzarach – zauważa Marcin Cieński (Fredro, Wrocław 2003)– stwarza szansę pokazania się na scenie aktorom – i aktorkom – różnych pokoleń. W spektaklu jest miejsce i dla amanta, i dla dojrzałego aktora, mogą w nim zasłużyć na oklaski zarówno młoda, urodziwa i fertyczna aktorka w roli służącej, jak i dojrzała, świadoma scenicznego warsztatu gwiazda w roli jednej ze starszych dam, najlepiej pani Dyndalskiej.
Damy
Fredro, ilekroć wprowadza do swych komedii starsze damy, wybiera zazwyczaj takie z bujną przeszłością i rozległymi doświadczeniami erotycznymi. Wystarczy przypomnieć Podstolinę z Zemsty czy panią Kasztelanową z Dwu blizn. W Damach i huzarach ich bliskimi krewnymi są siostry Majora, mężatki o bujnym życiu – Dyndalska i Orgonowa oraz ustępująca im nieco temperamentem stara panna Aniela.
Stopniując temperament owych dam, zacznijmy od Orgonowej. Ta postać obrosła w znakomitości polskiej sceny, którym przyniosła uznanie, ale też ogromną sympatię widzów. Specjalistką od Orgonowej okazała się Mieczysława Ćwiklińska, jedna z legend polskiego teatru, gwiazda przedwojennego kina. Początkowa śpiewaczka operowa, której prawdziwym żywiołem okazała się komedia. „Siłą ożywiającą ten talent jest humor artystki, jest jakaś dziwna pogoda, od której promienieją wszystkie jej kreacje” – pisał Zygmunt Łempicki. Postać Fredrowskiej Orgonowej weszła do jej biografii po kilku świetnie zagranych Szambelanowych, a potem Podstolinach. Po raz pierwszy zaproponował jej tę rolę Władysław Krzemiński w Teatrze Słowackiego w Krakowie w 1949 roku. Świadek tamtej premiery, Wojciech Natanson, zauważył wówczas: „Pokusa, jaka się tutaj kryła, to powtórzenie pozornie podobnej roli Szambelanowej z Jowialskiego. Obie damy są energiczne i obie nie znoszą oporu – jednak Ćwiklińska wydobyła dzielące te postaci różnice. Szambelanowa już samym fatalnym akcentem francuskim zaznaczała parweniuszostwo; Orgonowa z Dam była dobrze wychowana i cięta, rzucała swe ostre słówka znienacka, jak zatrute strzały; swe uwielbienie pieniądza łączyła logicznie z ogólną linią postępowania, z całym, leciutko w tekście naszkicowanym, światopoglądem. Końcowa zmiana nastroju, rozpromienienie się na wieść o wzbogaceniu Porucznika – było majstersztykiem”.
W roku następnym powstała wersja radiowa tego spektaklu, rok później Ćwiklińska zagrała Orgonową w stołecznym Nowym (reż. Janusz Warnecki). Pisano wówczas: „Sposób, w jaki Ćwiklińska podaje każdą swoją kwestię, znamionuje nie tylko świetną kulturę aktorską i żywiołowy talent komediowy: wykazuje również dobre wyczucie tzw. stylu fredrowskiego. W historii polskiego teatru zapisały się też w roli Orgonowej takie osobowości sceny, jak Wanda Łuczycka. To właśnie ona pierwszy raz wcieliła się w tę postać w 1957 roku w spektaklu wyreżyserowanym zbiorowo w zespole Teatru Wojska Polskiego, a potem w wersji telewizyjnej Józefa Słotwińskiego w 1965 roku. Jadwiga Chojnacka sama obsadziła się w roli Orgonowej, realizując w 1952 roku spektakl w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Tam w postaci Kapelana dał się zapamiętać Kazimierz Opaliński, a w roli Majora Kazimierz Wichniarz. I obaj aktorzy wracali potem do tych ról. Wyspecjalizowana – podobnie jak Jadwiga Chojnacka – w postaciach »silnych kobiet« Halina Gryglaszewska zagrała Orgonową w inscenizacji Mikołaja Grabowskiego w 1978 roku na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie. A podobnie jak w przypadku Chojnackiej, tak i w przypadku Gryglaszewskiej ich Orgonowym zarzucano zbytnią powagę i brak rysu komediowego. Ten spektakl Grabowskiego odnotowano za to jako narodziny amanta Jana Frycza, wówczas studenta PWST, w roli Porucznika”.
W przeciwieństwie do Chojnackiej czy Gryglaszewskiej z przewrotnością i finezją poprowadziła postać Orgonowej Danuta Szaflarska w przedstawieniu telewizyjnym Olgi Lipińskiej z 1973 roku. W tym spektaklu zresztą roiło się od gwiazd i przeszedł on do historii Teatru Telewizji. Wystarczy wymienić obsadę: Jan Kobuszewski, Marek Walczewski, Bronisław Pawlik, Wojciech Pokora, Danuta Szaflarska, Ryszarda Hanin, Zofia Kucówna, Bożena Dykiel, Anita Dymszówna, Czesław Roszkowski, Jerzy Turek.
Huzary
Damy i huzary wyjątkowo często wystawiano na deskach teatrów. Postać Rotmistrza grali tacy aktorzy, jak: Stefan Jaracz, Jan Kurnakowicz, Jerzy Pichelski; Julian Grabiński, Kazimierz Sarnowski; rolę Majora odtwarzali: Mieczysław Frenkiel, Jan Kurnakowicz, Feliks Żukowski, Kazimierz Wichniarz, Tadeusz Kosudarski, Wirgiliusz Gryń, Józef Benda, Jan Szymkajło, Jan Szymborski. W rolę Edmunda wcielali się: Janusz Warmiński, Zbigniew Sawan, Zdzisław Mrożewski, Zygmunt Kęstowicz, Mieczysław Wojnicki, Bogusz Bilewski, Wiesław Gołas, Janusz Zakrzeński, Andrzej Żarnecki, Aleksander Bergman; Kapelanem byli: Aleksander Zelwerowicz, Kazimierz Opaliński, Józef Pilarski, Aleksander Dzwonkowski, Kajetan Nowiński, Józef Cybulski. Rembo lub Grzegorza grali: Tadeusz Kondrat, Lech Ordon, Aleksander Dzwonkowski, Janusz Paluszkiewicz, Czesław Roszkowski, Janusz Kłosiński, Adam Mularczyk, Zdzisław Leśniak; Lechosław Litwiński, Wojciech Dąbrowski, Wacław Gurynowicz, Juliusz Jejde.
O Kurnakowiczu w roli Majora w 1949 roku w Teatrze Słowackiego Wojciech Natanson pisał: „Jakże wszystko w tej roli jest powiązane logicznie, psychologicznie i wizualnie! Jak jasno rysuje się nam charakter Majora, dobroduszny a popędliwy, łatwowierny a drażliwy, zawadiacki a safandulski, antyfeministyczny a z niewygasłymi jeszcze tęsknotami, energiczny a w gruncie rzeczy chwiejny…”.
W Teatrze Telewizji ta komedia Fredry pojawiała się kilkakrotnie. W 1965 roku zrealizował ją Józef Słotwiński, także w gwiazdorskiej obsadzie: Major – Jan Matyjaszkiewicz, Rotmistrz – Jacek Woszczerowicz, Edmund – Ignacy Gogolewski, Kapelan – Edmund Fetting, Orgonowa – Wanda Łuczycka, Aniela – Justyna Kreczmarowa, a w rolach Zofii i Fruzi – dwie Barbary: Sołtysik i Wrzesińska.
Czterdzieści lat po słynnym spektaklu Olgi Lipińskiej kolejną telewizyjną wersję komedii Fredry przygotowała Krystyna Janda. Według własnego scenariusza telewizyjnego, w naturalnych wnętrzach i plenerach dworu szlacheckiego w Brześcach. Zaprosiła do współpracy wspaniałych polskich aktorów wielu pokoleń, sama sobie powierzając postać Orgonowej. W obsadzie znaleźli się też: Andrzej Grabowski (Major), Sławomir Orzechowski (Rotmistrz), Grzegorz Małecki (Edmund), Ignacy Gogolewski (Kapelan), Iza Kuna (Dyndalska), Katarzyna Gniewkowska (Aniela), Małgorzata Kocik (Zofia), Henryk Niebudek (Grzegorz), Mirosław Kropielnicki (Rembo), Justyna Schneider (Fruzia), Agata Skórska (Zuzia), Dominika Majewska (Józia).
Sztuka Fredry była grana w wielu teatrach amatorskich. Po wojnie, w 1954 roku, wystawił ją choćby Teatr Robotniczy „Reduta Śląska” w Chorzowie.
Sięgali po nią najwybitniejsi twórcy polskiego teatru. Przedwcześnie zmarły Witold Zatorski w łódzkim „Nowym” w 1967 roku zrealizował wersję z ówczesnym dyrektorem sceny, Januszem Kłosińskim jako Majorem, Ludwikiem Benoitem jako Rotmistrzem oraz młodziutką Elżbietą Starostecką grającą Zosię.
Bywało też, że aktorzy występujący w sztuce po latach wracali do niej jako reżyserzy. Tak było m.in. z Ludwikiem Benoit, który w 1967 roku zagrał Rotmistrza w Teatrze Nowym w Łodzi, a w 1982 roku na tej scenie wyreżyserował sztukę, obsadzając siebie w roli Kapelana.
Po wielu latach wracał do tego utworu Adam Hanuszkiewicz. Od premiery w „Powszechnym” w 1968 do realizacji w Płocku w 1982 roku minęło 14 lat.
Andrzej Łapicki, obejmując dyrekcję warszawskiego Teatru Polskiego, stwierdził, że stanie się on Domem Fredry, ale Damy i huzary pojawiały się już przecież w pierwszym sezonie teatru – w 1913 roku, w reżyserii Maksymiliana Węgrzyna. W spektaklu Łapickiego z 1986 roku Majorem był Mariusz Dmochowski, Kapelanem – Andrzej Szczepkowski, Orgonową – Anna Seniuk, a Anielą – Kalina Jędrusik. Natomiast Kazimierz Dejmek w 1993 roku rolę Majora powierzył Januszowi Zakrzeńskiemu, Kapelanem byli Lech Ordon lub Ignacy Machowski, a Orgonową – Anna Seniuk lub Irena Kownas.
Z muzyką i na ekranie
Damy i huzary doczekały się wersji operowej. Łucjan Kamieński, muzykolog, kompozytor, badacz folkloru, pedagog, dziś nieco już zapomniany, nad stworzeniem opery komicznej pracował dość długo. Premiera, planowana była na 1927 rok w Operze Poznańskiej, odbyła się 11 lat później. O jej istnieniu mogliśmy sobie przypomnieć dzięki inscenizacji Wiktora Brégy w 1964 roku w Operze Łódzkiej oraz Bolesława Jankowskiego w 1980 roku w Operze Narodowej.
Kilkakrotnie okraszano opowieść Fredry muzyką. Marek Sikora w 1993 roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu zrealizował spektakl Nie uchodzi, czyli „Damy i huzary”. W scenariuszu znalazły się piosenki ze słowami Macieja Wojtyszki i muzyką Jerzego Derfla. Po śmierci Sikory duet Wojtyszko-Derfel rozbudował przedstawienie jeszcze bardziej muzycznie i powstało widowisko Nie uchodzi, nie uchodzi, czyli „Damy i huzary”, które wyreżyserował Wojtyszko. Premiery odbyły się w teatrach Wyspiańskiego w Katowicach, Powszechnym w Radomiu oraz warszawskiej Rampie – to ostatnie doczekało się też wersji radiowej.
Bardzo dobrze przyjętą zarówno przez krytyków, jak i przez publiczność była wersja Janusza Nyczka z 1990 roku z Danutą Stenką jako Zofią, Krystyną Feldman jako Zuzią, Sławą Kwaśniewską jako Orgonową, Kazimierą Nogajówną jako Anielą. Nie uchodzi nie wspomnieć o Kapelanie – to Aleksander Machalica. Nie można też nie dodać, że ten spektakl rok później został zarejestrowany przez Teatr Telewizji.
XXI wiek
XXI wiek rozpoczęła inscenizacja Agnieszki Glińskiej w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Jedną z głośniejszych wersji komedii z muzyką Jana Kantego Pawluśkiewicza w 2001 roku przygotował Kazimierz Kutz w Starym Teatrze w Krakowie. W obsadzie: Jerzy Trela (Major), Tadeusz Huk (Rotmistrz) Anna Polony i Iwona Bielska (Orgonowa), Anna Dymna (Dyndalska), Sonia Bohosiewicz (Fruzia).
Pojawiają się też inscenizacje odbiegające od pierwowzoru. Przykładem takiego przedstawienia jest choćby wystawiony w 2018 roku w Teatrze Wybrzeże przez jego dyrektora Adama Orzechowskiego spektakl Damy i huzary, czyli play Fredro. Oto Major pojawia się w koszuli pacjenta szpitala psychiatrycznego z łopatką do przewracania naleśników, Stary Huzar jest w wersji zombie, a rozśpiewane siostry przypominają bohaterki Mamma Mii!. Do tekstu wplatane są cytaty z innych dzieł Fredry, od „krokodyla daj mi luby” z Zemsty po męską wersję ślubowania ze Ślubów panieńskich, a nawet pikantne kawałki ze Sztuki obłapiania i Piczomiry, królowej Branlomanii.
Andrzej Łapicki nie był jedynym prezesem ZASP, który zdecydował się wystawić tę komedię. Obecny prezes, Krzysztof Szuster, wprowadził ją na afisz radomskiego teatru w 1988 roku oraz zrealizował jej najnowszą wersję z okazji obecnego Roku Fredry. Premiera odbyła się w Teatrze Szaniawskiego w Płocku. Zrealizowany z rozmachem spektakl stał się po części widowiskiem plenerowym, a na premierę pod gmach teatru, niczym do domu Majora, przybyły powozy z siostrami.
Damy i huzary nie przypadkiem biją rekordy powodzenia pośród wystawień sztuk Aleksandra Fredry – i polskich komedii w ogóle. Co oznacza – jak trafnie ujął to piszący o Fredrze Stanisław Koźmian – że nadal będą „leczyć Polaków z niebezpiecznej melancholii”. A że pisarz był rzetelnym, uczciwym realistą i kształtował swoich bohaterów na wzór tych, których znał ze swojego otoczenia – widz bardzo łatwo wyciąga dziś należyte wnioski z pokazanej mu galerii sobków, warchołów, liczykrupów, rajfurek, pieczeniarzy, safandułów, krętów, birbantów, posagołowców i zwyczajnych kretynów.