Zmarły 330 lat temu w Paryżu Jan Andrzej Morsztyn był przede wszystkim poetą, czołowym przedstawicielem baroku w literaturze polskiej, ale także dramaturgiem i tłumaczem, dworzaninem i wreszcie politykiem. Co ciekawe, za życia nie opublikował żadnego utworu. Jego wiersze krążyły w licznych odpisach, ciesząc się ogromnym zainteresowaniem czytelników. Dodajmy jednak – wybranych czytelników.
Z uznaniem historyków literatury twórczość autora Kanikuły spotkała się dość późno. Była ona przedmiotem analitycznych badań Władysława Nehringa (1830–1909) – profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, Edwarda Porębowicza (1862–1937) – profesora uniwersytetu we Lwowie, Władysława Folkierskiego (1890–1961) – profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, wreszcie Jana Dürr-Durskego (1902–1969) – profesora Uniwersytetu Łódzkiego i Jadwigi Sokołowskiej (1925–1991) – profesorki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, autorki monografii Jan Andrzej Morsztyn ogłoszonej w roku 1965. Wielokrotnie o Morsztynie pisał też Leszek Kukulski (1930–1982), wydawca jego Utworów zebranych opublikowanych w 1971 roku. To właśnie Kukulski napisał: „Poezja Morsztyna jest najświetniejszym okazem dworskiej poezji barokowej w Polsce. Wybredny smak i wytrawna kultura literacka łączą się w niej ze sprawnością rzemiosła i niezawodną techniką: zręcznemu operowaniu językiem zawdzięcza swoją gładkość, a płynnej rytmice i potoczystej frazie dźwięczność”.
Główne dzieła poetyckie Morsztyna to Lutnia, zawierający dwieście dziesięć wierszy z lat 1638–1660 zbiór ofiarowany marszałkowi nadwornemu koronnemu Łukaszowi Opalińskiemu, i Kanikuła, zbiór powstały w roku 1647, liczący trzydzieści jeden utworów i zadedykowany Aleksandrowi Michałowi Lubomirskiemu, koniuszemu koronnemu. Trzeba pamiętać, że Morsztyn, pisząc swoje utwory, chętnie korzystał ze wzorów obcych, był wszak uważnym czytelnikiem Marcjalisa, Giambattisty Marina, Torquata Tassa, Pierre’a Corneille’a i Louisa Racine’a. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że był ponadto pełen uznania dla liryki Jana Kochanowskiego, „wynosząc pod niebiosa, a nawet w niebiosa” jego poezję, jak napisał Wiktor Weintraub (1908–1988) – profesor Uniwersytetu Harvarda w Cambridge koło Bostonu. To Weintraub akcentował dwa bieguny liryki Morsztyna. Według niego barokowy poeta odwoływał się do znanych i utartych motywów, aby „olśnić czytelnika swoimi poetyckimi fajerwerkami, aby pokazać, że potrafi zapędzić w kozi róg poetów, którzy motywy te wcześniej podejmowali”, nadużywał superlatywów, kalamburów, homonimów, a z drugiej strony na odwrót: korzystał z „języka odznaczającego się wielką naturalnością i bezpretensjonalnością, jak najbliższemu kolokwialnej polszczyźnie”. Według badacza wierszem, w którym zbiegają się obydwa bieguny jest Pieśń, zaczynająca się słowami: „Kasiu, czyś chora, czy uporem, / Czy zgniewana na sołdaty / Nie chciałaś choć z królowej dworem / Nawiedzić oboźne chaty?”.
Najsłynniejsze utwory tego poety to wiersze: Nagrobek Perlisi, Do kanikuły, Na płacz jednej panny, Do panny, O swej pannie, Do jednej, Do przystarej, Do lutnie, Do trupa czy Raki, czyli wiersz, który można czytać na wspak co powoduje, że każdy wers ma odwrotny sens. Oto dla przykładu: „Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy; / Złota dosyć masz nie boisz się nędzy; / Czystości służysz nie swojej chciwości; / W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości”. Stworzył cykle fraszek i gadek, układał sonety i pieśni: utwory tak znane dzisiaj, jak Pokuta w kwarantannie, W kwarantannie, Do wiarołomnej: „Zmyślaj, jako chcesz, sadź się jako raczysz, / Na obietnice, że mię nie zobaczysz, / Powiadaj, że mię miłujesz bez miary – / Słowa twe żadnej tu nie znajdą wiary”. Ponadto dokonał przekładu dramatu Cyd Corneille’a, sielanki Amintas Tassa czy poematu Marina Adone. Zwłaszcza przekład Cyda został uznany przez znawców za wybitny. Jadwiga Rytel (1911–1977) – profesorka Uniwersytetu Warszawskiego – skonstatowała: „W genezie przekładu odegrać mogło także rolę zamówienie polityczne. Dramat sławiący narodowego bohatera wiernie służącego królowi, został wyzyskamy dla podniesienia autorytetu dworu królewskiego w okresie jego ofensywy politycznej. Ambitnym planom Ludwiki Marii towarzyszyły ostentacyjne uroczystości dworskie. Wśród nich premiera Cyda w Warszawie zajmowała zapewne nieostatnie miejsce”.
Wiersze Morsztyna zaczęto wydawać drukiem w pierwszej połowie XIX wieku. Ogłaszali je Hipolit Kownacki, Franciszek Kandyd Nowakowski, Jan Komierowski. Następnie Władysław Serdyński opublikował w 1875 roku tom Andrzeja Morsztyna niewydane poezje, zaś w Piotr Chmielowski w 1883 – Poezje oryginalne i tłumaczone, uchodzące przez wiele dekad za najpełniejszą edycję pism poety aż do roku 1971, gdy Leszek Kukulski opracował wspomniane wcześniej Utwory zebrane (trzeba w tym miejscu wspomnieć o dwu wyborach liryki Morsztyna z 1947 oraz 1949 roku zredagowanych przez Stanisława Furmanika i Jacka Dürr-Durskiego).
Znamienne, że Jan Andrzej Morsztyn, tak aktywny w życiu politycznym Polski i Francji, polityki w swojej twórczości literackiej starał się nie dopuścić do głosu. Unikał stempla poety politycznego, podobnie jak poety dworskiego. Czesław Hernas (1928–2003) – profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, autor fundamentalnej monografii epoki baroku, skonstatował nawet: „Droga do niezależności, do wyzwolenia wyobraźni poety, wymagała także rezygnacji i z tej formy zależności, na jakiej zasadza się sława poety u czytelników, z osobistej konfrontacji autora i czytelnika. Zręcznie unikał ostatecznej konfrontacji, zwierzając się w wierszu Do tegoż, że chciałby słuchać jego opinii jako nie rozpoznany autor”. A w wierszu tym czytamy: „Jam nie myślił nigdy o tem, / Być Bekwarkiem i Galotem”, a także: „Choć się afektem rozpalisz / I poganisz lub pochwalisz, / Nic nie rzekę, choć usłyszę, Bo się w lutni nie podpiszę”.
Szczegółowo o perypetiach życiowych i twórczych Jana Andrzeja Morsztyna (16211693) pisałem na blogu Polony z okazji jego czterechsetnej rocznicy urodzin.