Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Skamandryta Jan Lechoń


Przeszedł do historii literatury polskiej jako jeden z członków słynnej grupy poetyckiej Skamander. Jego wydane w okresie dwudziestolecia międzywojennego zbiory wierszy: Karmazynowy poemat oraz Srebrne i czarne były szczegółowo omawiane przez krytykę literacką. A przecież pisał także dla kabaretu; razem z Antonim Słonimskim i Julianem Tuwimem tworzył Szopki Pikadora oraz Szopki Cyrulika Warszawskiego. Jan Lechoń urodził się 13 marca 1899 roku w Warszawie, sto dwadzieścia pięć lat temu.

W pomieszczonym w Karmazynowym poemacie głośnym wierszu Herostrates postulował: „Ja nie chcę nic innego, niech jeno mi płacze / Jesiennych wiatrów gędźba w półnagich badylach; / A latem niech się słońce przegląda w motylach, / A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę”. Wielkie wrażenie zrobił (także i dzisiaj robi) wiersz Piłsudski (zakazany potem przez cenzurę PRL), kończący się wersem: „A On mówić nie może! Mundur na nim szary” czy Mochnacki, zaczynający się obrazem: „Mochnacki jak trup blady siadł przy klawikordzie / I z wolna jął próbować akord po akordzie”. Z wielką uwagą wczytywano się w cykl Siedem grzechów głównych z tomiku Srebrne i czarne czy w pochodzące z tej samej książki Spotkanie. Zakończenie tego wiersza: „Nie ma nieba i ziemi, otchłani ni piekła, / Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma” posłużyło po latach Teodorowi Parnickiemu za motto do powieści Tylko Beatrycze.

Kazimierz Wyka tak scharakteryzował znaczenie jego liryki: „Opętanie tradycją i wyzwolenie od akcesoriów, przy zachowaniu jej najgłębszego rdzenia, to dla mnie pisarstwo poetyckie twórcy na pewno niedocenianego, tragicznego, dla którego polskość była faktem nadrzędnym […]. Pisał on więcej wierszy czysto tradycjonalistycznych aniżeli wyzwolonych. Lecz kiedy wyborowi swojemu pozostawał wierny, a jednocześnie odbierał mu przeciążenie krępujące ruchy, zdobywał lotność, osiągał swobodę”.

Urodził się jako Leszek Serafinowicz. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował w redakcji pisma studenckiego „Pro Arte et Studio”. Zapomina się często o tym, że zanim został członkiem Skamandra i w 1920 roku wydał Karmazynowy poemat, miał na koncie wiele publikacji. W latach 1912–1914 ogłosił własnym sumptem zbiorki Na złotym polu oraz Po różnych ścieżkach, zaś w roku 1919 wraz ze Słonimskim wydali tomik Facecje republikańskie. Brał udział w legendarnych spotkaniach w kawiarni poetyckiej Pod Pikadorem, publikował w „Skamandrze” i „Wiadomościach Literackich”, a także w „Kurierze Porannym”. W latach 1926–1928 był redaktorem tygodnika „Cyrulik Warszawski”, a następnie „Pamiętnika Warszawskiego”. Pełnił ponadto funkcję sekretarza generalnego Polskiego PEN Clubu. W 1930 roku wyjechał do Paryża, gdzie z czasem podjął pracę attaché kulturalnego ambasady RP. Na łamach „Gazety Polskiej” publikował teksty o życiu kulturalnym nad Sekwaną.

Analizując twórczość poetycką Lechonia z tego okresu, Jarosław Marek Rymkiewicz doszedł do wniosku: „Poetę tego interesował w istocie przede wszystkim konflikt między radością pożądania a przeczuwanym smutkiem spełnienia. A także konflikt między znużoną duszą a nienasyconym ciałem”. Ostateczna teza Rymkiewicza brzmi: „Przekonany o wiecznym źle natury ludzkiej, apoteozujący życie, a jednocześnie pełen wstrętu wobec życia, więc rozdarty między pragnieniem życia a pragnieniem śmierci albo skłaniał się ku modernistycznemu stoicyzmowi, nakazującemu rezygnację z bezowocnej pogoni za szczęściem, albo zapisywał […] marzenie o roztopieniu się w kosmicznej harmonii sfer”.

W 1940 roku na Uniwersytecie Polskim za Granicą Lechoń wygłosił cykl wykładów o literaturze polskiej. Książka zatytułowana po prostu O literaturze polskiej, zawierająca szkice o Mickiewiczu i Słowackim, o zagadnieniu tradycji i nowoczesności, o zjawisku tzw. poezji czystej, ponadto o powieści historycznej, wreszcie o prozie od Młodej Polski do czasów najnowszych, ukazała się najpierw w Londynie w 1942 roku, a następnie w 1946 w Nowym Jorku. Tutaj Lechoń zamieszkał w roku 1941. Do Stanów Zjednoczonych przedostał się przez Hiszpanię, Portugalię i Brazylię. W latach 1941–1943 redagował „Tygodniowy Serwis Literacki Koła Pisarzy z Polski”, przemianowany potem na „Tygodnik Polski”. Oczywiście pisał wiersze. W 1942 roku w Londynie ukazał się tomik Lutnia po Bekwarku, zawierający głośną Pieśń o Stefanie Starzyńskim, a także zadedykowany poecie Stanisławowi Balińskiemu wiersz bez tytułu, rozpoczynający się gorzkim stwierdzeniem: „Od żalu nie uciekniesz, nie ujdziesz goryczy, / I każda twa pociecha – to widmo przeszłości”. Baliński opatrzył przedmową, ogłoszony w 1945 roku w Nowym Jorku, następny zbiór Lechonia, czyli Arię z kurantem. W tomie tym znalazły się pesymistyczne w wymowie utwory: Męczennicy, Rejtan, Mickiewicz, Monte Cassino, a obok nich wyrażające tęsknotę za Polską, za Warszawą liryki: Naśladowanie Or-Ota, Teatr na Wyspie czy Wiersz mazowiecki.

Pisarz udzielał się publicznie w Nowym Jorku. Wygłaszał odczyty i prelekcje. Działał w Polskim Instytucie Naukowym, był nawet wiceprzewodniczącym Komisji Historii Literatury Polskiej tej instytucji. Nawiązał współpracę z założonymi przez Mieczysława Grydzewskiego w Londynie „Wiadomościami”, a także z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa. W roku 1949 zaczął prowadzić dziennik, którego fragmenty ogłaszał w prasie emigracyjnej. W 1954 roku w Londynie ukazały się jego Poezje zebrane, a w nich premierowa edycja zbioru Marmur i róża z takimi utworami, jak Stara Warszawa, Wiersz dla Warszawy czy Śmierć Mickiewicza. Autor nie zdecydował się ze względów ideowych i politycznych na powrót do kraju, w odróżnieniu od swoich przyjaciół – Tuwima i Słonimskiego. W 1952 roku uhonorowano go nagrodą Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Popadał jednak w coraz większą samotność. 8 czerwca 1956 roku popełnił samobójstwo. Jego prochy w 1991 roku zostały przewiezione do Polski i złożone na cmentarzu w Laskach pod Warszawą. Jego trzytomowy Dziennik – ogłoszony w formie książkowej w latach 1967–1973 na emigracji – w kraju ukazał się dopiero w latach 1992–1993 nakładem PIW-u w opracowaniu Romana Lotha.

To właśnie o Dzienniku – liczącym w rękopisie dwadzieścia dwa bruliony – Artur Hutnikiewicz powiedział, że „jest autoportretem i jakby pierwszą o Lechoniu powieścią. Prezentuje nam osobowość ludzką w swym wewnętrznym skomplikowaniu niezwykłą, tragiczną, nieszczęśliwą, skłóconą ze sobą i zagubioną pośród świata, który stawał się dla poety coraz bardziej niezrozumiały i niepojęty. Człowieka jakby pięknie niewspółczesnego w swej powadze, w swej moralnej pryncypialności i w swej wierności dla pojęć i zasad, które się wydają niekiedy staroświecko anachroniczne, a są i powinny być w istocie wieczne. I ukazuje nam poetę niezwykłego choćby przez lojalność wobec siebie, wobec swego pisarskiego światopoglądu”.

Jan Lechoń nie pozostawił po sobie tak bogatego, a przy tym różnorodnego dorobku twórczego jak jego przyjaciele ze Skamandra, Jarosław Iwaszkiewicz czy Kazimierz Wierzyński, ale zapisał się na stałe w historii naszego piśmiennictwa artystycznego XX wieku. Ma także dzisiaj swoich wiernych czytelników. Myśląc o sobie, w wierszu zatytułowanym znacząco Poeta niemodny wyznał: „Wychodzę z różą w ręku, z księżycem pod pachą, / A resztę pozostawiam dla nowych poetów”.