Około połowy XII wieku w Europie pojawiła się legenda o mordzie rytualnym. Społeczność żydowska, dość hermetyczna i raczej niechętnie dążąca do asymilacji, już od starożytności pobudzała wyobraźnię tych, którzy nie mieli pełniejszego wglądu w jej obyczajowość i kulturę. I choć to epoka wypraw krzyżowych sformułowała legendę w jej „klasycznym” kształcie, starożytności właśnie sięgają korzenie opowieści o wykorzystywaniu ludzkiej krwi w religijnych rytuałach Żydów.
Józef Flawiusz w traktacie Przeciw Apionowi powołuje się na bodaj pierwsze posądzenie Żydów o składanie ofiar z ludzi, powstałe jeszcze w czasach hellenistycznych. Cierpliwie komentując kolejne zarzuty czynione Żydom przez gramatyka Apiona, odnosi się również do jego opowieści, wedle której co roku Żydom zdarzało się porywać Greka, tuczyć go „wszelkiego rodzaju jadłem”*, zabijać i… konsumować. I choć Flawiusz, wychodzący z założenia, że „głupców należy zbijać nie argumentami, lecz faktami”, zachowuje spokój nawet wtedy, gdy pisze o kuriozach takich jak brak możliwości nakarmienia tysięcy ludzi mięsem jednego Greka, ostatecznie także daje upust swym emocjom pisząc: „Mamy tu do czynienia z najgorszym rodzajem bezbożności i świadomym kłamstwem mającym na celu wprowadzenie w błąd tych, którzy nie zadadzą sobie trudu, by dociekać prawdy. Wymyślając te zbrodnie i tajemne czyny, o których wspomniałem, pragnęli nas okryć hańbą”.
Pierwszy potwierdzony przypadek oskarżenia Żydów o mord rytualny na chrześcijańskim dziecku miał miejsce w 1144 roku w Norwich, gdzie w Wielkim Tygodniu ofiarą Żydów miał paść dwunastoletni William. Zarzuty wniesiono trzy tygodnie po znalezieniu zwłok dziecka w lasku Thorp za miastem. Ciało chłopca na prośbę przeora klasztoru św. Pankracego w Lewes zabrano z miejsca pochówku i w charakterze relikwii przeniesiono na klasztorny cmentarz. Lokalny kult Williama rozkwitał, wedle relacji wkrótce pojawiły się pierwsze cuda, a kilka lat później nawet pierwsze dowody potwierdzające rozpowszechnioną wśród miejscowych wersję o domniemanym udziale Żydów w zbrodniczych praktykach. Około 1150 roku zakonnik Tomasz z Monmouth rozpoczął pracę nad żywotem „męczennika z Norwich”, w którym zawarł opis ukrzyżowania chłopca.
Legenda dotarła poza Wyspy, stopniowo obrastała w kolejne wątki, i w rozmaitych wariantach rozprzestrzeniała się na kontynencie. Podczas gdy Kościół zaangażowany był w zwalczanie herezji dojrzałego i późnego średniowiecza, równolegle rozwijał się proces postrzegania Żydów jako zabójców Chrystusa i wrogów chrześcijaństwa. Chrześcijańska krew symbolizowała niejako ponownie przelaną krew Chrystusa, toteż pierwsze wersje legendy zakładały, że ofiary Żydów były krzyżowane w celu sparodiowania jego śmierci. W zależności od miesiąca, w którym miał miejsce domniemany mord, wiązano go ze świętami Jom Kippur (jesień), Purim (zima) i Pesach (wiosna), z okazji których Żydzi mieli przyrządzać wyjątkowe posiłki. Około XVI wieku, prawdopodobnie także na mocy skojarzenia z Ostatnią Wieczerzą, ciałem i krwią Chrystusa, pojawiło się silne przekonanie o tym, że chrześcijańska krew jest nieodzownym składnikiem pesachowej macy.
Na rozpowszechnienie się krwawych opowieści niewątpliwie największy wpływ miała historia Szymona z Trydentu. Dwuletni Szymon zaginął w Wielki Czwartek, 23 marca 1475 roku. Jego ciało odnaleziono trzy dni później – w niedzielę wielkanocną, w kanale przy domu Samuela z Norymbergi, wpływowego członka trydenckiej gminy żydowskiej. Zwłoki wydobyto w obecności zgromadzonych Żydów, a z ran na ciele dziecka miała popłynąć krew, co jednoznacznie odczytano jako cudowny znak wskazujący na winnych zbrodni. Aresztowano najpierw Samuela i pięciu innych Żydów, potem kolejnych członków gminy, zaś Szymona, jako męczennika, natychmiast otoczono kultem.
Zainteresowanie śledczych wzbudziły przede wszystkim nietypowe rany na ciele dziecka. Ich pochodzenie w niedługim czasie wyjaśnili torturowani Żydzi, którzy czyniąc zadość ciekawości katów szczegółowo opowiadali o swych rzekomych tradycjach. Dochodzenie wszczęto w marcu 1475 roku. Już w pierwszej turze przesłuchań, w czasie drugiej serii tortur, lekarz Tobiasz przyznał się do podstępnego zwabienia Szymona do domu Samuela. Dociekliwość przesłuchujących zaowocowała wkrótce kolejnymi winnymi. Sześciu mężczyzn, w tym także Samuela, spalono na stosie, dwóch, którzy zdecydowali się przyjąć chrzest, ścięto. Łącznie w czerwcu stracono około piętnastu mężczyzn. W lipcu 1475 roku sprawą zainteresował się papież Sykstus, który zlecił wstrzymanie procesu i dokładne wyjaśnienie okoliczności całego zajścia. Do Trydentu skierowano więc biskupa z Ventimiglia, Battistę dei Giudici, który w toku własnego śledztwa wykrył wreszcie prawdziwego zabójcę – Johannesa Schweizera, męża akuszerki, z którą Samuel miał zatarg finansowy.
Męczeństwo Pacholęcia Symeona Trydeńskiego, od Żydów umęczonego zawarł także Piotr Skarga (1536-1612) w Żywotach świętych Starego i Nowego Zakonu, co niewątpliwie wywarło ogromny wpływ na rozpowszechnienie się w Polsce legendy rytualnego mordu. Choć w powszechnej świadomości treści te dojrzewały już od XIII wieku, umieszczone w publikacji, która w ciągu około siedemdziesięciu lat od pierwszego wydania (1579) uzyskała aż dziesięć wznowień, musiały mieć niebagatelny wpływ na ówczesną społeczność. Skarga, z właściwą sobie erudycją, objaśnia, że krew potrzebna była Żydom „aby od smrodu, którym od przyrodzenia śmierdzą, tą krwią Chrześciańską wolni byli” i dokładnie opisuje kolejne etapy godzinnego rytuału – między innymi podcinanie gardła, niemal chirurgiczne pobieranie kolejnych elementów twarzy i nakłuwanie ciała igłami. Po historii Szymona przechodzi od razu do wypadków na Litwie, gdzie w 1574 roku niejaki Joachim miał porwać siedmioletnią Elżbietę i rzezać „szyię niewinney dzieweczki, w tyle i po tym w koło, krew z niey w garniec na to nagotowany, jako z gęsi wytaczaiąc”. Tak charakterystyczne obrażenia od razu kierowały podejrzenia na społeczność żydowską, a dzięki rozpowszechnieniu legendy każdy dzieciobójca mógł łatwo sfabrykować taki dowód.
Pierwszy opis domniemanego mordu rytualnego mającego miejsce na terenie Polski dotyczy wydarzeń w Krakowie, w okolicach Wielkanocy 1407 roku i pojawia się w Rocznikach Jana Długosza (1415-1480). Proces sądowy w sprawie rytualnego mordu po raz pierwszy odbył się w 1547 roku w Rawie Mazowieckiej. Szereg kolejnych, okraszonych sugestywnymi opisami, zbrodni przytacza Sebastian Miczyński tworząc Zwierciadło Korony Polskiey vrazy cięzkie y vtrapienia wielkie, ktore ponosi od Zydow wyrażaiące, synom Koronnym na seym walny w roku pańskim 1618. W skrupulatnym wyliczeniu wszystkich niedogodności wynikających z egzystowania społeczności żydowskiej na terenach Rzeczpospolitej, nie zabrakło oczywiście kwestii przelewu chrześcijańskiej krwi. Artykuł IIII Morderstwo dziatek Chrzećśiáńskich podaje miejsca kolejnych zbrodni rozpoczynając od Krakowa, przez Łęczycę, Litwę, bliżej nieznaną wieś pod Szydłowem, tereny Podlasia, Staszów i na wsi Sielc – „od Łukowa trzy mile, gdzie Żyda godnego palu abo ćwiertowania y ogniem palenia dwakroć ścięto” – kończąc.
O tym, że Żydzi „krwie Chrześćiánskiey są bárdzo áppetyczni” i za jej przyczyną „chcą spłokáć Krew ná siebie przelaną Chrystusa Pana Ukrzyżowánego” donosi także nieoceniony Benedykt Chmielowski (1700-1763), który „mądrym dla memoryału, idiotom dla nauki” tłumacząc świat i jego niezwykłości w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej podejmuje również legendę mordu rytualnego – równie ważną co na przykład usytuowanie raju. Florian Jaroszewicz (1694-1771) w zbiorze Matka Świętych Polska albo żywoty świętych, błogosławionych, wielebnych, świątobliwych, pobożnych Polaków i Polek wszelkiego stanu i kondycji, każdego wieku od zakrzewionéj w Polsce Chrześcijańskiéj Wiary osobliwą życia doskonałością idzie krok dalej, mianowicie do grona zamordowanych z polecenia Heroda i wspominanych w dniu 28 grudnia Młodzianków dodaje także „dziatki zamordowane od Żydów”.
Pisze on o Jerzym Krasnowskim z Sandomierza (1710), Szczepanie Studzieńskim z Markowej Wolicy (1753) i Mikołaju Jędrzejuku z Czarnołóz pod Wojsławicami w Ziemi Chełmskiej (1761). Włączenie chrześcijańskich niewiniątek w kanon liturgiczny, w tym przypadku argumentowane bezdyskusyjnym stwierdzeniem: „przez tyle wieków niepodobna i okrucieństwa tego narodu (ze wszech najszkodliwszego chrześcijaństwu) zmiarkować i zabitych niewiniątek policzyć (bo jest ich tysiącami)”, jest wynikiem zmiany kultu dzieciątek z lokalnego na powszechny, którą zapoczątkowało w 1588 roku oficjalne uznanie wspomnianego Szymona z Trydentu za błogosławionego. Ten, trzeba to przyznać, dość kontrowersyjny kult jawnie kwestionowany przez Sykstusa IV, a zatwierdzony przez Sykstusa V, ostatecznie zniesiono postanowieniami Soboru Watykańskiego II (1962-1965).
O żywotności i popularności legendy świadczy choćby fragment z ósmej księgi Pana Tadeusza, w którym Zosia krzyczy „jak dziecko od żydów kłute igiełkami”. Jest to jeden z wielu ironicznych fragmentów epopei, która wielokrotnie przywołuje tradycyjne przesądy i staropolskie komunały.
Opowieści o krwistej macy oraz Żydzie łapiącym i upychającym dzieci w najeżone gwoździami beczki budziły przerażenie jeszcze sto, a nawet pięćdziesiąt lat temu – nie tylko wśród społeczności wielokulturowych małych miasteczek. Teodor Jeske-Choiński (1854-1920) w 1914 roku tworząc opublikowaną w „Przeglądzie Katolickim” Legendę o mordzie rytualnym ciągle nie wydaje się do końca przekonany co do fałszywości legendy. Dziwi go podejrzana zgodność zeznań trydenckich Żydów, którzy przecież „nie mogli się nawzajem porozumiewać, bo trzymano ich w oddzielnych, czujnie strzeżonych celach i badano każdego z osobna”. Dziś już niby wszystko jasne, choć często trudno się oprzeć wrażeniu, że wielu chce w tych krwawych opowieściach widzieć jeszcze jakieś „ale”, po którym jednak nie następuje nic godnego uwagi.
* Cytaty z Flawiusza za: Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi. Autobiografia, tłum. J. Radożycki, Poznań 1986.
„Męczeństwo niektórych dziatek” czyli legenda o mordzie rytualnym by Paulina Kowalczyk is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.