Andriolli gimnastykował się ilustrując Pana Tadeusza. Le Corbusier i Franz Kafka byli zwolennikami systemu ćwiczeń Jørgena Petera Müllera. Eugenia Lewicka, kochanka Piłsudskiego, leczyła metodą sportową w Druskienikach. W tych praktykach odnaleźć można nowoczesne pomysły na ludzkie ciało, które zdefiniowały normy prawidłowego poruszania się.
Przyjaciele piszący wspomnienia pośmiertne o Michale Elwirze Andriollim zdawali sobie sprawę, że jego ozdobna maniera plastyczna może nie przetrwać próby czasu. Delikatne, wręcz mdłe ilustracje potrafiły jednak wywoływać dziwnie przyjemny dreszczyk, kiedy kontrastowały ze spracowaną ręką pioniera i wyćwiczoną tężyzną atlety, podziwianymi u Andriollego. Fascynował on ówczesnych jako muskularny pracoholik.
Zygmunt Wasilewski daje odpowiedź, dlaczego ten wzorzec ciała wydawał się tak interesujący na przełomie stuleci. W obserwacji godnej Richarda Sennetta stwierdzał, że warszawska inteligencja nie dysponuje obyczajem odpowiednim ani dla życia miejskiego, ani zawodowego. Sposoby uprawiania towarzyskości w dworku szlacheckim nijak się mają do aktualnych realiów, nastała „anarchia obyczajowa”. By uniknąć grożącej w związku z tym neurastenii, aby „życiem nowoczesnym zawładnąć”, trzeba swoje postępowanie codzienne „zmechanizować”, „iść rytmicznie jak wojsko”.
Publicznie czytelne pozy, zakorzenione w tradycji retorycznej, tracą znaczenie – proponuje się nowy ideał efektywności i sprawności, wypróbowany już w armii. Między innymi John Dewey dostrzegał, że szeroko rozumiana praca cielesna jest podstawowym sposobem kształtowania rzeczywistości, a zdrowie fizyczne może być narodowym kapitałem. Wychowanie do życia w społeczeństwie powinno zatem uwzględniać przygotowanie ciała do znoszenia znojów codzienności oraz do twórczego przetwarzania materii. Jako rozwiązanie jednym tchem wymieniane były: gimnastyka i slöjd, czyli sprawność cielesna i umiejętności ręczne.
Liczne, choć w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobne, narodowe „systemy” gimnastyczne ustanawiały interpretację, co w kulturze cielesnej jest podstawowe i za pomocą jakich „ruchów elementarnych” działa człowiek. System niemiecki, wywodzący się z Turnkunst Friedricha Ludwiga Jahna, preferował między innymi ćwiczenia na poręczach równoległych. Gimnastyka szwedzka miała się za to obywać się bez oprzyrządowania i polegać na przywracaniu harmonii pomiędzy wszystkimi częściami ciała – ćwiczenia wypracowane przez rodzinę Lingów w XIX wieku do dziś stanowią podstawę gimnastyki korekcyjnej. Z kolei amerykański oficer Dudley Sargent widział wychowanie fizyczne jako uzupełnienie antropometrii, która miała kontrolować naturalny rozwój siły, prędkości i wytrzymałości.
Aby „życiem nowoczesnym zawładnąć”, nie wystarczały jednak sprawne mięśnie, konieczne było przede wszystkim ciągłe napięcie uwagi – jej zaburzenia, wraz z opóźnieniem refleksu czy obniżoną „harmonijnością” ruchów, były symptomatyczne dla chorób nerwowych. Teoretycy penitencjarystyki zwracali uwagę, że dzięki wytrenowanej przez gimnastykę zdolności skupienia więźniowie szybciej wykonują polecenia, lepiej panują nad sobą, zanika ich „tępy, ponury, zwierzęcy wygląd”. Kontrola ciała i utrzymanie uwagi były również celem ćwiczenia polegającego na pchaniu taczek po wąskiej desce, stosowanego przy kuracji przez pracę w otwockim zakładzie dla umysłowo i nerwowo chorych „Zofiówka”, opisywanym przez Cezarego Jellentę.
Gimnastyka miała być remedium na umysłowe znużenie, cywilizacyjną zmorę prześladującą przeuczone dzieci i przepracowanych gryzipiórków. Stanowiło ono rodzaj „choroby woli”, której siłę odnawiać miały ćwiczenia fizyczne, stanowiąc o mocy ustanawiania rzeczywistości podług własnych potrzeb i uzasadniając „dziejową konieczność”.
W poddrezdeńskim mieście-ogrodzie Hellerau Émil Jaques-Dalcroze rozwijał refleksję nad związkiem pomiędzy ciałem i rytmem, zakorzenioną w ekonomicznej teorii Karla Büchera. Jego wytrwale reklamowana przez Tadeusza Micińskiego metoda rytmiczna była popularna także w kręgach „L’Esprit Nouveau”. Widziano ją nie tylko jako drogę do odrodzenia teatru, ale również rewitalizacji pełnej fałszu kultury mieszczańskiej, odzyskania poczucia élan vital we własnym ciele. Celem podstawowych ćwiczeń rytmicznych było kształcenie woli, koncentracji, precyzji i estetyki ruchów. Miały wpływać „dobroczynnie” na działanie systemu nerwowego i prowadzić ku zespoleniu grupy poruszających się ludzi w „organiczną całość”.
W przedmowie do broszury o metodzie Jaques-Dalcroze’a z 1912 roku Miciński wyrażał nadzieję, że rytmika położy kres „marnocie deptaczków warszawskich” i pozwoli „uznać w sobie dawnych Lachów”. Do tej samej retoryki narodu-organizmu odwoływał się Apolinary Tarnawski, właściciel zakładu leczniczego w Kosowie Huculskim, odwiedzanego między innymi przez Romana Dmowskiego.
Pod hasłem „władaj sobą” (napis widoczny na bramie wjazdowej zakładu) Tarnawski chciał leczyć choroby wynikające z nowoczesnych warunków życia, prowadzące do „skazy krwi, braku pewności siebie i godności”, postawy z ugiętymi kolanami, „trwożliwości nerwowej”. Powrót do ludowego obyczaju zgodnego z naturą doprowadzić miał natomiast do „rozwoju potęgi woli”. Podstawą kuracji była zaś wspólna gimnastyka.
Na grupowych ćwiczeniach fizycznych spędzano czas także w oddziałach funkcjonującego od lat sześćdziesiątych XIX wieku Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Gdyby nie specjalistyczny podpis, widoczna wyżej niewyraźna pocztówka nie pozwoliłaby na odczytanie programu ich spektakularnego pokazu gimnastycznego. Zacierając kontury uwypukla jednak sedno tego typu wydarzeń – operowanie „ornamentem z masy ludzkiej”, by posłużyć się określeniem Siegfrieda Kracauera.
Nasze sale gimnastyczne są jednak także pokłosiem tej w gruncie rzeczy dość futurystycznej wizji, by kobiety i mężczyźni w skąpych strojach wykonywali nieprzystojne i prymitywne gesty dla – oprócz zwiększenia militarnego potencjału państwa i temu podobnych bzdur – samej przyjemności poruszania się.
Archeologia gimnastyki by Katarzyna Adamska is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.