Andrzej Dobosz poleca. Bartosz Małczyński. „Wierszem zbawić ludzkość. Poezja Anny Świrszczyńskiejˮ. Kraków 2020
Anna Świrszczyńska, poetka, autorka utworów dramatycznych i książek dla dzieci, podpisywała się pseudonimami: A.Ś., Św., Swir.
Urodziła się 7 lutego 1909 roku w Warszawie. Córka Jana Świerczyńskiego, artysty malarza, rzeźbiarza i etnografa, i Stanisławy z Bojarskich była jedynaczką. Podczas zapisywania nazwiska w metryce urodzenia doszło do pomyłki rosyjskiego urzędnika. Rodzice błędu nie skorygowali i tak już pozostało.
Słownik bibliograficzny podaje ścisłą biografię Świrszczyńskiej: Anna uczęszczała do gimnazjum Janiny Tymińskiej w Warszawie. Po zdaniu matury w 1927 roku zaczęła studia na polonistyce na Uniwersytecie Warszawskim. Jako poetka debiutowała w roku 1930 wierszem pod tytułem Śnieg opublikowanym na łamach pisma „Płomykˮ, choć sama uważała za swój debiut literacki wiersz Południe ogłoszony w 1934 roku w „Wiadomościach Literackichˮ. Otrzymała wtedy I nagrodę w Turnieju Młodych Poetów. Zaczęła też wtedy pisać i publikować utwory dla dzieci. „W latach 1936–39 była redaktorem wydawanego przez ZNP pisma Mały Płomyczek. (…) Wiersze i prozę publikowała również na łamach innych czasopism dla dzieci, m.in. Płomyka (1929–39), Płomyczka (1931–38), Kuriera Warszawskiego Dzieciom (1934-36), a także w tygodniku Pion (1935–38)”.
Po wybuchu wojny nie opuściła Warszawy. Wojna zrobiła ze mnie innego człowieka – powiedziała.
Mój los nie należał do najcięższych. Stałam jednak godzinę pod ścianą pod groźbą rozstrzelania. W pokoju zamarzał mi zimą atrament w kałamarzu. Wszystkie dni i noce pięcioletniego okresu wojny zmagałam się z trudnościami, żeby zapewnić sobie i bliskim mizerną egzystencję, chwytałam się każdej roboty. Byłam kelnerką, robotnicą w fabryce, roznosiłam po sklepach bułki, sprzedawałam mydło po domach. Poznałam również zawód salowej, pracując ochotniczo w warszawskich szpitalach w czasie kampanii wrześniowej oraz powstania.
Równocześnie brała udział w konspiracyjnym życiu kulturalnym i publikowała w wydawanych tajnie pismach i antologiach.
Oczywiście jak wielu z jej pokolenia brała udział w powstaniu warszawskim jako sanitariuszka.
Po wojnie, w 1945 roku zamieszkała w Krakowie. Bardzo tęskniła za Warszawą, do której jednak nie udało jej się powrócić. Pogodzona ze śmiercią umarła przedwcześnie 30 września 1984 roku w Krakowie.
Jej ostatni wiersz nosi tytuł Jutro będą mnie krajać:
Przyszła i stanęła przy mnie.
Powiedziałam: Jestem gotowa.
Leżę w klinice chirurgicznej w Krakowie,
jutro
będą mnie krajać.
Jest we mnie wiele siły. Mogę żyć,
mogę biegać, tańczyć i śpiewać.
To wszystko jest we mnie, ale jeśli trzeba,
odejdę.
(…)
Jutro
będą mnie krajać.
Za oknem majowe drzewa piękne jak życie,
a we mnie jest pokora, lęk i spokój.
Poetą, który niezwykle cenił poezję Anny Świrszczyńskiej był Czesław Miłosz. Jego biografia, esej Jakiego to gościa mieliśmy. O Annie Świrszczyńskiej wydana w Znaku w 1996 roku przywróciła pamięci poetkę.
Początkowo pierwsze rozdziały książki poświęcone biografii i poezji Świrszczyńskiej Czesław Miłosz publikował w „Tygodniku Powszechnym” i „Rzeczpospolitej”.
Wcześniej jej utwory pod pseudonimem Anna Swir ukazały się w Stanach Zjednoczonych (1985), przetłumaczył je właśnie Miłosz wraz z Leonardem Nathanem na język angielski.
Tak pisał o Annie Świrszczyńskiej:
Im więcej czytam Świrszczyńską, tym głębiej pogrążam się w trudne do nazwania odczucie jej rzeczywistego istnienia. Ta moja koleżanka pokoleniowa była urzekającą istotą, elfem może albo Rozalindą i Mirandą z Szekspira.
Bartosz Małczyński. „Wierszem zbawić ludzkość. Poezja Anny Świrszczyńskiejˮ w POLONIE