Trzy tygodnie po Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim zmarł Julian Tuwim. Stało się to 27 grudnia 1953 roku w Zakopanem. Siedemdziesiąt lat temu. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że kultura polska znalazła się wówczas w stanie żałoby. Gałczyński był w tamtym czasie poetą najpopularniejszym w Polsce, natomiast Tuwim najwyżej cenionym. Nie bez przyczyny autora Sokratesa tańczącego i Siódmej jesieni nawet koledzy po piórze określali mianem księcia poetów. Był, obok Jana Lechonia i Antoniego Słonimskiego oraz Jarosława Iwaszkiewicza i Kazimierza Wierzyńskiego, członkiem grupy poetyckiej Skamander. Na ich wieczorach autorskich tłumnie gromadziła się publiczność. Ich zbiory wierszy sprzedawały się na pniu, były na gorąco recenzowane w prasie literackiej. W chwili śmierci Tuwim miał 59 lat. Pochowany został na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie.
Na drugi dzień po zgonie poety, Kazimierz Wyka – profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i założyciel miesięcznika „Twórczość” – w szkicu zatytułowanym znacząco Drzewo poezji polskiej pisał: „Do każdej z wielkich a prostych spraw swojej twórczości Tuwim doszedł drogą swoją i własną, jego – Tuwimowską drogą. Nie była to droga nowatorska za wszelką cenę, jak wielu czyniło. Przy całej niecierpliwości słowa, przy całej gwałtowności wzruszeń – była to droga mądrego umiaru, droga klasycznego rzutu pieśnią wprost w serce słuchacza, by co rychlej odśpiewał poecie”. W tym samym tekście Wyka akcentował: „Mowa narodu polskiego, zarówno tak, jak ucieleśniała się i wyostrzyła na szczytach poezji, jak kiedy płynęła najbardziej oddolnym nurtem. Równym przywiązaniem darzył Tuwim-poeta, Tuwim-satyryk, Tuwim-etymolog, Tuwim-zbieracz – etymologiczny słownik polszczyzny, co broszurę jarmarczną, bo dzieło Aleksandra Brücknera i płód jarmarcznego anonima równie blisko leżą mowy narodu jako mowy powszechnej, ludowej, plebejskiej jego masy”. Po latach przekonująco o językowym fenomenie tej liryki, w ogłoszonym w Londynie szkicu Próba nowego określenia poetyki Tuwima, pisał z wielkim znawstwem Marian Pankowski, wykładowca Université Libre de Bruxelles, a przy tym sam poeta, prozaik i dramaturg, wiążąc autora Rzeczy czarnoleskiej z jednej strony z Bolesławem Leśmianem, a z drugiej z Mironem Białoszewskim.
Jako poeta zadebiutował w roku 1918, a więc roku odzyskania przez Polskę niepodległości, zbiorem wierszy Czyhanie na Boga. Wszystkie tomy poetyckie, jakie wydał w okresie dwudziestolecia międzywojennego, a zatem m.in. Słowa we krwi, Biblia cygańska czy Treść gorejąca, były powszechnie czytane i żywo dyskutowane. Poeta został szybko doceniony, zyskał popularność i sławę. Nie tylko jako poeta zresztą, ale także – na co wskazał Wyka – jako człowiek kabaretu, autor skeczów i tekstów piosenek, wreszcie jako antologista i tłumacz, autor i współautor tzw. szopek politycznych. Kto zajrzy do programu takiej szopki, wystawionej w roku 1931 w Teatrze Ateneum w Warszawie, przekona się, że na tym polu współpracował z poetami tej klasy co Słonimski i Gałczyński, a także Marian Hemar. Przeglądając ów program, nie sposób nie przyjrzeć się przy okazji – oddającym ducha czasu – zamieszczonym w nim reklamom, a to samochodów Citroën czy żarówek Philipsa, a to czekolady Kosma i papierosów „Egipskich”, nie mówiąc już o linoleum „Stadion” czy o cukierni Kolorowej przy ulicy Brackiej.
We wrześniu 1939 roku Tuwim przedostał się – przez Rumunię, Jugosławię i Włochy – do Paryża. Następnie przez Portugalię dotarł do Brazylii, potem do Nowego Jorku. Na emigracji podjął pracę nad poematem Kwiaty polskie, drukowanym we fragmentach w „Wiadomościach Polskich” i „Nowej Polsce” w Londynie, a po wojnie na łamach „Przekroju” w Krakowie. W 1946 roku wrócił do kraju. Był wtedy klasykiem, znanym nie tylko jako autor wierszy dla dorosłych, ale także jako twórca znakomitych, by nie powiedzieć, że arcydzielnych wierszy dla dzieci. Dość wspomnieć takie utwory, jak: Lokomotywa, Abecadło, Bambo, Ptasie radio, Słoń Trąbalski. Był także autorem sztuk scenicznych, rewii i wodewili w rodzaju: Czy Anna jest panna, Syrena na wędce, Kariera Alfy Omegi. W 1949 roku doszło wreszcie do edycji książkowej Kwiatów polskich, poematu zestawianego przez literaturoznawców z Panem Tadeuszem Adama Mickiewicza.
Kwiaty polskie były jego ostatnim wybitnym dziełem poetyckim. W ostatnich latach życia pisarz ogłosił cieszące się poczytnością książki: zbiór szkiców Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie, tom utworów satyrycznych Piórem i piórkiem, ale także Zakochanego bibliofila z podtytułem „ballada tragiczna”, tom wierszy dla dzieci Cuda i dziwy. Trzeba pamiętać, że był i pozostał człowiekiem teatru. Utwory, które pisał z myślą o scenie, które tłumaczył bądź opracowywał z myślą o scenie, wystawiane były i grane długo po jego śmierci.
Dorobek Juliana Tuwima to także antologia Cztery wieku fraszki polskiej, tom Jarmark rymów, gawęda literacko-obyczajowa Wiersz nieznanego poety, napisana razem ze Słonimskim książka W oparach absurdu, wreszcie kongenialne przekłady literatury rosyjskiej: Aleksandra Puszkina, Aleksandra Gribojedowa, Mikołaja Gogola, Konstantina Balmonta, Walerego Briusowa, Włodzimierza Majakowskiego. To Tuwim przetłumaczył takie dzieła, jak: Słowo o wyprawie Igora, Jeździec miedziany, Rewizor, Ożenek, Mądremu biada, Obłok w spodniach, a ponadto sztukę niemieckiego romantyka Friedricha Schillera Intryga i miłość.
Faktem jest, że Tuwim jako poeta po wojnie to nie był ten sam Tuwim, co przed wojną. Znawczyni jego twórczości, Jadwiga Sawicka, napisała nawet: „Twórczość własna w tych latach, dość znikoma, nie dorównuje jego osiągnięciom dowojennym. Można snuć na ten temat różne przypuszczenia, tyle atrakcyjne, co niepewne. Istniejące próby wyjaśnień socjologicznych, psychologicznych, politycznych najogólniej można ująć następująco: poeta stracił swoje środowisko – międzywojenną Warszawę, po wojnie zniknęły ożywiające jego twórczość opozycje i niejednoznaczności tkwiące w nim samym i wreszcie – czasy (lata pięćdziesiąte) nie były dla poezji szczególnie fortunne. Pisano we wspomnieniach, że dusił się i męczył w ówczesnej atmosferze. Faktem jest, że poeta zamilkł prawie zupełnie i że jest to nie dająca się w pełni wyjaśnić niewiadoma”.
Nie przestała się nim zajmować krytyka, ani ta literacka, ani ta uniwersytecka. Na temat jego twórczości powstało wiele opracowań naukowych. Jego wierszami zainteresowali się również kompozytorzy, czego przykładem Henryk Mikołaj Górecki, autor poświęconego pamięci Tuwima Epitafium. Do wierszy Grande Valse Brillante oraz Tomaszów muzykę dopisał Zygmunt Konieczny, a powstałe w ten sposób piosenki w wykonaniu Ewy Demarczyk należą do najwspanialszych utworów w historii polskiej muzyki rozrywkowej. To samo trzeba powiedzieć o Wspomnieniu w wykonaniu Czesława Niemena z muzyką Marka Sarta, o Zadymce i o Śnie złotowłosej dziewczynki, którą jako Pomarańcze i mandarynki zaśpiewał Marek Grechuta, a także o Berlinie 1913 w interpretacji Leszka Długosza. Inne wiersze Tuwima – już jako piosenki – znalazły się w repertuarach Stana Borysa, grup Skaldowie, Buldog czy Bez Jacka. O tym, jak wielką i ciągle intrygującą wyobraźnię zostawił po sobie Julian Tuwim, zarówno jako człowiek, jak i pisarz, przekonuje obszerna praca monograficzna poety i eseisty Piotra Matywieckiego z 2007 roku zatytułowana Twarz Tuwima.