Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz gorąco poleca. Jerzy Stempowski. „Eseje dla Kassandry”


Jerzy Stempowski przed 1939 rokiem wydał tylko jedną książkę. Szkic literacki Pan Jowialski i jego spadkobiercy liczący sto dziesięć stron ukazał się w roku 1931 w Instytucie Wydawniczym Biblioteka Polska. Publikował natomiast w czasopismach takich jak „Droga”(1923/24) czy „Przegląd Współczesny”(1933). Chimera jako zwierzę pociągowe (1932), Literatura w okresie wielkiej przebudowy (1935) ukazało się w kolumnie literackiej „KurieraWileńskiego”. Pełnomocnictwa recenzenta w roku 1938 w miesięczniku „Pióro”.

Jerzy Giedroyc wydał w roku 1946, jeszcze w Rzymie, Dziennik podróży do Austrii i Niemiec.

W roku 1954 ukazała się w Genewie napisana po francusku La terre bernoise, którą w roku 1990 (21 lat po śmierci autora) przełożył na polski Andrzej Stanisław Kowalczyk.

W roku 1961 Jerzy Giedroyc wydał Eseje dla Kassandry,zawierające zarówno  teksty przedwojenne, jak i późniejsze.

Eseje są świadectwem ogromnej wiedzy autora. Czytając Tukidydesa Stempowski czyni porównania z dziełami Juliusza Cezara. Akurat inteligentom jego pokolenia dość powszechnie znanego, ale także Tacyta, Machiavellego i Bolingbroka, o którym ja i moi rówieśnicy nigdy nie słyszeliśmy.

Monsieur Chlewaski jest postacią, na którą Stempowski zwrócił uwagę podczas lektury Korespondencji Paula-Louisa Couriera uchodzącej słusznym tytułem za arcydzieło prozy francuskiej. Czy znajdziemy tę korespondencję w najważniejszych bibliotekach Krakowa i Warszawy?

Wszystko to jednak pozostawało moim domysłem, wysnutym z lektury Couriera, Volneya, Chateubrianda, Benjamina Constanta, Humbolda.

Ja w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku przeczytałem Rozpadliny Volneya w Bibliotece Narodowej w Warszawie, wydawało mi się, że jestem pierwszym od lat czytelnikiem tego egzemplarza. Były tam również dzieła trzech dalej wymienionych.

Zresztą Chateubrianda wydawano w Polsce w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, w lichych, skracanych przekładach. Po latach Stempowski dowiedział się od Szymona Askenazego, że Chlewaski był najstarszym, nieślubnym synem Adama Kazimierza Czartoryskiego, Generała Ziem Podolskich, który, nie mogąc oficjalnie przekazać mu majątku, nadał nazwisko Klewański od miejsca urodzenia, miasteczka Klewań, i zapewnił wszechstronne wykształcenie. Chlewaski jest uproszczoną francuską wersją nazwiska.

Jerzy Stempowski miał za sobą wiele najbardziej różnorodnych doświadczeń. Jako student słyszałem cykl wykładów ekonomisty Vilfreda Pareto, który dowodził na podstawie analizy ustawodawstwa gospodarczego, że rządy i parlamenty nie liczą się z elementarnymi wiadomościami zawartymi w każdym podręczniku ekonomii politycznej, co prowadzi do poważnych kryzysów.

W latach 1921–23 Stempowski był korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej – PAT w Paryżu. Poznał wówczas posła Afganistanu we Francji Mahmuda Tarzę, którego kilkakrotnie odwiedzał. Tarza nosił czarną brodę, patrzył najczęściej w ziemię. Spytany, co myśli o Europie i jej przyszłości odparł, że nic dobrego. Gdyby Europejczycy zajmowali się jak my wypasaniem kóz i nie mieli innych kłopotów, mogliby patrzeć pogodnie w przyszłość. Administracja tak wielkich bogactw i złożonych przedsiębiorstw wymaga jednak pewnej inteligencji, której nie mogę się dopatrzyć.

Rozważający sprawy w wielkiej perspektywie, był także uważnym obserwatorem dnia codziennego. W Warszawie za jego młodości nowe dzielnice budowano już na modłę rosyjską. Niezwykła szerokość ich ulic miała ułatwiać manewry policji i przeszkadzać wznoszeniu barykad.

Ulice roiły się od mundurów. Urzędnicy cywilni nosili mundury o barwie swego resortu. Zajęcie i rangę urzędników można było poznać po kolorze i dystynkcji mundurów.  Studenci nosili mundury i czapki typu wojskowego z błękitnym otokiem.  Uczniowie średnich zakładów naukowych mieli mundury z ciemnego sukna o barwie swojej szkoły.  

Po ulicach krążyła nieustannie policja: stójkowi z numerowanymi blachami na piersi, szpicle w cywilnych ubraniach, żandarmi o fioletowych naszywkach. W razie zamieszek ukazywali się na ulicach konno Kozacy w czarnych bekieszach i rozpędzali tłum.

Językiem oficjalnym Warszawy był rosyjski. Sądy, urzędy i szkoły nie znały innego języka. Nawet poza szkołą uczniom nie wolno było mówić po polsku. Szyldy sklepów były dwujęzyczne.

Szkoły średnie w Królestwie Kongresowym były rosyjskie i cały ich personel sprowadzano z Rosji. Mimo specjalnego dodatku do uposażeń za służbę w Polsce, szanujący się nauczyciele nie podejmowali się zadań rusyfikatorskich. Przyjeżdżał więc z Rosji rodzaj pośredni między nauczycielem a chuliganem, ludzie wydaleni z innych szkół za pijaństwo i brak kwalifikacji, którzy w Polsce stawali się posłusznym narzędziem polityki.

Jerzy Stempowski (pseud. Paweł Hostowiec). „Eseje dla Kassandry” w POLONIE