Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Tadeusz Borowski. Żywot człowieka złagrowanego


Jego ciało spoczęło w trumnie okrytej czerwonym sztandarem. Spuszczano je do grobu przy dźwiękach Międzynarodówki. Partia żegnała swego nieodżałowanego syna, pisarza zaangażowanego i obiecującego. Mającego dopiero 29 lat.

Tak w 1951 roku mogłoby wyglądać pożegnanie Tadeusza Borowskiego, którego setna rocznica urodzin przypada 12 listopada. Przyszedł na świat cztery lata i jeden dzień po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Tego wydarzenia, rzecz jasna, nie mógł pamiętać, ale dobrze zapamiętał czas, gdy w 1939 roku Polska straciła państwowość i on jako nastolatek trafił do obozów koncentracyjnych, a później ‒ gdy pojawiło się „wyzwolenie” – znalazł się w nowej rzeczywistości, wyznaczonej w 1944 roku przez Manifest PKWN, następnie powstała jedynie słuszna partia PZPR i chwilę potem wprowadzono jedynie słuszną doktrynę w sztuce – socrealizm.

Ten ciąg wydarzeń musiał odbić się na psychice młodego, wrażliwego artysty, zwłaszcza po traumie, jaką były aresztowania i zesłanie do Auschwitz i Dachau. Swe przeżycia obozowe opisywał we wstrząsających opowiadaniach, w których dał wyraz nihilizmowi wynikającemu z „zawiedzionej miłości do świata”, obdzierającej człowieka z idealistycznych złudzeń.

Patrząc na życiorys Borowskiego, można stwierdzić, że życie doświadczało go niemal od kołyski. Urodzony w ZSRR w Żytomierzu, już w dzieciństwie przeżył kolektywizację i głód. Wychowywała go ciotka, bo ojca wywieziono do pracy przy budowie Kanału Białomorskiego, matka trafiła na Syberię, a brat wylądował w internacie.

Kiedy miał 10 lat, dowiedział się, że ojciec wrócił z zesłania do Polski, więc wraz z bratem wyruszył przez Moskwę i Kijów do Warszawy, gdzie wkrótce dołączyła też matka. Niedługo nacieszyli się sobą jako rodzina, bo kilka lat później wybuchła II wojna światowa. Przyzwyczajony do ekstremalnych warunków, po nauce na tajnych kompletach w 1940 roku zdał maturę. Studia na podziemnej polonistyce UW potwierdziły jego talent literacki. Na uczelni obracał się wśród takich znanych literatów, jak Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Andrzej Trzebiński czy Zdzisław Stroiński, a także Julian Krzyżanowski, Witold Doroszewski, Wacław Borowy.

Debiut poetycki Gdziekolwiek ziemia w 1942 roku odbijał na powielaczu. Dał wówczas wyraz swej głęboko pesymistycznej wizji świata. Nieuchronnej katastrofie i bezradności człowieka. Inspiracją stały się obrazy biblijne głównie z Apokalipsy św. Jana. Ratunkiem i ucieczką była miłość do Marii Rundo, która stała się potem pierwowzorem bohaterki opowiadań Pożegnanie z Marią. Marii dedykował wtedy sześć erotyków, przypominając, że miłość bywa wybawieniem i ocaleniem, zwłaszcza w czasach okrucieństwa i pogardy.

Koszmar jednak trwał dalej. Jako dwudziestolatek  został aresztowany i więziony na Pawiaku, gdzie z okna celi obserwował likwidację getta. Potem trafił do Auschwitz; aby nie dać się złamać, pisał wiersze i piosenki obozowe, a kiedy dowiedział się, że jego Maria jest w Birkenau, wysyłał do niej listy, które, cudem ocalone, trafiły potem do tomów opatrzonych dość sarkastycznymi tytułami Byliśmy w Oświęcimiu i U nas w Auschwitzu…. Potem były kolejne obozy ‒ Natzweiler-Dautmergen i Dachau-Allach. Gdy Amerykanie wyzwolili Dachau, przetransportowali go do Monachium, do kolejnego miejsca odosobnienia. Tym razem było to miejsce dla więźniów wyzwolonych z obozów koncentracyjnych. Pobyt w tej placówce miał im zapewne pomóc wrócić do rzeczywistości. A ta rzeczywistość, jak się potem okazało, niewiele miała wspólnego z tą przedwojenną. Niemieccy okupanci zostali zamienieni na sowieckich.

Borowski, co było do przewidzenia w przypadku człowieka o takich losach, nadal żył traumą wojenną. Zaangażował się w życie polityczne i literackie w nowej rzeczywistości. Współpracował m.in. ze „Światem Młodych” i „Nurtem” . W dwutygodniku „Pokolenie” wywołał burzę, publikując artykuł Alicja w krainie czarów. Był to pamflet na powieść Zofii Kossak-Szczuckiej Z otchłani. Zarzucał autorce nierzetelność i uproszczenia w opisie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Odpowiedzią na serię ataków, z jakimi się spotkał, były opowiadania i nowele Pożegnanie z Marią i Kamienny świat. Dał w nich przejmujący obraz „człowieka złagrowanego”, który walcząc o życie i mając poczucie bezsilności, zgadza się na bierne uczestnictwo w zbrodni.

Patrząc na jego dalsze kroki, można wysnuć wniosek, że podobna postawa towarzyszyła mu w nowej, socjalistycznej rzeczywistości. W 1948 roku wstępuje do PPR i, podporządkowując się nowej władzy, wyjeżdża do Berlina jako attaché kulturalno-prasowy. Władza zaś, doceniając jego inteligencję, wciąga go do wywiadu wojskowego. Obdarzony takim zaufaniem Borowski deklaruje jeszcze większą lojalność wobec nowej rzeczywistości i władzy. A jego „wyznaniem wiary” jest artykuł Rozmowy na łamach „Odrodzenia” ‒ nie tylko pełen poparcia dla wprowadzanej idei socrealizmu, ale, co więcej, w którym odcina się od własnej dotychczasowej twórczości. To naraża go na cichy ostracyzm części środowiska. Wydaje się, że Tadeusz Borowski nic sobie z tego nie robi. Zajmuje się coraz bardziej publicystyką. W nowelkach pisanych w duchu socrealizmu, choć z nutą satyry, a nawet szyderstwa atakuje Kościół, kulturę zachodnią. Gra twardziela, który zdaje się robić dobrą minę do złej gry, ale jednak taka gra przed samym sobą kosztuje go coraz więcej. W końcu nie wytrzymuje i wszystko wskazuje na to, że popełnia samobójstwo. 3 lipca 1951 roku stwierdzono u niego zatrucie gazem i przedawkowanie leków. Borowski pozostawia żonę i zaledwie kilkudniową córkę.

Po latach Tadeusz Borowski staje się jednym z bohaterów Zniewolonego umysłu. Czesław Miłosz mówi o nim jako Beta i tak go przedstawia:

„Kiedy go poznałem w roku 1942, miał dwadzieścia lat. Był to żywy chłopak z czarnymi, inteligentnymi oczami. Pociły mu się dłonie, w jego zachowaniu się można było zauważyć tę przesadną nieśmiałość, która kryje zwykle ogromne ambicje. Kiedy mówił, w słowach jego wyczuwało się mieszaninę arogancji i pokory. Był wewnętrznie przekonany, że góruje nad swoimi rozmówcami, atakował i zaraz cofał się wstydliwie, chował pazury”.

Miłosz przypomina też fakt, że po wyzwoleniu obozu w Dautmergen pod Stuttgartem (tam przeniesiono więźniów z Oświęcimia) 1 maja 1945 roku Borowski pozostał na emigracji w Niemczech. Na obczyźnie wydał swoje pierwsze opowiadania obozowe. Jednak w maju 1946 roku skusiła go myśl powrotu do Polski. O motywach tej decyzji czytamy w Zniewolonym umyśle:

„Beta długo się wahał, wreszcie, kiedy zaczęły do niego docierać pisma literackie wychodzące w Polsce, powziął zamiar powrotu. Zdaje się, że skłoniły go do tego głównie dwa motywy: miał wielkie ambicje pisarskie, był autorem początkującym i nikomu nie znanym ‒ gdzie, poza swoim krajem, mógłby znaleźć czytelników książek pisanych w rodzimym języku? Poza tym w Polsce odbywała się rewolucja: tam było miejsce dla człowieka targanego furią, tam była możliwość przerabiania świata”.