Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Seneka i starożytny coaching


Oto syn zamożnych i kulturalnych rodziców, dobrze wychowany i wykształcony. Od młodych lat przejawiał pociąg do literatury i filozofii, co jednak nie pozbawiło go zmysłu praktycznego. W dojrzałym wieku sam jest zamożny i wpływowy, a swoją życiową mądrością dzieli się z innymi, doradzając im, jak mają dbać o siebie i swoje sprawy, by osiągać sukcesy, zachowując przy tym spokój i pogodę ducha. Brzmi to jak charakterystyka współczesnego coacha, równie dobrze pasuje jednak do Lucjusza Anneusza Seneki, zwanego Seneką Młodszym, myśliciela ze szkoły stoickiej. I nie ma w tym nic dziwnego, już w starożytności bowiem, a szczególnie na gruncie tradycji stoickiej, wykształca się typ filozofa, który mniej przypomina tradycyjnego mędrca, o wiele bardziej zaś kogoś w rodzaju życiowego, egzystencjalnego doradcy. Nawet jeśli podejmuje on, jak uczniowie Platona czy Arystotelesa, rozważania na temat istoty wszechrzeczy albo szczegółowe badania takiego czy innego obszaru rzeczywistości (ciał niebieskich lub ziemskich, zjawisk naturalnych bądź społecznych obyczajów, typów ustrojów itp.), czyni to zasadniczo z inną intencją. Poznanie natury (physis) i rozumu (logos) przenikającego świat nie jest celem samym w sobie. Najważniejszy jest sam poznający i to, co daje mu ta wiedza, to, w jaki sposób go kształtuje, jak wpływa na jego postawę, na jego zachowanie w każdej życiowej sytuacji. Czy jest poręcznym orężem w jego zmaganiach ze światem? Życie jest wszak zmaganiem, zapaśniczą walką. Aby wyjść z niej zwycięsko – a to dla stoików znaczy: przejść przez nie z godnością i spokojem – trzeba przyswoić sobie pewne zasady. Te  nie mogą jednak być abstrakcyjnymi, wyuczonymi formułami ani dogmatami, które się jedynie powtarza. Zasady te należy sobie właśnie przyswoić, czyli uczynić swoimi, własnymi, inkorporować je, by rządziły reakcjami konkretnego ciała i umysłu, by stanowiły z nimi jedno i kierowały codziennym życiem jednostki w sytuacjach zarówno wyjątkowych, jak i zwykłych.

Dla zdobycia tego rodzaju wiedzy konieczny jest dobry nauczyciel. Nie można się jej nauczyć z książek – prawdziwe przyswojenie jest żmudnym procesem, wyprawą wymagającą przewodnika, treningiem wymagającym instruktora. W zmaganiach z przeciwnościami człowiek-zapaśnik potrzebuje trenera, który nauczy go odpowiednich chwytów i uników, bezpiecznego upadania itp. Takim nauczycielem-trenerem był Seneka.

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że jego najbardziej znany wychowanek, niejaki Neron, nie zapisał się na kartach historii jako wcielenie stoickich cnót. Co więcej, to Neron ostatecznie wydał na niego wyrok śmierci. Tu wkraczamy jednak w obszar polityki. Kto wchodzi na ten grząski teren – a Seneka ze względu na koneksje rodzinne, ale i pewne upodobanie, jakie mimo wszystko znajdował w pełnieniu publicznych funkcji (był między innymi konsulem) – musi być gotowy na to, że sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót i że nie będzie mu dane umrzeć śmiercią naturalną. Zresztą akurat samo wykonanie wyroku przysporzyło filozofowi dodatkowej chwały, zbudowało jego legendę człowieka niewzruszonego, który zachowuje godność w obliczu tego, co nieuchronne. W relacji Tacyta, z pewnością nieco podkolorowanej, Seneka, zanim podciął sobie żyły, napominał swych przyjaciół i domowników, wzywał do zachowania hartu ducha, „zapytując, gdzie się podziały zasady mądrości. Gdzie przez tyle lat przeciw grożącym niebezpieczeństwom ćwiczona rozwaga? Komuż bowiem nieznane było okrucieństwo Nerona? Wszak nic mu już innego po morderstwie matki i brata nie pozostaje, jak dodać jeszcze zabójstwo wychowawcy i nauczyciela” (Tacyt, Roczniki). Nic bardziej oczywistego, nic, czemu należałoby się dziwić i przeciw czemu się buntować. Neron rzeczywiście był chyba beznadziejnym przypadkiem, nawet jeśli dziś patrzy się na jego rządy nieco przychylniej, nie wyłącznie przez pryzmat jego wybryków (słynny pożar Rzymu) albo stosunku do chrześcijan. On również zginął z własnej ręki, jednak nie było w tym godności ani wzniosłości – umierał sam, opuszczony przez swoich stronników, uciekając przed prześladowcami.      

Zupełnie inny charakter miała relacja Seneki z Lucyliuszem, do którego kieruje swoje Listy moralne. Prokurator Sycylii i uzdolniony poeta był przyjacielem Seneki, a przede wszystkim kimś, kogo postawę filozof miał nadzieję rzeczywiście ukształtować zgodnie z rygorystycznymi wymaganiami stoicyzmu. Znajdujemy tu więc zalecenia ściśle filozoficzne, zgodne z duchem myśli stoickiej, napomnienia dotyczące panowania nad sobą, dystansu do siebie i do świata, wreszcie, rzecz jasna, nakaz, by stale pamiętać o śmierci – żyć tak, by w każdej chwili być gotowym do odejścia i do utraty wszystkich, którzy są nam bliscy. „Trzeba się przygotowywać do śmierci pierwej niż do życia” – pisze Seneka w liście sześćdziesiątym pierwszym.  Wciąż mówi też o uwadze, jaką należy zwracać na samego siebie, na swoje postępki, myśli, odczucia. To imperatyw „zwrotu ku sobie” albo „nawrócenia na siebie”, który w swojej lekturze starożytnej etyki z taką mocą wydobył współcześnie Michel Foucault. Jest jednak w Listach Seneki coś jeszcze, coś, co tutaj pozostaje jakby przyćmione przez owe tradycyjne filozoficzne tematy, co jednak, jak pokazuje Foucault, silnie zaznacza się u innych starożytnych filozofów-doradców. To tematy z pozoru błahe, związane z takimi sprawami jak dieta, sen, ubiór czy odpowiednia postawa.

Czy potrzeba filozofa, by mówił nam, jak należy spać, jeść, chodzić, czytać, mówić, zajmować się sprawami domowymi itp.? Czy w ogóle trzeba tu jakiegoś specjalnego treningu? Czy nie wystarczą nawyki wyniesione z domu, zdrowy ludzki rozsądek oraz instynkt? Otóż nie, i jest to właśnie punkt, w którym starożytna formuła filozofii jako życiowego doradztwa ukazuje swą aktualność. Są być może takie szczególne momenty w dziejach, kiedy – z różnych względów, z powodu gwałtownych przemian politycznych i obyczajowych albo głębokiego kryzysu – to, co wydawało się oczywiste, przestaje takim być. Nie chodzi przy tym wyłącznie, a nawet nie przede wszystkim, o oczywistość jakichś pojęć czy teorii, lecz o oczywistości życia, o spontaniczność, bezrefleksyjność, z jaką odtwarzamy nasze nawyki. W oczy zagląda nam widmo katastrofy klimatycznej i oto już nie wiemy, czy  nasze pozornie niewinne nawyki żywieniowe nie są w istocie naganne, niebezpieczne dla nas i dla innych (nawiasem mówiąc, Seneka był wegetarianinem, ale krótko – wyperswadował mu to ojciec). Nie mówiąc o innych nawykach konsumpcyjnych. Albo orientujemy się, że sen – ta rzekomo najbardziej naturalna z czynności, która pochłania tak dużą część każdego ludzkiego życia – staje się dla nas czymś  coraz trudniej osiągalnym, że z powodu zmian cywilizacyjnych, ingerencji technologii w nasze życie, zaburzonego  rytmu pracy i wypoczynku właściwie nie potrafimy już zdrowo spać, że musimy niejako od nowa się tego uczyć, ćwiczyć się w zasypianiu. Kto nas tego nauczy? A czy aby na pewno potrafimy siedzieć – siedzieć po kilka albo i kilkanaście godzin dziennie przy biurku i uniknąć problemów z kręgosłupem? Czy umiemy właściwie chodzić? Ba, oddychać?! Wiele wskazuje na to, że nie. W przeciwnym razie nauczyciele pranajamy mieliby o wiele mniej klientów. Nic trudniejszego niż swobodny, pełny, dotleniający cały organizm oddech…

Dlatego potrzebujemy nauczycieli, nie jednego, lecz wielu – jednego od siedzenia, drugiego od spania, trzeciego od diety, czwartego od pomocy w organizowaniu czasu itd. Dziś to już raczej nie są filozofowie, tylko różnego rodzaju instruktorzy i coachowie, ale można w nich widzieć kontynuatorów pewnej filozoficznej tradycji. Oczywiście, cały ten instruktarz jest dziś odpłatną usługą, towarem na kapitalistycznym rynku usług. W starożytności takie utowarowienie nie miało miejsca, co jednak nie znaczy, że filozoficzny coaching uprawiano bezinteresownie – często czyniono to w ramach relacji przyjaźni, jednak nawet te relacje w świecie rzymskim, do którego należał Seneka, trudno było oddzielić od różnego rodzaju powiązań towarzyskich i rodzinnych, stosunków klientelistycznych, protekcji itp. W tym sensie postać współczesnego instruktora ma rzeczywiście szacowną filozoficzną genealogię. Również jego przyszłość, przynajmniej najbliższa, rysuje się raczej dobrze – będziemy potrzebować jego usług…        

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊