Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Edward Słoński, poeta w mundurze


Dzisiaj jest twórcą zapomnianym, ale warto wiedzieć, że miał swoje dni sławy. Z uznaniem pisali o nim literaturoznawcy Aleksander Brückner i Stanisław Lam, krytycy Karol Wiktor Zawodziński, Kazimierz Czachowski i Wacław Borowy, fascynował się nim młody Julian Tuwim, a Jan Lechoń wspominał go ciepło w dzienniku. Był ceniony jako poeta żołnierz, poeta legionista, autor patriotycznych wierszy, drukowanych na okolicznościowych pocztówkach, czytanych w całej Polsce pod zaborami. Dzisiaj przypada 150. rocznica urodzin Edwarda Słońskiego, autora tak popularnych w swoim czasie utworów, jak: Ojczyzna, Z żołnierskiej krwi, A gdy na wojenkę szli ojczyźnie służyć czy – przede wszystkim – Ta, co nie zginęła.

Powyższy wiersz, ogłoszony na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, zyskał błyskawicznie ogromny rozgłos, krążył w odpisach, uczono się go na pamięć. Dał tytuł książce z roku 1915, w której znalazły się nie tylko wiersze Słońskiego, ale również jego przyjaciela, Zdzisława Dębickiego (1871–1931). Dwa lata później Słoński wydał książkę pod tym samym tytułem, lecz wyłącznie z własnymi wierszami. W tomie tym, oprócz utworów z pierwszego wydania, znalazły się cykle Idzie żołnierz borem lasem oraz Już Ją widzieli idącą.

Wzywające do walki o niepodległość, wychwalające ducha bojowego, płomienne wiersze tego poety budziły zrozumienie i entuzjazm. Na fali ogromnej popularności Słońskiego muzykę do jego wierszy skomponowali: Feliks Rafał Halpern, Stanisław Kazuro, Zygmunt Pomarański, Feliks Starczewski. Strofy takie, jak: „Już Ją widzieli idącą / żołnierze nasi w okopach – / koronę miała na głowie / i krew zakrzepłą na stopach” trafiały na podatny grunt i nie pozostawały bez echa, wzbudzając duży rezonans społeczny.

Urodzony w podupadłej ziemiańskiej rodzinie we wsi Zapasiszki 23 października 1872 roku Edward Słoński nauki pobierał w Kazaniu i Wilnie, maturę zaś zdał w Warszawie. Tutaj też skończył studia medyczne ze specjalnością stomatologiczną, dzięki czemu mógł z powodzeniem utrzymać siebie i rodzinę. Pisywał wiersze w duchu młodopolskim. Na przełomie XIX i XX wieku wydał kilka tomików tego rodzaju, pod charakterystycznymi tytułami Dla mojej pani czy Z wiosennych dum. Były to utwory miłosne, refleksyjne, pesymistyczne w tonacji, z rozbudowaną – dzisiaj wielce przestarzałą – metaforyką. Napisał też kilka utworów prozatorskich zupełnie innych w wymowie, w których wykorzystał własne doświadczenia z działalności politycznej i konspiracyjnej, takie jak Przebudzenie czy W więzieniu.

Trzeba wiedzieć, że Słoński już w czasie studiów wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej, był aresztowany i zesłany do Tambowa; drugi raz aresztowano go w 1899 roku i zesłano do Dyneburga. W roku  1905 brał udział w zrywie rewolucyjnym w Królestwie Polskim i w efekcie został wydalony do Wilna. Po publikacji Przebudzenia w 1907 roku, którego nakład natychmiast został skonfiskowany przez zaborcę, osadzono go w Cytadeli w Warszawie. Po zwolnieniu pracował jako dentysta. Jednym z jego pacjentów był rosyjski poeta symbolista Walery Briusow, przebywający w Warszawie w roli dziennikarza. Briusow napisał kilka wierszy o Polsce, zaś Słoński – skierowany do niego wprost utwór Panu Waleremu Briusowowi.

W 1915 roku poszedł do Legionów, w których służył do 1918, zaś potem, do roku 1920, w Wojsku Polskim. Był prezesem Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich, a także Centralnego Komitetu Propagandy Związków Artystycznych; wstąpił do Związku Literatów Polskich. Uprawiał nie tylko poezję i prozę, ale także twórczość dla dzieci i młodzieży (Zatopione królestwo, Jak to na wojence, Bajka o Białym Orle,  O żołnierzu tułaczu), ponadto pisał wspomnienia, a także utwory satyryczne, zaangażowane tak politycznie, jak i społecznie oraz obyczajowo.

W tamtym czasie w Legionach służyło wielu pisarzy: Władysław Orkan i Jerzy Żuławski, Józef Mączka i Władysław Broniewski, a także  Rajmund Bergiel, Józef Andrzej Teslar czy Józef Relidzyński, ale to wiersze Słońskiego cieszyły się wtedy największym uznaniem: O  mój rozmarynie!, Na zgliszczach, Sen o szpadzie (Do mego syna), Kiedy zginę, Szły tędy pułki kozackie lub O, pola krwią napojone. Jasne i proste wersy w rodzaju: „Ziemio cierniową koroną / kolczastych drutów spowita, / łuną pożarów czerwoną, / jak baldachimem nakryta!” mocno pobudzały społeczną wyobraźnię.

Pisarz uwierzył w poetycką gwiazdę. Po odzyskaniu niepodległości, zwolniony  z wojska, porzucił praktykę dentystyczną i skupił się na twórczości literackiej, zakładając, że dzięki literaturze będzie mógł się utrzymać. Aktywnie brał udział w życiu literackim, toczącym się w dużej mierze w kawiarniach przy Nowym Świecie, był  bywalcem Udziałowej  i Kresów. Niestety, z czasem okazało się, że na jego twórczość żołnierską i patriotyczną jest coraz mniejsze zapotrzebowanie. Jak w szkicu Poeta świtu niepodległości wspominał Marian Piechal, współtwórca międzywojennej grupy poetyckiej Kwadryga: „Nie układało mu się także od wielu już lat jego życie osobiste. Tuż przed wojną stracił dwoje dzieci, wkrótce odeszła go żona. Był sam, zmniejszało się z dnia na dzień liczne dotąd grono przyjaciół, z najwierniejszych pozostał przy nim jedynie Antoni Lange i Zdzisław Dębicki”. Wydał tomy poetyckie Śmierć we mnie rośnie oraz Maj ostatni, napisał poemat Na gwiezdnym szlaku, jeden z pierwszych w literaturze polskiej utworów o tematyce lotniczej (opublikowany w rok po śmierci autora przez Ligę Obrony Powietrznej Państwa). Redagował dział literacki w tygodniku „Biesiada”.

Edward Słoński zmarł 24 lipca 1926 roku w Warszawie, w mieszkaniu przy ulicy Pięknej. Biedny, samotny, opuszczony.