Polskie przygotowania do plebiscytu na Warmii i Mazurach po I wojnie światowej w relacji Adama Uziembły
Klęska mocarstw centralnych w I wojnie światowej oraz poprzedzająca ją rewolucja w Rosji stały się katalizatorami procesów, które doprowadziły do gruntownej przebudowy politycznej mapy środkowej Europy. Miejsce dominujących wcześniej na tym obszarze wieloetnicznych imperiów zajęły odwołujące się do interesów narodowych nowe państwa. Jednym z nich była, odzyskująca po 123 latach niewoli suwerenny byt, Rzeczpospolita. Warto zauważyć, że o ile niepodległość Polski była powszechnie akceptowana, to problemem wywołującym wiele kontrowersji na płaszczyźnie międzynarodowej okazał się jej kształt terytorialny. Wspomniana kwestia miała wyjątkowe znaczenie w pierwszych latach istnienia II Rzeczypospolitej, gdy Polakom przyszło zmierzyć się z dziedzictwem zaborów, bolszewicką ekspansją oraz rozbudzonymi aspiracjami wspólnot narodowych zamieszkujących kresy odradzającego się państwa. Ważnym czynnikiem oddziałującym na możliwości realizacji polskich planów terytorialnych okazały się także europejskie interesy zwycięskich mocarstw Ententy, a w szczególności ich stosunek do pokonanych Niemiec.
O ile w wypadku granicy wschodniej polskie aspiracje zależały w dużej mierze od własnych poczynań militarnych i politycznych, to określenie granicy zachodniej było w decydującym stopniu uzależnione od decyzji, które zapadły na rozpoczętej w styczniu 1919 roku konferencji pokojowej w Paryżu. Wyjątkiem w tym względzie okazały się losy Wielkopolski, której mieszkańcy dzięki zwycięskiemu powstaniu zapewnili sobie faktyczne przyłączenie do odrodzonej ojczyzny. Zanim jednak zwycięska koalicja podjęła ostateczne decyzje dotyczące granic, 29 stycznia 1919 roku Roman Dmowski na posiedzeniu Rady Dziesięciu (składającej się z przedstawicieli najważniejszych koalicjantów Ententy) przedstawił polskie stanowisko w sprawie kształtu terytorialnego niepodległej Polski. W trakcie swego wystąpienia reprezentant rządu Rzeczypospolitej postulował wcielenie do niej całego zaboru pruskiego oraz tych obszarów Niemiec, które zamieszkiwane były w większości przez ludność etnicznie polską.
Choć przedstawione przez Dmowskiego argumenty znalazły zrozumienie wśród części członków Rady, to warunki podpisanego 28 czerwca 1919 roku traktatu wersalskiego tylko połowicznie spełniały zgłoszone przez niego propozycje. Ostatecznie na mocy decyzji traktatowych do Polski przyłączono Wielkopolskę i Pomorze Gdańskie, Gdańsk stał się Wolnym Miastem pod kontrolą Ligi Narodów, a na terenach Górnego Śląska, Warmii, Mazur i Powiśla zapowiedziano przeprowadzenie plebiscytów, które miały zadecydować o ich państwowej przynależności.
W przypadku trzech ostatnich regionów, stanowiących część Prus Wschodnich, warunki organizacji i przeprowadzenia głosowania zostały określone w artykułach 94–97 traktatu. Na ich podstawie do obszaru plebiscytowego zaliczono cztery powiaty powiślańskie (sztumski, suski oraz prawobrzeżną część powiatów malborskiego i kwidzyńskiego), dwa powiaty warmińskie (olsztyński i południową część reszelskiego) oraz osiem powiatów mazurskich (mrągowski, giżycki, nidzicki, olecki, piski, ełcki, ostródzki, szczycieński). Wspomniany obszar w 1920 roku zamieszkały był przez około 720 tysięcy osób, w tym przez blisko 440 tysięcy ludności, którą władze Rzeczypospolitej postrzegały jako przynależącą do polskiej wspólnoty narodowej.
Na potrzeby głosowania całość spornego terytorium została podzielona na dwa okręgi – kwidzyński i olsztyński, nad którymi najwyższą władzę miały sprawować utworzone przez Ententę Komisje Międzysojusznicze. Według przyjętych ustaleń ich podstawowym zadaniem miało być zagwarantowanie, aby przygotowania do referendum i ono samo odbywały się w pokojowej atmosferze. Postanowienia traktatowe określały ponadto zasady udziału w plebiscycie ludności zamieszkującej sporne terytoria. Na ich mocy prawo głosowania przyznano osobom, które ukończyły 20 lat od dnia wejścia w życie traktatu, urodziły się na terenie plebiscytowym albo zamieszkiwały go od daty, którą ustalić miały Komisje (Komisja mająca swą siedzibę w Olsztynie wskazała na 1 października 1905 roku, a rezydująca w Kwidzynie na 1 stycznia 1914 roku). Przyjęte warunki po ich ratyfikacji weszły formalnie w życie 9 stycznia 1920 roku, jednak reprezentanci państw Ententy rozpoczęli urzędowanie na terenach plebiscytowych dopiero w kwietniu 1920 roku, od wydania odezw informujących mieszkańców o przejęciu rządów przez sojusznicze organa. W praktyce jednak, z braku własnego aparatu urzędniczego oraz policyjnego, zachodni sojusznicy prawie całkowicie polegali na funkcjonującej wcześniej administracji niemieckiej. Owa okoliczność okazała się wyjątkowo niekorzystna dla działań prowadzonych przez stronę polską, podobnie jak wyznaczona przez Radę Ambasadorów data plebiscytu w dniu 11 lipca 1920 roku.
Jeśli przyjrzymy się bliżej stanowisku polskiego rządu wobec przygotowań do plebiscytu na Warmii i Mazurach, to łatwo dostrzec, iż nie stanowiły one priorytetu w jego ówczesnej polityce. Tego rodzaju podejście wydaje się do pewnego stopnia zrozumiałe ze względu na toczące się w tym samym czasie walki polsko-bolszewickie na Białorusi i Ukrainie oraz tlący się spór polsko-czeski na Śląsku Cieszyńskim i polsko-niemiecki na Górnym Śląsku. Mimo to w wielu miejscach Polski zaczęły rozwijać się społeczne inicjatywy, które stawiały sobie za cel walkę o przyłączenie Warmii i Mazur do Rzeczypospolitej. Wśród nich szczególnie aktywne były działające w Poznaniu Towarzystwo ku Wyzwoleniu Mazur, Warmii i Ziem Nadwiślańskich oraz powstały w Krakowie Małopolski Komitet Mazurski. Wyjątkowy charakter miał w tym kontekście utworzony z inicjatywy marszałka sejmu Wojciecha Trąmpczyńskiego w czerwcu 1920 roku Centralny Komitet Plebiscytowy, koordynujący działania na wszystkich obszarach plebiscytowych.
Mimo rosnącego zainteresowania w Warszawie i innych ośrodkach, polskim przygotowaniom do referendum zdecydowanie nie sprzyjały panujące na Mazurach i Warmii uwarunkowania społeczne. Tamtejsza wspólnota polska zasadniczo pozbawiona była warstwy inteligenckiej, która mogłaby poprzez sieć organizacji i inicjatyw społeczno-politycznych rozwijać i utrwalać świadomość narodową. Z tego powodu zamieszkujący obszar plebiscytowy Mazurzy i Warmiacy dość łatwo ulegali niemieckiej propagandzie i administracyjnym naciskom. Istniejące problemy wyraźnie obrazuje dysproporcja pomiędzy obiema społecznościami na rynku prasowym. Wśród ukazujących się na spornym terenie gazet, na jednego jego mieszkańca przypadło 65 tytułów niemieckich i tylko 3 tytuły polskie.
Choć panujące na terenie Prus Wschodnich warunki zdecydowanie faworyzowały stronę niemiecką, to zarówno rząd polski, jak i przywódcy polskiej społeczności na Warmii i Mazurach już w czerwcu 1919 roku rozpoczęli tworzyć struktury, które miały zachęcić miejscową społeczność do głosowania w plebiscycie za przyłączeniem do Rzeczypospolitej. Najważniejszymi wśród powstałych w tym czasie organizacji były: Rada Ludowa Powiśla, Mazurski Związek Ludowy, Komitet Warmiński i Komitet Mazurski. Dwie pierwsze funkcjonowały na miejscu, natomiast „Komitet mazurski powstawał w łonie ludzi »zainteresowanych sprawą« w Warszawie pod przewodnictwem ks. Superintendenta Generalnego Juliusza Burschego, złożony z takich ludzi jak inż. Bąkowski, Lewandowski, Kurnatowski, kpt. Dobrodzicki i inni”. Także w stolicy Polski uformował się Komitet Warmiński, któremu przewodniczył Kazimierz Donimirski, a od kwietnia ksiądz Antoni Ludwiczak. W lutym 1920 roku oba organa przeniosły swoją działalność na tereny plebiscytowe, a ich siedzibami stały się Olsztyn i Kwidzyn.
By wzmocnić polską akcję propagandową na terenie plebiscytowym, rząd w Warszawie postanowił uzupełnić powołane komitety o osoby pochodzące z innych części Polski. Zazwyczaj miały być to postacie o głośnych nazwiskach, jak kierujący formalnie pracami Komitetu Plebiscytowego w Olsztynie książę Adam Ludwik Czartoryski, lub doświadczeni agitatorzy. Jednym z takich aktywistów był Adam Uziembło, który dziewiętnaście lat później na łamach czasopisma historycznego „Niepodległość” opublikował artykuł wspominkowy Walka o Mazury. W przywołanym tekście jego autor szeroko opisał swoje doświadczenia związane z polskimi przygotowaniami do plebiscytu, koncentrując się na problemach wynikających z nieznajomości terenu, braku zaplecza materialnego i organizacyjnego oraz na niemieckiej propagandzie i terrorze.
Choć dla Uziembły praca agitacyjna na terenie Prus Wschodnich stanowiła istotne novum, to warto zauważyć, że już wiele lat wcześniej związał się on z licznymi inicjatywami politycznymi o charakterze niepodległościowym. Urodzony 9 października 1885 roku w Paryżu przyszły działacz plebiscytowy wychowywał się początkowo w Rosji i dopiero chęć zapewnienia synom polskiego wychowania skłoniła jego ojca do przeprowadzki do Lwowa. Po przybyciu do stolicy Galicji młody Uziembło podjął naukę w miejscowej Szkole Realnej oraz zaangażował się w działalność młodzieżowego konspiracyjnego stowarzyszenia „Promieniści”. Aktywność w organizacji o charakterze patriotycznym nie tylko ukształtowała go pod względem ideowym, ale stała się także okazją do poznania wielu osób, które w późniejszym czasie przewodziły niepodległościowym projektom na terenie Galicji. Ze wspomnień Uziembły wiadomym jest, iż szczególnie bliskie więzi połączyły go w tym czasie z Marianem Kukielem, późniejszym generałem Wojska Polskiego i cenionym historykiem. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia humanistyczne na Uniwersytecie Lwowskim oraz został przyjęty do lwowskiego oddziału PPS i utworzonej przez Witolda Jodkę-Narkiewicza paramilitarnej grupy „Nieprzejednani”. Lwowski okres w biografii Uziembły przerwał wyjazd do matki do Kimir nad Wołgą w guberni twerskiej, gdzie udał się latem 1905 roku wraz z narzeczoną Marią Jadwigą Wierzejską. Jak się później okazało, decyzja ta miała doniosłe konsekwencje, które wpłynęły w sposób istotny na wiele jego późniejszych wyborów.
Wkrótce po przybyciu do Kimir młody socjalista zaangażował się w lokalną działalność polityczną, rozwijającą się tam po wybuchu rosyjskiej rewolucji. Dzięki retorycznym i organizacyjnym talentom udało mu się pozyskać sympatię miejscowych robotników, a następnie stworzyć przy ich udziale rewolucyjną milicję, która przejęła na kilka miesięcy kontrolę nad miastem. Wspomniany sukces nie okazał się mieć jednak trwałego charakteru, dlatego po upadku robotniczego powstania w Moskwie w grudniu 1905 roku Uziembło podjął decyzję o opuszczeniu Rosji i udaniu się do Warszawy. Wybór miejsca nie miał charakteru przypadkowego, bowiem w stolicy Królestwa od pewnego czasu znajdowali się już ojciec i brat, którzy jako zadeklarowani socjaliści czynnie zaangażowali się w rewolucyjno-niepodległościową działalność. Wkrótce po przyjeździe do Królestwa Uziembło z polecenia kierownictwa PPS wyjechał do Częstochowy, by wśród tamtejszych robotników propagować hasła łączące zabiegi o socjalizm z walką o niepodległość Polski.
Po upadku ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim były pepeesowski agitator przeniósł się do Krakowa, aby na Uniwersytecie Jagiellońskim dokończyć rozpoczęte wcześniej we Lwowie studia. Mimo szczerych chęci i zachwytu wykładami profesorów Tadeusza Grabowskiego i Ignacego Chrzanowskiego zamiaru nie udało się urzeczywistnić. Wydaje się, że tym, co przeszkodziło w dokończeniu przez Uziembłę akademickiej edukacji, była niespodziewana fascynacja górskimi wędrówkami oraz zauroczenie atmosferą życia w cieniu Tatr. Latem 1909 roku Uziembło po raz pierwszy odwiedził Zakopane, a rok później podjął decyzję o zamieszkaniu w nim na stałe. Pobyt w stolicy Tatr nie tylko zaspokajał potrzebę obcowania z surową tatrzańską przyrodą, ale stał się także okazją do poznania wielu wybitnych postaci ze świata polskiej kultury i nauki. Szczególne więzy połączyły go w tym czasie z Mariuszem Zaruskim, dzięki któremu zaangażował się w działalność Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego. Bliska relacja z naczelnikiem TOPR okazała się na tyle trwała, że wiele lat później, już w niepodległej Polsce, były rewolucjonista pod wpływem swego przyjaciela zainteresował się tematyką morską, której w latach trzydziestych poświęcił wiele artykułów i publikacji. Mimo ograniczenia aktywności politycznej Uziembło uczestniczył w rozwijanym pod auspicjami Józefa Piłsudskiego ruchu militarnym. W 1909 roku wstąpił do Związku Walki Czynnej, a w 1912 roku do Związku Strzeleckiego, którego struktury współtworzył na terenie Podhala.
Po wybuchu I wojny światowej Uziembło jako poddany austro-węgierski został zmobilizowany do regularnej armii i dopiero w 1916 roku przyłączył się do Legionów. Jednak z powodu problemów zdrowotnych jego służba nie miała charakteru frontowego i związana była głównie z pracą agitacyjną w Komisariacie Werbunkowym w Kozienicach. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku Uziembło podjął pracę w Biurze Prasowym Ministerstwa Kolei Żelaznych, a następnie w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Z racji pełnionych obowiązków regularnie wyjeżdżał z korespondentami wojennymi na tereny przyfrontowe na wschodzie, gdzie uczestniczył w przygotowywaniu relacji prasowych z walk prowadzonych w tym czasie z bolszewikami. Decyzja traktatu wersalskiego o przeprowadzeniu plebiscytu na Warmii i Mazurach okazała się dla losów Uziembły niezwykle ważka, ponieważ zwróciła go ku ziemiom, które były mu do tej pory nieznane. Mimo to na początku 1920 roku przyjął propozycję włączenia się w prace rezydującego w Warszawie Komitetu Mazurskiego.
Komitet, na czele którego stał wspomniany wcześniej ewangelicki duchowny Juliusz Bursche, za główny cel swoich poczynań uznał pozyskanie jak największej liczby mieszkańców Mazur dla koncepcji włączenia regionu do Polski. W ramach przewidzianych działań praktyczną stroną przygotowań do plebiscytu zajmował się aparat wykonawczy, którym kierował zaangażowany już wcześniej w polską działalność narodową na terenie Prus Wschodnich Stanisław Zieliński. Jego decyzjom podlegały wydziały: prasowo-oświatowy, finansowy, intendentury i turystyczny. Natomiast wydział agitacyjny z racji swego szczególnego znaczenia został powierzony posłowi Hertzowi i uniezależniony od generalnego sekretarza. Uziembło początkowo sprawował funkcję naczelnika wydziału turystycznego, a w późniejszym okresie został wyznaczony zastępcą komisarza rządowego Antoniego Beaupré, w działającym w Olsztynie Biurze Informacyjnym, które utworzyli przedstawiciele mazurskiego i warmijskiego komitetu. Można zatem przyjąć, że z racji pełnionych obowiązków Uziembło miał pełny wgląd w polskie przygotowania plebiscytowe i jego świadectwo doskonale odzwierciedla ich rzeczywisty stan.
Jak zauważył w opublikowanym w 1939 roku tekście, w pracach mazurskiego komitetu już od początku jego funkcjonowania pojawił się rozdźwięk dotyczący oceny wyznaczonej daty plebiscytu. Ksiądz Bursche był przekonany, że strona polska może odnieść sukces tylko „jeżeli plebiscyt zostanie odłożony — i to odłożony więcej niż na jeden rok. Wtedy będziemy mogli stopniowo przygotować umysły, rozpowszechnić i ugruntować uświadomienie narodowe. Jeżeli plebiscyt zorganizowany będzie szybko — przegrana jest zupełnie pewna. Wtedy możemy jedynie stworzyć podstawy do przyszłej pracy uświadamiającej”. Inaczej sprawę terminu postrzegał początkowo Stanisław Zieliński, który, jako redaktor ukazującego się od kilku lat w Szczytnie „Mazura”, „wierzył, że wojna przeorała grunt na tym terenie, uświadomiła ludność, roznieciła nienawiść do Niemców. Wierzył w przyciągający wpływ Polski”.
Jednak największym problemem dla polskich przygotowań okazała się nieznajomość przez członków Komitetu Mazurskiego warunków panujących na plebiscytowym obszarze oraz szczupłość odpowiedniego zaplecza materialnego. „Brakło nam w tej robocie literalnie wszystkiego. Brakło opracowań naukowych na temat kraju, brakło zgromadzonych i usystematyzowanych wiadomości o nim. Brakło literatury propagandowej. (…) w gruncie rzeczy oprzeć się można było chyba na książkach Kętrzyńskiego no i oczywiście pracach statystycznych Romera. Sięgaliśmy poza tym do wydawnictw niemieckich, jakie udało się zakupić w księgarniach Bydgoszczy, Torunia i Grudziądza”.
By pozyskać Mazurów, komitet poza kolportażem broszur i ulotek, wydawaniem niewielkich czasopism („Gazety Olsztyńskiej”, „Gazety Polskiej”, „Mazura”, „Masurische Volkszeitung”) przygotowywał występy polskich grup scenicznych (jedną z nich był zespół Karola Adwentowicza) oraz organizował dla mieszkańców terenów plebiscytowych wyjazdy turystyczne do polskich miast. W ramach tych ostatnich działań „Mazurów zgromadzonych obwożono po kraju. Pokazywano im Lwów, Kraków, Poznań… Mieli oni nabrać pojęcia o potędze Polski. Wycieczki stawały się powodem do manifestacji na cześć ich dzielnicy i o tyle miały pewne znaczenie”. Jak zauważył Uziembło, spośród wspomnianych imprez najokazalej wypadła wycieczka do Poznania, gdzie mazurscy goście spotkali się z gen. Dowbor-Muśnickim i prezydentem Ratajskim oraz przedstawicielem armii francuskiej. Jednak wbrew nadziejom organizatorów wyjazdy miały czasami też mniej pozytywne dla sprawy polskiej efekty. Oto bowiem „przekonywali się Mazurzy i o wielu rzeczach, o których im nie mówiono. Widzieli nędzę zaułków, niechlujstwo miast, braki aprowizacyjne — rozprężenie w komunikacji. Ale zaprawa agitacyjna uczyła ich, że to wszystko samo się zmieni, bez żadnego wysiłku z ich strony”.
Wydawało się, że rozpoczęcie działalności w Olsztynie przez Biuro Informacyjne w kwietniu 1920 roku wzmocni polskie przygotowania, jednak dość szybko okazało się, że działający w jego imieniu w terenie agitatorzy spotykali się ze zorganizowanymi aktami terroru. Jedno z najtragiczniejszych wydarzeń tego rodzaju miało miejsce 21 stycznia 1920 roku w Szczytnie, gdzie na polskie zebranie wtargnęła niemiecka bojówka, która pobiła znanego mazurskiego działacza Bogumiła Linkę. Według relacji zamieszczonej w piśmie „Mazur”: „(…) ci bandyci złapali tymczasem pana Linkego z Wawroch i wciągnąwszy go w środek pomiędzy tych rozbójników »Da ist der Hund, der in Paris gewesen«… i tego starca bezbronnego człowieka bili i jeden rozbójnik z łopatą szedł na niego i mu żebra przebił temu staremu rodzonemu Mazurowi. Mężnie i dumnie, jak prawdziwy bohater, Linka zniósł te bóle i obelgi, choć krew się jemu lała z głowy i szyi. Ledwie żył”. Wskutek odniesionych obrażeń ten zasłużony dla polskości Mazur aktywista zmarł 29 marca. Fizyczne ataki spotykały także sprowadzone z Polski trupy aktorów. Choć polska strona usiłowała zainteresować tymi występkami władze sojusznicze, to skargi zanoszone do nadzorującej plebiscyt Komisji Międzynarodowej nie przynosiły efektu, bo utworzona została ona, zdaniem Uziembły, z „ludzi przeważnie zupełnie tuzinkowych, najzupełniej obojętnych dla sprawy. Trafili oni do miast niemieckich. Współżycie z Niemcami dawało im spokój, wygodę. (…) Ludzie ci poszli w kierunku najmniejszego oporu, tym bardziej, że to co widzieli było niemieckie. Polskość została przed nimi skryta tak bez reszty, że już po kilku dniach każdy z nich został zupełnie gruntownie przekonany, iż cały pomysł plebiscytu na tym terenie jest czystym nieporozumieniem, że wynik jego jest z góry przesądzony, że w gruncie rzeczy chodzi tylko o to, jak by najprędzej skończyć z tą całą komedią, w którą niepotrzebnie się uwikłano”.
Mimo piętrzących się z każdym kolejnym dniem przeszkód na spotkaniu przedstawicieli Biura Informacyjnego z urzędnikami polskiego rządu w Warszawie Uziembło przekonywał, że uczestnicząca w wiecach w Olsztynie „ludność przyjmowała hasła walki o Polskę”, czemu szczególnie sprzyjały ówczesne sukcesy oręża polskiego na froncie wschodnim. Odmienne, wyraźnie pesymistyczne stanowisko zajął podczas tego zebrania wcześniej optymistycznie nastawiony S. Zieliński. Jego zdaniem „o zwycięstwie nie ma mowy, że w stosunkach takich, z jakimi mamy do czynienia, wobec zupełnej bezsiły Komisji Międzyalianckiej administracja niemiecka będzie robiła, co jej się podoba”, tym bardziej że „nie mamy tam dziś świadomego żywiołu i świadomości w ciągu niecałych dwóch miesięcy nie urobimy”. Dobrym pomysłem władz polskich wzmacniającym sprawę polską na Mazurach było, zdaniem Uziembły, przydzielenie do polskiego konsulatu w Olsztynie w charakterze attaché ks. Adama Ludwika Czartoryskiego. Od początku jego pobytu w mieście „Jego nazwisko, koligacje z Bourbonami były nie lada magnesem”.
Wraz ze zbliżającym się terminem plebiscytu nasiliła się akcja agitacyjna stron w niego zaangażowanych. W niemieckiej prasie, by wzmocnić antypolskie resentymenty, pojawiło się wiele artykułów, w których szeroko lamentowano nad losem Poznańskiego „pod polskim knutem” oraz wyszydzano Polaków jako „półgłówków, żebraków, łażących do komisji alianckiej z najgłupszymi skargami”. Równocześnie w niemieckich kinach wyświetlano pokazujące polską nędzę i zacofanie filmy. Ich głównym motywem była „pochylona kurna chata”, w której panuje brud i nędza. Kolejne obrazy owych dzieł były „co raz wstrętniejsze, bardziej odrażające, aż wreszcie [pojawiała się] wesz, gryząca ciało ludzkie i sceny tyfusu”. Działaniom propagandowym towarzyszyły nasilające się ataki fizyczne wymierzone w kolejnych polskich i mazurskich aktywistów plebiscytowych. Z biegiem czasu „akty gwałtów zatraciły zupełnie charakter odruchów tłumu, nabrały cech przemyślanych uderzeń w najsłabsze miejsca. Ale co raz poczynała się burzyć ulica. Jakieś tłumy blokowały dostęp do komitetu Mazurskiego i Warmińskiego. Jakieś watahy goniły któregoś z nas. Nieraz musiałem wejść w taki tłum i zawsze uchodziło mi to, gdy każdy słabszy ode mnie oberwał”.
Jednak szczególnie niekorzystne dla sprawy polskiej okazały się napływające w czerwcu i lipcu informacje o kontrofensywie bolszewickiej oraz niepokojach w obradującym w Warszawie sejmie. „Wszystko to wytrącało nam najmocniejsze oparcie. Szliśmy dotąd legendą Polski młodzieńczej, co to powstała, jak Feniks z popiołów; – od razu piękna, wspaniała, zwycięska – orężem rozszerzyła granice – ogarnia już wszystkie prowincje, jakimi władała dawna Rzeczpospolita. Realizuje najśmielsze reformy społeczne, ugruntowuje sprawiedliwość powszechną. I oto ta Polska zachwiała się…”. Dodatkowo niekorzystny obraz odrodzonego państwa utwierdzały przedostające się na teren Prus Wschodnich grupy zbiegów uciekających przed wojskowym poborem mieszkańców Mazowsza i Pomorza. „Niemcy przyjmowali ich z otwartymi ramionami, gdyż byli to szerzyciele paniki. Nie trzeba ich było pouczać, co mieli opowiadać. Na własne usprawiedliwienie zmyślali, ile tylko mogli”.
W efekcie wynik odbywającego się 11 lipca 1920 roku plebiscytu nie stanowił zaskoczenia dla żadnej z uczestniczących w nim stron. W okręgu olsztyńskim „głosowało dwieście kilkadziesiąt tysięcy miejscowych i sto kilkadziesiąt przybyszów, przywiezionych przez Niemców. Byli ci przybysze rozparcelowani w ten sposób, by sparaliżować wszędzie możliwość uzyskania jakiejś większości albo poważnej mniejszości polskiej”. Stąd przytłaczające zwycięstwo zwolenników pozostania Mazur i Warmii w granicach Prus nie podlegało wątpliwościom. W okręgu olsztyńskim za tego rodzaju rozwiązaniem opowiedziało się 363 tysięcy głosujących, a za przyłączeniem do Polski terytorium plebiscytowego tylko niecałe 8 tysięcy. W okręgu kwidzyńskim odpowiednio prawie 97 tysięcy i niespełna 8 tysięcy. W tej sytuacji Polska uzyskała z terytorium plebiscytowego jedynie skrawek powiatu kwidzyńskiego położony nad Wisłą, trzy wsie z powiatu ostródzkiego (Groszki, Lubstynek, Napromek Mały) oraz wieś Czerlin należącą do powiatu lubawskiego. Porażka strony polskiej wydawała się tym bardziej dotkliwa, że wedle spisu z 1911 roku ponad 65 procent dzieci podejmujących naukę w okręgu olsztyńskim jako język macierzysty deklarowało polski, a w okręgu kwidzyńskim podobnie uczyniło 15 procent. Z tego powodu nie dziwi opinia jednego z polskich działaczy plebiscytowych, iż „plebiscyt mazurski to jeden z najbardziej tragicznych momentów naszych dziejów powojennych. Przegraliśmy go, uzyskując w powiatach, liczących 60–80% ludności polskiej zaledwie promile głosów”. Wydaje się, że wynik głosowania nie tylko pozbawił odradzającą się Rzeczpospolitą Warmii i Mazur, ale okazał się katastrofą dla rozwoju na tych obszarach polskiej świadomości narodowej.
Po zakończeniu plebiscytu polscy działacze, po nieudanych próbach zaskarżenia przed Radą Ambasadorów wyników głosowania, świadomi poniesionej klęski, zawiedzeni i pełni żalu uchodzili, jak zauważył Uziembło, ze „straconej placówki”. Tego rodzaju uczucia towarzyszyły im jeszcze wiele lat po wydarzeniach plebiscytowych. Ich ślad można odnaleźć we wspomnieniach i rocznicowych publikacjach prasowych, ukazujących się w latach międzywojennych w II Rzeczypospolitej.
◊◊◊
Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
◊◊◊