Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Zuzanna Ginczanka – talent, uroda i tragiczny los


Żyła zaledwie 27 lat. Za życia ogłosiła tylko jeden zbiór wierszy. Pozostawiła po sobie tragiczną biografię oraz legendę fascynującej tajemniczą urodą kobiety, ale także intrygującą lirykę, będącą ekspresją jej jedynej w swoim rodzaju osobowości. Przyjaźniła się z Julianem Tuwimem i Witoldem Gombrowiczem, była jedyną poetką w grupie literackiej „Wołyń” i jedyną kobietą w założonych w 1935 roku przez Zbigniewa Mitznera i Eryka Lipińskiego „Szpilkach”. Co ciekawe, urodzona 22 marca 1917 roku w Kijowie jako Zuzanna Polina Gincburg, wychowywała się w domu, w którym nie mówiło się po polsku, lecz po rosyjsku.

Dość wcześnie została porzucona przez rodziców. Ojciec, Szymon Gincburg, prawnik, uciekł do Ameryki szukać szczęścia jako aktor w Hollywood, zaś matka, Cecylia Sandberg, wyjechała z nowym mężem do Hiszpanii. Małą Sanę – jak Zuzannę nazywano w rodzinie – wychowywała w Równem babka ze strony matki, pod okiem dziadka, ortodoksyjnego Żyda. Języka polskiego nauczyła się z własnej woli. Pisać wiersze zaczęła już w gimnazjum, niektóre z nich ukazały się na łamach uczniowskiego pisma „Echa Szkolne”. Początkowo swoje utwory podpisywała nazwiskiem Gincburżanka. W 1934 roku jej wiersz zatytułowany Gramatyka, w sporej mierze programowy, został wyróżniony podczas Turnieju Młodych Poetów zorganizowanym przez „Wiadomości Literackie”. Będzie jednym z najważniejszych tekstów zamieszczonych w jej debiutanckim, liczącym zaledwie siedemnaście utworów zbiorze O centaurach, ogłoszonym w 1936 roku nakładem Wydawnictwa J. Przeworskiego.

Mieszkała już wtedy w Warszawie, dokąd przeprowadziła się w 1935 roku po zdaniu matury w Równem. Podjęła studia pedagogiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Dzięki przychylności Juliana Tuwima znalazła się w towarzyskim kręgu poetów z grupy Skamander, nadających ton życiu literackiemu i kulturalnemu stolicy. Bywała w Małej Ziemiańskiej, gdzie wzbudzała sensację egzotyczną urodą. Zaczęła publikować na łamach „Wiadomości Literackich”, chociaż wiersz Żyzność sierpniowa – uznawany za właściwy debiut poetycki – ukazał się w „Kurierze Literacko-Naukowym” w 1934 roku. Mimo intelektualnych związków z poetami Skamandra, z Julianem Tuwimem i Antonim Słonimskim, ale i Marianem Hemarem, w 1936 roku przystąpiła do założonej przez Czesława Janczarskiego grupy literackiej „Wołyń”, do której należeli także Józef Łobodowski, Zygmunt Jan Rumel i Jan Śpiewak.

Była nad wyraz atrakcyjną osobą, towarzyską sensacją, co w powojennych wspomnieniach akcentowali: Jerzy Andrzejewski, Kazimierz Brandys, Jan Kott, Adam Ważyk czy Ryszard Matuszewski, zafascynowani jej już to semickim, już to orientalnym, a nawet afrykańskim wyglądem. Podobno miała oczy różnego koloru: jedno czarne, drugie – zależnie od wspominającego – niebieskie, zielone, brązowe, a nawet pomarańczowe! Równie wielkie emocje budziła jej liryka, niezwykle zmysłowa, wręcz panteistyczna, pełna oryginalnych śmiałych metafor, ale także pełna słowotwórczej inwencji, poniekąd wzorowanej na Bolesławie Leśmianie.

Szukała własnego stylu w poezji. Nieprzypadkowo w tytułowym wierszu O centaurach stwierdziła: „Ścierają się rym o rym ostrzone wiersze ze szczękiem”. Pisała zarówno wyrafinowane pod względem formalnym utwory, takie jak Canticum canticorum, ale też zaskakujące prostotą notatki liryczne w rodzaju Deklaracji czy Futra. W Połowie zastosowała formułę dialogu między Rybaczką a Morzem, Proces złożyła z czterech numerowanych części, zaś na Deklarację składają się trzy osobne, a przecież tworzące spójną całość wiersze: Teza, Antyteza i Synteza. W osobistym, napisanym sprozaizowanym językiem Wyjaśnieniu na marginesie wyznała: „Nie powstałam / z prochu, / nie obrócę się w proch”, a także: „Oprócz samej siebie nie znam innej dali”.

Na łamach „Szpilek” publikowała cieszące się popularnością i uznaniem wiersze satyryczne, w których atakowała snobistyczne i filisterskie środowisko stolicy. Najbardziej znane spośród nich noszą rozbudowane, ale też wiele mówiące tytuły: Poeci tłumnie po kawiarniach zgromadzeni wyrażają swoje zdanie o pewnym tomie wierszy, Poetka z przerażeniem dostrzega swój brak wiary w niewątpliwe istnienie pewnych rzeczy doczesnych czy Wierszyk o hierarchii świata tego napaścią na imć pana cenzora zakończony, wreszcie Ballada o krytykach wertujących poezje. Utwory te jak najlepiej świadczą o jej inteligencji, krytycyzmie, przenikliwości, ale także o poetyckim rzemiośle.

W wierszach Ginczanki z końca lat trzydziestych pojawiają się wyraziste nuty katastroficzne. Poetka coraz częściej stosuje szeroki wers, posługuje się rozlewną frazą oraz pesymistyczną symboliką, czym wyróżniały się w tamtym okresie wiersze Józefa Czechowicza czy Czesława Miłosza. Znamienne wydaje się przeplatanie motywów arkadyjskich z motywami apokaliptycznymi, czego przykładem Maj 1939, stroficzny i rymowany:

Po wybuchu wojny przedostała się do zajętego przez Armię Czerwoną Lwowa. Wstąpiła do Związku Pisarzy Radzieckich Ukrainy, publikowała w „Czerwonym Sztandarze” i „Nowych Widnokręgach”. W roku 1940 wyszła za mąż za Michała Weinziehera, krytyka i historyka sztuki, kustosza lwowskiego Muzeum Historycznego. Po zajęciu Lwowa przez Niemców żyła w nieustannym strachu przed denuncjacją i aresztowaniem, a w efekcie śmiercią. Gdy dozorczyni domu, w którym mieszkała, doniosła na gestapo o jej żydowskim pochodzeniu, napisała wstrząsający wiersz nawiązujący do słynnego cytatu z pieśni Exegi monumentum Horacego – Non omnis moriar („Nie wszystek umrę”). Wiersz ten, cudem ocalały, opublikowali w 1946 roku w „Odrodzeniu” Karol Kuryluk i Julian Przyboś.

W roku 1942 Ginczanka przedostała się w okolice Krakowa, gdzie pod zmienionym nazwiskiem jako Michał Danilewicz, ukrywał się jej mąż. Ona sama, podając się za Ormiankę, przemieszkiwała w Felsztynie i w Swoszowicach, wreszcie od 1943 roku w Krakowie. Tu mieszkała razem z przyjaciółką Blumką Fradis przy ulicy Mikołajskiej 25 (pięć lat temu, w setną rocznicę urodzin poetki, na frontonie tej kamienicy odsłonięto pamiątkową tablicę), gdzie – zapewne wskutek następnego donosu – została aresztowana przez gestapo. Osadzona w więzieniu przy ulicy Montelupich, została poddana przesłuchaniom i torturom. Według jednej wersji została rozstrzelana w 1944 roku na dziedzińcu więzienia, według drugiej zabito ją w KL Płaszów. Stało się tak, jak przewidziała w Ucieczce: „tylko życie mi w życiu zostaje, / by o śmierci zapomnieć na śmierć” oraz w Zdradzie: „Nie upilnuje mnie nikt”, „Nie upilnuje mnie nic”.

Po wojnie pamięć o niej i jej poezji pielęgnowali Ryszard Matuszewski, Eryk Lipiński oraz Jan Śpiewak. Ten ostatni, poeta i redaktor miesięcznika „Twórczość”, tom jej ocalałych z wojennej hekatomby wierszy wydał w roku 1953, zaś w 1955 na łamach „Twórczości” Michał Głowiński zaprezentował jej postać i twórczość. Potem słuch o Ginczance zaginął na długie lata. Dopiero w roku 1991 Izolda Kiec wydała obszerny wybór jej liryki Udźwignąć własne szczęście, a trzy lata później monografię Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość. W roku 2001 książkę Wypowiadam wam moje życie. Melancholia Zuzanny Ginczanki opublikowała Agata Araszkiewicz, zaś w 2019 pod redakcją Izoldy Kiec ukazały się Poezje zebrane (1931–1944) autorki O centaurach. Każdej czytelniczce, każdemu czytelnikowi, który chciałby zanurzyć się w świecie tej liryki, polecam Wyjaśnienie, popisowo ułożoną trzystrofową miniaturę poetycką, perłę w koronie Zuzanny Ginczanki.