- Antoni Słonimski, poeta wielu talentów
- Andrzej Dobosz stanowczo odradza. Listy o Krakowie przez Pęcławskiego
Głównym wątkiem niedokończonego dramatu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety apokalipsy spełnionej, należącego do pokolenia Kolumbów wybitnego twórcy czasu wojny, jest konfrontacja dwóch postaw – sięgającej patosu apoteozy walki w obronie ojczyzny i głębokiej, graniczącej z przerażeniem awersji do przemocy.
Piotr i Jan, bohaterowie dramatu, spierają się na temat historii, pojęcia odwagi, aktywności, zaangażowania. Młodego artystę Jana, alter ego Baczyńskiego, przeraża wizja ofiar zbrojnej konfrontacji. Z dużą rezerwą odnosi się on do manifestowanej przez Piotra tęsknoty za bohaterstwem w walce. Sam wydaje się niezdolny do działania. Piotr zarzuca mu bierność i twierdzi, że stać go najwyżej na szlachetne deklaracje. Jan zaś wytyka Piotrowi brak rozsądku, refleksji, dystansu, tanią bohaterszczyznę, krótkowzroczną potrzebę udziału w akcjach, które z góry skazane są na porażkę. Postawa Piotra reprezentuje poglądy twórców skupionych wokół „Sztuki i Narodu” – miesięcznika literackiego wydawanego konspiracyjnie w okupowanej Warszawie w latach 1942–1944, związanego z Konfederacją Narodu. Baczyński wielokrotnie z nimi polemizował.
Przechowywany w Bibliotece Narodowej rękopis dramatu nie posiada tytułu, brak także daty napisania utworu. Kazimierz Wyka uznał jednak, że najprawdopodobniej powstał on w 1942 roku. „Kiedy dokładniej – zdaniem Wyki – odpowiedzieć trudno. Wiele wskazuje, mianowicie cechy stylistycznego ujęcia oraz kompozycja ideowa, przewaga problematyki patriotycznej podawanej w sposób wizjonersko-postromantyczny, że dramat ten napisany został podówczas, kiedy wyczerpał się już łańcuch poematów-mitów. A więc przypuszczalnie w drugiej połowie roku 1942” (K. Wyka, Krzysztof Baczyński 1921–1944. Kraków 1961, s. 54).
Utwór Baczyńskiego bardzo wyraźnie nawiązuje do twórczości Cypriana Kamila Norwida, którym poeta był zafascynowany. Inspiracje wielkim romantykiem są zresztą wyraźnie widoczne w utworach autora tomu Zamknięty echem.
Dr Przemysław Dakowicz, w artykule „Za drugą, trzecią skonów metą”: Baczyński czyta Norwida („Literaturoznawstwo” 2010, nr 1, s. 65–108), poświęconym inspiracjom Norwidem w twórczości poety, zauważył: „Bodaj żaden inny utwór Baczyńskiego tak jednoznacznie nie wyrasta z inspiracji dziełem Norwida. I znacznie więcej w nim z myśli autora Quidama niż tylko, jak chciał Kazimierz Wyka, »ton« wynikający z »poczucia kontrastu między energią fałszywą a prawdziwą, między wielkością rzekomą a wielkością istotną«. W dramacie ujawnione zostały wszystkie istotne pola oddziaływania myśli Norwida – większość z nich, obecna także w wierszach przełomu 1941/1942, zyska rozwinięcie w późniejszej twórczości autora Śpiewu z pożogi”.
Najistotniejszym – zdaniem Dakowicza – elementem świadczącym o tym, że komponując swój jedyny dramat Baczyński sięgał po twórczość Norwida, jest stanowiąca oś konstrukcyjną i problemową sztuki dyskusja o prawdziwym i fałszywym znaczeniu słowa „siła”. Baczyński ostrzega przed stawianiem znaku równości między mocą i siłą fizyczną oraz między męstwem a pozbawionym refleksji czynem zbrojnym.
Występujące w dialogu bohaterów dramatu kategorie „czekania”, „oczekiwania” to słowa klucze, przenoszące w obręb dzieła Baczyńskiego elementy myśli Norwidowskiej.
Krzysztof Kamil Baczyński, porusza w swym dramacie często obecny u Norwida temat wielkości i małości, słabości i siły. Jego Jan obnaża prawdy pozorne, w poglądach Piotra demaskuje fałsz i zakłamanie. Wyraźnie nawiązuje więc do autora Vade-mecum, który sugerował, że prawdziwa wielkość wyrasta z pokory, uznania własnej małości, „pochylenia głowy” a w żadnym wypadku z uciekania się do przemocy. Przemoc bowiem jest równoznaczna z ostateczną, moralną i metafizyczną przegraną.
W dramacie Baczyńskiego pojawia się ożywający posąg Gladiatora. To także nawiązanie do Norwida. Gladiator – pełniący tu funkcję podobną do roli chóru w tragedii antycznej – jest kimś, kto nakłania Jana do aktywności, zaangażowania w walkę. Kiedy schodzi z pomnika, uważa siebie za „urojonego ducha powstałego z cieni / konających na krzyżach i w turmach”. Cierpienie uznaje zatem za dominantę własnej egzystencji. I właśnie to cierpienie stanie się także udziałem Jana, „człowieka jak harfa”, w którym „jak w harfie głos się nie pogodzi, / kiedy trącona w dwie struny pęknięte”. On także, jak sam Baczyński, przemienia się w gladiatora niejako wbrew własnej woli i ponad miarę. Ten wysiłek okazuje się dlań „egzystencjalną koniecznością – przymusem”, a gotowość na śmierć determinuje kształt jego życia.
Niedokończony dramat poety pozostawia czytelnika ze świadomością dylematów odwiecznej walki dobra ze złem, okrucieństwa i brutalności z litością i miłosierdziem, ale także z pozostającymi bez odpowiedzi pytaniami o zwycięzców i przegranych.