Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz bardzo poleca. Znakomici mężowie polscy w XVIII wieku. Wizerunki skreślone przez Juliana Bartoszewicza


Z pięciu portretów w tym tomie najwięcej uwagi poświęcono Adamowi Naruszewiczowi. Bohater urodzony w Pińsku w roku 1733 ułożył drzewo genealogiczne rodziny, poczynając od Pawła, w roku 1517 pisarza wielkiego litewskiego. W wieku osiemnastym rodzina zubożała. Ojciec Adama, Jerzy, łowczy piński, wcześnie osierocił dwu synów – drugim był młodszy od Adama Stanisław. Adam kształcił się u jezuitów w Pińsku, którzy rozpoznawszy inteligencję chłopca wciągnęli go do siebie. Mając lat piętnaście, został przyjęty do zakonu. Jezuici wysłali nowicjusza na dalsze studia do swego Kollegium w Lyonie. Z okazji tej podróży zwiedził wiele miejsc we Francji i Włoszech. Po paru latach, dwudziestoletni, został nauczycielem języka łacińskiego w Akademii Wileńskiej.

Młody nauczyciel swą ogromną wiedzą wzbudzał powszechną uwagę. Zajął się też nim prawdziwy mąż stanu, apostoł reform politycznych, kanclerz wielki litewski Fryderyk Michał książę Czartoryski. Obficie zaopatrzywszy Naruszewicza wysłał go w drugą podróż, tym razem do Niemiec i Włoch. W Lyonie jego nauka była zakonną, teraz stała się wszechstronną. Z miasta przenosił się do miasta, gdzie tylko słyszał o słynnych akademiach i uczonych profesorach. Czartoryski dosyłał mu ciągle pieniądze.

Po paru latach otrzymał w Akademii Wileńskiej katedrę poetyki. Miał wykładać naukę stylu, a zarazem dzieje literatury.

Naruszewicz odebrał wczesne wychowanie w czasach nadętych panegiryków, mów upstrzonych łacińskimi cytatami. Już do końca życia znakomity pisarz coraz bardziej czystego języka nie umiał się oprzeć pokusie wspomnienia kwiatopłodnej ziemi, zbożopławnej rzeki i łokciobrodego starca.

Teraz zakon, chcąc się nim popisać, przeniósł go do stolicy, gdzie dostał mieszkanie i obowiązki w Kollegium Nobilium. W Warszawie zasłynął z dowcipu i swych prac literackich. Nie było jednak wówczas pism periodycznych, a więc i krytyki. Naruszewicz był przez to znany w dość wąskim kręgu osób, które przepisywały jego utwory na kartce lub powtarzały z pamięci. Byli to głównie arystokraci odwiedzający swych synów – uczniów Naruszewicza w Kollegium Nobilium, wśród nich liczni Czartoryscy. Książę Adam Kazimierz przedstawił poetę Stanisławowi Augustowi.

Powstało wreszcie pismo dające wyraz poruszeniu umysłowemu – „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne”. Albertrandi i Naruszewicz redagowali pismo. Były w nim wiersze okolicznościowe, ody i bajki, tłumaczone rozprawy moralistów francuskich o cnotach, tłumaczenia Horacego, Liwiusza i Tacyta. Wtedy Naruszewicz zaprzyjaźnił się z Krasickim i wieloma literatami epoki.

Poniatowski przywiązał się do jezuity, zaczął go zapraszać na obiady czwartkowe, potem i w inne dni na Zamek. Naruszewicz pisywał wiersze okolicznościowe, także związane z działalnością króla. Pisał gniewne satyry. Natomiast w sielankach grzeszył sentymentalizmem. Nie mając pojęcia o życiu pasterskim, stwarzał świat urojony, pojęcia konwencjonalne. W roku 1772 wyszły u Grella dwa pierwsze tomy przekładów Tacyta, które Naruszewicz dedykował królowi.

Wtedy właśnie nastąpiła kasata zakonu jezuitów. Poeta został bez utrzymania i bez mieszkania, bo Warszawskie Kollegium padło ofiarą pożaru, podczas którego Naruszewicz stosy papierów umieścił w beczce, którą toczył przed sobą. Upadł i mocno się potłukł. Najpierw gościnę ofiarowali mu pijarzy, potem księżna Sapieżyna, żona Aleksandra Michała.

Poniatowski spowodował, że poeta został proboszczem w Niemenczynie. Była to wioska w okolicach Wilna, wsławiona pobytem Sarbiewskiego. Nowy proboszcz zastał kościoły i ziemie w strasznym zapuszczeniu. Trzeba było kościoły przebudować, by mogły służyć wiernym. Naruszewicz porzucił literaturę i wziął się do gospodarowania.

Wkrótce Poniatowski postanowił skłonić Niemcewicza, by napisał dzieje narodu. Obiecywał mu zapewnienie bytu, mieszkanie na Zamku. Naruszewicz długo się wahał, przerażony ogromem pracy. W końcu z radością podjął się zadania.

Król miał łożyć na wszelkie koszta. Naruszewicz potrzebował książek i materiałów. Trzeba było posłać zdolnych ludzi za granicę, by szukali zabytków i źródeł w Bibliotece Watykańskiej, archiwach familijnych i publicznych Szwecji, kancelariach w Wiedniu i Berlinie. Należało otworzyć przystęp do zbiorów rodzin historycznych i archiwów koronnych. Znaleźć zdolnych kopistów, by przepisywali akta. Po rozmowach z królem postanowił wrócić na Polesie, by skupić się nad papierami, tam zbierać i układać materiały, plan dzieła obmyśleć. Dopiero później miał poszczególne tomy jeden za drugim drukować.

Poniatowski wyjednał mu koadiutorię na biskupstwo smoleńskie. Papież mianował go tytularnym biskupem Emaus. Był to stopień w godnościach kościelnych nieprzynoszący jednak dochodów.

W kwietniu 1777 roku przysłał Naruszewicz plan dzieła. Przy okazji prosił o order św. Stanisława dla jenerała Morawskiego, o dobra dla szambelana Jezierskiego. Poniatowski domagał się powrotu biskupa do stolicy. Ten jednak odwlekał, bo zima jeszcze nie ścieła bagien, a powódź i błoto jest tak nieznośne, że można się narazić na chorobę.

28 listopada 1779 roku Naruszewicz powrócił do Warszawy. Przywiózł ze sobą mnóstwo papierów i akt. Król ofiarował mu mieszkanie na Zamku i wyznaczył 50 dukatów miesięcznej pensji dla kopistów. Zaprowadził więc biskup w swoich komnatach całe biuro. Notat przybywało. Posłowie polscy u dworów starali się o wstęp do archiwów i bibliotek. Chodkiewiczowie z Litwy przysłali ciekawe zbiory akt i rękopisów. Biskup powziął plan napisania żywota zwycięzcy spod Kircholmu i Chocimia. Naruszewicz, dowcipny, z wielką ochotą rozmawiał na obiadach czwartkowych. Śmiał się i zabawiał wszystkich. Nie lubił za to odwiedzin króla u siebie. Był mało rozmowny, tracił dowcip i wesołość. Nie lubił też odwiedzin, ponieważ podczas pracy zaniedbywał się w ubiorze. Nie pozwalał sprzątać, by nie popsuto porządku w papierach. Król powstrzymywał się od przeszkadzania przyjacielowi w pracy. Czuł jednak, że zapracowany Naruszewicz powinien od czasu do czasu odpocząć i zabierał go na przejażdżkę dla zażycia świeżego powietrza. Poezją się już Naruszewicz nie zajmował. Miał ustaloną sławę.

W roku 1780 ukazał się drukiem drugi tom Historii narodu polskiego Pierwszy raz można było czytać historię oczyszczoną z bajek. Tom pierwszy miał wyjść później, stanowiąc wstęp do historii.

W 1781 roku ukazał się w Drukarni Nadwornej pierwszy tom Żywota J. K. Chodkiewicza. Król mianował Naruszewicza pisarzem wielkim litewskim. W lipcu 1781 roku wyszedł trzeci tom Historii. Opisywał dzieje od czasów Władysława Hermana do Mieczysława Starego. Kosztował 9 złotych.

31 lipca na Zamku Naruszewicz przedstawił królowi Franciszka Karpińskiego. Na Sejmie 1782 roku, 9 października, Naruszewicz został wybrany sekretarzem Rady Nieustającej.

W lutym 1783 roku Grell zaczął drukować czwarty tom Historii. W 1784 roku ukazał się tom piąty. Autor zbliżał się do epoki ostatnich Piastów. W 1785 roku wyszedł tom szósty, a w kwietniu 1786 roku siódmy. Historia została doprowadzona do 1386 roku, to jest do zaślubin Jagiełły z Jadwigą. Zamierzał kontynuować dzieło. Miał wtedy pięćdziesiąt lat. W dotychczasowych tomach przedstawiał dzieje w sposób kronikarski, rok po roku. Czasy Jagiellonów wymagałyby bardziej barwnej opowieści.

W tym samym roku 1786 Stanisław August wyjechał do Kowna na spotkanie z Katarzyną, zabierając ze sobą Niemcewicza. Po drodze Poniatowski wypytywał towarzysza podróży o przeszłość Tauryki (Krymu). Słuchając tych opowieści, król zauważył, że warto je związać w całość. Biskup wziął się do pracy i w lutym 1787 roku u Grella wyszła Tauryka.

Wkrótce Poniatowski wyruszył w nową podróż na Ukrainę. Naruszewicz na każdym noclegu i spoczynku notował szczegóły przejazdu po kraju, dzień po dniu, i przesyłał je do Warszawy, gdzie numerowano, odbijano je w drukarni i sprzedawano jak gazetę. Jeden z numerów miał cztery lub pięć stronic, inny zaledwie kartkę. Wieści o zabawach, myślach, spotkaniach rozchodziły się po stolicy.

Dotkliwe były niewygody podróży. W lutym i marcu była ostra zima. Śniegi zawaliły drogi, potem odwilż popsuła gościńce. Brakowało mostów i trzeba było promem przeprawiać się przez rzeki. Ten diariusz zawiera opis miejsc, ich historię, portrety spotkanych obywateli. Wyjechali z Warszawy w piątek, 23 lutego, na Jeziornę i pierwszy nocleg nastąpił w Kozienicach. Na Bełżyce, droga prowadziła do Lublina, który podnosił się z ruin. Przez Krasnystaw ku granicom Wołynia. Pod Dubienką nastąpiła przeprawa przez Bug. Minęli Berdyczów. Ziemia była pełna grobów.

Ten diariusz był ostatnią podpisaną pracą Naruszewicza. Pięćdziesięciopięcioletni zamilkł na stałe. Po śmierci ordynariusza smoleńskiego koadiutor zajął jego miejsce i krzesło w Senacie, nie mając już diecezji.

W Parlamencie zabierał głos, by poprawić pomyłki historyczne innych mówców. Wreszcie w roku 1790 otrzymał własną diecezję w Łucku. Zamieszkał jednak na stałe w Janowie nad Bugiem. W okresie Sejmu Wielkiego, zwolennik reform, ogłosił wiele anonimowych pism i broszurek. W powodzi ówczesnej publicystyki autorstwo nie zostało rozpoznane.

Jedno jest pewne: w ostatnich latach życia ogarniała go coraz silniejsza melancholia. Zmarł 6 lipca 1796 roku, w sześćdziesiątym trzecim roku życia.

Kolejną postacią w tomie Bartoszewicza jest Feliks Łojko (1717–1779). Szambelan Augusta III Sasa, potem Poniatowskiego, zajmujący się odwiedzaniem archiwów europejskich i kopiowaniem materiałów dotyczących stosunków z Polską, politycznych i gospodarczych. Projektował nowe miejsca sprzedaży zboża polskiego nad Morzem Czarnym i w Besarabii.

Karol Henryk Mikołaj Otton książę de Nassau-Siegen, dość tajemniczy arystokrata z pogranicza holendersko-niemieckiego, w dzieciństwie stracił ojca, natomiast prowadząca lekkomyślny tryb życia matka szybko przeputała resztki majątku. Karol, mając lat piętnaście, zaciągnął się do armii francuskiej. Wkrótce został kapitanem dragonów. Bougainville właśnie zaczynał podróż morską dookoła świata i Karol został członkiem jego załogi. Podróż Bougainvilla trwała przeszło trzy lata (1766–1769). Robiono dłuższe postoje przy mijanych kontynentach, zwiedzano wyspy. Na lądzie afrykańskim de Nassau z powodzeniem polował na lwy i tygrysy. Po zakończeniu podróży wrócił do armii francuskiej. Zorganizował wyprawę dla zdobycia angielskiej wyspy Jersey na kanale La Manche, liczącej 117 kilometrów kwadratowych. Został jednak odparty i ciężko pobity.

Zniechęcony porzucił służbę wojskową i udał się w podróż po Europie, przerwaną w Warszawie. Tu, trzydziestopięcioletni, zakochał się w świeżo rozwiedzionej, pięknej i niezmiernie zamożnej Karolinie księżnej Sanguszkowej. 14 września 1780 roku w zamkowej kaplicy w obecności Stanisława Augusta odbył się ślub. Karolina posiadała po ojcu obszerny plac poniżej Aleksandrii – czyli dzisiejszej ulicy Kopernika. Stały tam dwa popadające w ruinę gmachy. Sanguszkowa zamierzała sprzedać plac. Karol wytłumaczył jej, że pozbawiłaby się w ten sposób niezwykłego widoku na Wisłę. Zburzono ruiny i na ich miejscu powstał nowy, obszerny pałac. Lud warszawski nazwał pałac i całą okolicę od Oboźnej do Tamki – Dynassy. Ta nazwa przetrwała do dziś.

Karol krótko przebywał w pałacu u boku żony. Zaczęła się wojna Hiszpanii i Francji z Anglią. Karol odznaczył się w bitwie o Gibraltar, za co Karol III, król hiszpański, mianował go grandem. Wrócił do Polski, następnie pływał po Dniestrze. Katarzyna Wielka mianowała go wiceadmirałem. Dowodził jej flotą w walce z Turcją. Potem caryca skierowała go na Bałtyk, gdzie prowadziła wojnę ze Szwecją. Tam szybko odniósł zwycięstwo. Wierzył zawsze w swoje szczęście, zaniedbując ostrożność. W sześć dni po zwycięstwie Karol Gustaw zebrał siły, łatwo przerwał jego linię obronną. W ciągu niewielu minut stracił ludzi i 44 okręty. Stracił również na zawsze swą sławę wojenną. Stracił honor i w wieku lat pięćdziesięciu zestarzał się i opuścił scenę polityczną. Zmarł w roku 1809, w wieku 64 lat.

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊