- Franciszka Themerson: między słowem, obrazem i dźwiękiem
- Andrzej Dobosz gorąco poleca. Ferdynand Władysław Czaplicki. Na Irtyszu
Ten czterdziesty drugi z pięćdziesięciu utworów, ogłoszonych między rokiem 1860 a 1887, opowiada stylem zaledwie poprawnym o gromadce osób przeciętnych, których los mało zajmuje czytelnika. Główna postać, zbliżający się do trzydziestego roku życia Bronisław Dłucki, niezbyt zamożny ziemianin, został niespodziewanie obdarowany ogromnym spadkiem. We dworze Bronisława mieszka też sklerotyczny rezydent, zajmujący się wyłącznie układaniem pasjansów. Co dwie–trzy strony komunikuje nam o rezultatach swej pasji.
Na wiadomość o spadku odwiedza Bronisława, a właściwie przenosi się do niego, cała okoliczna szlachta, by udzielać mu rad i wskazówek. Nieukończony prawnik, pan Barnaba, nakłania do procesów z sąsiadami odziedziczonych folwarków. Pan Maciej ma pomysły wspólnie prowadzonych spekulacji, do których jego własne kapitały są niewystarczające.
Pani prezesowa wychowywała córkę swego pierwszego męża, Halinę, i własną z drugiego małżeństwa. Bronisław i Halina mieli się ku sobie, co prezesowa traktowała życzliwie. Z chwilą odmiany losu postanowiła jednak wydać za niego własną córkę. Pojawia się jeszcze druga wdowa – sędzina. O kłopotach wyobraźni Sabowskiego świadczy fakt, że sędzina jest z domu baronówną o nazwisku B y l e j a k. Baronówna ma tylko syna, zamierza więc zaciągnąć u Bronisława sporą pożyczkę, by zawieść go do Warszawy i tam bogato ożenić. Ów Lunio opisany jest zresztą jako półgłówek, który stale, nawet bez powodu chichocze, z wyjątkiem chwil, kiedy je. A obdarzony jest znacznym apetytem. Ujawniają się też komplikacje psychologiczne. Gdy Bronisław był niezamożny, Halina kochała go, ufając w trwałość swego uczucia. Gdy stał się bogaty zdawało się jej , że jej obowiązkiem jest ułatwić mu cofnięcie słowa. Zaczęła więc okazywać mu obojętność, a nawet niechęć. Niepraktyczny bohater to, co było udaniem brał za rzeczywistość. Jego zakłopotanie zaczęło oddalać od niego Halinę.
Urozmaiceniem wątłej akcji są wzajemnie sobie okazywane niechęci i animozje pozostałych osób. W niebywale dziwaczny, absurdalny sposób doprowadza jednak Sabowski parę zakochanych do szczęśliwego finału.