Jest jedną z największych, jeśli nie największą legendą polskiego sportu: wielokrotnym mistrzem Polski w biegach, rekordzistą świata, zdobywcą złotego medalu w biegu na 10 tysięcy metrów na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w 1932 roku. Kimś, kto zdobył niewyobrażalną w okresie dwudziestolecia międzywojennego sławę oraz popularność, ale pozostał sobą, skromnym, choć zawadiackim chłopakiem z Warszawy. I jednocześnie gorącym patriotą, obrońcą stolicy we wrześniu 1939, ofiarą niemieckiego hitleryzmu. Jego grób w Palmirach otoczony jest do dzisiaj żywą pamięcią.
Już za życia doczekał się publikacji opisującej koleje jego losu i sportowe wyczyny. W roku 1933 ukazała się bowiem broszura zatytułowana Janusz Kusociński: mistrz biegu, wydana w serii „Sławni Polacy”, w której wcześniej ukazały się książki o Janie Kiepurze, Żwirce i Wigurze oraz Józefie Piłsudskim.
Znajdziemy tu informacje o sukcesach sportowych Kusocińskiego – czy też Kusego, bo tak go nazywano – ale także możemy prześledzić jego życiowe perypetie. Dowiadujemy się, że pochodził z wielodzietnej rodziny. Jeden z jego starszych braci zmarł w Paryżu od ran odniesionych na froncie I wojny światowej, drugi zaś podczas wojny polsko-bolszewickiej. Chciał zostać piłkarzem, był zawodnikiem sekcji piłkarskiej klubu Sarmata Warszawa, biegaczem został przez przypadek. W dramatycznych okolicznościach zmienił klub i potem jako zawodnik lekkoatletycznej sekcji Warszawianki seryjnie zdobywał mistrzostwo Polski w biegach na średnich i długich dystansach, ale także przełajowych, tocząc zaciekłe boje z dzisiaj zapomnianymi, a wówczas równie wybitnymi biegaczami, jak Stanisław Petkiewicz oraz Stefan Kostrzewski.
Ustanowił 25 rekordów Polski na różnych dystansach, poczynając od 800 metrów, przez 1500, kończąc na długich dystansach 5 i 10 tysięcy metrów. W roku 1931 został uznany najlepszym polskim sportowcem roku w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” (organizowanym do dzisiaj). Otrzymał też Wielką Honorową Nagrodą Sportową, którą przed nim uhonorowano Halinę Konopacką, złotą medalistkę olimpijską z Amsterdamu w 1928 roku, a po nim lekkoatletkę Stanisławę Walasiewicz, tenisistkę Jadwigę Jędrzejowską i narciarza Stanisława Marusarza.
W zakończeniu wspomnianej broszury, jej autor Z. Olesławski pisał: „doszedł do zenitu sławy. Nie chce jednak spoczywać na laurach. Wielkie zwycięstwo pobudza go do nowych wysiłków. Chce się przekonać o granicach możliwości ludzkiej w biegu”. Tuż przed wyjazdem do Los Angeles Kusociński pobił dwa rekordy świata na 4 mile w Poznaniu (bo i w takich konkurencjach rozgrywano wtedy zawody lekkoatletyczne) i na 3 tysiące metrów w Antwerpii (pokonał wtedy rekord samego Paavo Nurmiego). W polskiej ekipie na igrzyska w Los Angeles – składającej się wyłącznie z lekkoatletów, wioślarzy oraz szermierzy – był głównym kandydatem do medalu, obok mieszkającej i trenującej w USA Walasiewiczówny. Zdecydowano, że jako jedyny z drużyny podróż do Ameryki odbędzie nie na pokładzie „Pułaskiego”, jak pozostali, ale najszybszym wówczas statkiem świata „Mauretania”. Dzięki temu jego wyprawa przez Atlantyk trwała nie dwa tygodnie, lecz o połowę krócej.
Nie pamięta się już dzisiaj powszechnie, że o swoim życiu, o karierze sportowej i udziale w igrzyskach w Los Angeles, w niespełna w rok po odniesieniu największego wyczynowego sukcesu, Kusociński ogłosił książkę Od palanta do olimpiady. W tej noszącej podtytuł Moje wspomnienia sportowe publikacji, co ważne: liczącej 320 stron i bogato ilustrowanej, ujawnił swój talent reporterski, a nawet pisarski.
Kusociński wspomina w niej, jak wiele zawdzięcza swojemu pochodzącemu z Estonii trenerowi, mistrzowi dziesięcioboju Aleksandrowi Klumbergowi, z którym razem opracowali tzw. interwałową metodę treningową. Pisze o swoich zainteresowaniach fotografią, którą uprawiał amatorsko oraz o tym, że pasjonował się automobilizmem. Do najlepszych kart tej książki należy opis biegu na 10 kilometrów rozegranego w Los Angeles 31 lipca 1932 roku. Kusy nie ukrywa jak bardzo był rozczarowany, że nie mógł wtedy zmierzyć się z Paavo Nurmim, którego tuż przed igrzyskami zdyskwalifikowano za przekroczenie statusu amatora.
Jego największymi rywalami w biegu na 10 tysięcy metrów okazali się dwaj inni wielcy biegacze z Finlandii – Volmari Iso-Hollo oraz Lauri Virtanen, ale nie tylko, bo także… ból odparzonych stóp, który narastał podczas tego biegu. „Stopy bolą mnie niesłychanie” – zanotował w spisywanej dla dodania dramaturgii w czasie teraźniejszym relacji z tej rywalizacji – „jakbym biegł gołą stopą po szpilkach”, zaś będąc już na ostatnim okrążeniu: „Ból w nogach już mi tak dokucza, że niezwykłego wysiłku woli potrzebuję na to, ażeby stłumić jęk, jaki mi się przy każdym stąpnięciu wyrywa na usta”. Kusociński miał wtedy na nogach buty sportowe do biegania na trawie, a nie na twardej powierzchni. Tylko hartowi ducha zawdzięczał, że ukończył bieg przed wszystkimi rywalami.
Osiągnięty przez Kusocińskiego czas – zwyczajem biegaczy z tamtych lat, biegł trzymając stoper w dłoni i w ten sposób kontrolując tempo – 30 minut i 11 sekund był nowym rekordem olimpijskim. Podczas tego wysiłku zawodnik stracił na wadze aż dwa i pół kilograma. W efekcie kontuzji, jakiej się wtedy nabawił, musiał zrezygnować ze startu na dystansie 1500 metrów oraz 5 km.
Po triumfalnym powrocie do ojczyzny, zmagał się z kontuzjami, musiał poddać się operacji kolana. W efekcie nie wystartował na głośnej olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku, ale na te igrzyska pojechał jako członek ekipy technicznej. Był pod tak wielkim wrażeniem rozmachu tej imprezy, że podjął potem treningi ze zdwojoną intensywnością. Czego jak czego, ale ambicji nigdy mu nie brakowało. W roku 1939 na zawodach w Helsinkach i w Sztokholmie dwa razy pobił rekord Polski w biegu na 5 km.
Jako kapral z cenzusem walczył w obronie Warszawy we wrześniu 1939 roku. Dwukrotnie ranny, odznaczony został Krzyżem Walecznych. Podczas okupacji wstąpił do tajnej Organizacji Bojowej „Wilki”. Aresztowany na skutek donosu 26 marca 1940 roku, był wyjątkowo brutalnie przesłuchiwany przez gestapo. Nie załamał się, nikogo nie wydał. 21 czerwca 1940 roku został rozstrzelany w Palmirach. Tego samego dnia rozstrzelano także Tomasza Stankiewicza, olimpijczyka z Paryża (1924), Feliksa Zubera, olimpijczyka z Amsterdamu (1928) oraz marszałka sejmu Macieja Rataja. Ostatnim miesiącom życia Kusocińskiego Krzysztof Rogulski poświęcił w roku 1977 film Ostatnie okrążenie (współautorem scenariusza był poeta, a w młodości piłkarz Jerzy Górzański), zaś dwa lata później książkę o nim wydał Lesław M. Bartelski, autor Geneaologii ocalonych, pierwszej i fundamentalnej pracy o tragizmie pokolenia wojennego.
Od 1954 roku rozgrywane są w Warszawie zawody ku czci sportowca i patrioty – Memoriał Janusza Kusocińskiego, a od roku 1957 przyznawana jest Nagroda Kusocińskiego.
Piszący te słowa uprawia amatorsko biegi maratońskie. Podczas porannych treningów w Łazienkach i w okolicach Agrykoli gdzie ćwiczył legendarny – sportowiec – w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu Legii, w alejce Janusza Kusocińskiego mijam dziesiątki trenujących tutaj amatorsko lub wyczynowo adeptów długich dystansów. Nie możemy Kusemu oddać hołdu w lepszy sposób.