Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz odradza. Społeczeństwo dzisiejsze w obrazach przez Walerego Wielogłowskiego. Kraków 1859


Zdaniem autora społeczeństwo składa się z czterech gron, czyli grup: Możnych panów więc arystokracji

1.            Możnych panów więc arystokracji

2.            Szlachty

3.            Magnatów giełdowych

4.            Kupców

Czterej przedstawiciele arystokracji ubolewają, że obecne społeczeństwo pracuje nad wyzuciem ich z dotychczasowych praw i przywilejów wiekową zasługą przodków nabytych, a zarazem domaga się spełniania obowiązków do tych praw przywiązanych.     

Gmin rozstrącił hierarchiczny w świecie porządek, podkopał zasadę zwierzchnictwa, należy więc usunąć się na bok i skupić we własnym gronie. Najgorsze byłoby utrzymywanie bliższych stosunków ze szlachtą, właścicielami zrujnowanych i obdłużonych wiosek. Szlachcic, zdolnościami nawet od natury obdarzony, nie ma czasu ani sposobności wykształcenia onych. Ustawiczna walka z nędzą, a przynajmniej z potrzebami życia, wyczerpują jego siły fizyczne i moralne. Zamknięty, zasklepiony w granicach swej wioski, sam się wyklucza z towarzystwa, a następnie umysłowo rdzewiejąc, traci ogładę obyczajów, zaniedbawszy się, wychodzi na kwaśnego lub zdziczałego mizantropa. Jakaż więc może być dla nas przyjemność z takiego towarzysza, lamentującego na nieurodzaj, pomór bydła, taniość zboża i brak pieniędzy.

Posiadać, chować i oszczędzać powinno być zasadą naszą, by utrzymać się na historycznych stanowiskach, że zaś za dzielnych na tej drodze pomocników służyć nam mogą magnaci giełdowi, przeto używajmy ich, choćby z niejakim naturalnym wstrętem.

Przedstawiciele szlachty głównie zajmują się ubolewaniem, że możni się wywyższają. Jedyny przytomny szlachcic ze wszystkimi żyje w zgodzie, chociaż z daleka. Po co mam się komu narażać? Od możnych potrzebuję protekcji, od braci szlachty przyjaźni, od kupców towarów, od Żydów i spekulantów pieniędzy, a od chłopów pracy. Dla wszystkich jestem uprzejmy. Repliki jego klasowych towarzyszy są tak bełkotliwe, że czytelnik po paru zdaniach zaczyna przysypiać.

W rozdziale o magnatach giełdowych Antoni Nowosielski używa słów „przemysł”, „przemysłowiec” w znaczeniu przemyślnego autora spekulacji finansowych, gdy dla nas jest to właściciel lub zarządca przedsiębiorstwa produkcyjnego. Żydowski przemysł od naszego jest różnym; Żyd ryzykuje to czego nie ma.

Nasi magnaci wpadają na pomysł założenia banku przemysłowo-handlowego, który by przychodził z pomocą drobniejszym przedsiębiorstwom. Wypłyniemy na fali ogólnego ruchu i postępu! Puszczajmy się za wodą, a żagiel naszego statku w kierunku pomyślnych wiatrów rozwinięty zapędzi nas ku szczęśliwej przyszłości! Kruszec w ręku przemysłu jest jak kula śniegowa, która z góry rzucona w coraz większą się rozrasta.

U Nowosielskiego nie arystokraci i szlachta lecz dopiero finansista ma skłonność do stylu poetyzującego. Finansiści chrześcijańscy odznaczają się pewnym konserwatyzmem. Żydzi gotowi są ryzykować. I oni posiadają znaczne kapitały. Inicjator banku odwiedza pana Dampfreicha, od którego właśnie wyszedł książę Y. Podziwia mieszkanie… Nie jest jeszcze ukończone muszę przystawić jeden pawilon dla żony i dzieciów. A tu w środku będzie salon do przyjmowania na bal. Kazałem przez architektę w Paryżu by  zrobił plan i dałem mu za sam obrys pięć tysiąców franków. … Tutejsi rzemieślnicy nie potrafią to zrobić i muszę posłać do samego Paryża po majstrów. Ja panu powiem, że w naszym kraju, to jest jeszcze wszystko bardzo nisko. Ostatecznie panowie Dampfreich, Goldschaum i Silberbahn dadzą pieniądze, a Faustyn zostanie prezesem.

Grono czwarte to są kupcy detaliści. Narzekają na wszystko. W każdej branży obowiązują inne reguły gry. Aby być kupcem bławatnym, trzeba mieć włosy czarne, wzrost wysoki, kibić silną, ale zręczną. Wąsik drobny. Trzeba mówić pieszczotliwie. Trzeba ciągle towar rozwijać, ale go nigdy samemu nie zwijać, wszystko drapować w eleganckim nieładzie, kładąc zawsze tę sztukę na wierzchu, która piękna pani swą rączką dotknęła. Chwalić towar z umiarkowaniem, aby nie uwłaczać wyborowi samej pani, której przyznaje się zawsze gust i winszuje szczęśliwego wyboru. Godzi się zawsze ręczyć za trwałość i to, że towar dopiero przyszedł z Paryża, jest w najnowszym guście i nie był jeszcze przez nikogo widziany. Nie zawadzi znać kilka słów po francusku i bez błędu czytać etykiety.

Społeczeństwo dzisiejsze w obrazach przez Walerego Wielogłowskiego. Kraków 1859. Nakładem Wydawnictwa Dzieł Katolickich, Naukowych i Rolniczych