Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Choć to Wincenty Kadłubek na początku XIII w. jako pierwszy wprowadza Wandę na karty polskiej historiografii, dopiero późniejsi autorzy doprowadzili jej legendę do znanego powszechnie kształtu: opowieści o bajecznej słowiańskiej władczyni, która na czele wojsk przegania niemieckiego adoratora, a później dramatycznie kończy w wiślanych odmętach.

wanda1
Późnobarokowy imaginacyjny portret królowej Wandy jako polskiej władczyni z VIII wieku.

Rządy królowej Wandy były według Kroniki polskiej Kadłubka pełne rozwagi i dobrobytu. Monarchini kontynuowała politykę swojego ojca, znanego z roztropności Kraka. Było wprawdzie o krok od nieszczęścia, bo za panowania Kraka poddanym dawał się we znaki żarłoczny potwór – sławny wawelski smok. Poczwarę zgładzili synowie władcy, ale młodszy z nich nie chciał później podzielić się władzą z bratem i zabił go potajemnie. Gdy bratobójczy grzech wyszedł na jaw, utracił koronę i został skazany na banicję.

Początek historii o Wandzie w rękopisie z Chronica Polonorum Kadłubka z XV w. (tzw. Kodeks Stanisława Augusta, BN Rps 3376 II).
Początek historii o Wandzie w rękopisie z Chronica Polonorum Kadłubka z XV w. (tzw. Kodeks Stanisława Augusta, BN Rps 3376 II).

Tam, gdzie zgładzono smoka, powstało miasto nazwane od imienia władcy „Grakchovia”. Kronikarz dodaje, że „niektórzy nazywali je Krakowem od krakania kruków, które zleciały się tam do ścierwa potwora” (przeł. B. Kürbis). Senat, możni i lud czuli ogromny sentyment do rządów Kraka, uznali zatem jego jedyną córkę Wandę za prawowitą następczynię i obrali ją swoją królową.

Fragment Kroniki Kadłubka opisujący wybór Wandy na królową.

Tantus autem amor principis senatu proceres, vulgus omne devinxerat, ut unicam eius virgunculam, cuius nomen Vanda, patris imperio surrogarent – „Tak wielka zaś miłość do zmarłego władcy ogarnęła senat, możnych i cały lud, że jedynej jego dzieweczce, której na imię było Wanda, powierzyli rządy po ojcu” (przeł. B. Kürbis).

Nową władczynię wyróżniała nie tylko roztropność, ale i niesłychany wdzięk oraz piękna postać, a „najokrutniejsi spośród wrogów łagodnieli na jej widok” (przeł. B. Kürbis). Gdy pewien alemański książę, bynajmniej nie w celach matrymonialnych, ruszył na jej ziemie ze swoimi wojskami, monarchini nie zlękła się i zdecydowała bronić młodego państwa. Gdy stanęła naprzeciw nieprzyjacielskich wojsk, dziwny blask onieśmielił srogich najeźdźców. Ci w niejakiej konsternacji odrzucili broń, nie chcąc walczyć z tym świetlistym bóstwem. Wódz ich, jak mówi Kadłubek „tknięty udręką miłości czy oburzenia”, rzucił się w gniewie na miecz i tak zakończył swój żywot. Był jednak zapobiegliwy, bo zanim popełnił samobójstwo, rzucił klątwę na lud Wandy, każąc mu się starzeć pod niewieścimi rządami na wieki.

Ilustracja z popularnego druczku Obrazki historyczne z życia świątobliwych błogosławionych i zasłużonych krajowi cnotą, nauką, odwagą i męztwem, Polaków i Polek..., Warszawa 1862.
Ilustracja z popularnego druczku Obrazki historyczne z życia świątobliwych błogosławionych i zasłużonych krajowi cnotą, nauką, odwagą i męztwem, Polaków i Polek…, Warszawa 1862.

Może to klątwa nie pozwoliła mieć Wandzie dziedziców, a może już wcześniej królowa przedkładała dziewictwo nad małżeństwo – kronikarz tego nie precyzuje. Zmarła bezpotomnie osierociwszy swoje państwo, które na długi czas pogrążyło się w chaosie bezkrólewia. Według mistrza Wincentego od imienia Wandy wzięła się nazwa rzeki Wandal, a poddany jej lud określono zaś mianem Wandalów. To stwierdzenie Kadłubka miało niebagatelną wartość, bo pozwoliło umocować tworzone przezeń legendarne dzieje państwa i narodu w rzeczywistości opisywanej przez starożytnych autorów, a zatem łączyć „rodzime” historie z korpusem tekstów antycznych, skąd pochodziła większość ówczesnej wiedzy.

Nie wiadomo, czy przypisać historię Wandy inwencji Kadłubka, czy też jego erudycji – niewątpliwie jednak krakowska heroina będzie po wielokroć wracać na karty dziejopisarstwa. Prapolską królową spotykamy znowu w anonimowej Kronice wielkopolskiej. Dowiadujemy się rzeczy nowych: słowo „Wanda” ma być odpowiednikiem łacińskiego hamus, oznaczającego wędkę. Tak rozumiane imię nabiera nowego znaczenia – niezwykły powab władczyni działa niczym wędka na wszystkich dokoła. Nic więc dziwnego, że alemańskiemu najeźdźcy autor Kroniki wielkopolskiej (koniec XIII w.) dopisuje nową motywację do ataku na państwo Wandy: królowa konsekwentnie odrzucała zaloty, czym doprowadziła zakochanego desperata do zbrojnego natarcia. W tej wersji legendy Wanda nieco straciła blask, bo broniła się bardziej namacalnym argumentem siłowym w postaci odważnych zastępów. I znowu alemański władca, targany już to miłością, już to oburzeniem, przeklął lud Wandy tymi samymi co u Kadłubka słowy, po czym rzucił się na ostrze miecza. Wanda odniosła zwycięstwo, ale za swój sukces musiała zapłacić bogom najwyższą cenę i rzucić się w nurt rzeki. W tym przekazie znajdujemy więcej logiki w etymologicznym dowodzie – od Wandy wzięła swoją nazwę rzeka Wandalus, czyli Wisła, bo królowa utonęła w jej wodach; takiego powiązania próżno szukać w przekazie Kadłubka.

Królowa Wanda w poczcie polskich władców w Chronicum polonorum Macieja Miechowity.
Królowa Wanda w poczcie polskich władców w Chronicum polonorum Macieja Miechowity.

Podobną redakcję tej opowieści daje również Jan Długosz w swoich Rocznikach (druga połowa XV w.). Niemiecki adorator zyskuje też u krakowskiego dziejopisa imię i staje się księciem Rytygierem. Odmowa Wandy nabiera z kolei honorowego wymiaru: jakże mogłaby bowiem przyjąć awanse władcy kraju, który tak często napadał na jej królestwo? Za Kadłubkiem przyjmuje jednak Długosz, że przyczyną poddania się alemańskich oddziałów była nie liczebność wojsk królowej, a niezwykła piękność jej oblicza. Wanda zauroczyła więc swojego wroga w sposób bez mała magiczny – nie miecz, a jej urok, niczym dar od samej Wenery, pokonał najeźdźcę. Podobnie jak w Kronice wielkopolskiej Wanda płaci jednak za swoje zwycięstwo życiem, oddając się bogom w ofierze i ginąc w wiślanej toni.

W wiek szesnasty redakcję Długosza, kompilującą dwie wcześniejsze, przeniósł Maciej Miechowita, który przyczynił się mocno swoją Kroniką polską (1519) do ugruntowania legendy o sarmackim pochodzeniu Polaków. Ze zbliżonego źródła najpewniej korzystał też Bartłomiej Paprocki w Gnieździe cnoty (1578), dokonując zgrzebnego opisu dziejów polskich za pomocą krótkich wierszowanych form. Jeden utwór poświęca także Wandzie:

11686631-24

11686631-25
Fragmenty Gniazda cnoty Bartłomieja Paprockiego. Epitafium Wandzie oraz opis bezkrólewia po jej śmierci.

Wydawca wykorzystał zresztą do zilustrowania dzieła Paprockiego te same ryciny, które towarzyszyły wcześniej jednemu z wydań dzieła Miechowity.

Jeszcze inne wcielenia Wandy przynosi wiek dziewiętnasty. Legendarna królowa i jej dramatyczny los doskonale pasował do romantyczno-sentymentalnej wizji średniowiecza. W 1807 roku wystawiono w Warszawie anonimową tragedię w pięciu aktach pt. Wanda. Sztuka zyskała ogromne powodzenie, chwalił je nawet Ludwik Osiński, tuz ówczesnego środowiska teatralnego. Tekstu nie wydano jednak drukiem przez długi jeszcze czas – być może nie chciała tego sama autorka, którą okazała się Tekla Łubieńska. Dramatopisarka, zgodnie z obowiązującym wówczas smakiem, uczyniła postać Wandy jeszcze bardziej tragiczną – bohaterka odrzuca awanse Rytygiera (czynione i przez posłów, i zbrojnie), bo obawia się, by poślubienie Niemca – choć tak dzielnego i mądrego – nie stało się zagrożeniem dla polskiego umiłowania wolności. Po zwycięstwie nad wrogimi oddziałami – zgodnie z brzmieniem legendy – zabija się w dziękczynnej ofierze. Wyznaje jednak przy tym, że odwzajemnia namiętne uczucie, które kazało niemieckiemu księciu nacierać na krakowskie ziemie. Tak Wanda Łubieńskiej stała się ucieleśnieniem chętnie eksploatowanego przez romantyków konfliktu między obywatelską powinnością a osobistym afektem.

Fragment Wandy w sztambuchu wnuczki Tekli Łubieńskiej.
Fragment Wandy w sztambuchu wnuczki Tekli Łubieńskiej.

O ile Wanda jedynie dowodziła swoimi oddziałami (co jest już, prawdę mówiąc, niemałym dowodem śmiałości średniowiecznej niewiasty), o tyle jej literacka krewna, czyli Grażyna z poematu Adama Mickiewicza (1823), nie tylko podjęła się roli dowódczej, ale i sama chwyciła za broń. Pod nieobecność swego książęcego małżonka Litawora, a w obliczu krzyżackiego natarcia, Grażyna wdziała zbroję – co było jej na rękę, bo uniemożliwiło rozpoznanie jej postaci – i w polu bitwy siekła szablą jak najmężniejszy rycerz, poniósłszy równie rycerską śmierć.

Scena śmierci Grażyny, konającej w objęciach męża Litawora; z ręcznie kolorowanego dziewiętnastowiecznego wydania poematu.
Scena śmierci Grażyny, konającej w objęciach męża Litawora; z ręcznie kolorowanego dziewiętnastowiecznego wydania poematu.

Z czasem legendarna Wanda traci zacięcie do wojaczki. W komiksie Wanda leży w naszej ziemi Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza (1938) królewska powinność nakazuje jej znaleźć męża. Marzy jej się tajemniczy rycerz, który rozprawił się wcześniej ze smoczą bestią, ale nie sposób go odnaleźć, choć zostawił po sobie łabędzie pióra, niemal jak Wagnerowski Lohengrin. Zamiast wyczekiwanego bohatera tęskna Wanda zobaczy pod bramami Krakowa tylko krwiożerczego Rytygiera. Pokorna monarchini, nie chcąc rozlewać krwi, by bronić się przed niechcianym małżeństwem, widzi tylko jedno rozwiązanie, którym jest usunięcie się z politycznej sceny i skok do Wisły. Fabularnie górę bierze jej tragiczny koniec, a nie mężny opór.

Dziewiętnastowieczna litografia według obrazu Maksymiliana Antoniego Piotrowskiego, „przedstawiająca Wandę, ten mit pogański zawsze tak świeży w wyobraźni narodu, a tak z jego życiem zrosły, że nawet badania historyków chcących nam go odebrać, przeszły bez odgłosu”.
Dziewiętnastowieczna litografia według obrazu Maksymiliana Antoniego Piotrowskiego, „przedstawiająca Wandę, ten mit pogański zawsze tak świeży w wyobraźni narodu, a tak z jego życiem zrosły, że nawet badania historyków chcących nam go odebrać, przeszły bez odgłosu”.

A pazur czai się czasem tam, gdzie najmniej się go spodziewamy – silną władczynię stojącą na czele prapolskich wojsk łatwiej było sobie wyobrazić naszym przodkom. Wanda realizuje topos rycerskiej kobiety tak silnie obecny w dawnej kulturze od asyryjskiej królowej Semiramis (której historię omawiają jako paralelną do opowieści o Wandzie biskupi Jan i Mateusz w Kronice polskiej Kadłubka) po późniejsze wcielenia tej samej figury – owianą legendą Joannę d’Arc, Armidę z Jerozolimy wyzwolonej Torquata Tassa czy wreszcie waleczną Mickiewiczowską Grażynę.