Do wyróżniających się lutnistów działających przed Silviusem Leopoldem Weissem (1687-1750) należał hrabia Johann Anton Losy von Losinthal (1650-1721). Urodził się prawdopodobnie w Štěkeň w południowo-zachodnich Czechach, ale związał się ostatecznie ze środowiskiem praskim. Był bacznym obserwatorem przyrody i w niektórych z jego utworów widać płynące z niej inspiracje, np. w KuKu naśladowanie odgłosu kukułki, czy w Echo, jak sugeruje nazwa, imitację efektu echa. Poprzez muzykę oddawał piękno otoczenia – i to nie tylko natury. W tym charakterze utrzymany jest również utwór, odtwarzający dźwięki monotonnego uderzania kowalskiego młota, które z pewnością były stałym elementem pejzażu dźwiękowego europejskich miast XVII i XVIII w. Utrwalił je w muzyce m.in. Michael Praetorius w Courante CLXXXIII à 4 z 1612 roku.
W rękopisie tabulatury lutniowej Mus. 396 Cim. zachowały się dwie wersje tego utworu zapisane przez dwóch skryptorów (f. 153v-154r w tonacji F-dur, f. 185v-186r w tonacji D-dur). Każda z nich nosi ten sam tytuł Courante des forgerons, a więc kurant kowala. Tytuł bywa w źródłach różnie określany. Poza francuskim „le forgeron” często występuje również określenie niemieckie „Schmidt”, szwedzkie „Smeden”, angielskie „Blacksmith”, włoskie „Faber”, a także „Il marescalco”. To ostatnie jednoznacznie kojarzy się z tytułowym bohaterem włoskiej komedii Pietra Aretina (1492-1556), znanego z moralizatorskich historii z pikantnymi opisami męskich łajdactw, życia kurtyzan, ale i tematyki religijnej. Nie wiadomo czy hrabia Losy znał tę powieść, ale spośród licznych kopii tego utworu wersja z rękopisu tabulatury organowej ze Stadsbibliotek, Stifts- och gymnasiebiblioteket w Kalmarze zawiera nie tylko nazwisko hrabiego Losy, wskazujące na jego autorstwo („Les Forgerons du Comte Logie”), ale odznacza się również bardzo ciekawą budową. Powtarzający się motyw dźwięków na tej samej wysokości i w tym samym rytmie symbolizować może monotonną pracę kowala, którą w tym rękopisie podzielono na fragmenty nazwane dniami tygodnia: od wtorku do piątku. Odcinki te są do siebie bardzo podobne, ale tak jak kowal zbliżał się z każdym uderzeniem do ukończenia dzieła, tak powtarzane dźwięki zmierzają do zakończenia utworu. Choć w żadnej z wersji utworów tabulatury lutniowej Mus. 396 Cim. nie zamieszczono nazw dni tygodnia, można w nich wyróżnić charakterystyczne fragmenty, które imitują pracę kowala poprzez powtarzające się motywy, w których górny dźwięk jest niezmienny, a w basie pojawiają się po trzy dźwięki opadające.
Z pewnością bardzo interesujący musiał być kontekst wykonywania tego utworu, zarówno przez samego hrabiego Losego, jak i w cysterskim klasztorze w Krzeszowie. Być może kompozycja była imitacją sceny miejsko-wiejskiego życia codziennego. Mogła też mieć związek z hamernią żelaźną (tzw. młotownią) do wyrobu i uzdatniania metali, umieszczaną często przy ciekach wodnych z uwagi na napędzanie młota kołem wodnym. Młotownie były wszechobecne w Czechach i na Śląsku ze względu na bogate złoża naturalne, co mogło być inspiracją dla hrabiego Losy. Bardzo możliwe też, że utwór Losego grywany był później w opactwie cystersów w Krzeszowie w ramach Ćwiczeń duchownych w nawiązaniu do Krzeszowskiego Modlitewnika Pasyjnego. Zamieszczone w nim przez Angelusa Silesiusa teksty z pewnością były krzeszowskim mnichom doskonale znane, stąd też fragment towarzyszący opisowi stacji XXVII („Przybicie do krzyża”) bardzo dosadnie potęgować mógł kurant kowala: „Pomyśl, zasmucona Oblubienico, że uderzenia młota podczas przybijania rąk i nóg Chrystusa Pana tylekroć przenikały serce jego boleściwej Matki Maryi, ilekroć młot uderzał w gwoździe rąk i nóg; o jakaż to była niepojęta męka!” (tłum. A. Lam).