- Frank, frankiści i „dziecię pracowitych Andrzejuków okrutnie zamordowane”
- Zielnik Georga Andreasa Helwinga, część III
Dziś patrzą na nas pełnymi nadziei oczami z wydarzeń na Facebooku i rozmytych deszczem ogłoszeń. A jak dawniej poszukiwano zaginionych psów? Odpowiedź znajdujemy w ogłoszeniach prasowych. Ponieważ psia tematyka cieszy się w sieci dużą popularnością, wybraliśmy najstarsze anonse zamieszczane w „Gazecie Warszawskiej” w ostatnich latach XVIII wieku. Gazeta w tym czasie znacznie się zmieniła – od 1794 roku redagował ją Antoni Lesznowski, dzięki któremu periodyk stał się typowym przeglądem wydarzeń w kraju i na świecie. Wcześniej tytuł prowadził jednoosobowo ksiądz Stefan Łuskina – były jezuita, który na łamach GW straszył czytelników diabłem, jakobinami, Wolterem i rychłym końcem świata.
Dział „Doniesienia” w „Gazecie Warszawskiej” zawierał ogłoszenia wszelkiej maści: a to komuś zginął zegarek, cenne ordery lub worek ze złotem i poszukuje się uczciwego znalazcy, a to z majątku uciekł sługa lub skradziono konie. Sklepy informują o luksusowych towarach, księgarze polecają najnowsze tytuły, a mieszczanki szukają wieści o swych mężach, którzy przed laty opuścili dom i nigdy nie wrócili. Pomiędzy tymi notkami, które wspaniale oddają realia ówczesnego miejskiego życia, wciśnięte są ogłoszenia o zaginionych psach. Oto one.
17 stycznia 1795, mały piesek biały
Pewney osobie dnia 6 tego miesiąca zginął mały piesek biały z cętkami brunatnemi i długiemi uszami tegoż koloru. Ktoby go znalazł niech go raczy odesłać na kantor ninieyszey gazety, a dostanie w nadgrodzie czerwony złoty ieden.
Jedyne ogłoszenie w sprawie kundelka lub tzw. pieska emeryckiego. „Mały piesek biały” musiał być jednak kochany, bo nagroda nie należy do najniższych.
Kantor „Gazety Warszawskiej” mieścił się wówczas na Starym Mieście pod numerem 17. Pieska należy zatem odesłać tu:
16 czerwca 1795, suka bonońska mała
Dnia wczorayszego między godziną iedynastą i dwunastą zginęła suka bononska mała do połowy ostrzyżona, z pyskiem także ostrzyżonym, szerści białey, łatki czarne na niey maiąca. Ktoby ią zatrzymał usiebie, lub miał o niey wiadomość iaką, niech się zgłosi do kantoru Korrespondenta, a przyzwoitą odbierze nadgrodę.
Bonończyki – mali satrapowie oświeceniowych salonów. Pieski uwielbiane przez damy, adorowane przez kawalerów, przez moralistów traktowane z drwiną, przez twardzieli z pogardą. Ksiądz Krzysztof Kluk, znakomity przyrodnik, pisał w tomie O zwierzętach ssących (1809) „Bonończyki i Mopsy są małe, na łonach tylko Dam pieszczone”. U Mickiewicza bonończyk staje się wręcz totemicznym zwierzęciem Telimeny. Wieszcz natrząsa się z salonowej mody i piesek kończy w paszczy charta.
Odniesień do bonończykow w literaturze jest sporo (choćby u Reymonta, Orzeszkowej, Dostojewskiego), ale zawsze oznaczają jedno: znudzony arystokratyczny fraucymer lub burżuazję doń aspirującą.
Kantor „Korrespondenta Warszawskiego y Zagranicznego” (konkurencji „Gazety Warszawskiej”) mieścił się przy ul. Długiej, w pałacu kanclerza Joachima Chreptowicza, dawnym konwikcie teatynów. Wszelkie wiadomości o bonończyku należy więc zgłaszać tu:
13 września 1796, pies polowy ogar
Podaie się do wiadomości, iż na dniu 11. Mca i roku idących, zginął pewney osobie pies polowy ogar, brudno czerwony z białą trombą, na nogach niskich taxowatych; ktoby takowego psa znalazł, lub widział u kogo albo iakowymby przypadkiem dostał, niech raczy dać znać do Kantoru Gazety; a przyzwoitą za to odbierze z wdzięcznością nadgrodę.
Tym razem pies myśliwski, na dodatek opisany fachową terminologią. „Biała tromba” może wprowadzać w zakłopotanie, jednak ogar nie ma nic wspólnego ze słoniem. Wojewoda poznański Jan Ostroróg objaśnia to w druku Myślistwo z ogary (1618):
Czuch [cuch, węch psa] zasię znaczy się nosem a trąbą, bo nosem wiatru nabiera, a trąbą go mózgowi podaie. Stądże nos ma bydź wielki, nozdrza przestrona wilgotna, a pospolicie dobry leżąc rad nosem rucha, iakoby wąchaiąc wszystko. Trąba zasię ma bydź nie zgarlona, między oczema przestrona długa. Bo kiedy pies czuchu nie ma, nie może zgoła gonić, kiedy go mało ma, musi mylić często y dłubać siła.
„Nogi niskie taxowate” sugerują, że mamy tu prawdopodobnie do czynienia z ogarem, który polował na lisy i borsuki. To właśnie borsuk (niemiecki Dachs) jest eponimem jamnika (Dachshund) – specjalisty od norowania, i od niego wywodzi się polskie słowo „taks” – dawna nazwa niedużych psów o niskim zawieszeniu.
Informacji na temat tego ogarojamnika można udzielać znów w kantorze GW:
15 października 1796, suka wyżlica biała
Suka Wyżlica biała plamami żółtemi po uszach, i jednę łatkę maiąca na krzyżach, nie dawno po szczeniętach, zginęła przy Przyrynku idąc za służącym temu blisko 3 Niedziel, ktoby o niey wiedział niech raczy dać znać do Murgrabiego na Tłomackie, a przyzowitą odbierze nadgrodę.
Można w tym miejscu tylko współczuć służącemu, który za zgubienie suki z pewnością został surowo ukarany.
Na wieści o wyżlicy czekają gdzieś w okolicach Grubej Kaśki:
7 stycznia 1797, spic biały kosmaty
Dnia 4 stycznia zginął spic biały kosmaty dobrze zarosnięty hrapowato szczekaiący ze starości, oczow płaczliwych czerwonawych na grzbiecie włos rzadki maiący, ieżeliby takowego kto gdzie dostrzegł raczy dać znać do Margrabiego, Pałacu JW. Chreptowicza przy ulicy Długiey pod Nrem 543 za co odbierze przyzwoitą nadgrodę.
Poruszający opis psiego emeryta, który zamiast spokojnej starości wybrał wyprawę w miejskie ostępy.
Pałac Chreptowicza już się pojawił (patrz: „16 czerwca 1795, suka bonońska mała”), więc teraz skorzystamy z innego planu, z czasów, gdy budynek zajmowali teatyni. Szpica należy odstawić tutaj:
1 grudnia 1797, wyżeł otyły
Dnia 30. Listopada zginął Wyżeł otyły, nos podwoyny, łapy i uszy brunatne, na śrzodku łba biały, po prawym i po lewym boku ma plamy kasztanowate, a na grzbiecie biały, na prawey łapie także ma plamę kasztanowatą, ogon takiż, a koniec biały; ktoby złapał niech go odda na Ulicę Chłodną pod Nrem 924. a odbierze w nadgrodę złotych 18.
Najbardziej szczegółowy opis. Dodajmy, że tego psiego grubasa należy „złapać”, więc mimo tuszy nie należy do opieszałych. Na zachętę podano konkretną stawkę.
Schwytanego oddać gdzieś w tej okolicy:
12 kwietnia 1799, mopsik
Dnia 7go Kwietnia zginął Mopsik na Senatorskiey Ulicy przy Mniszkowskim Pałacu, wspomniony Mopsik miał czarny nos i czarną gwiastkę na czole, na szyi miał skurzaną czerwoną i zieloną podszytą obrożkę z wyzłacanemi literami W.V.L. uprasza się publiczność gdzieby takiego pieska spostrzeżono, niechay raczy dać znać na Nowym Świecie, w Kamienicy Olliera, do JW. Generała Lattorfa, a odbierze nadgrody czerw. zł. 1.
Jeśli bonończyk był salonowym satrapą, to mops był tam arcykapłanem. Pomarszczone psiaki otaczał mistyczny powab odkąd pojawiło się paramasońskie stowarzyszenie zwane Zakonem Mopsa lub Lożą Mopsa. Rytuał inicjacyjny, który został opisany w książce L’Ordre des francs-maçons trahi, et le secret des Mopses révélé (Zdradzony zakon wolnomularzy i ujawniony sekret Mopsów), był jedyny w swoim rodzaju: kandydat na Mopsa musiał z zawiązanymi oczami złożyć pocałunek na mopsim zadku wśród odgłosów szczekania wydawanych przez członków Loży.
Zakon Mopsa był popularny wśród kobiet, które nie mogły przystać do regularnej masonerii. Barokowa poetka Elżbieta Drużbacka, osoba bardzo pobożna i nie darząca zbytnią sympatią „Żydów, Kalwinów, Lutrów” – więc oczywiście również i masonów, napisała satyrę Na kompanią Franc-Masonów dla kawalerów, y na kompanią „de Mops” dla dam. Mopsy zostały w niej potraktowane bezwzględnie:
Pozostaje tylko sprawdzić, czy generał Lattorf miał jakiś związek z masonerią lub mroczną Lożą Mopsa.
Pałac Mniszchów (niebieski) – tu zaginął mopsik. Pałac Olliera (czerwony) – tu odstawić mopsika:
14 stycznia 1800, charcica maści siwo-moręgowatey
Z dnia 10 na 11sty miesiąca bieżącego, zginęła Charcica maści siwo-moręgowatey cokolwiek kosmata, uszy czarne w pol wiszące, ogon gładki; ktoby ią znalazł lub o niey wiedział, gdzie się naydować może, niech się uda do Murgrabiego Pałacu pod Blachą zwanego przy zamku, a odbierze nadgrody za to czerw. zł. 2.
Dwukrotnie wyższe znaleźne niż za mopsa – i to nie tylko z powodu ówczesnego lokatora Pałacu pod Blachą (od dwóch lat rezydował tam książę Józef Poniatowski). Charty w końcu – jak już wiemy – dają sobie radę z bonończykami, a przy tym zawsze były jedną z najbardziej podziwianych i cenionych ras. Kluk pisze o nich w pięknych słowach: „są długie, cienkie, wysokie, z ostremi mordami, i bardzo szybkie”. Opis zaginionej „cokolwiek kosmatej” charcicy sugeruje, że to prawdopodobnie chart rosyjski, który około roku 1800 mógł być coraz popularniejszą rasą w Warszawie.
Pałac pod Blachą, tu można udzielić informacji o charcicy:
4 marca 1800, pudel biały
Pudel biały, na uszach łaty kasztanowate maiący i nogi ostrzyżone, zginął. Ktoby go znalazł, niech go odesłać raczy do Nry 614 Chaudoira domu przy ulicy Wierzbowey na 1wsze piętro, a przyzwoitą odbierze nadgrodę.
Niegdysiejsze pudle nie miały zbyt wiele wspólnego z dzisiejszymi pudelkami. Pudel był psem myśliwskim, a nawet wojennym. Książę Rupert Reński w czasie angielskiej wojny domowej nie rozstawał się w bitwie ze swoim pudlem Boye, którego purytanie lękali się i przypisywali mu demoniczne moce. Dürer rytował pudle, a Schopenhauer chadzał z pudlami na przechadzki.
Białego pudla należy odesłać tutaj:
15 lipca 1800, pudlica biała
Dnia 10 Julij tegoż roku zginęła Pudlica biała, lecz iuż nie młoda, nakrapiana głowa i uszy kasztanowate z ogonem kretko uciętym tegoż koloru ostrzyżona, ktoby ią znalazł niech odeszle do Dembowskich Pałacu na Mazowieckiey ulicy sytuowanego a odbierze przyzwoitą nadgrodę.
Rok 1800 to zły rok dla warszawskich białych pudli. W ciągu pięciu miesięcy zaginęły już dwa.
Pałac Dembowskich, tu odesłać pudlicę:
Nie znamy dalszych losów małego białego pieska, otyłego wyżła, charcicy cokolwiek kosmatej, mopsika i białych pudli. Czy przepadły, zostały skradzione, przygarnięte przez kogoś lub wróciły do właścicieli – nie wiadomo. Dzięki ogłoszeniom mamy za to przegląd psiej społeczności dawnej Warszawy oraz dowód troski, jaką mieszkańcy miasta darzyli wówczas swych czworonożnych towarzyszy.
Zaginione psy osiemnastowiecznej Warszawy by Polona is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.