- „Męczeństwo niektórych dziatek” czyli legenda o mordzie rytualnym
- Frank, frankiści i „dziecię pracowitych Andrzejuków okrutnie zamordowane”
Dar Czeczeńca
Polacy w pierwszej połowie XIX wieku znaleźli się na Kaukazie w specyficznych okolicznościach. Reprezentując podbity, zniewolony naród, byli zmuszeni do udziału w walce z plemionami również zagrożonymi utratą niepodległości. Co więcej, żołnierze, którzy pozostawili materialne ślady swoich kaukaskich doświadczeń, w większości przypadków byli zesłańcami politycznymi, byłymi konspiratorami, członkami studenckich organizacji samokształceniowych i powstańcami, którzy przed podróżą na rubieże Imperium Rosyjskiego zostali poddani brutalnym śledztwom. Służba wojskowa wymazywała ich dawne przewinienia i często, dzięki zasługom, uzyskiwali oficerskie szlify. Często jednak kultywowali oni niechęć do mocarstwa oraz swoją kulturową odrębność. Brali udział w katolickich nabożeństwach, we własnym gronie śpiewali pieśni patriotyczne, korzystali z polskich bibliotek, a w Tyflisie (Tbilisi), centrum rosyjskiej administracji w regionie, prawie przez dwie dekady istniało polskie koło literackie, w skład którego wchodzili poeta Tadeusz Łada-Zabłocki, Władysław Strzelnicki – autor Szkiców Kaukazu, Butowt-Andrzejkowicz i inni. Polscy wygnańcy walczyli też po stronie Szamila, bądź jako dezerterzy z armii rosyjskiej, bądź jako emisariusze stronnictwa Hotelu Lambert, które snuło plany stworzenia wielkiej koalicji ludów uciskanych przez Rosję. Większość artylerzystów armii Szamila było z pochodzenia Polakami. Słabo zweryfikowana, stąd mało wiarygodna wydaje się natomiast informacja, iż osobista gwardia imama składała się z polskich kawalerzystów – zbiegów z wojska carskiego. Legendę tę wykorzystał Jakub Gordon w postromantycznej powieści Kaukaz, czyli ostatnie dni Szamila, gdzie tak daleko posunął się w swojej sympatii do Lezginów oraz przywódcy miurydów, iż przypisał im zgoła fantastyczne cechy: doszukiwał się mazurskich korzeni w etymologii imienia szejka Mansura – organizatora powstania na Kaukazie z końca XVIII wieku; jego Szamil wysławiał się literacką polszczyzną i urządzał regularne przeglądy wojsk; żołnierze polskiej „sotni”, odprowadzając rosyjskiego posła, zaintonowali Mazurek Dąbrowskiego, na terenie Azerbejdżanu działała zaś grupa dezerterów pochodzenia polskiego, prowadzących wojnę partyzancką przeciwko Rosjanom: „[…] wszyscy […] są bezżenni, żyją społem dzieląc się równo łupami zdobytemi na Moskwie, na którą ciągłe wyprawy czynią”.
Podobnym absurdem mógłby także wydawać się wątek spotkania głównego bohatera, „Jusufa” Ostoi i uzbrojonego Czerkiesa na drodze pod Sochaczewem, gdyby nie fakt, iż w tamtej okolicy od 1835 roku stacjonował Kaukaski Dywizjon Konno-Górski – straż przyboczna feldmarszałka Paskiewicza, nazywana przez mieszkańców Kongresówki „pułkiem perskim”. To właśnie o nich wieśniaczki spod Raszyna śpiewały frywolną piosenkę, którą przytoczył Oskar Kolberg w Pieśniach ludu polskiego: „Nie pójdę ja grabić siana, bo się boję Persyjana, bo Persyjan siedzi w lipie i wytrzescył na mnie ślipie”. Także później oddziały, złożone z muzułmańskich górali, służyły w Królestwie Polskim, biorąc udział w tłumieniu zamieszek, które poprzedzały powstanie styczniowe i demonstracji ulicznych w 1905 roku, co zostało upamiętnione na obrazie Wojciecha Kossaka.
Z kolei, Lezgini, którzy – zdaniem niektórych pamiętnikarzy – całkowicie gardzili higieną osobistą i torturowali jeńców, zostali wykreowani przez Gordona na „ostatnich Mohikanów” Kaukazu. W historiozoficznej opowieści Abbasa, muzułmańskiego mentora Ostoi, lud ten jako jedyny ze wszystkich nacji zamieszkujących region z pełnym oddaniem broni ziemi i religii przed najeźdźcą. Zamierzona analogia do polskich powstań i katolicyzmu jako podstawowego składnika tożsamości narodowej jest oczywista. Co więcej, uznanie Lezginów za pierwszy naród w historii ludzkości po potopie przypomina fantastyczną genealogię Słowian, jaką stworzył Mickiewicz w Prelekcjach paryskich. W polskiej historiografii i literaturze, od rozprawki O Czechu i Lechu Kochanowskiego do Mickiewiczowskich Pierwszych wieków historii polskiej istniała zresztą tradycja doszukiwania się źródeł Słowiańszczyzny na Kaukazie, zaś spośród wszystkich lokalnych ludów najbliżej spokrewnieni z Polakami mieli być właśnie Lezgini – potomkowie starożytnych Lazów.
Powieść Gordona opublikowano w Lipsku, a więc całkowicie poza kontrolą cenzury obowiązującą w Królestwie Polskim, co umożliwiło również radykalną krytykę carskiego imperium: w wizji Abbasa władcy Rosji stali się frenetycznym orszakiem szaleńców, krwawych tyranów i rozpustnych nieudaczników, a caryca Katarzyna została wręcz nazwana szatańską „oblubienicą”. W pełni wyartykułowana niechęć do Rosji i podziw dla walczących z nią Czeczeńców i Czerkiesów cechuje także powieść poetycką Karola Brzozowskiego pod tytułem Ognisty lew. Postać tytułowa, stary szejk Mahud, pragnie dokonać zemsty na Czeczeńcu Kaplanie, który uwiódł jego córkę – Atahę. Młody dżygit znieważył święte prawa gościnności i kaukaskie zwyczaje, tak opisane przez Gordona:
Małżeństwa zawierane bywają w sposób następujący: Starający się zapoznaje się z ojcem i z braćmi dziewicy, którą zamierza pojąć za małżonkę. Wyobrazić on sobie przede wszystkiem musi, że jest ładna i że mu przypadnie do smaku, gdyż jej nie obaczy odsłoniętej i nie może z nią rozmawiać aż po ślubie. Nie dowierza jednak swej przenikliwości i chodzi zamyślony.
Kaplan, nie musząc już sobie niczego imaginować, porywa dziewczynę z konwoju wiozącego ją do tureckiego padyszacha. Gniew ojca Atahy łagodzi dopiero ostatni prezent otrzymany od pretendenta do ręki córki. Jest nim… worek pełen obciętych uszu rosyjskich żołnierzy [sic!]. Co ciekawe, polscy pisarze i pamiętnikarze, opisujący konflikt na Kaukazie, z reguły, poza Jaworskim, akcentowali okrucieństwo obu stron. Na przykład, Karol Kalinowski w Pamiętniku z mojej żołnierki na Kaukazie i niewoli u Szamila opisał „obrzydliwy” zwyczaj Rosjan, polegający na obcinaniu głów poległym góralom:
Czasami sami oficerowie zachęcali żołnierzy do tego, aby się poszczycić, że pod ich dowództwem tyle to głów góralskich zabrano, co miało być niby dowodem tryumfu nad nieprzyjacielem.
Kalinowski został porwany przez górali sprzed macierzystego fortu i, jako niewolnik, przechodził z rąk do rąk. Jego los podzieliło wielu żołnierzy polskiego pochodzenia, którzy byli sprzedawani nawet do Turcji. Jak twierdzą Bohdan i Krzysztof Baranowscy w książce Polaków kaukaskie drogi (Łódź 1985), w latach 30. XIX wieku jedynie w samym paszaliku Ankary znajdowało się około ośmiuset polskich niewolników.
Autor Pamiętnika trafił w końcu do aułu Wiedeno, w bezpośrednie otoczenie Szamila, którego po latach opisywał z niekłamanym podziwem:
Oto krótki rys działań Szamila, który […] z narażeniem częstokroć własnego życia, jedną tylko silną wolą wielkiego człowieka i rozumem dotąd mężnie się opierał wszelkim usiłowaniom Rossji, nie przestając śród największych przeszkód organizować swój kraj, wprowadzając wciąż coraz nowszy porządek w administracji i prawodawstwie. Którykolwiek z monarchów europejskich, jeśliby pokonał tyle przeszkód co Szamil, stojących mu na zawadzie do panowania, zyskałby imię Wielkiego, o Szamilu zaś dotychczas mało kto wie, choć mu się oddawna należy imię wielkiego i prawodawcy narodu.
Nawróciwszy się na islam, Kalinowski czekał na dogodny moment, by dokonać ucieczki. Choć z czasem miurydzi zaczęli go uważać za wzór pobożności, nie stosował się on do wszystkich zaleceń islamu:
Tatarzy [mieszkańcy Kaukazu] nie jadają także wieprzowiny, lecz ja, zajadając u żołnierzy jajecznicę, nic zważałem, czy ta była na maśle, czy na słoninie smażona. Musiałem jednak mieć się na ostrożności, aby nie być dostrzeżonym przez górali, mocno przestrzegających przepisów swej religji.
Kiedy jednak zrealizował swój plan, długo nie był w stanie przyzwyczaić się do nienaturalności ludzi cywilizowanych i „bezwstydu” europejskich kobiet oraz tęsknił za „błogosławioną ziemią Czeczenii”.
Wspomnienia Kaukazu Jaworskiego (część I, część II, część III) zostały opublikowane dopiero w 1877 roku – w momencie, gdy tryumfy w naukach społecznych święcił ewolucjonizm. Jego głównymi cechami, były, między innymi, przekonanie o jednolitym przebiegu rozwoju kultury (od „dzikości” do „cywilizacji”) i postawa paternalistyczna wobec wspólnot etnicznych i grup klasowych uznanych za gorzej rozwinięte. Dlatego pamiętnikarz, zwiedziony pismami Spencera i retoryką Leopolda II Koburga, kolonizującego wówczas Kongo, nie miał wątpliwości co do słuszności działań prowadzonych przez Rosję przeciwko Szamilowi. Dyskurs Jaworskiego w bardzo czytelny sposób został oparty na przeciwstawieniu „postępu”, który reprezentowało carskie imperium, orientalnej „dzikości”. Opozycję tę promowała zresztą sama kultura rosyjska, także za pośrednictwem literatury romantycznej: Jeńca Kaukazu Aleksandra Puszkina, Bohatera naszych czasów Michaiła Lermontowa czy orientalnych powieści prozaika-dekabrysty Aleksandra Bestużewa-Marlińskiego. Jaworski konsekwentnie wykreował górali na urodzonych „łupieżców”, przed którymi carscy żołnierze ratowali spokojniejsze i bardziej spolegliwe ludy. Mieszkańcy Dagestanu i Czeczenii „są dotąd w stanie pół dzikim; — wszyscy bez wyjątku, są wyznania mahometańskiego, i na tym punkcie tylko pojmują patriotyzm, posunięty do ostatnich granic fanatyzmu […] Trudnią się rolnictwem, chowem bydła, owiec, i łupiestwem; — są leniwi do pracy, — w ogóle biedni i bardzo nieochędożni”.
W ostatniej części Wspomnień Jaworski pomieścił narrację o miłości polskiego oficera, Wiktora i pięknej Ajchynam. Struktura przygodowego romansu skrywa narrację pedagogiczną, opowieść o próbie wyedukowania i nawrócenia tubylczej kobiety, by podnieść ją na wyższy stopień rozwoju, czemu staje na przeszkodzie „barbarzyństwo” pobratymców dziewczyny. To przejrzysta alegoria problemów stojących przed Europejczykami (Rosjanami) próbującymi ucywilizować mieszkańców Kaukazu. Wbrew pozorom, Jaworski nie był jedynym polskim „kaukazczykiem”, który wierzył w rzekomą misję cywilizacyjną, jaką na pograniczu prowadziło zaborcze imperium. Łada-Zabłocki, często akcentujący w poezji tragizm sytuacji polskich zesłańców, w liście do Józefa Ignacego Kraszewskiego nazywał carskiego pełnomocnika, generała Michaiła Woroncowa „szlachetnym i mądrym Namiestnikiem”, dzięki któremu terytorium stanie się niebawem „Włochami Rosji”. Gralewski miał na ten temat zupełnie odmienne zdanie: „Kaukaz po długich wojnach wpadł w ręce barbarzyńców nowoczesnych, tem straszliwszych, że upolerowanych pokostem cywilizacji”.
Niejednoznaczność i sprzeczności polskich relacji na temat kaukaskich konfliktów decydują o ich osobliwym uroku. Oscylują one między skrajnym poczuciem kulturowej wyższości wobec mieszkańców egzotycznych peryferii i narcystycznym afirmowaniem tej różnicy a głęboką identyfikacją, która, choć często wynikała z mylnych rozpoznań, była zjawiskiem niepowtarzalnym, niemożliwym do powtórzenia szczególnie w skomplikowanych realiach XXI wieku, kiedy konflikty między Zachodem i cywilizacją islamu przybierają coraz dramatyczniejszą formę.
Polacy wobec podboju Kaukazu, część II by Wacław Forajter is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.