Niewinne słowa nie istnieją, niewinne czcionki – też nie. Zwłaszcza jeśli pojawiają się w przestrzeni publicznej i może je zobaczyć każdy.
Kółko, kreska, kółko – o grubych, twardych liniach, wyraźne i rytmiczne. Takie są litery, którymi wypisano na fasadzie krótką i chwytliwą nazwę willi rodziny Proszowskich w Truskawcu. Nazwę ślicznego modernistycznego budyneczku projektu Jerzego Stachiewicza pożyczono od imienia operowej etiopskiej niewolnicy, ale krój pisma wyraźnie odsyła nas do Europy lat trzydziestych – gdzie publikowane są lewicowe pisma postulujące prostotę przekazu i odpowiednio klarowną formę graficzną, a w projektowaniu pojawiają się tendencje funkcjonalistyczne. Czyli, mówiąc prościej: w której w drukarniach i pracowniach aż furczy od wykuwania nowych koncepcji, jak zapisywać słowa tak, by było klarowniej, nowocześniej i bardziej celowo (dziś powiedzielibyśmy: komunikatywnie). Teresa Żarnowerówna i Mieczysław Szczuka ledwie parę lat wcześniej opracowują okładki publikacji dla komunistycznej spółdzielni „Książka”, Żarnowerówna przygotowuje pierwszy numer (dziś powiedzielibyśmy: makietę) „Miesięcznika Literackiego” redagowanego przez Aleksandra Wata. Jedno i drugie zupełnie pod prąd tego, jak do tej pory myślano o literze, książce, szpalcie.
Te nowe okładki i makiety zrywają z konwencją płasko zapisanych słów, które znaczą wyłącznie na płaszczyźnie językowej. Funkcjonalistyczne wygibasy w projektowaniu wydawnictw zakładają niemal dowolne ułożenie słów – na skos, w pionie, w taki sposób, że na pierwszy plan wychodzą poszczególne litery, a dopiero później widać połączenia między nimi. Do głosu dochodzi forma, która ma jeszcze lepiej niż słowa wyrazić idee i ducha czasów. W 1932 roku Władysław Strzemiński projektuje krój pisma oparty na łukach i liniach, nazywając go „ekonomicznym” i „nowoczesnym”. Strzemiński argumentuje, że czytelność czcionki jest kwestią umowną i do każdej, nawet najdziwniejszej można się przyzwyczaić. Dziś jednak na jego pomysłach łatwo połamać język, oko, głowę. (Co nie znaczy, że jego eksperymenty są wyłącznie historyczną rzeczywistością – w 2004 roku czcionkę Strzemińskiego opracowuje na nowo warszawski kolektyw typograficzny Fontarte, pojawi się ona na grzebiecie książki Piotra Rypsona Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949 i na fasadzie łódzkiego Muzeum Sztuki ms2).
Truskawiecka Aida wpisuje się w te tendencje – to da się przeczytać, czy nie da? Z daleka wygląda trochę jak kreskowo-kołowy ornament. Ktoś, kto nie wie, że to nazwa, może wziąć ją wyłącznie za ozdobnik, zwłaszcza że słowo zaczyna się od małej litery – by wydobyć elegancki rytm dwóch kółek spinających jak klamra. Można zakładać, że napis jest elementem koncepcji architekta, który daje popis znajomości tendencji – modernistyczna willa przypomina trochę abstrakcyjne, minimalistyczne dziełko sztuki. Teoretycznie forma ma tu wynikać z funkcji, ale – ekhem, ekhem – nie dokładajmy drew do pieca. To taka odsłona modernizmu, kiedy ma być po prostu pięknie, z zastosowaniem nowych chwytów stylistycznych typu płaski dach, wykusze, prostokątne balkony. Nie po to, by zmienić ład społeczny i przestrzeń miasta, ale przede wszystkim żeby zaznaczyć swoją pozycję i dać popis trzymania ręki na pulsie mody. Gdzieś w tle willi Proszowskich pobrzmiewają pierwsze radykalnie zaangażowane społecznie postulaty modernizmu: wygody, dostępności, ludzkiej skali, ale jesteśmy przecież w Truskawcu – to uzdrowisko, tutaj przyjeżdżają letnicy i kuracjusze, zrelaksujmy się i przymknijmy oko. Aida, jak sopran operowej niewolnicy, wpada w ucho i brzmi znajomo dla każdego mieszczanina, tylko jak ją modnie zapisać? Ot, sięgnijmy do pomysłów wypracowanych przez Strzemińskiego, Żarnowerównę i Szczukę. Tylko zróbmy trochę bardziej estetycznie i rytmicznie. I popatrzmy jak czcionka – to radykalne propagandowe i światopoglądowe oręże zmienia się w klejoncik. Śliczny, mały i do pokazywania. W sam raz na fasadę domu Proszowskich.
A Aida da? by Anna Theiss is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.