Nie sposób wyobrazić sobie bez niego dziejów literatury polskiej XX wieku. Był jednym z najświetniejszych i najpopularniejszych poetów swojego czasu. Cieszył się uwielbieniem czytelników i uznaniem krytyków, nic więc dziwnego, że i historycy naszego piśmiennictwa artystycznego przyznali mu wysokie miejsce w hierarchii literackiej. Cytaty z utworów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego weszły do społecznego dyskursu, do mowy codziennej. Bywa, że przeciętny Polak posługuje się tymi cytatami, nie zdając sobie sprawy, że spłynęły z pióra tego właśnie autora: „Ocalić od zapomnienia”, „Ile razem dróg przebytych? / Ile ścieżek przedeptanych”, „Liryka, liryka, / tkliwa dynamika, / Angelologia / i dal”, „Za duży wiatr na moją wełnę”, „Ukochany kraj / umiłowany kraj, / ukochane i miasta, i wioski”, „Przez świat idące wołanie”, „Gdy wieje wiatr historii, / Ludziom jak pięknym ptakom / Rosną skrzydła, natomiast / Trzęsą się portki pętakom”.
Urodził się w Warszawie, sto dwadzieścia lat temu, 23 stycznia 1905 roku. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku zaczął publikować wiersze w szkolnych gazetkach. W roku 1922 przystąpił do zapomnianej dzisiaj grupy poetyckiej Złocień, studiował anglistykę na Uniwersytecie Warszawskim, podjął współpracę z teatrem Reduta, a także z satyrycznym tygodnikiem „Cyrulik Warszawski”. Uwagę publiczności zdobył prowokacyjnym wierszem Skumbrie w tomacie. W roku 1928 współtworzył grupę poetycką Kwadryga – jedną z najważniejszych w dwudziestoleciu międzywojennym – razem z m.in. Władysławem Sebyłą, Zbigniewem Uniłowskim, Stefanem Flukowskim, Lucjanem Szenwaldem. Rok później zadebiutował fantastyczną opowieścią pod wyszukanym tytułem Porfirion Osiełek, czyli Klub Świętokradców. W roku 1931 pracował nad Szopką polityczną do spółki z Janem Lechoniem, Julianem Tuwimem i Marianem Hemarem. Następnie wydał poemat Ludowa zabawa i na łamach „Płomyczka” drukował w odcinkach opowiastkę dla młodych odbiorców Młynek do kawy.
Dużo publikował, a to w „Skamandrze” czy „Żagarach”, a to w „Kurierze Porannym” czy w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. W 1935 roku podjął współpracę z redakcją „Prosto z Mostu”, rok później ze „Szpilkami”. Pisał teksty dla Hanki Ordonówny. Rok 1937 przyniósł obszerną, liczącą ponad dwieście stron edycję Utworów poetyckich. Publikacja ta ugruntowała jego opinię jako poety mającego oryginalny styl i klasę. Młody podówczas krytyk Kazimierz Wyka zestawił ten tom z Trzema zimami Czesława Miłosza i Rozmową z ojczyzną Józefa Łobodowskiego, ale również z powieścią Witolda Gombrowicza Ferdydurke i skonstatował: „W liryce Gałczyńskiego przemawia pierwszy naprawdę uzdolniony, prawdziwy cygan (od «cyganeria») poezji polskiej (…). Gałczyński jest wspaniałym i samotnym zabytkiem minionych formacji literackich”. I nieco dalej: „W cyganerii Gałczyńskiego spoczywa również wyjaśnienie, czemu to on z takim barbarzyństwem obchodzi się ze swoim talentem. Jest on po prostu konsekwentny – cechom cygańskim pozwala wtargnąć w artyzm (…). Każdy wiersz jest wyjazdem w nieznane, nie wiesz przed końcem podróży, czy nie wykoleją cię rozmyślnie”.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej powołano go do wojska, 17 września został aresztowany przez Rosjan i z czasem wydany Niemcom. W 1941 roku osadzony w Altengrabow, jenieckim obozie pod Magdeburgiem. Tam nie tylko pisał wiersze, lecz także prowadził dziennik opublikowany wiele lat po jego śmierci. W 1944 roku, za brak dyscypliny został wysłany karnie do fizycznej pracy w fabryce broni. Po zakończeniu działań wojennych przebywał w Holandii, w obozie wojskowym w Meppen, stamtąd wyjechał do Paryża, a następnie do Brukseli i do Rzymu, gdzie w 1946 roku nakładem Oddziału Kultury i Prasy 2. Korpusu ogłosił tom Wiersze, opatrzony przedmową Jana Bielatowicza.
Po przyjeździe do Polski najpierw zamieszkał w Krakowie. Związał się tutaj przede wszystkim z redakcją „Przekroju”, na łamach którego publikował teksty z dwu cykli: Listy z fiołkiem oraz Teatrzyk Zielona Gęś. Obydwa cykle cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród czytelników. Nic więc dziwnego, że z czasem ukazały się w formie książkowej. Pisarz drukował także w „Odrodzeniu”, pracował ponadto w teatrze kabaretowym Siedem Kotów oraz w Klubie Satyryków Kukułka. W 1948 roku przeprowadził się z Krakowa do Szczecina, ale po kilku miesiącach osiadł na powrót w Warszawie. O Zielonej Gęsi Artur Sandauer napisał, iż mierzy we wszelkie „(…) feudalne i romantyczne przeżytki, zakorzenione w umysłowości inteligencji, w rozmaitych Zapszczykulskich, którzy aby uczynić zadość staropolskiej zasadzie «zastaw się a postaw się» i podjąć godnie osiemdziesięciu imieninowych gości, zastawiają swe sztuczne szczęki i okulary. Ów atak na konserwatyzm obyczajowy odbywa się oczywiście nie w imię jakiejś określonej ideologii, lecz – zwykłego zdrowego rozsądku (…). Gałczyński – doprowadzając do absurdu i rozsadzając śmiechem obyczajowe skamieliny – oddaje usługi nieocenione”.
Oczywiście nie zaniedbywał poezji. Wydał znakomite zbiory wierszy, takie jak Zaczarowana dorożka i Ślubne obrączki, ponadto dwa poematy, Niobe i Wit Stwosz,zaliczane zresztą do jego najwybitniejszych osiągnięć twórczych. To dla dorosłych, a dla dzieci – zbiór wierszy Elektryczne schody. Z myślą o najmłodszych stworzył też farsę Babcia i wnuczek, czyli Noc cudów. Razem z Adamem Mauersbergerem pracował nad sztuką o Andrzeju Towiańskim Noc mistrza Andrzeja. Przygotował polskie libretto opery Jacquesa Offenbacha Orfeusz w piekle. Poza tym podróżował do ZSRR i Czechosłowacji, w 1950 roku wziął udział w II Światowym Kongresie Pokoju w Warszawie i przy okazji napisał poemat o pracy Przez świat idące wołanie.
W roku 1950 Ziemowit Fedecki, zaprzyjaźniony z nim tłumacz i redaktor miesięcznika „Twórczość”, namówił go na wyjazd na Mazury, do Prania, gdzie Gałczyńskiego oraz jego żonę Natalię i córkę Kirę wziął pod opiekę leśniczy Stanisław Popowski. Poeta był wtedy po ciężkim zawale serca, zmagał się z chorobą alkoholową. W Praniu, na łonie natury, mógł podreperować zdrowie, uspokoić nerwy i skupić się na twórczości literackiej i przekładowej. Trzeba wiedzieć, że i jako tłumacz – i to z kilku języków – miał swoje osiągnięcia. Przełożył Sen nocy letniej Williama Szekspira, odę Do radości Fryderyka Schillera, utwory Louisa Aragona i Pabla Nerudy oraz Aleksandra Błoka i Borysa Pasternaka.
Niestety, w 1952 roku poetę zaatakował drugi zawał serca, co ograniczyło jego aktywność publiczną. Jedną z ostatnich jego prac literackich okazał się poemat Chryzostoma Bulwiecia podróż do Ciemnogrodu, publikowany w odcinkach w „Przekroju”. 6 grudnia 1953 roku poeta zmarł w Warszawie i został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Niebawem ukazało się kilka ważnych wyborów jego liryki. W roku 1954 nakładem Wydawnictwa Literackiego w Krakowie oraz Państwowego Instytutu Wydawniczego, natomiast w 1955 w Czytelniku w Warszawie wyszedł zredagowany przez wspomnianego Fedeckiego potężny wybór zatytułowany Satyra. Groteska. Żart liryczny (z grafikami Henryka Tomaszewskiego), pokazujący pisarza jako wybornego humorystę. W 1956 roku w Czytelniku ukazał się wybór wierszy również w opracowaniu Fedeckiego.
Niebawem zawiązał się komitet redakcyjny Dzieł Gałczyńskiego, w skład którego weszli: Natalia Gałczyńska, Ziemowit Fedecki, Jerzy Putrament, Andrzej Stawar, Jan Śpiewak, Marian Toporowski. W latach 1957–1960 ukazało się pięć tomów zawierających wiersze, prozę, utwory teatralne i przekłady autora Ulicy szarlatanów. W tym czasie wyszły ponadto Wiersze dla dzieci z ilustracjami Marka Rudnickiego i Młynek do kawy z ilustracjami Stanisława Zamecznika.
O Gałczyńskim powstało wiele szkiców, rozpraw i studiów. Tak jak przed wojną pisali o nim Józef Czechowicz, Bolesław Miciński i Karol Wiktor Zawodziński, tak po wojnie: Jan Błoński, Ryszard Matuszewski i Jerzy Kwiatkowski. Na wieść o śmierci poety zaprzyjaźniony z nim Konstanty Aleksander Jeleński na łamach paryskiej „Kultury” tak go wspominał: „Zbyt duża głowa, osadzona na krępym tułowiu, smagła cygańska twarz, palące oczy – jakże wymowny sam fizyczny kształt, jakże dopasowany do Sylena, satyra, błazna na Escorialu, włóczęgi śpiącego pod mostem. Musiała rosnąć wokół niego legenda, w którą sam się dał łowić jak w sieć. Jak rozplątać legendę i prawdę? I czy jest inna prawda, czy może przeżyć tak silną legendę, którą się przecież tworzyło własnym życiem?”. Z czasem powstały o nim kolejne artykuły autorstwa takich literaturoznawców, jak: Marta Wyka, Andrzej Drawicz, Andrzej Z. Makowiecki, Jacek Łukasiewicz.
Poeta był stale obecny w księgarniach oraz w szkołach. W latach sześćdziesiątych ukazały się ważne wybory jego liryki pod redakcją Marty Wyki, Artura Międzyrzeckiego czy Jana Śpiewaka, w latach siedemdziesiątych doszło do reedycji pięciotomowych Dzieł w opracowaniu graficznym Józefa Wilkonia. Wybór Kronika olsztyńska z 1975 roku opracował graficznie Andrzej Strumiłło, zaś bibliofilską edycję wiersza Inge Bartsch, ogłoszoną nakładem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, ozdobiły linoryty Zbigniewa Dolatowskiego, natomiast Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha z 1985 roku prace graficzne Jana Bokiewicza. Nie dość tego, swoje wybory twórczości poetyckiej Gałczyńskiego opublikowały najpierw żona Natalia, a następnie córka Kira, która w latach 1980–1997 kierowała Muzeum im. Gałczyńskiego w Praniu i na dodatek napisała kilka książek o Natalii i Konstantym Ildefonsie, m.in.: Konstanty syn Konstantego, Zielony Konstanty, Mazurskie szlaki Gałczyńskiego czy Srebrna Natalia.