Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Zapomniana ikona Młodej Polski


Biografia Marii Komornickiej to jedna z najbardziej tajemniczych, tragicznych i wzruszających historii w polskiej literaturze. Postać jeszcze za życia kompletnie zapomniana, wręcz pogrzebana, po latach stała się inspiracją dla wielu twórców: pisarzy, dramaturgów, badaczy literatury. W okresie Młodej Polski była meteorem, ikoną postawy antyfilisterskiej, symbolem sprzeciwu wobec zakłamanej moralności. Artystą w pełni tego słowa. Dziś przyznają się do niej feministki, działacze LGBT, transseksualiści, interesują się nią psychiatrzy. Jej życie obrosło legendą i trudno odróżnić w nim fakty od fantazji. Mimo że wielu umieściło ją na swych sztandarach, do dziś pozostaje w cieniu, usunięta na margines polskiej literatury. I nie zmieniło się to w ciągu 75 lat, jakie w tym roku minęło od jej śmierci.

Chciała żyć pełnią życia, ze swoją wrażliwością, talentem, niezłomnością. Miała poczucie, że staje się częścią młodopolskiej bohemy. Żyła niezwykle intensywnie. Nie przyjmowała do wiadomości ograniczeń, jakie próbowano narzucić jej jako kobiecie. Jak płachta na byka działało na nią zdanie z dzienników Zofii Nałkowskiej: „Albo kobietą być, albo człowiekiem”. Wtedy manifestacyjnie zrezygnowała ze stroju kobiecego na rzecz męskiego. Swoje utwory podpisywała Piotr Odmieniec Włast. Zmieniła fryzurę. A nawet wybiła sobie zęby, by jej twarz była bardziej męska, surowa. Jak z tym wyglądała, trudno orzec – spaliła wszystkie zdjęcia. Pozostały tylko dwa: młodzieńczy portret z profilu i jakaś niewyraźna fotografia z oddali, gdy przechadzała się po ogrodzie w kolejnym z zakładów psychiatrycznych, w których spędziła drugie pół życia.

W wierszu Pragnienie zamieszczonym w Xiędze poezji idyllicznej napisała:

Pragnę z pamięci świata tak doszczętnie

Wymrzeć, by z nazwy nie zostało śladu –

By mnie nie poznał nikt po dawnym piętnie,

Gdy ląd pozdrowię z floty mej pokładu.

O pamięć o Marii Komornickiej w ostatnim półwieczu upomniała się tak naprawdę Maria Janion. Zwróciła na nią uwagę podczas wykładów na uniwersytetach Warszawskim i Gdańskim, a opowieść o niej umieściła w niezwykle wysoko cenionej serii „Transgresje”.

Po Komornickiej zostały dwa zdjęcia, trzy niewielkie książki – w tym jedna zbiorowa, rozproszona po czasopismach poezja, opowiadania, dramaty, teksty krytyczne oraz zbiór wierszy, składający się na wspomnianą Xięgę poezji idyllicznej.

Cudowne dziecko

Pochodziła z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Urodziła się w 1876 roku jako drugie z siedmiorga dzieci Augustyna Komornickiego i Anny z Dunin-Wąsowiczów. Była prawnuczką podróżnika i pamiętnikarza Teodora Anzelma Dzwonkowskiego (1764–1850), natomiast spośród protoplastów po kądzieli warto wymienić Piotra Własta, zwanego później Duninem, rycerza i palatyna Bolesława Krzywoustego.

Dzieciństwo spędziła w majątku w Grabowie, zarządzanym przez apodyktycznego ojca. Z rodzinnych przekazów wynika, że zdarzyło mu się „srodze poturbować” dwuletnie dziecko, gdy jego płacz przeszkadzał mu we śnie.

Od dziecka zadziwiała wszystkich talentem – w wieku siedmiu lat prowadziła już kronikę rodziny. Ojciec dostrzegał te zdolności i nie szczędził na jej wykształcenie. Dzięki pieniądzom i staraniom ojca trzynastoletnia Marysia wyjechała do Warszawy jako cudowne dziecko. Komornicki nakłonił wówczas literaturoznawcę Piotra Chmielowskiego, by udzielał jej lekcji pisania. Tak zaczęła szlifować warsztat. Na łamach „Gazety Warszawskiej” zadebiutowała w wieku 16 lat, a dwa lata później wydano Szkice z przedmową, w której głosiła potrzebę nowej formy powieściowej, by lepiej wyrazić „potężną i wstrząsającą symfonię duchowego życia”.

Pierwszym odbiorcą jej utworów był kuzyn poetki, Bolesław Lutomski, który wprowadzał ją jako nastolatkę na salony warszawskiego świata literackiego. Wówczas poznała Wacława Nałkowskiego, geografa, pedagoga, publicystę, ojca Zofii Nałkowskiej, i Cezarego Jellentę, powieściopisarza, ale i poetę, filozofa, krytyka literackiego i teatralnego, nazywanego rzecznikiem literatury Młodej Polski.

Zaniepokojony tym towarzystwem ojciec wysłał dorastającą córkę do Cambridge na wykłady w żeńskim kolegium, gdzie ta pisany przez 6 miesięcy dziennik z pobytu opatruje ironicznym tytułem Raj młodzieży. Pisząc o mrzonkach emancypacji, ukazywała trudności edukacji kobiet w Anglii.

3

W 1895 roku, po śmierci ojca, Komornicka, Nałkowski i Jellenta opublikowali manifest literacki Forpoczty, który był przełomowym w jej karierze dziełem, stanowiącym kwintesencję jej życiowej postawy. Forpoczty głosiły zwycięstwo „nerwowców” nad „troglodytami”, mówiły, że wybitne jednostki zawsze triumfują nad „bezmyślną tłuszczą”, co oznaczało wyższość tych, którzy walczą z istniejącymi stosunkami społecznymi i obyczajowymi: kapitalizmem i zniewoleniem kobiet. O Komornickiej zrobiło się głośno, a jej przyjaciel Jellenta pisał: „Skąd się wziął ten genialny gnom w spódnicy, ta żywa puszka Pandory: szyderstw, ironii, parodii i karykatur, ta staroszlachecka, słowiańska boginka (…), paradoksalna mieszanina buty i naiwności życiowej, zgrzytliwości i słodyczy niewymownej”. Niemal z dnia na dzień jej nazwisko stało się jednym z najważniejszych wśród radykalnej inteligencji warszawskiej. Mówiono o niej „głos pokolenia”, choć nie brakowało też potępienia – gdy wybrała się w zagraniczną podróż z Jellentą, w kręgach ziemiańskich nazywano ją skandalistką.

Lutomski, Lemański, Odmieniec Włast

Lekarstwem na nieodwzajemnioną miłość do Bolesława Lutomskiego, która nieomal nie doprowadziła ją do samobójstwa, miało być małżeństwo z Janem Lemańskim, które również okazało się wielkim rozczarowaniem. Tak pisał o tym Jan Lorentowicz w Spojrzeniu wstecz (Warszawa 1935):

„Komornicka miała naturę bardzo skomplikowaną; przy umyśle racjonalistycznym, paliły się w niej niesamowite ognie i żądze. Lemański, pomimo swego talentu satyrycznego, był lirykiem wyjątkowej miękkości i słodyczy; usposobienie miał dziecięce niemal, dobroć nadzwyczajną. Zamknięty w sobie, ukrywał przed najbliższymi mu ludźmi mękę, jaką przechodził. A męka była okropna. Od pierwszych chwil po ślubie żarła go zazdrość”.

Intensywne życie i zawody miłosne odbiły się na jej psychice. W czasie jednego z pobytów w Anglii pisano, że przeżywała załamanie nerwowe. Miała poczucie własnej wartości, poświadczone opiniami kolegów i koleżanek ze środowiska. Coraz gorzej znosiła fakt, że jako kobieta nie ma szans pełnego czucia się artystą, bo to prawo od wieków zarezerwowane jest dla mężczyzn. W 1907 roku w poznańskim Hotelu Bazar wrzuciła do ognia swoje kobiece ubrania, skróciła włosy, przebrała się za mężczyznę i nawiązując do pseudonimu Piotr Włast, jakim opatrywała wcześniej swe „mniej ważne” teksty, rozpoczęła drugie życia jako Piotr Odmieniec Włast. Pisała dalej, lecz z dużo mniejszą intensywnością. Żądanie, by traktowano ją jako mężczyznę doprowadziło do tego, że właściwie pozostałe życie spędziła w osamotnieniu, głównie w zakładach psychiatrycznych. Zmarła w 1949 roku w Izabelinie. W ostatnich utworach pogodziła się z tym, że jest jednak kobietą. Zmarła w święto kobiet, 8 marca.   

Kaskaderka literatury

Aktywność wydawnicza Komornickiej trwała wprawdzie zaledwie kilkanaście lat, ale jej dorobek jest znaczny. Uwagę krytyki wzbudził już jej wstęp do wydanych w 1894 roku Szkiców , rozbitych na dialogi i monologi traktatach o psychice ówczesnych „nerwowców” i „niezrozumianych kobiet”, gdzie postulowała odejście od realizmu w prozie. W zbiorze tym dała też wyraz wolnościowym dążeniom i zainteresowaniu psychologią kobiet. Pisano, że były obciążone tęsknotą do nirwany i nostalgią schyłku wieku. Wydane sześć lat później Baśnie i psalmodie wpisywały się w młodopolskie konwencje, więc zostały uznane za „rodzaj eposu moderne”. Ważną pozycję w świecie literatury dała jej bez wątpienia współpraca z „Chimerą”, gdzie można znaleźć jej utwory i recenzje. To właśnie w 1903 roku ukazała się jej powieść Biesy, zaliczana do prozy spowiedniczej i stanowiąca wyraz psychoanalitycznych zainteresowań pisarki.

W twórczości Komornickiej można dostrzec nie tylko silne związki z duchowością epoki, ale też prekursorskie w stosunku do naszych czasów propozycje. Badacze literatury zwracają uwagę, że antropologia autorki mocno wpisuje się w toczące się na przełomie wieków dyskusje na temat człowieczeństwa. Jednym z założeń tej antropologii, podejmującej problem tożsamości jednostki, było również uznanie natury ludzkiej za zagadkę. Właśnie między innymi we wspomnianych Biesach pragnęła odkryć tajemnicę własnej duszy.

Analiza niektórych jej utworów zbliża twórczość Komornickiej do poetyki współczesnego ekspresjonizmu, buntującego się przeciw tragicznej egzystencji człowieka w świecie.

Zaakcentowany w 1907 roku protest przeciwko opresyjnym normom społecznym raczkująca wówczas psychiatria kwalifikowała hurtem jako szaleństwo. Ale przecież rozpaczliwy gest zmiany płci mógł być spektakularną niezgodą pisarki na zakłamanie epoki, czyli takiego urządzenia świata, w którym szacunek deklarowany przez płeć silniejszą słabszej nie przekładał się de facto na ich równy status. Komornicka/Włast nie wyobrażała sobie przedmiotowego traktowania, na jakie była skazana jako kobieta.

Mimo 75 lat od śmierci Marii Komornickiej jej życiorys jest pełen niedomówień i tajemnic. To spowodowało, że tę nieprzeciętną bez wątpienia jednostkę wciągnęły na sztandary zarówno feministki (choć Komornicka zawsze nimi gardziła), jak i działacze gender i LGBT, nie przyjmując do wiadomości, że Piotr Odmieniec Włast mógł być rodzajem gry z otoczeniem, protestem przeciw idei patriarchatu, zwłaszcza w świecie sztuki, a nie świadectwem transpłciowości czy dowodem na to, że tak naprawdę czuła się mężczyzną.

Krewna poetki, Maria Dernałowicz, ceniona pisarka i historyczka literatury, sugeruje, że Komornicka wcale nie zwariowała, a jedynie została „uznana za szaloną”, a później z premedytacją „udawała wariata”, by po prostu dano jej spokój. „Otóż w czasie II wojny światowej, gdy w domu zamieszkali obcy ludzie, bratowa zażądała, by Piotr Włast «schodził na dół na posiłki». Ale Piotr Włast, który w swoim pokoju żył w stałym oczarowaniu poezją, nie mógł znieść banalności codziennych rozmów. «Siedział na szarym końcu wielkiego stołu dławiąc się ironią: udręka wysłuchiwania codziennych paplanin była nie do wytrzymania, oplątywała jak pajęczyna, rozmazywała mózg. Któregoś dnia krzyknął najbardziej tubalnym głosem, na jaki było go stać: – Trzy pstre przepiórzyce przeleciały przez trzy pstre kamienice! – i w krótkim, zaskoczonym milczeniu zjadł ostatnią łyżkę kompotu, wstał, podziękował i wyszedł. Odtąd znowu noszono mu jedzenie pod drzwi pokoju”.

Płeć i kultura

W kwestii tożsamości najważniejsze dla Komornickiej było zagadnienie płci, które wiązała z kulturą. Obserwacja otaczającego świata utwierdzała ją w przekonaniu, że prawo do przebywania w tej sferze przypisuje się tylko mężczyznom. Podczas pobytu w Anglii pisała: „Wszystkie nosimy fatalne piętno wygnania z warsztatów życia, wszystkie cierpimy na brak doświadczenia”. Nie zamierzała jednak walczyć o emancypację kobiet, których sytuacją pogardzała. Pragnęła jednak żyć jak wyzwolona jednostka. Dlatego, jak można przypuszczać, egzystencja mężczyzny była dla niej wartym powielenia modelem. Cel miałoby stanowić przejście z żeńskiego paradygmatu bytowania, sytuującego kobietę po stronie nieświadomej natury i obarczającego ją wieloma negatywnymi mitami, do męskiego sposobu istnienia. Uważała, że mężczyzna ma dużo szerszy dostęp do kulturowych konwencji, czyli do „szafy z niezliczoną ilością przebrań”. I nie waha się do nich zajrzeć. Do swej poezji wprowadza męski podmiot, który, tak jak w wierszu Kaprys, wykorzystuje zakorzenione w powszechnych wyobrażeniach maski. Rozumie zatem płeć jako konstrukt kulturowy, uznając, że zewnętrzne wobec nas formy kształtują tożsamość jednostki. Zarówno kobiety, jak i mężczyzny. I wobec tego można uznać, że na przykład strój decyduje o płci i wyznacza sposób zachowania.