- Andrzej Dobosz bardzo poleca. Jarosław Iwaszkiewicz. „Marginaliaˮ. Warszawa 1993
- Andrzej Dobosz poleca. Zbigniew Herbert. Napisˮ. Warszawa 1969
Struna światła jest pierwszym tomikiem poezji Zbigniewa Herberta. Ukazał się w roku 1956 w nakładzie 1205 egzemplarzy. Autor ma wtedy 32 lata, więc nie jest to wczesny debiut. Co prawda wiersze poety zostały wydrukowane w roku 1950 w czasopiśmie „Dziś i Jutroˮ, lecz bez jego zgody. Dopiero w „Tygodniku Powszechnymˮ, z którym Zbigniew Herbert był zaprzyjaźniony, w tym samym roku opublikowano mu wiersz zaczynający się: Palce wrzeciona dźwięków…, a potem kolejne drukowano do 1955 roku.
W tym czasie nie było szans na wydanie oddzielnego tomu, więc Herbert postanawia zamieścić swoje wiersze w antologii poezji katolickiej wydrukowanej przez PAX (Warszawa 1954).
Chociaż „Struna światła” została wydana na fali odwilży, to według Ryszarda Krynickiego tom był gotowy do publikacji w 1954 roku. Wskazywać na to ma układ wierszy Herberta znajdujących się w almanachu „…każdej chwili wybierać muszę”( wyd. 1954), oraz fakt, że Herbert włączył do „Struny światła” trzynaście spośród dwudziestu wierszy znajdujących się w zbiorze.
Pierwotnie „Struna światła” miała otrzymać tytuł „Napis”, którego poeta jednak nie porzucił. Pod tym tytułem ukazał się czwarty tom poezji, również wydany przez Wydawnictwo „Czytelnik” w roku 1969.
Tytuł Struna światła jest wzięty z fragmentu wiersza Las Ardeński.
Warto przytoczyć kilka tytułów tomu:
Mama
Mój ojciec
Pożegnanie września
Cmentarz warszawski
Do Marka Aurelego
Nike która się waha
Do Apollina
O Troi
Przypowieść o królu Midasie
Fragment wazy greckiej
Dedal i Ikar.
Mamy więc wiersze związane z historią przeszłą –_drugą wojną światową, teraźniejszą – czas po wojnie i antyczną. I bardzo osobiste. Wiersz Mama jest najczulszym portretem matki.
Myślałem:
nigdy się nie zmieni
zawsze będzie czekała
ubrana w białą sukienkę
i niebieskie oczy
na progu wszystkich drzwi
zawsze będzie uśmiechała się
wkładając ten naszyjnik
Aż nagle
urwała się nitka
teraz perły zimują
w szparach podłogi
Mama lubi kawę
ciepły kafel
spokój
Siedzi
poprawia okulary
na szpiczastym nosie
czyta mój wiersz
i siwą głową mu zaprzecza
Ten który upadł z jej kolan
zaciska usta milczy
więc niewesoła rozmowa
pod lampą żródłem słodyczy
Nieunoszony żalu
z jakich pije on studni
po jakich drogach chodzi
syn niepodobny do marzeń
Karmiłam mlekiem łagodnym
jego spala niepokój
krwią go obmyłam ciepłą
ręce ma zimne i szorstkie
Z daleka od twoich oczu
przebitych ślepą miłością
łatwiej unieść samotność
Za tydzień
w zimnym pokoju
ze ściśniętym gardłem
czytam jej list
w tym liście
litery stoją osobno
jak kochające serca
W roku 2026 będziemy obchodzili 70. rocznicę książkowego debiutu poetyckiego Zbigniewa Herberta.