- Czy Mickiewicz „umarł wszystek”, czyli o upiorach anachronizmu w prawie autorskim
- Jan Józef Szczepański, zarażony śmiercią
Lato 1932 Jarosława Iwaszkiewicza ukazało się po raz pierwszy w roku 1933, w Warszawie, nakładem J. Mortkowicza. Ponownie zostaje ogłoszone dopiero po wielu, wielu latach, w 1980 roku.
Rok wcześniej były wydane Panny z Wilka. Opowiadanie u Gebethnera i Wolffa.
Lato 1932 uważane jest za najwybitniejszy przedwojenny zbiór wierszy. Zachwyca się nim Czesław Miłosz, który uważa ten tomik za „jedno ze szczytowych osiągnięć” Jarosława Iwaszkiewicza.
Mówi: „Na Lecie 1932 można śledzić formy zastępcze, jakie przybiera pieśń, kiedy poecie odebrano lutnię, a dano maszynę do pisania”. Więc jeszcze raz związek z muzyką, z której czerpał Iwaszkiewicz. Była przecież bardzo ważna w jego życiu. Na serio myślał o zajęciu się muzyką. Studiował w konserwatorium kijowskim. „I bardzo poważnie uważałem siebie za kandydata na muzyka” napisał w Spotkaniach z Szymanowskim. Był to czas spotkań z kuzynem Karolem w Tomaszówce, miejscu urodzenia Szymanowskiego.
Dałem mu – o ile mnie pamięć nie myli – trzy rzeczy do oceny: cykl pieśni do słów Kiplinga ( Z księgi dżungli), poemat na dwa fortepiany (w idei było to na fortepian z orkiestrą) i dzieło moim zdaniem najdoskonalsze – sonatę fortepianową. Sonata składała się z części pierwszej, lento (wstępu), i fugi….
Niestety zarówno pieśni, jak i wielka sonata, zostały przez mojego kuzyna oczywiście zlekceważone. Przypatrzył się tym rzeczom z lekka, najdłużej zatrzymując się przy wstępie do fugi. Składał się on z akordów dowolnie klapniętych, które rozwiązywały się w nuty pojedyncze. Bardzo się to nie podobało Szymanowskiemu. Powiedział mi:
„To bardzo brzydko brzmi, jeżeli akord rozwiązuje się w pojedyńczą nutę. Nie trzeba nigdy gubić głosów…”.
Ostatecznie machnął ręką na wszystko i powiedział mi rzecz taką:
„Mój drogi, z tego, co ty mi przyniosłeś, nie mogę się w niczym zorientować. Zastanów się, czy to nie jest tak, jak u Nietzschego, że po prostu chcesz się wypowiedzieć, a to, że chcesz wypowiedzieć się w muzyce, jest tylko pomyłką. Czy to czasami nie potrzeba pisania i czy nie lepiej by było, gdyby się serio wziął do pióra?”.
…Posłuchałem rady Szymanowskiego dotyczącej wzięcia się na serio do pióra i w jakiś czas potem – w rok prawie – napisałem pierwszą moją większą prozę, „Ucieczkę do Bagdadu”.
Miłosz pokochał Iwaszkiewicza i wbrew panującej opinii nie krył się z uwielbieniem dla pisarza. O poecie mówiono wtedy „ jeden z podrzędnych, mniejszych skamandrytów”. Liczyli się Antoni Słonimski, Tuwim, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński.
Po latach, w książce Jarosław Iwaszkiewicz. Noc w polu. Lekcja literatury z Czesławem Miłoszem, napisał:
„Moi koledzy, wileńscy poeci, śmieli się ze mnie, kiedy mówiłem, że najważniejszym poetą Skamandra jest Jarosław Iwaszkiewicz. W owych odległych czasach zgodnie utrzymywano, że poetą polskim numer jeden jest Julian Tuwim, i nawet młodzi, zwykle buntujący się przeciwko ustalonym opiniom, nie odważyli się tego sądu kwestionować”.
W tomiku Lato 1932 zostało zawartych pięćdziesiąt wierszy. Nie mają tytułów. Noszą kolejno cyfry rzymskie.
IV
Jaskółki tuż przy oknie usiadły na drutach,
Ćwierkają i ruszają zabawnie ogonkiem –
Na łąkach co wieczora derkacze i bąki
W długie zmierzchy derkają. Jaka tęskna nuta!
Co roku o tej porze pakowałem plecak
I szedłem w dal śpiewając – pod niebo niebieskie –
A teraz trzeba zostać, siąść, pogłaskać pieski,
I patrzeć w iskry złote, tryskające z pieca.