Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Baczyński? Fantastyczny


Archiwum Biblioteki Narodowej przechowuje literackie skarby, których ujawnienie pozwala inaczej spojrzeć na życie i twórczość wielu pisarzy, wyjść poza ramy schematów, do których przez lata byliśmy przyzwyczajeni. W czasie obchodów 79. rocznicy Powstania Warszawskiego warto w tym kontekście wspomnieć o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Jego twórczość trafiła do zestawu lektur szkolnych i odbieramy go przede wszystkim jako wrażliwca naznaczonego piętnem tragizmu powstania.

Jego wiersze wojenne recytowane na powstańczych akademiach robią piorunujące wrażenie. Ich dramatyzm wydobyła pieśniarka Ewa Demarczyk. To utrwaliło obraz wrażliwego chłopaka, którego obiektami uczuć były: ojczyzna, matka oraz narzeczona, a potem żona, Barbara. Ustawiony na powstańczym cokole, Baczyński coraz bardziej stawał się symbolem, coraz mniej człowiekiem.

Kilka lat temu, odwiedzając archiwum BN, związani z Radiem dla Ciebie dyrektor literacka Aleksandra Głogowska oraz prezes Tadeusz Deszkiewicz dokonali niezwykle ciekawego odkrycia. W rękopisach Baczyńskiego odnaleźli niedokończony dramat.

Nieopatrzony tytułem przez poetę utwór powstawał około 1942 roku i jest dziełem wciąż mało rozpoznanym. Choć jest utworem niedokończonym, to w dorobku poety istotnym i nowatorskim.

Baczyński jako poeta słynął ze swego perfekcjonizmu. W przypadku tego dramatu, gdzie na 22 stronach jest wiele poprawek i skreśleń, możemy prześledzić proces powstawania dzieła. Obok wątków o charakterze autobiograficznym znaczącą rolę odgrywają poszukiwania metafizyczne.

Osobowość narratora rozpisana jest na dwóch bohaterów: żołnierza i poetę. Heroizm Jana przeciwstawiony jest pacyfizmowi i humanizmowi Piotra. Odkrywczyni tego utworu, Aleksandra Głogowska, stworzyła na podstawie jego rękopisu pasjonujące słuchowisko, które zatytułowała Pora gniewu. Można było w nim odnaleźć ewidentne zainteresowanie Słowackim i Norwidem, którego Baczyński nigdy nie ukrywał. Stąd wielu krytyków literatury nazywało go późnym wnukiem poetów. Ci, co widzą w nim przede wszystkim poetę powstańczego, „z głową na karabinie”, zapominają o nim jako poecie obcującym też z mityczną Arkadią – światem czystym, nieskażonym, pozbawionym krwi, okaleczenia i śmierci.

Ciekawym przyczynkiem do jego biografii stała się ostatnio, wydana także przez RdC i w reżyserii Aleksandry Głogowskiej, płyta z utworem Cudowne przygody pana Pinzla rudego. Ta powieść fantastyczna tak bardzo odbiegała od wizerunku Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, że dopiero niedawno trafiła do zbiorów BN. Przez lata była przechowywana w Muzeum Literatury w kolekcji rękopisów i krótkich opowiadań Jerzego Kamila Weintrauba, całkiem dziś zapomnianego twórcy pięknych liryków i przekładów poetyckich. Zielony zeszyt z mocno pokreślonym zapisem i z rysunkiem przedstawiającym tytułowego profesora oraz jego rudego jamnika przez wiele lat przypisywany był właśnie Weintraubowi, a nie jego koledze, czyli Baczyńskiemu. Małgorzata Wichowska, kustosz Muzeum Literatury, wraz z gronem specjalistów przyjrzała się bliżej samemu utworowi. Zwrócono wówczas uwagę na charakterystyczny dukt okrągłego, wyraźnego pisma, wskazującego na „rękę” Baczyńskiego. Potem porównano z innymi autografami, przede wszystkim z brudnopisami jego opowiadań w zbiorach Biblioteki Narodowej. I uznano ponad wszelką wątpliwość, że to jednak Baczyński.

Odkrywczyni tekstu, Małgorzata Wichowska, przyznaje: „Obecność zeszytu w archiwum Weintrauba nie była zaskoczeniem. Jerzego Kamila i Krzysztofa Kamila łączyła serdeczna i twórcza relacja. W 1940 roku Baczyński zadebiutował tomikiem »Zamknięty echem« i »Dwie miłości« w założonym przez starszego kolegę-poetę konspiracyjnym Wydawnictwie Sublokatorów Przyszłości. Przyjaźń obu twórców, obdarzonych ogromną wrażliwością i wyobraźnią, zrodziła się na gruncie wzajemnej fascynacji wspólnych poetyckich pasji, zanurzenia w liryce wizyjnej i podobnego odczuwania świata”.

Zdarzały się utwory pisane razem przez obu poetów. Obdarzony talentem plastycznym Baczyński lubił też ozdabiać rękopisy przyjaciela swymi rysunkami. A ponieważ zielony zeszyt z fragmentami niedokończonej opowieści o panu Pinzlu i jego psie był także ozdobiony serią rysunków, jak w przypadku utworów Weintrauba, to właśnie jemu przypisywano autorstwo tej opowieści. W archiwum Jerzego Kamila Weintrauba odnotowano ją jako Gimnazjum imienia Boobalka I, od pierwszych słów utworu. Tytułowe miejsce to mocno sparodiowane warszawskie Gimnazjum i Liceum im. Batorego, w którym uczył się Baczyński.

Odnaleziony rękopis potwierdza tezę, że jego autor nigdy nie krył swej fascynacji Gombrowiczem. Baczyński, któremu, wbrew powszechnym przekonaniom, daleko było do wzorowego ucznia, w opowieści o profesorze i psie postanowił w jakimś stopniu nawiązać dialog z Ferdydurke, ujawniając przy tym wielki talent komiczny. Ze wspomnień rówieśników wynika, że znakomicie naśladował nauczycieli i z zacięciem satyrycznym redagował dział w klasowym pisemku.

Parodiując i przedrzeźniając swych dostojnych pedagogów, odreagował swe gimnazjalne czasy, a jego kipiąca humorem i podszyta groteskowym widzeniem opowieść o przygodach profesora i jego psa stała się fantastyczną zabawą literacką. Ten niecodzienny, mocno zaskakujący utwór Baczyńskiego, którego rękopis znajduje się w zbiorach Biblioteki Narodowej, doczekał się dwóch nieco odmiennych wersji. Muzeum Literatury wydało ozdobioną rysunkami autora publikację  książkową. Ostatnio zaś, z okazji 79. rocznicy Powstania Warszawskiego, pojawiła się wersja radiowa utworu, którą przygotowała wspomniana już Aleksandra Głogowska.

– Baczyński jest chłopcem, który pisząc tę opowieść jeszcze nie ma doświadczeń wojennych. Śmieje się ze swoich szkolnych kolegów i nauczycieli, pokazuje ich wady i przywary – twierdzi reżyserka. – Widać lekkość jego pióra, bo bawi się słowem, wymyśla nazwy, które niesamowicie obrazują bohaterów: Prefekt Nogas ma długie i ciężkie nogi, a uczeń Cybuszek jest okrągły i gruby, czyli podobny do cebuli.

W słuchowisku reżyserka postanowiła dokonać pewnej zmiany w stosunku do pierwotnego rozwiązania zastosowanego przez autora. Opowieść Baczyńskiego została napisana w trzeciej osobie, a pan Pinzel i jego pies obserwowani są przez narratora. W słuchowisku zaś opowieść podana jest z punktu widzenia psa, w którego rolę wcielił się Andrzej Seweryn.