Lublin
Z Lublinem Edward Hartwig był związany od 1917 roku, kiedy to w czasie rewolucji bolszewickiej jako ośmioletni chłopiec przeprowadził się z rodziną z Moskwy do Polski. Po decyzji jego ojca, Ludwika, zamieszkali w Lublinie, gdzie postanowili przeczekać aż upadnie rewolucja. I tak oto rodzina Hartwigów pozostała w Lublinie, który stał się miastem lat dziecięcych i młodości Edwarda. Tu również rozpoczęła się jego wieloletnia fotograficzna przygoda, chociaż – jak sam wielokrotnie wspominał – w dzieciństwie nie lubił fotografii. Wtedy bardziej zainteresowany był malarstwem i kształcił się w tym kierunku w prywatnej szkole Henryka Wiercińskiego (1876–1961) w Lublinie. W tamtym okresie praca w zakładzie fotograficznym wydawała mu się nudna i uciążliwa.
Pierwszą fotografię wykonał za namową ojca w wieku lat dwunastu i, jak wspominał, był to fragment lubelskiego Starego Miasta. Powstała ona podczas spaceru z ojcem i, jak zawsze podkreślał, to on wybrał motyw i wyzwolił migawkę, a ojciec tylko ustawił aparat. Z kolei swoje pierwsze samodzielne zdjęcia stworzył w latach 1924–1925 i były to oczywiście widoki Starego Miasta oraz dzielnicy Podzamcze w Lublinie.
Po przejęciu w 1931 roku starego zakładu fotograficznego swojego ojca przy ulicy Narutowicza 19, Hartwig robił w nim przede wszystkim portrety artystów i zasłużonych obywateli miasta Lublina, próbując sporządzać je według własnej koncepcji przy wykorzystaniu eksperymentów z naturalnym oświetleniem. Jak wspominała jego córka Ewa Harwtig-Fijałkowska: Nie ma chyba takiej rodziny w Lublinie, która nie miałaby zdjęć mojego ojca. W swoich portretach próbował działać silnym światłocieniem, dążył do wydobycia psychiki osoby portretowanej oraz ukazania jej charakteru. Jak wielokrotnie zaznaczał: Ja się na początku zajmowałem portretem, a zdjęcia pejzażowe robiłem „do tapczanu”. Wtenczas był okres Bułhaka, on był promotorem fotografii pejzażowej, ale ja moje zdjęcia robiłem bardziej pod wpływem malarzy pejzażystów z Kazimierza na Wisłą.
Lublin był inspiracją dla Hartwiga na każdym etapie życia artystycznego. W okresie międzywojennym powstawały, jak sam je nazywał, „obrazy fotograficzne”, przedstawiające zamglone niezwykłe zaułki i kamienice Starego Miasta, kościoły i klasztory, żydowską dzielnicę na Podzamczu, a także charakteryzujące się malarskością i miękkim rysunkiem nadbystrzyckie pejzaże oraz nieistniejące dziś fragmenty Kalinowszczyzny, Wieniawy czy też Wrotkowa (obecnie dzielnica Lublina). Do wykonania tych fotografii wykorzystywał światło, którym „rysował” lubelskie mury i jego mieszkańców. Każde zdjęcie przygotowywał starannie, wszystko musiało być gotowe na moment najlepszego oświetlenia.
Niestety, zdjęć Hartwiga, które stworzył w okresie międzywojennym pozostało niewiele, ponieważ 9 września 1939 roku podczas jednego z pierwszych bombardowań Lublina Edward stracił cały swój fotograficzny dorobek przechowywany w zakładzie fotograficznym ojca, w budynku Hotelu Europejskiego przy ulicy Krakowskie Przedmieście 29. Twórczość przedwojenna, przynajmniej w części, znana jest z odbitek fotograficznych, które prezentowane były w latach 1938 i 1939 na I Polskiej Wystawie Fotografii Ojczystej zorganizowanej w Kasynie Oficerskim przy al. Szucha w Warszawie. Fotografie, które pokazywane były na warszawskiej wystawie, nie zostały odebrane przez artystę, a w czasie II wojny światowej zdjęcia zaginęły, jednak po zawirowaniach wojennych ocalały i wróciły do autora wiele lat po wojnie.
Po zakończeniu wojny i powrocie z łagru Hartwig postanowił wyjechać z Lublina. W 1951 roku wraz z żoną i córkami przeniósł się do Warszawy, ale nigdy nie zapomniał, że Lublin był jego miastem dzieciństwa i młodości, i dlatego też odwiedzał je, kiedy tylko mógł. Lublin to gniazdo mojej rodziny. Oczywiście, tęsknię za nim. Chowam w pamięci serdeczny obraz miasta mojego dzieciństwa. Tam się wychowałem, tam urodziły się moje córki, tam miałem przyjaciół. Jest to miasto, które może się podobać, do którego można wracać, którym można się chwalić. Przyjeżdżam do Lublina, jeżeli tylko mogę.
W 1954 roku uwiecznił na zdjęciach zarządzoną przez ówczesne władze wielką inwestycję budowlaną, jaką była nie tylko odbudowa i remont wszystkich budynków leżących w obrębie Starego Miasta w Lublinie, ale także wzbogacenie ich elementami plastycznymi, rzeźbiarskimi i malarskimi. Fotografie Hartwiga, obok szczegółów architektonicznych i dekoracyjnych (m.in. sgraffita, malowidła, maszkarony, attyki) prezentują również propagandowe napisy zamieszczane na rusztowaniach, które miały potwierdzać, że wszystkie prace powstawały dzięki tynkarzom, murarzom, kamieniarzom oraz cieślom z całej Polski, a także za sprawą zwykłych mieszkańców Lublina.
Wielokrotnie z powodów zawodowych wracał do rodzinnego miasta. Podczas pracy na etacie w Centrali Obsługi Przedsiębiorstw i Instytucji Artystycznych (COPIA) współpracował m.in. z Teatrem im. Juliusza Osterwy w Lublinie (do 1949 roku Teatr Miejski). Wykonał w tym czasie dokumentację fotograficzną spektakli teatralnych, m.in.: Nie igra się z miłością Alfreda de Musseta (premiera 12.04.1958), Maria Stuart Juliusza Słowackiego (premiera 4.10.1958), Klątwa Stanisława Wyspiańskiego (premiera 12.10.1958), Zawisza Czarny Juliusza Słowackiego (premiera 18.02.1959), Przygoda florencka Ludwika Hieronima Morstina (premiera 21.03.1959). Jednak nie były to pierwsze fotografie wykonane dla tego teatru, ponieważ już w 1946 roku, po powrocie do Lublina z łagrów, Hartwig natychmiast przystąpił do pracy twórczej. Rozpoczął współpracę z ówczesnym Teatrem Miejskim w Lublinie, realizując dokumentację fotograficzną niektórych spektakli teatralnych, m.in.: Ich czworo Gabrieli Zapolskiej (premiera 10.01.1946), Zamach Tadeusza Brezy i Stanisława Dygata (premiera 13.05.1946), Jegor Bułyczow Maksima Gorkiego (premiera 18.11.1949).
Edward Hartwig zawsze miał ogromne zrozumienie dla krajobrazów znajomych i bliskich jego sercu, zwłaszcza Lubelszczyzny i południowej Polski, do których nieustannie starał się powracać. I jak sam wspominał w wywiadzie przeprowadzonym przez siostrę Julię Harwtig: Nie muszę zresztą wyjeżdżać w poszukiwaniu tematów. Gonią mnie one również w Warszawie, która stała się dla mnie od lat drugim miastem rodzinnym. Zaadoptowałem się tu. Patrzę na miasto jak rodowity warszawiak. I takie je też fotografuję.
Warszawa
Hartwig, o czym mało wiadomo, planował przenieść się do Warszawy jeszcze przed II wojną światową. Miał już nawet mieszkanie w alei Niepodległości, które niestety zostało zburzone podczas powstania warszawskiego. Pomimo tego, fotograf nie zrezygnował ze swojego pomysłu. Znalazł i wyremontował zrujnowany lokal w Alejach Jerozolimskich, gdzie od 1951 roku pod numerem 31 mieściły się jego pracownia i mieszkanie.
Hartwig wspominał: Wyporządziłem mieszkanie wraz z pracownią w zrujnowanej kamienicy w Alejach Jerozolimskich, na dole mieściła się potem kawiarnia „Kopciuszek”, gdzie zbierali się artyści […]. Wielu bywalców kawiarni zachodziło do mojej pracowni na pogawędki, zacząłem być znany w środowisku, zapraszano mnie na premiery. Pracując dla wspomnianej już centrali (COPIA), przez wiele lat współpracował z warszawskimi teatrami: Teatrem Ludowym, Teatrem Nowym, Teatrem Syrena, Teatrem Wielkim–Operą Narodową. Wykonywał nie tylko zdjęcia spektakli, ale i świata ukrytego za kulisami.
Po latach wspominał: […] z czasem tak się zaprzyjaźniłem z zespołem technicznym, że oni do mnie dzwonili z zawiadomieniem o przymiarce kostiumów albo, że będą malować jakieś horyzonty w malarni. Tak powstał jeden z jego ważniejszych albumów „Kulisy teatru”, który doczekał się aż trzech wydań (1969, 1974, 1983).
Lublin był dla Hartwiga zbyt ciasny, stolica, choć zniszczona, dawała mu większe możliwości. Tu powstał w drugiej połowie lat 40. XX wieku Związek Polskich Artystów Fotografików, którego Hartwig był członkiem założycielem, i który, jak twierdził, był jego drugim domem. Życie artystyczne fotografa nabrało tempa: udział w kolejnych wystawach, fotografowanie premier teatralnych, pejzaży, wyjazdy, prace nad albumami, eksperymenty twórcze. A gdzieś między tym wszystkim spacery po Warszawie, nieustanne przyglądanie się jej odbudowie, tworzeniu nowych przestrzeni, betonowych konstrukcji, sąsiadującej z nimi natury, Wisły obserwowanej po obu jej brzegach, drobiazgowe i pieczołowite fotografowanie architektury zarówno zabytkowej, jak i nowoczesnej. I tak przez pół wieku towarzyszyli sobie wzajemnie – Hartwig Warszawie i Warszawa Hartwigowi.
Efektem jego wnikliwego spojrzenia na stolicę była zorganizowana w 1970 roku w Kordegardzie wystawa „Kartki z albumu Warszawa”, na której pokazał nieoczywiste i oryginalne ujęcia miasta, znacznie odbiegające od zwyczajnych, dokumentacyjnych kadrów. Wydał również dwa albumy pod tytułem „Warszawa”, kolejno w latach 1974 i 1984. Natomiast jeszcze w 1955 roku ukazała się teka „Łazienki” wydawnictwa Sztuka, zawierająca zdjęcia jego autorstwa. Wspominając te publikacje, Hartwig mówił: Fotografia zabytków, konserwacja, to jest konkret, który nie daje się swobodnie interpretować nawet w fotografii. Można trochę grać oświetleniem, trochę zmieniać kąt patrzenia, wybierać określone fragmenty i to wszystko. To jest fotografia prawie dokumentalna.
Warszawa stała się dla Hartwiga drugim miastem rodzinnym w które wsiąkł, które chłonął i które było dla niego twórczą inspiracją. Lublin zawsze był dla niego ważny, przyciągał go niczym magnes. Nie można analizować artystycznej spuścizny Edwarda Hartwiga nie uwzględniając wpływu, jaki miały na nią dwa tak ważne dla niego miasta – Lublin i Warszawa. Fotografie Lublina i Lubelszczyzny autorstwa Edwarda Hartwiga znajdują się między innymi w zbiorach Biblioteki Narodowej. Można je oglądać w polona.pl. Niezwykle bogata spuścizna Hartwiga dotycząca Warszawy znajduje się w zbiorach Muzeum Warszawy. Część tej kolekcji jest dostępna on-line.
◊◊◊
Tekst powstał w wyniku współpracy z Muzeum Warszawy w związku z projektem „Warszawa Edwarda Hartwiga – Cyfrowe Opowieści | w ramach programu MKiDN: Kultura Cyfrowa 2020 ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury”
◊◊◊