- Jana Śniadeckiego szkiełko i oko
- Andrzej Dobosz raczej odradza. Mieszkania i postępowanie uczniów krakowskich w wiekach dawniejszych
Moralność pani Dulskiej dała Gabrieli Zapolskiej nie tylko uznanie, jakiego ani wcześniej, ani później nie przyniosła jej żadna inna sztuka. W sposób zasadniczy zmieniła jej pozycję w gronie literatów Młodej Polski.
„Wstyd powiedzieć ─ zauważył Tadeusz Boy Żeleński ─ ale ze wszystkich naszych współczesnych komediopisarzy ta baba ma może najbardziej męski chwyt; największą zborność spojrzenia, najdalej posuniętą ekonomię scenicznego wyrazu i gestu. Od początku do końca każde słowo jest potrzebne, każde jest na swoim miejscu, każde niesie, nie licząc tych – a jest ich bez liku, które iskrzą się samorodnym i nieodpartym dowcipem” (Flirt z Melpomeną, Warszawa 1963).
Stanisław Dąbrowski, twórca bezcennego dla historyków teatru Słownika biograficznego teatru polskiego 1765–1965, w notce o Moralności pani Dulskiej stwierdził:
„Słuchając »Moralności pani Dulskiej«, odnosi się wrażenie, że autorka wtargnęła na chybił trafił do której bądź z lwowskich kamienic (Anno 1906!), uchwyciła właścicielkę mieszkania, rzuciła na stół kuchenny w braku operacyjnego i zakasawszy rękawy białego lekarskiego fartucha, zrobiła pewną dłonią sekcję mózgu i serca, wypruła najtajniejsze włókna, wyłuskała gruczoły i stwierdziła bezlitosną diagnozę: zastarzałe, przewlekłe, ostre kołtuństwo z wszelkimi towarzyszącymi mu objawami. Stadium beznadziejne nieuleczalne… Nazwa nowo odkrytej choroby »dulszczyzna« schodzi na ulicę, staje się popularnym określeniem. Biczowane ostrym słowem »kołtuństwa« głupie mieszczaństwo w epoce Młodej Polski dostaje teraz nowe piętno. Przez trzy akty przewija się galeria typów, dziś przez nas już oglądanych jakby w staroświeckim panoptikum. Mały wstrząs, który zatargał chwilowo spokojem bytu tej rodzinki, znajduje epilog rozwiązany energiczną ręką praktycznej pani Dulskiej, której miotła robi porządek z kłopotem zagrażającym jej najbliższym”.
Jak rodziła się „Dulska”
Historycy teatru nie są zgodni, czy swą najsłynniejszą sztukę Zapolska napisała w ciągu ośmiu czy czternastu dni. Wiadomo tylko, że po pióro sięgnęła w 1906 roku, po dwuletniej przerwie spowodowanej długą chorobą. Pisała jak w transie. Natchnieniem dla tej opowieści stał się jej własny mąż. Stanisław Janowski jako zapalony myśliwy lubił wyjeżdżać na prowincję na polowania. W 1906 roku wrócił właśnie ze Stanisławowa, gdzie zatrzymał się u pewnej bogatej rodziny mieszczańskiej. Szybko zwrócił uwagę na panujące tam osobliwe stosunki.
O wszystkim decydowała pani domu, która zarządzała nim twardą ręką. Kiedy zorientowała się, że syn preferuje rozrywkowy tryb życia, w trosce o to, by nie trwonił pieniędzy i nie zaraził się chorobą weneryczną od przygodnie spotkanych dziewczyn, postanowiła mieć na niego oko i sprzyjać jego flirtowi ze służącą. Nie przewidywała, że sytuacja może zajść za daleko. Kiedy okazało się, że służąca jest w ciąży, a syn postanawia się z nią ożenić, wkroczyła z całą mocą. Bez żadnych skrupułów postanowiła dziewczynę oddalić za symboliczne wynagrodzenie, wmawiając jednocześnie niemoralne prowadzenie się. Sterroryzowała też cały dom, by nikt o historii nie pisnął ani słowa. Janowskiemu zaś całą tę opowieść przekazał w tajemnicy mąż pani domu, wysoki urzędnik w służbie austriackiej, który najwidoczniej miał poczucie winy, że nie chcąc wojny z żoną, tolerował zaistniały stan rzeczy. Zapolska, słysząc tę opowieść, uznała, że ma materiał na świetną sztukę, którą od dawna obiecała dyrektorowi sceny lwowskiej, Ludwikowi Hellerowi.
Miała więc już zarys opowieści. Teraz, aby uwiarygodnić prezentowanych bohaterów, postanowiła nadać im cechy postaci, które dobrze znała. Za pierwowzór Dulskiej posłużyła jej lwowska kamieniczniczka, żona majstra murarskiego Andrzeja Gołąba, który, spekulując na budowanych przez siebie kamienicach czynszowych, dorobił się nie tylko wielkiego majątku, ale nawet ulicy swojego nazwiska. Pani Gołąbowa bardzo dbała o reputację rodziny, sprawiając wrażenie miłej i życzliwej ludziom, tak naprawdę zaś była jednak wulgarną, skąpą i wyrachowaną egoistką. Jej dzieci, syn utracjusz i dwie córki, posłużyły za pierwowzory Zbyszka, Hesi i Meli. Inspiracją dla postaci pana Dulskiego stał się dla Zapolskiej jej własny ojciec. Pan Wincenty lubił maszerować z pałacu w rodzinnych Kiwercach do lasu i z powrotem, wyobrażając sobie, że jest pątnikiem i że pielgrzymuje do Ziemi Świętej. Dulski zaś, jak pamiętamy, spacerował po pokoju wokół stołu, wyobrażając sobie wędrówkę dla zdrowia na kopiec Kościuszki. Postaci lokatorki nadała Zapolska własne rysy, pozostałe wyposażyła w cechy osób, które przewijały się przez jej życie.
W liście z 14 listopada 1906 roku Gabriela Zapolska pisała z nieukrywaną ulgą i radością:
„Dziś w ciężkich boleściach ukończyłam »Dulską«. Co to jest? Nie wiem. Pisałam ją w gorączce po prostu. Może to właśnie będzie coś doskonałego?… Zdaje mi się, że gdybym była Francuzem i taką silną, życiową rzecz bym napisała, to zyskałabym majątek i sławę olbrzymią… U nas – spastwią się nade mną, a zarobię parę centów. Heller chce ją wystawić zaraz. Namówię go, aby wysłał »Dulską« na prowincję. Wchodzi 7 kobiet: Wojnowska, Czaplińska, Ordon, Michnowska, Zielińska, Jankowska, Gostyńska, oraz Fiszer i Wostrowski”.
Prapremiera Moralności pani Dulskiej odbyła się 15 grudnia 1906 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie, ze Słubicką w roli Dulskiej i J. Leszczyńskim – Zbyszkiem, w reżyserii Ludwika Solskiego. Główną ideę utworu scharakteryzowała Zapolska w liście do Wilhelma Feldmana z 12 grudnia tegoż roku. Prosząc o poparcie w Krakowie, pisała: „To rzecz bardzo na rękę »Naprzodowi«. Chciałam w tej tragifarsie kołtuńskiej dać obraz podłości burżuazyjnej. Gdy ta dziewczynka na końcu woła: »Mnie się zdaje, że tu kogoś zamordowali« – to jest to właśnie. Zamordowano tu duszę ludzką. Zwróć Pan na to uwagę”. Podobnie, 1 stycznia 1907 roku w liście do nieznanego adresata, prawdopodobnie Jana Lorentowicza, stwierdzała: „Pisałam tę sztukę prawie nieprzytomna z osłabienia, ale pisałam, bo chciałam mieć na kurację. I ona jest moją deską ratunku. Pisz Pan o niej przed – pisz po. Jest warta. Jest zrobiona dobrze. Patrz na nią głębiej, nie przez śmiech ludzi, których bawi seria konceptów”.
Z Dulską przez Polskę
Moralność pani Dulskiej okazała się sztuką, która poruszyła opinią, wywołała zachwyty, ostrą krytykę i wiele dyskusji, a takie okoliczności działają bardzo korzystnie na rozgłos utworu i jego powodzenie.
W premierze lwowskiej grali: Gostyńska (Dulska), Fiszer (Dulski), Nowacki (Zbyszko), Trapszo (Hesia), Zielińska i Sławińska (Mela), Ordon-Sosnowska (Hanka), Czaplińska, Rotterowa (Juliasiewiczowa), Rybicka (Tadrachowa), a reżyserowali Zapolska i Pawlikowski. W Warszawie premiera z 8 stycznia 1907 roku odniosła również wielki sukces: „Nareszcie ujrzeliśmy w Warszawie nową dobrą sztukę – pisał „Tygodnik Ilustrowany”, nr 2. W triumfalnym pochodzie obwozi Teatr Zapolskiej sztukę po całej Małopolsce w 1907. Utwór wchodzi na sceny niemieckie, czeskie, rosyjskie, na naszych wciąż jest wznawiany, odnosząc należne sukcesy”.
Prof. Zbigniew Raszewski zauważył: „Zapolska była pierwszym od długiego czasu dramatopisarzem polskim, który przedostał się do wewnątrz nieprzenikalnego świata teatru. Występując na wszystkich stałych scenach polskich, poznała przede wszystkim jego rzeczywiste możliwości i potrzeby. Uzbrojona w takie doświadczenie, nie pisała książek, ale scenariusze, które aktorzy wyrywali jej nieraz spod ręki”.
Ubóstwo intelektualne Zapolskiej
Zapolska, jak łatwo się domyślić, miała też rzeszę wrogów. Jeden z najbardziej jadowitych krytyków, Jan Alfred Szczepański (któremu aktor Andrzej Szczepkowski ułożył epitafium: „Tu leży Jaszcz, przechodniu naszcz”), napisał: „Nieraz już dziwiło krytyków ubóstwo intelektualne Zapolskiej, pomieszanie drapieżnej satyry z ckliwym sentymentalizmem i naiwną afirmacją zastanych warunków społecznych. Sprzeczność to była pozorna i nie dziwi tych, którzy wiedzą, że Zapolska nie miała żadnych ambicji rewolucyjnych i jej bunt i sprzeciw nie miał w sobie nie tylko zamierzeń rewolucyjnych, ale nawet niewiele ambicji reformatorskich”.
Faktu, że Moralność pani Dulskiej jest do dziś nie tylko jedną z najchętniej granych sztuk w Polsce, ale również jedną z najpopularniejszych polskich sztuk wystawianych na scenach zagranicznych (np. w ZSRR w czteroleciu 1955–1959 sto sześć teatrów zawodowych grało Moralność pani Dulskiej w kilku narodowych językach republik związkowych), nie da się wytłumaczyć tylko oceną specyfiki polskiego naturalizmu ani stwierdzeniem, że jest ona typowa dla pewnej historycznej epoki. Tajemnicą teatralnej i społecznej długowieczności dzieła powinni zająć się nie tylko krytycy teatru, ale także socjologowie, a nawet badacze śledzący przemiany współczesnej moralności i jej cechy. No i oczywiście każdy z czytelników i widzów teatralnych.
W tytułową postać Anieli Dulskiej wcielały się wielkie osobowości polskiego teatru. Wśród nich m.in.: Wanda Siemaszkowa (dwukrotnie), Jadwiga Chojnacka (siedmiokrotnie), Zofia Jaroszewska, Nina Andrycz, Halina Gryglaszewska, Anna Polony, Hanka Bielicka, Anna Seniuk (trzykrotnie), Magdalena Cielecka, Krystyna Janda. A w najnowszej radiowej wersji wystąpi legendarna Barbara Krafftówna – premiera płyty wydanej przez Radio dla Ciebie przypada na sobotę 4 września. Moralność pani Dulskiej jest w tym roku lekturą jubileuszowej dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.
◊◊◊
Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
◊◊◊