Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz stanowczo odradza. Bogusław Adamowicz. Triumf żółtych


Europa, a więc i Warszawa, została całkowicie opanowana przez Chińczyków. Istnieje Departament Snu i Zapomnienia Publicznego. Mężczyźni w średnim wieku mają prawo do czterech godzin snu na dobę, zmuszeni kłaść się wszyscy o tej samej porze. Nad ranem chińska policja sprawdza, czy się już obudzili. Kobiety mogą spać godzinę dłużej. Obowiązkowy strój męski to spodnie do kolan i kurtka bez rękawów (ja użyłbym słowa kamizelka – A.D.) w kolorze khaki. Polskie nazwiska są skrócone. Dandecki to Dand, Cymowski – Cym, Fajbiszewski – Faj. Wkraczający do mieszkania patrol konfiskuje buty – wszyscy mają chodzić bez obuwia, a okulary traktowane są jak broń. Wielkość numerów na budynkach zależy od ich rangi: małe na domach mieszkalnych, zróżnicowane większe na urzędach, ogromne na ministerstwach. Obowiązuje egzamin ze znajomości chińskiego utworu poetyckiego, który trzeba wyrecytować z odpowiednimi akcentami. Nie istnieją jednak problemy językowe – mandaryni, policjanci i Warszawiacy porozumiewają się ze sobą bez trudu:

Jak drogie jest mi zdrowie, jak nie życzę sobie, by ekscelencja spuchł lub złamał sobie nogę, mówię to zupełnie szczerze, otóż ręką na sercu, że ekscelencja jest dla mnie, jak i dla wszystkich tych, którzy umieją artystycznie patrzeć na człowieka, jest dla mnie swym wdziękiem pełnym wyrazu, świeżością wyglądu i budową ciała pięniejszy od najosobliwszego z zabytków całego Starego Miasta…

Wszyscy dostają przydziały ryżu, herbaty i oleju rycynowego. Zaproszenie przez Chińczyka na kieliszek, oznacza szklaneczkę oleju rycynowego. Alejami Ujazdowskimi przechadza się Mandaryn Fu-Kai w migdałowym kaftanie kapiącym od złotych naszywek, z czarnymi paznokciami półłokciowej długości, niezmiernie tłusty, pod parasolem ogromnym jak budka z wodą sodową, prowadzący na łańcuszku zupełnie zieloną żabę wielkości głowy ludzkiej.

Gdy narrator zostaje przestawiony Mandarynowi, ten wskazując na towarzyszkę wyjaśnia: Ta żaba jest podkuta.

– Więc widzisz co znaczy cierpliwość i praca. Biada niepracowitym! Wy pracujecie za mała, niepracowite narody nie dokażą nic wielkiego.

– Bierzcie przykład z Ameryki, z Chin, a także, dodał z pochyleniem głowy, z uniżonego sługi waszego …Ja nie chwaląc się, najpracowitszy syn najpracowitszego z narodów, od niemowlęcia przejęty wielką ideą, pracowałem bez przerwy lat siedemdziesiąt cztery dążąc bez wypoczynku zawsze do jednego celu. I dzięki temu ku zbawieniu świata dokonałem dzieła, w możliwość którego nikt na świecie nie wierzył. Ja jeden na całym świecie zdołąłem podkuć żabę. Wprawdzie tylko raz jeden i na jedną nogę. Lecz problem został rozwiązany. I to mi dało sławę i tytuły.

Wyrażając Mandarynowi swój podziw i uznanie, narrator ma nieszczęście dodać, że żaba podkuta, czy nie podkuta to zawsze ta sama żaba, co w najwyższym stopniu irytuje Mandaryna i prowadzi do groźnych kłopotów.

Na stronie ostatniej (166) autor zawiadamia nas, że właśnie obudził się ze snu.

Bogusław Adamowicz. Triumf żółtych w POLONIE

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊

Logotypy: Fundusze Europejskie, Rzeczpospolita Polska, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Unia Europejska Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego