- Władysław Skoczylas, twórca polskiego drzeworytu
- Andrzej Dobosz umiarkowanie poleca. Leonard Sowiński. Wspomnienia szkolne
Andrzej Dobosz stanowczo odradza. Ignacy Jackowski. Powieść z czasu mojego czyli przygody litewskie
Rzecz zaczyna się w rodzinie państwa Wojskich, średnio zamożnej lecz gospodarnej i nie zadłużonej szlachty z okolic Nowogródka. Pani Wojska urodziła córkę, dla której wybrano imię Bogusia. Gdy w nocy Bogusia zaczęła płakać, Wojski jest przerażony, że dziecko najwyraźniej zachorowało. Wtedy stara rezydentka nazwiskiem Kukiewiczowa zamoczony palec zanurzyła w cukiernicy i włożyła małej do ust. Bogusia uśmiechnęła się, co uspokoiło ojca. Kukiewiczowa ma w swojej izbie całą skrzynię suszonych ziół. Jedyne ciekawe w książce są strony 27-29 zawierające pożyteczne wiadomości. Mech islandzki służy suchotnikom, łopień jest dobry na wodną puchlinę, rumianek i kminek na kolki, dzięgiel i piołun na wzmocnienie żołądka, pokrzywa na koklusz, ślaz polny utarty, tytoń moczony w wódce, balsam spirytusowy z pączków brzozowych lub topolowych na wszelkie rany od zacięcia, szałwia z miodem i octem na zapalenie gardła, cebula pieczona roztarta z mydłem na wrzody, ulepek pożeczkowy lub żurawinowy na gorączkę, ruta z młodym masłem na wściekłość człowieka lub bydlęcia, rzepak i miód pitny na ospę i odrę.
Bogusia dorasta, zaczyna chodzić i przedrzeźniać starszych. Młodzi ze sfer ziemiańskich przekradają się na Zachód, by przyłączyć do armii Napoleona. Lokalne władze policyjne przygotowują ich listy z zamiarem wyzucia z własności. Rodziny składają oświadczenia, że synowie udali się na studia do Wilna. Policyjne spiżarnie zapełniają się wiktuałami po sufit.
Dorastająca Bogusia zostaje dla edukacji odwieziona do klasztoru Benedyktynek, w Nieświeżu, gdzie wychowała się jej matka. Nadal ksienią jest tam siostra Tadeusza Kościuszki.
Na Litwę wkraczają wojska napoleońskie. Szlachta tworzy komitety powitalne. Dowodzący awangardą generał Rożniecki już wtedy ujawnia swój zły charakter, wrzeszcząc na witających by nie ględzili lecz niezwłocznie dostarczyli żywności i furażu dla dziesięciu tysięcy ludzi i tyluż koni, bo inaczej każe ich rozstrzelać.
Przejście niesubordynowanej armii francuskiej było gorsze od klęski szarańczy. Nie tylko rabowano co się dało, wywożąc furgony wszelkiego dobra, lecz deptano dojrzewające plony, bezmyślnie zapruszano ogień.
Bogusię odebrano z klasztoru i oddano na dwór wdowy prezydentowej Pacyniny, by nabrała ogłady towarzyskiej, nauczyła się tańczyć i śpiewać.
Gdy Francuzi zostali przepędzeni, pojawili się rosyjscy huzarzy. Bogusię urzekł huzarski mundur porucznika Maksymicza. Zwierzyła się rodzicom ze swego uczucia. Wojski oświadczył, że nie dopuści do takiego małżeństwa. Maksymicz ściągnął swych kolegów oficerów i starego brodatego popa. Porucznik zaprowadził Bogusię do cerkwi. Słysząc śpiewy wszedł tam Wojski. Oficerowie nie dopuścili go w stronę ołtarza. Widząc jak pop udziela młodym sakramentu nabożeństwa Wojski padł trupem.
Nowe mieszkanie nie podobało się młodej małżonce. Podłoga z dylów oskultowanych. Ułomne łóżko ciesielskiej roboty, z lichą pościelą, przykryte żołnierską burką, na ziemi psy i fajki. W sąsiednim pokoju cała podłoga pokryta gęsto sianem, na którym rozrzucone były talie kart.
Nazajutrz usłyszała przez drzwi krzyki karciane, domagania się wódki i klątwy. Bogusia odmówiła pokazania się gościom.
W testamencie Wojski zapisał córce 40 000 złotych i majątek ziemski z dożywociem, domem i sprzętami dla wdowy. Wkrótce okazało się, że leżący w odległej guberni własny majątek porucznika jest straszliwie zadłużony i dla spłacenia długów, procentów oraz spłacenia zaległych podatków musi korzystać z pieniędzy żony. Ilekroć wyjeżdzał na krótko w interesach, jego pobyt przedłużał się. Czuł nie dający się opanować pociąg do kart. Wracał do domu przywożąc tylko nieco herbaty. Wreszcie po jednej z wypraw znaleziono ciało porucznika. Nie było jasne czy to samobójstwo, czy śmierć w pojedynku. Pretensje wierzycieli nieboszczyka wyrażone w ówczesnych dziś całkiem niezrozumiałych terminach prawnych oznacza tylko jedno słowo, ruina zasobów wdowy.
Ignacy Jackowski. Powieść z czasu mojego czyli przygody litewskie w POLONIE