Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz poleca. Pamiętniki z Sybiru spisane przez Wincentego Migurskiego


Autor, uczestnik powstania listopadowego, po klęsce znalazł się we Francji. Tam emigranci zasypywali władze prośbami o interwencję w sprawie polskiej. Odpowiedź francuska brzmiała – Niech ruszą się Polacy w kraju. Nie możemy przychylić się do żądań kilku tysięcy, skoro kilka milionów ich rodaków, żyje cicho, jakby będąc zadowolonymi z rządów moskiewskich. Migurski znalazł się wśród garstki emisariuszy mających wywołać nowe powstanie w kraju. Pewien dwór galicyjski, w którym przebywał został w nocy otoczony przez wojsko austriackie. Jednak ówczesna architektura ziemiańska w Polsce była przystosowana do takich okazji.  Z szafy, w której się skrył, przesuwana ścianka prowadziła do ciemnego alkierzyka, gdzie przetrwał godziny rewizji. Podobne urządzenia zachowane do czasów reformy rolnej zapamiętał jeszcze Franciszek Starowieyski.

W tym dworze przebywała panna Albina, która zakochała się w emisariuszu, a i on nie pozostał obojętny na jej wdzięki. Brat Albiny był wzrostu Migurskiego, w podobnym wieku, przypominał go z twarzy. Wyrobił więc sobie paszport – a wówczas dokument ten ograniczał się do ścisłego rysopisu. I tak z paszportem na nazwisko Antoni Wiśniowski, Migurski znalazł się na terenie okupacji rosyjskiej. Odwiedził niewidzianych od lat rodziców. Potem był w Radomiu, będącym stolicą guberni. Tam został zatrzymany przez policję, bowiem nie wiedząc, że przejeżdżający przez miasto gubernialne winien zameldować się w biurze wojennego gubernatora, obowiązku tego nie dopełnił. Wprowadzono go do gabinetu samego gubernatora w generalskim mundurze, gdzie zobaczył swoje papiery i pistolety, wydobyte podczas rewizji z jego bagaży. Odwieziono go do warszawskiej cytadeli. Został zamknięty w niewielkim pomieszczeniu z zakratowanym okienkiem, gdzie było wąskie łóżko, maleńki stoliczek i krzesło. Spędził tam trzy tygodnie, przez nikogo nie indagowany.

Zauważył, że każdego rana koło dziesiątej jacyś panowie przechodzili koło jego drzwi. W takiej chwili zaczął gwałtownie w nie łomotać i krzyczeć. Otworzono drzwi i członkowie komisji śledczej oświadczyli mu, że poszukiwany jest Antoni Wiśniowski z Wołynia. Jeśli okaże się, że jest rzeczywiście Antonim Wiśniowskim z Galicji, nie z Wołynia zostanie wypuszczony. Polecono żandarmowi by przynosił mu książki od Glücksberga, dla rozproszenia nudów. Nazajutrz zaczęły się badania.

Opowiedział, że dwa dni spędził w Sandomierzu u państwa Migurskich, ponieważ kiedyś ich synowi udającemu się przez Galicję do Francji pożyczył pieniądze, które teraz postanowił odebrać. Uczyniono uwagę, że pożyczka udzielona emigrantowi była przestępstwem politycznym. Wreszcie doszło do konfrontacji ze szpiegiem wysłanym do Francji, który rozpoznał Migurskiego. Nasz bohater wrzucił teraz do szklanki przechowywaną w ubraniu gałeczkę trucizny, zalał wodą i wypił. Nastąpiły lekkie wymioty. Mijały godziny i zrozumiał, że śmierć nie nastąpi. W kieszonce kamizelki przechował jednak maleńki scyzoryk o czterech ostrzach. W nocy zadał sobie pięć ran w żołądek, szóstą zaś naprzeciw serca. Rano znaleziono go nieprzytomnego w kałuży krwi. Na wiadomość o wypadku sam książę namiestnik Paskiewicz wydał polecenie: Trzeba aby żył koniecznie!

Kuracja trwała dwa miesiące, po których można było wznowić śledztwo. Spytany czy przybył do kraju by konspirować przeciw rządowi, oświadczył, że tak właśnie było.

Komisja miała dokładną wiedzę o wszystkich jego czynnościach po przekroczeniu granicy i o tym, że nie zdążył niczego dokonać. Pytano go jeszcze o instrukcje jakie przywiózł, na co odmówił odpowiedzi.

18 stycznia 1836 wywieziono go na Syberię. Jak na skazańca odbył tę podróż w dość komfortowych warunkach. Na sankach, bez kajdan, w towarzystwie oficera żandarmerii. Po dwudziestu czterech dniach dotarł do Orenburga, skąd po dwutygodniowym odpoczynku został odesłany do Uralska, gdzie musiał służyć jako prosty żołnierz w szeregach rosyjskich. Rozpoczął ożywioną korespondencję z Albiną, domagającą się by zgodził się na jej przyjazd. Nie uważał tego za dobry pomysł, lecz uległ jej prośbom. Długa podróż Albiny obfitowała w szereg przygód. W Uralsku postanowili zawrzeć małżeństwo. Niezbędne formalności przeciągały się. wreszcie 24 czerwca 1837 doszło do aktu ślubu. Sytuacja prostego żołnierza mieszkającego z żoną w umeblowanych pokojach dziwiła zwierzchników. Do tego Albina spacerowała po mieście w kapeluszu i z parasolką. W końcu września 1818 Albina powiła córkę. Niestety kapryśny, wiosenny klimat nie służył maleństwu i w maju 1939 Michalinka zmarła. Podobny był los kolejnej córki. Migurscy zdecydowali się na ucieczkę z Syberii. Kolejnej zimy Wincenty napisał list do zwierzchników, że nie mogą znieść swego losu, postanawia popełnić samobójstwo. Udał się nad miejscową rzekę i w pobliżu przerębla porzuca jeden komplet ubrań. Albina, która go schowała, przez kilka dnia udawała rozpacz. W końcu wynajętym powozem, z ukrytym mężem i trumienkami córek ruszyła w powrotną podróż do Polski. W czwartym dniu podróży nagły wstrząs pojazdu sprawił, że Migurski przygnieciony ogromnym ciężarem , mocno poraniony wydał okrzyk, usłyszany przez towarzyszącego im kozaka. Został okuty w kajdany i odwieziony z żoną do Saratowa. Tam gubernator nakazał urządzenie katolickiego pogrzebu dziewczynek.

W Saratowie miejscowe towarzystwo i władze robiły wszystko by uprzyjemnić Migurskim pobyt. Musiano jednak wysłać do Petersburga raport zawierający sugestię zwolnienia uciekinierów.

Mikołaj I dostał jednak ataku szału, szczególnie rozgniewany próbą wywiezienia zwłok dzieci z ziemi rosyjskiej.

W pierwszej rozprawie Migurski został pozbawiony szlachectwa i trzymany w więzieniu. W kwietniu 1841 z okazji małżeństwa następcy tronu przywrócono mu szlachectwo i został zesłany do kopalń nerczyńskich. Po drodze jacyś życzliwi urzędnicy uradzili by symulując chorobę, przez czas jakiś odpoczął w szpitalu. Potem okazała się, że nie ma żołnierskiego munduru. Jego przygotowanie zajęło dziesięć dni.

Tymczasem Albina została skazana przez sąd cywilny na trzydzieści rubli srebrem za przechowywanie męża. Albina urodziła syna Konrada. W czerwcu roku 1843 oboje zmarli na gruźlicę. Po dziesięciu latach pobytu w kopalniach jako niepozbawiony szlachectwa Wincenty miał zostać oficerem. Odmówił awansu. W roku 1859 pozwolono mu wrócić do kraju. 13 września 1859, po pięciu latach pobytu na Zachodzie Europy i dwudziestu czterech na Syberii, znalazł się w Warszawie.

Pamiętniki z Sybiru spisane przez Wincentego Migurskiego