Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog
Okładka Sanatorium pod Klepsydrą

Proza Brunona Schulza, jednego z najbardziej niezwykłych twórców literatury polskiej XX wieku, mocno wyróżnia się na tle realistyczno-psychologicznej twórczości lat dwudziestych i trzydziestych minionego stulecia. Jednym z tych wyróżników jest wielorakość rodzajowości gatunkowej.

W opowiadaniach słynnego drohobyczanina, żyjącego w latach 1892-1942, łatwo dostrzec fantastyczne konstrukcje, gdzie formy prozatorskie przeplatają się z poezją. Pojawiają się tu wariacje na temat domu rodzinnego, sklepów, rodziny i mieszkańców miasteczka, pracy i świąt. Spływający do naszej wyobraźni świat Schulza ma swój zapach, barwę, dźwięk. Często przypomina rządzący się własną logiką sen. Mitologizując rzeczywistość, pisarz odnosi się do  antyku, wątków biblijnych oraz szeregu archetypów, zakorzenionych od wieków w kulturze. Schulz wychodził bowiem z założenia, że świat jest stale „umistyczniany”, a źródłem idei, języka, pojęć są właśnie mity. Wszelkie idee również wywodzą się z mitologii, choć z biegiem lat przechodzą negatywną ewolucję. Zostają przeobrażone i okaleczone.

W przeciwieństwie do pierwszego zbioru opowiadań, czyli Sklepów cynamonowych, gdzie centralną postacią jest Ojciec, w tomie Sanatorium pod Klepsydrą na plan pierwszy wysuwa się jego syn Józef – bohater dramatu dojrzewania. Programowym opowiadaniem w tym tomie jest umieszczona na początku Księga. Potem pojawiają się utwory poświęcone inicjacji. Genialna epoka dotyczy inicjacji twórczej, a Wiosna –  erotyczno-społecznej.  Wzniosłe wiosenne porywy i marzenia oraz głębokie westchnienia okrasza nieśmiało szczypta autoironii i nuta sceptycyzmu. W następnych opowiadaniach bohater, jako dojrzalszy, nabywa doświadczeń i systematycznie pozbywa się złudzeń. W tytułowym  Sanatorium… Józef wędruje po królestwie zmarłych. Obowiązuje tam czas nierzeczywisty, co pozwala bohaterowi spotkać się z Ojcem oraz dokładniej przeanalizować własny los. W Emerycie i Samotności Józef jest już starcem, który próbuje ostatniej przygody ze światem. Wraca pamięcią do miejsc i ludzi, po których zostały wspomnienia. Potem jest Ostatnia ucieczka ojca – przejmujący obraz dekadencji i zagłady. W czasie tego ostatecznego pożegnania z Ojcem padają znamienne dla Schulza słowa: „Fatalność nie pomija naszej świadomości i woli, ale włącza je w swój mechanizm, tak, że dopuszczamy i przyjmujemy jak w letargicznym śnie rzeczy, przed którymi wzdragamy się w normalnych warunkach”.

W Sanatorium pod Klepsydrą Schulz podkreśla wyraźnie, że jesteśmy tacy, jakimi staliśmy się w dzieciństwie. I to właśnie stanowi klucz do lepszego poznania siebie. Próbując zgłębić istotę człowieczeństwa, powinniśmy oczywiście czynić starania, by dotrzeć do treści ukrytych. Ale jednocześnie powinniśmy zdawać sobie sprawę, że niektóre do końca pozostaną nieodgadnięte. Warto jednak próbować, a pomocą może okazać się tu sztuka. W  Sanatorium pod Klepsydrą, wydarzają się rzeczy niezwykłe. Manipuluje się czasem, łączy realne i fantastyczne wymiary istnienia, pojawia się postać psa-człowieka, a w innym przypadku człowiek przybiera postać karakona.

Tom opowiadań Sanatorium pod Klepsydrą ukazał się w końcu października 1937 roku nakładem wydawnictwa Rój – tak jak okrzyknięte wydarzeniem Sklepy cynamonowe. Do tamtego literackiego debiutu doszło dzięki entuzjastycznej ocenie Zofii Nałkowskiej i finansowym wsparciu brata pisarza  Izydora, jednej z głównych figur polskiego przemysłu naftowego.

„Wielka mi szkoda zmarnować taki sukces, jaki odniosłem >>Sklepami…<<,  a zmarnuję go jeśli jeszcze w tym roku nie wydam rzeczy przynajmniej na tym poziomie stojącej” – pisze w jednym z listów Schulz. Niektórzy sądzą, że odpowiedzią na Sklepy… miała być powieść Mesjasz, nad którą Schulz intensywnie pracuje w 1935 roku. Chroniczny brak czasu nie pozwala mu jednak wypełnić tego postanowienia, więc, aby nie „wypaść z rynku” i nie żyć jako pisarz na jałowych obrotach, decyduje się powrócić do rzeczy rozpoczętej już w latach dwudziestych i mocno zaawansowanej, czyli właśnie do Sanatorium pod Klepsydrą.

Warto dodać, że niektóre opowiadania były już wcześniej publikowane w czasopismach. Obok tekstów dawnych w skład tomu weszły napisana w 1936 roku Wiosna oraz Księga i Genialna epoka – dwa opowiadania, które pierwotnie miały wejść do wspomnianego i ciągle dotąd nie odnalezionego Mesjasza.

Maszynopis Sanatorium pod Klepsydrą trafił do wydawcy w styczniu 1937 roku. Prezentowany w Bibliotece Narodowej egzemplarz tomu tych opowiadań to jeden z nielicznych, które pozostały z wydrukowanego w październiku 1937 roku tysięcznego nakładu. Ani rękopis, ani maszynopis tego utworu nie dotrwał do naszych czasów i – podobnie jak większości dzieł Schulza – spłonęły bądź zaginęły w czasie wojny.

Książka ma wiele walorów i ciekawostek. Zawiera 33 rysunki autora. Jej wartość podwyższa odręczna dedykacja Schulza dla przyjaciela. Ciekawostką jest fakt, że na stronie tytułowej wydrukowana jest też dedykacja „Józefinie Szelińskiej” – wieloletniej przyjaciółce pisarza, a potem przez kilka lat także narzeczonej, niedoszłej kandydatce na żonę.

W swoich reakcjach Schulz wyraźnie nie doceniał Sanatorium. Na szczęście zrobili to inni. Książka z początku nieco przemilczana, z czasem otrzymała pochlebne recenzje. Stała się też inspiracją do znakomitego dostrzeżonego w Polsce i na świecie filmu Wojciecha Hasa. Ostatnio jej ekranizacji podjęli się też słynni Bracia Quai, mistrzowie kina animowanego.

Sanatorium pod Klepsydrą »

◊◊◊

Artykuł powstał w ramach realizacji przez Bibliotekę Narodową projektu „Patrimonium – digitalizacja i udostępnienie polskiego dziedzictwa narodowego ze zbiorów Biblioteki Narodowej oraz Biblioteki Jagiellońskiej” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa 2014-2020 oraz budżetu państwa.

◊◊◊

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Licencja Creative Commons
Urna by Jan Bończa-Szabłowski is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.