Odtworzyć miejsca – czasoprzestrzenie, zawieszone gdzieś między smakiem pierwszych truskawek jedzonych prosto z krzaka, zapachem babcinych dłoni a fascynacją rozdeptaną dżdżownicą. Łańcuch podpatrywanych czynności ułożonych podług logiki późniejszych, powtarzanych do znudzenia obowiązków.
Zakreślić białą kredą fragmenty tej przestrzeni. Tak, by przywracała pamięci ciała pierwszą i ostatnią grę w klasy. Pozwolić, by zakreślenie drążyło ścieżki napominania, wciskając się w podświadomość. By wracało jak ostinato, podsuwając inne wspomnienia niejako przy okazji. Pozwolić, by niewiedza, ile w nas zostaje z czytanych niespiesznie i pospiesznie stron zyskała rangę świadectwa, budząc w nas szacunek, ale i bojaźń. Bowiem czasem walczyć trzeba będzie z myślą, że ta forma w gorszej postaci dziś rozkwita. Dlatego bez rozczarowania w kolejnej i kolejnej lekturze spróbuję znaleźć jej miejsce możliwie najbardziej nam bliskie.
Dzieciństwo z perspektywy ukochanej zabawki, czyli na początek lalka i miś.
Lalka dobrze wychowana, Fryderyka Hoffmana, przetłumaczona z francuskiego przez Teofila Nowosielskiego, wydana w Warszawie nakładem Gustawa Leona Glücksberga w 1850 roku, czyli w złotym okresie dydaktyczno-moralizatorskiego nurtu w twórczości dla dzieci. I owszem, daje się odczuć ta maniera, ale nie ona jest sercem opowieści. Rzecz o zabawce, naśladowaniu i naturalnym szukaniu ujścia nie tylko dobrym emocjom w zabawie. Oto dwie siostry, Olenia i Aurelia, dostają jedną lalkę. Lalka – Locia – jest piękna (w końcu to francuska lalka), ubrana w muśliny, jedwabie i koronki. Mają się nią bawić razem, a raczej wychowywać: jedna jako jej matką, druga użyczając lalce głosu. Zatem uczą Locię tego, czego same już się nauczyły, na ten przykład czytania, bo „czytając sama nigdy się nie znudzisz” jak mawia mała „matka”. Starają się, by Locia była zawsze ubrana „stosownie, schludnie, aczkolwiek ozdobnie”, ale jednocześnie, aby przyjaciółki nie przewyższały jej „w skromności, łagodności i uprzejmości”. Locia ideałem na szczęście nie jest, akcja się zagęszcza, kiedy ta niszczy zagony kwiatów w ogródku i ponieść musi srogą karę (siedzenie w ciemnej komórce!). Wszystko zmierza nawet nie tyle do szczęśliwego finału, co do niezgorszej konkluzji, że dziecko jest dobre i mądre, że potrafi wybierać i uzasadniać swoje wybory wyciągając konsekwencje. I potrafi to robić samo. Trzeba tylko nam, rodzicom, cierpliwości, jaką miała pani Zacniewska, mama dziewczynek, by czasem tylko zza drzewa obserwować, w którą stronę rozwija się zabawa. Nagroda jest zaś piękna, wózek dla Loci, czyli kolejna zabawka „na spółkę”. Czy dziś taka opcja jest w ogóle możliwa?
Wracając jeszcze do tłumacza, warto przypomnieć tę postać z kilku powodów. Najważniejszy to ten, iż Nowosielski był współtwórcą jednej z pierwszych (jeśli nie pierwszej!) w Warszawie ochronki dla dzieci i autorem wielu wspaniałych podręczników, jak Towarzysz pilnych dzieci. Zaś wybrane wiersze i powiastki z tomu Bajki i powiastki oryginalne i naśladowane spokojnie można zestawiać z wierszami Brzechwy i Tuwima, by wspomnieć Melona i dynię. W 2012 roku minęła dwusetna rocznica jego urodzin.
A komu Misia?
Bohaterski Miś, czyli przygody pluszowego niedźwiadka na wojnie z 1919 roku, autorstwa Bronisławy Ostrowskiej, to moja lektura pod choinkę. Pod choinkę nie dlatego, że taka odświętna – tylko że jest to niesamowity prezent, jaki możemy sami sobie zrobić. Rzecz dzieje się w czasie wojny – I wojny światowej jak łatwo się domyślić, czyli Wielkiej Wojny. Cudny Miś, zwany też „arcy-misiem” trafia do rodziny Stasia i Hani. Dzieci wyjeżdżają na wakacje i wtedy właśnie lektura przestaje być słodką laurką na cześć wszystkich misiów, a staje fascynującą i zarazem przerażającą wizją wojny oczami dziecięcej zabawki. Miś postanawia walczyć, choć nie bardzo wie z kim, bo ciągle nowe wojska przetaczają się przez miasto. „Z każdym, byle o Polskę!”.
W tę opowieść wpleciono wszystkie lęki, jakie dorosłemu towarzyszą w czas okupacji – o los dzieci (motyw rannej sieroty znalezionej przy zmarłej matce), o zmianę wiary (zabawna mimo wszystko sytuacja z ikonami). Ale to lęki oswajane, które dzięki Misiowi nie paraliżują. Nie paraliżują, a wręcz rozbrajają również dzięki kongenialnym ilustracjom Kamila Mackiewicza. Ten polski karykaturzysta i ilustrator, co nie bez znaczenia dla tej właśnie książki, sam brał udział w wojnie, by w randze kapitana opuścić szeregi polskiego wojska i zająć się pionierską działalnością komiksową.
Jest w tej książce jeszcze coś, co nie pozwala o niej tak łatwo zapomnieć, o ile w ogóle. To kilka tak niespotykanych opisów najbardziej popularnej dziecięcej zabawki, która w tym roku skończyła, bagatela, 111 lat! Oto jeden z nich, kiedy Lustro odbijając oblicze nowouszytego Misia mówi doń:
Jesteś – dzieckiem szczęścia. Przyszłość jest twoja. Trzymasz ją w swoich miękkich, szczęśliwych łapach. […] Ale zanim stałeś się Misiem, byłeś, jak każdy z nas, częścią wielkiego żywego świata: druty twe i sprężynki były żelazem z głębi ziemi, sukno – życiem owiec, z których grzbietu zdjęto na nie wełnę; w paciorkach oczu, przez które i ze mną spokrewniony jesteś, stopiły się źdźbła piasku morskiego. Pamięć wszystkiego czym byłeś, myśli, patrzy i słucha za Ciebie. Jesteś starą prawdą i nowonarodzonym żartem. Podwójny jest twój los i podwójna droga.
Dziś nie szanuje się tak przedmiotów, nie upodmiotawia, nadając ich istnieniu inny, wyższy sens. Szkoda, bo przecież wówczas każda niemal maskotka mogłaby nam wyszeptać, jak ten bohaterski Miś: „My, pluszowe niedźwiadki łączymy w sobie wierność i przywiązanie zwierzęcia z wytrwałością przedmiotu”. Wtedy nawet wojna nie byłaby nam straszna…
Lalka i Miś by Kalina Cyz is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.