Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Andrzej Dobosz poleca. Jenerał Dezydery Chłapowski 1788–1879. Pamiętniki


Od piętnastego roku życia Dezydery Chłapowski studiował w Berlińskiej Akademii Wojskowej. Jesienią 18­06 roku, po wkroczeniu armii Napoleona do Berlina, pośpieszył z wiadomością o tym do Poznania. Wziął udział w sformowaniu polskiej Gwardii Honorowej, która miała pełnić służbę przy cesarzu. Jego absolutne opanowanie zasad musztry zwróciło uwagę Napoleona, który kazał mu w czasie obiadu usiąść przy swoim stoliku. Prócz nich był tam tylko szef sztabu generał Berthier. Cesarz mówiąc nie patrzał w oczy, temu z kim rozmawiał, ale na dół lub w bok, chwilami tylko spojrzał w twarz. Obiad trwał niewiele ponad pół godziny. Napoleon, znając przeszłość Chłapowskiego, pytał go o szczegóły dotyczące armii pruskiej, o wykładowców artylerii, wreszcie, ilu może być Polaków w tej armii. Wypytywał o szczegóły dotyczące polskiej historii, o której niewielkie miał pojęcie. Wreszcie doszło do tematu Żydów, o których myślał, że przybyli do Polski z Azji. Odrzekłem, że przeciwnie z Zachodu, wtedy gdy ich niemal z całej Europy wypędzono, nasi przodkowie żywili dla wszystkich wyznań tolerancję. Wstał od stołu po kawie, pochwalił mnie, żem nie pił wina, pokazał na butelkę. On zawsze pół butelki Chambertin wypija ale to złe przyzwyczajenie.

Przed wyjazdem kazał Jenerałowi Dąbrowskiemu, by wydał Chłapowskiemu patent na porucznika.

Nadszedł wreszcie rozkaz wymarszu. Zima była łagodna, ale mokra. Od piechoty francuskiej Polacy przyjęli zwyczaj używania lekkich trzewików i kamaszy, tak ściskających nogę, że krew w nią nie napływa i nie nabrzmiewa. W marszu trzewiki łatwo przemakają, ale potem przy ogniu, inaczej niż buty, szybko schną. Oczywiście, trzeba mieć drugą parę na zmianę. Główną rzeczą dla piechoty jest mieć nogi zdrowe. Dlatego jest wielce pomocnym smarować je wieczorem wódką, co chroni nie tylko od obrzmienia, ale i od obdarcia skóry. To jest najciekawsza wiadomość w całych Pamiętnikach. Chłapowski zauważa, że polscy żołnierze zamiast skarpetek owijają nogi płótnem, co jest szkodliwe, bo łatwo się noga obciera. Każdy żołnierz powinien mieć trzy pary skarpetek i prać je na zmianę. (Mimo tej rozumnej uwagi z roku 1807, Ludowe Wojsko Polskie, przynajmniej jeszcze w 1956 roku, używało lnianych onuc.) Wkrótce Chłapowski dowodził kompanią piechoty. Miał ze sobą własnego konia, ale na nim jechał jego służący, wioząc też mantelzak. Porucznik szedł pieszo ze swymi żołnierzami. Maszerowano przez Pomorze z szybkością około ośmiu kilometrów dziennie. Nocą, rozstawiwszy warty, porucznik zdrzemnął się z kompanią w dołach, gdzie wieśniacy przechowują ziemniaki, co chroniło od wiatru. Potem wziął udział w zdobyciu Tczewa, za co otrzymał, jako jeden z czternastu, Legię Honorową.

Zbliżając się do Gdańska, trafiał na ludność mieszaną. Niemcy trochę mówili po polsku. Byli słabsi od nas, bardziej dbali o swoje zdrowie.

Wkrótce Chłapowski został ranny. Stracił przytomność. Gdy oprzytomniał, zdał sobie sprawę, że ściągnięto z niego mundur. Był otoczony przez konnych Kozaków. Oficer kozacki kazał mu wstać. Gdy okazało się to niemożliwe, podniesiono go i wsadzono na konia. Wkrótce minął go pułkownik kozacki. Kazał mu dać wódki i spytał, jaki miał na sobie mundur. Po kwadransie przywieziono jego mundurz z wstążeczką Legii, ale bez Krzyża, i czapkę kozacką.

Dowieziono go z innymi do Bałtyku, wsadzono na okręt i przez Kłajpedę dopłynęli do Rygi. Podróż morska trwała sześć tygodni. Licho żywieni, wszyscy zapadli na szkorbut. W Rydze jeńcy otrzymali kwatery na przedmieściu i połowę żołdu. Wszyscy chorowali na nerwową febrę. Rezultatem pokoju w Łomży było wypuszczenie jeńców. Przez Wilno, Grodno, Białystok, Tykocin i Ostrołękę, mijając zniszczenia wojenne, dojechał do Warszawy, gdzie zameldował się księciu Józefowi. Teraz dowiedział się o nominacji na oficera ordonansu cesarza. Ruszył do Paryża. Otrzymał od Napoleona pozwolenie słuchania kursów Szkoły Politechnicznej, geologii, chemii, botaniki i mechaniki.

Szkoła Politechniczna była wówczas najlepszą szkołą wojskową. Kursa trwały od ósmej do jedenastej, potem śniadanie bardzo krótkie, od dwunastej do piątej znów kursa. O piątej obiad, od siódmej do dziesiątej korepetytorie powtarzali z uczniami to, co na kursach wykładano.

Wiosną roku 1808 rozpoczęła się kampania hiszpańska. Nastąpiły silne upały: W tym czasie jadąc konno, w dzień czuje się sucho w gębie, trzeba mieć przy sobie buteleczkę wódki francuskiej, koniaku i nią gębę płukać ale nie połykać. Mocny trunek pomnożyłby gorączkę. W upał także wody pić nie trzeba, żeby się nie pocić i nie osłabnąć. Tylko płucząc gębę wódką, odświeża się i pokrzepia człowiek.

Drugiego maja w Madrycie wybuchła rewolucja. Miała się zacząć trzeciego, podczas walki byków, na którą zaproszono francuskich oficerów. Francuzi dowiedzieli się o tym pierwszego. Wszyscy oficerowie mający kwatery w mieście przenieśli się do koszar. Stąd przyśpieszenie powstania. W nocy kilkanaście tysięcy chłopów z nożami, po zabiciu wart przy bramie wtargnęło do miasta i zajęło Arsenał, nie radząc sobie ze zdobytymi działami. Rano francuscy fizylierzy bez jednego strzału odbili Arsenał. Wyszedł rozkaz, by każdego Hiszpana schwytanego z bronią w ręku rozstrzelać. Schwytano ich koło dwu tysięcy, wyprowadzono za miasto, kazano pod murem klęknąć i Batalion Fizylierów na komendę dał salwę, ale żaden nie został nawet ranny. Francuzi strzelali w górę.

Od strony 51 dla zrozumienia tekstu niezbędna byłaby szczegółowa mapa Europy, pozwalająca śledzić ruchy wojsk z Ingolstadt do Pfaffenhofen, stamtąd do Tann i Abensbergu, Rohr, Landshut, Ergolzbach, Brany, Scharding nad Dunajem, Ebersdorf, Aspern. Wreszcie Wagram, gdzie się w bitwie wyróżnił generał Wincenty Krasiński.

Część druga, dotycząca powstania listopadowego, gdy Chłapowski jest już generałem, to również wykaz ruchów między Nasielskiem, Gubinem a Pułtuskiem, z wymienieniem zabitych i rannych w każdej potyczce.

Potem jest Grębków, Sucha, Kamionka, Łomża, Tykocin. W Bielsku, w rezultacie nocnego ataku wziął 600 jeńców z oficerami, a ich broń i amunicję załadował na wozy. W Hajnowszczyźnie, tracąc kilku ludzi, wziął 300 jeńców. Wśród nich wielu dobrze mówiło po polsku. Byli to nasi rodacy przymusem wcieleni do armii rosyjskiej. Jeńcom kazał zdjąć surduty mundurowe, dał po rublu na życie i puścił wolno.

Potem okazało się, że feldmarszałek Dybicz oświadczył, że oficerowie Polacy, którzy nie chcą bić się przeciw swoim rodakom, mogą się zgłosić i będą wolni. Znalazło się takich 1100. Zostali odesłani do służby w batalionach rezerwowych w głębi Rosji.

O przebiegu wydarzeń zadecydowała postawa dowodzącego na Litwie generała Antoniego Giełguda. Chłapowski dysponował informacjami wywiadu o względnej słabości garnizonu rosyjskiego w Wilnie.  Połączywszy siły obu polskich korpusów można było opanować miasto i uczynić je głównym ośrodkiem oporu. Giełgud natomiast skierował swe siły przez Żmudź ku Połądze w płonnej nadziei, że tam przypłyną okręty z bronią i ochotnikami z Francji. Gdy wreszcie zrozumiał, że to nie nastąpi, zdecydował atak na Wilno. Tymczasem Rosjanie potroili tam swe siły i nasz szturm zakończył się klęską. Wypadało wycofać się w stronę granicy pruskiej, w czasie przekraczania której Polacy musieli składać broń. Giełgud dostał list od cara Mikołaja, by nie wchodzić do Prus, lecz jemu się poddać, a będą mogli wrócić do swych domów, inni zostać na służbie. Za to nigdy nie wybaczy szukającym schronienia w Prusach. Giełgud przeczytał list otaczającym go oficerom i jak zwykle radził się, nie wiedząc, jak postąpić. Wtedy, obok Giełguda stojącego z listem w ręku przejechał na koniu polski oficer, który jednym strzałem z pistoletu wymierzonym w serce zabił Giełguda, który spadł z konia. Zabójca szybko odjechał. Od lipca 1831 roku Chłapowski był w pruskim obozie. W lutym 1832 roku wrócił do domu.

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊