- Jak czytać kronikę mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem?
- Rękopis na przełomie gotyku i renesansu, czyli niezwykły mszał Erazma Ciołka
Andrzej Dobosz gorąco poleca. Kajetan Kraszewski. Wyprawa na żubry – humoreska z prawdziwego znaczenia. Plama – ramotka
Kajetan był autorem czterech komedii wystawionych w latach 1873-1878 w teatrach warszawskich, ponad setki opowiadań, szkiców wspomnieniowych, prac historycznych, jak Relacja Poselstwa do Moskwy roku 1649 czy monografii Kawa i herbata w Polsce, najpierw ogłaszanych w kilkunastu czasopismach poczynając od Biblioteki warszawskiej, po Wędrowca, Kłosy, Przegląd Europejski, Przegląd Powszechny, Kolce, Kraj, Przegląd Muzyczny, Tygodnik Ilustrowany, Gazetę Narodową, Gazetę Codzienną, Gazetę Warszawską, Kurier Codzienny i Warszawski.
Bohater pierwszego z opowiadań jest nietypowym ziemianinem nie mającym zwyczaju polować. Budzi się o piątej rano, by wypić pierwszą kawę. O ósmej następowało obfite śniadanie, suty obiad punktualnie o dwunastej. Po każdym posiłku następowała sjesta. Po obiedzie drzemka trwała zwykle półtorej godziny. Koło trzeciej kawa ze śmietanką. O piątej podawano herbatę z przekąskami. Kilka kawałków chleba z masłem, talerz wędlin. Potem przez dwie godziny mógł pan podkomorzy nic nie wziąć do ust, aż do solidnej kolacji. Dopiero przed snem poncz, ciastka, słodkie przekąski, owoce.
Podkomorzy chętnie odwiedzał sąsiednie dwory, gdzie byli dobrzy kucharze. Niestety na tych wizytach wszędzie mu dokuczano, wypytując jak wyglądają żubry, ponieważ od niego było akurat najbliżej, około sześciu kilometrów do Puszczy Białowieskiej. Słysząc kiedyś skargi gospodarza, dworski guwerner oświadczył, że jego brat jest leśniczym w puszczy. Można by go odwiedzić, przenocować tam i przy okazji obejrzeć żubry.
Podkomorzy nie miał chęci na podobną wyprawę ale żona pamiętając zalecenia lekarza by zażywać jak najwięcej ruchu, nie bez trudu nakłoniła męża do podróży. Najpierw został wysłany guwerner, by na miejscu poczyniono przygotowywania do przyjęcia gościa. Po jego powrocie podkomorzy odbył ze swoim lokajem parogodzinną konwersację na temat zapasów garderoby, jaką należało ze sobą zabrać. Postanowiono ograniczyć się do tużurka, rezygnując z fraka. Wzięto parasol, do tego samowar, zapas naczyń, pościeli, bielizny, obuwia. Wreszcie podkomorzy zawinięty w niedźwiedzią szubę ruszył po obiedzie i sjeście sankami w drogę. Przed zachodem słońca dotarł na miejsce. Leśniczy oświadczył, że najlepiej będzie pojechać sankami po zmroku w głąb puszczy, gdzie usunięto już ogrodzenie jednego ze stogów siana i żubry powinny się tam pojawić. Na miejscu ustalono, że najlepiej będzie oglądać zwierzęta z wierzchołka stogu. Wspólnymi siłami usadowiono tam gościa. Było miękko, zapach siana uśpił podkomorzego. Obudził go jednostajny chrzęst i chrupanie. Podkomorzy mógł się dobrze przypatrzeć żubrom. Wkrótce pojawiło się drugie liczne stadko. Tłocząc się, żubry szturchały się i popychały. Stóg podjadany od dołu nagle zachwiał się i runął. Za moment podkomorzy znalazłby się otoczony zwierzęcymi pyskami. Leśniczy wystrzelił i żubry natychmiast zniknęły w gęstwinie puszczy.
Mógł odtąd dokładnie opowiadać jak wyglądają i zachowują się żubry. Jednak zawsze po dobrej kolacji śniło mu się, że leży w śniegu otoczony przez zwierzynę. Za radą lekarza ograniczył wieczorne posiłki. Opuściły go wtedy niepokojące sny. Schudł i w dobrym zdrowiu żył jeszcze wiele lat.
Akcja Plamy mogłaby się zdarzyć także w naszych czasach. Bohater wczesnym rankiem wyrusza koleją z Warszawy z zamiarem poproszenia o rękę panny, która będzie uczestniczyć w pewnej prowincjonalnej uroczystości. Ubiera się z tej okazji w białoperłowe spodnie, frak pakując do torby. Gdy pociąg zatrzymuje się na dłużej w Skierniewicach, ulega pokusie wypicia kawy w dworcowym bufecie. W przedziale dostrzega na prawej nogawce nad kolanem brązową plamę wielkości ziarna grochu. Zamiast pomyśleć, że nałożony frak zasłoni plamę a w przyszłości spodnie zostaną oddane do wyspecjalizowanej pralni, sam przystępuje do jej wywabiania. Kończy się to jak najgorzej. W rezultacie pan Stanisław został na zawsze starym kawalerem. Wyrzekł się picia kawy, noszenia jasnych ubrań i podróżowania koleją.
Kajetan Kraszewski. Wyprawa na żubry – humoreska z prawdziwego znaczenia. Plama – ramotka w POLONIE