
Makabra, śmierć i makabreska towarzyszą literaturze dziecięcej od samych jej początków. Szczęśliwe zakończenie znanych bajek odwraca uwagę od wilka-antropofaga, starszej pani uprawiającej kanibalizm, czy pastwienia się nad podopiecznymi. Nieszczęśliwy finał z kolei przewija się przez czytanki – dzieci sylabizowały pouczającą opowiastkę o Edziu, który postrzelił się ojcowską fuzją lub Wosiu zmasakrowanym przez skrzydła wiatraka. Ponurzy klasycy – bracia Grimm – ukazują w przesiąkniętych śmiercią bajkach drobiowy schopenhaueryzm, Andersen z kolei uśmiercając małoletnią przekupkę tworzy jedno z największych emocjonalnych nadużyć literatury. Wszystko to jednak blednie w obliczu niewielkiego zbiorku dziesięciu niemieckich wierszyków o nieposłusznej dziatwie, który przez sto lat był chyba najczęściej wznawianą, przekładaną i przerabianą książeczką dla dzieci.

Struwwelpeter – czyli „Rozczochrany Piotruś” – imię bohatera jednej z historyjek stało się w połowie XIX wieku tytułem tej książeczki. Liczne przekłady albo pozostawiały go w brzmieniu oryginalnym, albo nadawały własny: Shockheaded Peter lub Slovenly Peter, Pierre l’Ébouriffé, Pierino Porcospino, Den store Bastian, Jörö-Jukka, czy wreszcie Stepka Rastrepka i Staś Straszydło. Polska wersja nosi jednak drugi tytuł: Złota Różdżka (w pierwszych wydaniach pisane jako Rószczka) – i to pod tą nazwą przez niemal wiek funkcjonowała, nie bez powodu, wśród polskich dzieci.

Złotą różdżkę oraz rosyjskiego Stepkę Rastrepkę zawdzięczamy osobie Bolesława Maurycego Wolffa, znanego także jako Moryc Osipowicz Wolff*. Działający w Warszawie i Petersburgu księgarz, wyjątkowo zasłużony dla polskiego i rosyjskiego rynku wydawniczego, był inicjatorem powstania obu przekładów. Nie wiadomo, kto jest autorem tłumaczeń (polskie przypisuje się Wacławowi Szymanowskiemu, choć nie ma tu pewności). Ilustracje prawdopodobnie wykonał Franciszek Kostrzewski – są w zasadzie identyczne w obu wydaniach, tylko w jednym wierszyku, gdzie pojawiają się postacie chłopów, polscy włościanie mają wąsy i rogatywki, rosyjscy zaś brody i rumiane oblicza. Wydania Wolffa ukazały się już w 1849 roku i były pierwszymi, które tak mocno zmieniały estetykę niemieckiego oryginału – wszystko wskazuje na to, że ich ilustracje wpłynęły na Hoffmanna tak, że nieco „upiększył” późniejsze wersje oryginalnego Struwwelpetera. W wersji polskiej i rosyjskiej pominięto również jeden wierszyk – Die Geschichte von dem wilden Jäger (Historia o dzikim myśliwym) o zajączku, który kradnie myśliwemu flintę i mści się na prześladowcy. Skupiono się tylko na wierszykach o niegrzecznych dzieciach. Opowiastki te funkcjonowały przez dziesięciolecia. Były wznawiane, przedrukowywane i przerabiane. W 1922 i 1933 pojawiły się nowe wydania, tym razem z ilustracjami Bogdana Nowakowskiego – w stylu odbiegającymi od wersji Wolffa. Niekiedy sugeruje się, że miały one charakter sentymentalny i były adresowane do dorosłych, którzy wychowywali się na historyjkach Hoffmanna.

Przejdźmy jednak do samych wierszyków. Co takiego sprawiło, że podbiły świat i serca czytelników? Było to chyba wyjątkowe zestawienie wpadających w ucho rymów, makabryczno-surrealistycznych historii, które sprowadzały zasadę Strafe muss sein na graniczący z ironią poziom. Do tego sugestywne i często znakomite ilustracje, w większości wydań barwne bądź kolorowane. To wszystko sprawiało, że dzieci uwielbiały Złotą różdżkę, o czym mogą poświadczyć wzmianki o książeczce w dziecięcej prasie. Z tej też przyczyny do dziś zachowało się bardzo niewiele wczesnych wydań tego zbiorku – były one po prostu zaczytywane.


Zbiorek otwiera tytułowy Staś Straszydło – polski Struwwelpeter, „coś pół konia, coś pół kota”, niechluj stroniący od grzebienia i nożyczek.


Przygoda złego Józia to obraz najgorszego małego zwyrodnialca. Józio (w oryginale Friederich) bije ludzi i znęca się nad zwierzętami – wyrywa skrzydełka muchom, zabija ptactwo, na oryginalnej rycinie widzimy też roztrzaskanego kamieniem kota… To istne dziecko-demolka doznaje jednak bólu i upokorzenia, gdy zostaje pokąsane przez zbitego psa. Na dodatek, w czasie rekonwalescencji Józia, ów biedny pies zjada przeznaczony dla psotnika obiad.


Okropna historia o zapałkach mogłaby być odpowiedzią na Dziewczynkę z zapałkami Andersena (wydanie warszawskie chyba nawet celowo zmienia tytuł tego wierszyka). Kasia (oryg. Paulinchen) zostaje sama w domu, jedynie w towarzystwie kotów Miauczka i Mruczka (Minz und Maunz), które próbują odwieść ją od pokusy zabawy zapałkami. Nie udaje się, z dziewczynki zostaje popiół i trzewiki. Kasine prochy i obuwie rzewnie opłakują koty z ogonami przewiązanymi kirem.


Czarne dzieci to przestroga dla każdego rasisty i hejtera. Trzech urwipołciów naigrawa się z czarnoskórego przechodnia. W sukurs Etiopowi przybywa deus ex machina olbrzym-czarodziej z wielkim kałamarzem, który skutecznie farbuje urwisów: „Tak się wszystkim malcom stanie / Za niesłuszne wyśmiewanie”.


Jeden z najlepiej znanych wierszyków Złotej różdżki: O Juleczku, co miał zwyczaj ssać palec. Chyba każdy werset jest tu wart przytoczenia od „Ja wychodzę po ciasteczka / rzekła mama do Juleczka”, przez „Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwiera / Wpada krawiec jak pantera” aż po „Płacze Julek, żal niebodze, / A paluszki na podłodze”. Julek (w oryginale Konrad) zostaje skutecznie oduczony ssania palców poprzez ich odcięcie.


W niemieckim do dziś mawia się Suppen-Kaspar na niejadka. W polskiej wersji – Historii bardzo smutnej o chłopcu, który nie chciał jeść zupy – Kaspar staje się Michasiem. Okaz zdrowia i tłustości zaczyna odmawiać spożywania posiłków. Z każdym dniem słabnie. „W piątym coś w piersiach i w gardle dusi, / Kto nie je zupy, ten umrzeć musi. / Tak też z Michasiem, był zdrów i tłusty, / Pięć dni grymasił, umarł na szósty”.


Pawełek wiercipięta jest wyjątkowo przewidywalny – w większym stopniu przypomina o oczywistych prawach fizyki, niż o zachowaniu przy stole. Pawełek jako jedyny z bohaterów Złotej różdżki zostaje skarcony przez ojca („aż trzeszczała dyscyplina”), choć pozostaje przy życiu i to nawet bez trwałego kalectwa.


Jędruś gap (w wersji niemieckiej Hans Guck-in-die-Luft – „Janek z głową w chmurach”) to flaner i romantyk. Spaceruje patrząc w niebo „z gębą wzdłuż i wszerz otwartą”, co prowadzi go najpierw do niebezpiecznej kolizji z psem, a następnie prosto do rzeki.


Ostatni wierszyk to Straszny przypadek z parasolem. Krnąbrny Grzegorz wychodzi w czasie wichury z parasolem. Wiatr porywa go i Grześ znika. „Bo kara Boża / tam, gdzie swawola, / Nie ma Grzegorza / Ni parasola!”.
Złota różdżka i jej rosyjski odpowiednik zamykają się w tych 9 historyjkach. Powstałe później warianty przerabiają wierszyki, a nawet fabułę. Artur Oppman (Or-Ot) na zamówienie Michała Arcta pisze pod koniec XIX w. O Jasiu dręczycielu, o Józiu gapicielu, o Cesi cmokosi i o spalonej Zosi. Są to te same historie, choć napisane nieco marniejszym wierszem i – co gorsza – złagodzone. Ssąca palec Cesia (ze względu na zestaw gotowych ilustracji Juleczkowi zmieniono płeć) zostaje tylko draśnięta nożycami przez krawca, który w rzeczywistości jest przebranym „kochanym wujciem”. Ale nie dosyć tego, w kolejnym wydaniu (1931), Oppman niweczy również wiersz o spalonej Zosi (czyli Kasi ze Złotej różdżki) – tym razem dziewczynkę ratuje mama, która wylewa na nią dzbanek wody.
Niezależnie od kolejnych wariantów, Złota różdżka stworzyła zupełnie nowy typ książeczek dla dzieci. Nie tylko podchodząc w makabryczny i groteskowy, a jednocześnie formalnie znakomity sposób do tematów wychowawczych. To również najpewniej pierwsza adresowana do dzieci polska „książeczka z obrazkami”, w której ilustracje są doskonale zgrane z tekstem, a tekst niejednokrotnie odnosi się do odbitych scenek (czytamy wprost: „Kto nie wierzy, jeśli łaska / Niechaj zajrzy do obrazka”). Polski przekład Struwwelpetera otworzył drogę kolejnym autorom (warto wymienić choćby Zygmunta i Mieczysława Wyrobków z ich O Łakomczuchu, Niejadce i Brudasku), ilustratorom i wydawcom.
◊◊◊
*Więcej na temat związków Wolffa z polskim wydaniem Struwwelpetera oraz działalności petersburskiego księgarza przeczytać można w eseju Janusza Dunina Heinrich Hoffmann. Struwwelpeter, Stepka-Rastrepka czyli Złota Różdżka – z dziejów kariery jednej książki towarzyszącym faksymilowemu wydaniu Złotej rószczki (Łódź 2003).
Kto nie je zupy, ten umrzeć musi by Łukasz Kozak is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.