Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Rousseau, czyli dzikus na salonach


Gilles Deleuze powiedział kiedyś, że biografie filozofów nie robią wielkiego wrażenia; większość z nich można streścić w trzech słowach: żył – tworzył – umarł. O ile jednak sprawdza się to dobrze w przypadku myślicieli akademickich, o tyle poza murami akademii już niekoniecznie. Tymczasem filozofia zamknęła się w tych murach stosunkowo niedawno, biorąc pod uwagę jej długą historię. Wyobrażamy sobie myśliciela jako osobę stateczną, o względnie zabezpieczonej egzystencji, żyjącą w rytmie wykładów, seminariów i konferencji, wszelako zarówno dziś, jak i – tym bardziej – w przeszłości żywoty filozofek i filozofów przybierały również bardziej malownicze postaci. Jeśli Kant uosabia wzorzec życia regularnego, dobrze utemperowanego, poddanego władzy rutyny, to po drugiej stronie, również w charakterze pewnego modelu, znajdujemy przede wszystkim Rousseau. Skądinąd to ciekawe, że Kant był tak zapalonym czytelnikiem Jana Jakuba – legenda głosi, że nie mogąc oderwać się od lektury jednego z jego dzieł, zaniechał nawet swej codziennej przechadzki – zawsze odbywającej się, rzecz jasna, o tej samej porze i tą samą trasą. 

Awanturnicze życie Rousseau, który w wieku kilkunastu lat opuścił ubogiego, przedwcześnie owdowiałego ojca i wyruszył na tułaczkę, imał się rozmaitych zawodów, nieraz przymierał głodem, kiedy indziej znów bywał na eleganckich paryskich salonach i korzystał z luksusów, pod fałszywym nazwiskiem uciekał przed prześladowaniami, nawiązywał i zrywał kolejne relacje miłosne itp., nie interesowałoby nas jednak, gdyby nie jego równie awanturnicza myśl. W tym sensie można jednak przyznać Deleuze’owi rację – w życiu filozofów najważniejsze są przygody ich myśli. W przypadku Rousseau, skądinąd zgodnie z tym, jak sam pojmował filozofię i myślenie w ogóle, te dwa rodzaje przygody wyjątkowo się zbiegły.

Choć Rousseau nie był profesorem, wiele jego prac omawia się na specjalistycznych zajęciach, zwłaszcza z filozofii społecznej i politycznej. Są to  choćby Umowa społeczna czy Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi. Wskazuje się też na wpływ tych tekstów na rzeczywistość polityczną, w tym związki między myślą Rousseau a rewolucją francuską. To niejako publiczny Rousseau, myśliciel wpisujący się w szacowną tradycję filozoficznej refleksji nad naturą państwa, więzi społecznych i ludzkiej wolności, polemizujący z Hobbesem. Rousseau klasyk filozofii politycznej. Oczywiście wysuwający hipotezy odważne i oryginalne, na przekór duchowi epoki – to jednak czynią właśnie klasycy wszystkich czasów. By wziąć przykład z innej jeszcze dziedziny, którą się intensywnie zajmował – jego Emil wywołał skandal, jednak dziś wiele z zawartych w tej książce idei kształtuje nasze myślenie o  wychowaniu, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Traktowanie dziecka jako istoty, która nie tylko ma „stać się kimś”, ale już kimś jest albo kimś się staje; idea, zgodnie z którą nie należy dzieciom wszystkiego autorytarnie zabraniać, lecz (jeśli nie naraża ich to na niebezpieczeństwo) pozwalać im samym przekonać się o szkodliwości pewnych wyborów i dopuścić rzeczywistość jako najlepszą nauczycielkę; wreszcie przekonanie, że celem wychowania jest niezależność (a nie na przykład „grzeczność” rozumiana jako cel sam w sobie) – to wszystko pochodzi od niego i dziś dla wielu jest oczywistością, choć długo (za długo) było herezją. Również założenie Rousseau o zasadniczo dobrej naturze człowieka, któremu od samego początku należy umożliwić nieskrępowany rozwój, choć poddawane krytyce na gruncie filozofii, w teorii i praktyce pedagogicznej mimo wszystko przeważyło nad bardziej pesymistyczną wizją dziecka jako amoralnego potwora, którego trzeba poskromić i poddać tresurze.

Inna rzecz, że dla wielu czytelników idee pedagogiczne przedstawiane przez człowieka, który piątkę swoich własnych dzieci oddał do przytułku, nie są jednak do końca wiarygodne. Co kieruje nas z powrotem ku życiu filozofa. Obok Rousseau publicznego żył wszakże Rousseau prywatny i intymny. Ten aspekt jego myśli – wyrażający się przede wszystkim w Wyznaniach i innych dziełach o charakterze autobiograficznym, w większości opublikowanych po jego śmierci – chyba nawet lepiej koresponduje z jego barwną biografią. Świat wewnętrznych przeżyć i uczuć Jana Jakuba odznaczał się gwałtownością nie mniejszą niż ta, która naznacza społeczne i polityczne rewolucje. To tu pojawiają się wątki, które często określa się mianem „preromantycznych”, by podkreślić prekursorską rolę autora Nowej Heloizy, gdy idzie o romantyczną eksplorację sfery emocjonalnej, umiejętność szczegółowego badania siebie, najsubtelniejszych odcieni własnych stanów uczuciowych, ale też – co nie mniej ważne – romantyczną skłonność do ekshibicjonizmu. Rousseau biograficznie przynależał do epoki oświecenia, ale odrzucał jego najważniejsze przesłanki, zapowiadając nową epokę, ucieleśniając pewien psychologiczny, antropologiczny typ, którego czas miał dopiero nadejść: typ jednostki obsesyjnie wręcz zajętej odsłanianiem prawdy o sobie. Jak zapowiada Jan Jakub na samym początku swych Confessions: „Chcę pokazać człowieka w całej prawdzie jego natury; a tym człowiekiem będę ja”.

Nie jest tak, aby między Janem Jakubem jako klasykiem  myśli politycznej i jako filozofem „prywatnym”, zajmującym się głównie własnymi doznaniami czy uczuciami, nie było żadnego łącznika. Łącznik ten przybiera jednak postać problemu, pytania raczej niż zbioru jakichś abstrakcyjnych filozoficznych założeń czy tez. Jean Starobinski, jeden ze znawców myśli Rousseau, zamknął ów problem w formule „przejrzystość i przeszkoda”. I rzeczywiście, o czymkolwiek pisze filozof – o ustroju państwa czy cierpieniach swojej duszy – wydaje się zawsze poruszać między biegunami, które wyznaczają te dwie figury. Z jednej strony figura przejrzystości, rozumianej jako bezpośredniość, niezakłócony kontakt (z samym sobą, z własnymi uczuciami, z naturą, z innymi ludźmi, suwerenną wolą ludu); z drugiej zaś – przeszkoda, czyli wszystko to, co sprawia, że pełna przejrzystość nie jest jednak możliwa, że cały czas coś ją zakłóca, zaburza. W powszechnej świadomości Rousseau zazwyczaj kojarzony jest z pierwszą z owych figur, jako orędownik „powrotu do natury”, śpiewający peany na cześć „dobrego dzikusa”, a także autor do bólu szczery, ukazujący czytelnikom samego siebie bez żadnej osłony wynikającej ze wstydu czy konwencji. W gruncie rzeczy jednak charakterystyczne jest dla niego właśnie oscylowanie między tymi biegunami. Stąd osławione paradoksy jego myśli – umowa społeczna mająca znieść niedogodności stanu społecznego, misterne zabiegi służące temu, by wychowanie było jak najbardziej naturalne, czy wreszcie – dochodzenie do siebie na drodze refleksji, a więc czynności, która z definicji zakłada dystans wobec samego siebie. Nikt lepiej niż Rousseau – i to właśnie w swoich intymnych wyznaniach – nie pokazał, jak trudno jest mówić czy pisać o sobie, oddać samemu sobie głos. Stawiając ponad wszystko autentyczność, zderzał się wciąż, będąc tego boleśnie świadomym, z przeszkodą w postaci refleksyjnego dystansu, samokrytycyzmu, wątpliwości, czy aby na pewno udało mu się uchwycić istotę swojego życia i swojej postawy w sposób całkowicie przejrzysty i niezaburzony. W tym sensie Rousseau nie tylko zwiastował romantyzm, ale antycypował także dylematy współczesnej podmiotowości, łącznie z pytaniem o to, czy w ogóle istnieje jakieś Ja zdolne odsłonić prawdę o sobie. I czy nie jest przypadkiem tak, że pod wszystkimi maskami, jakie nakładamy ze względu na konwenanse, społeczne role, neurotyczne skrupuły itp., nie ma żadnej prawdziwej twarzy…

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊