- Podniesiony w czerwone niebo na tarczy eksplozji
- Andrzej Dobosz poleca. Walery Wielogłowski Podróż po szerokim świecie
Autor opowiada o krainie swego dzieciństwa – Żmudzi. Jest to część Litwy, leżąca nad Morzem Bałtyckim, między Niemnem, Niewiażą i Muszą. Prócz mniejszych rzek i strumieni jest tam też wiele jezior. Grunt żyzny. Uprawia się pszenicę, żyto, jęczmień, owies, groch. Zboża, prócz zaspokojenia potrzeb miejscowych wysyłane są morzem za granicę. Głównie wywozi się len, konopie i siemię. Jest nieco rudy żelaznej. Drzewa na budowę i opał jest mało i jego ceny są wysokie. Liczne są natomiast torfowiska. Rzadkie bywają łosie, jelenie i dziki, brak jest niemal niedźwiedzi. Liczne są zające, wilki i lisy.
Katolicyzm jest religią panującą od lat 1413–1417.
Nie ma wielkich miast, ani nawet wsi obszernych; do średnich miast należą Kiejdany, Połąga i Kroże. Są liczne osady z kilku lub kilkunastu chat złożone.
Po rozbiorach władze rosyjskie sporządziły spis ludności, dzieląc ją na ludzi wolnych od podatków osobistych, czyli szlachtę i duchowieństwo. Natomiast musieli płacić je chłopi, mieszczanie i Żydzi.
Ponieważ rola wymaga starannej uprawy i nawozu, gospodarka bez koni i bydła domowego obejść się nie może. Biedny gospodarz musi mieć przynajmniej cztery konie i dziesięć sztuk bydła rogatego. Dostatni gospodarz ma sześć lub dziesięć koni i dwadzieścia sztuk bydła, kilkanaście owiec, sporą chlewnię i dość ptactwa domowego. Takie gospodarstwa nie są rzadkością.
Obok rolnictwa zajmuje się też lud rękodziełami. Cieśli, kowali, stelmachów, bednarzy można wszędzie znaleźć. Ich umiejętności są skromne, ale wozy pod ciężary i do dalekiej jazdy, narzędzia do uprawy roli, naczynia do użytku domowgo z drzewa i gliny dobrze wyrabiają.
Przędza, tkanina, farbowanie lnu i wełny znane są każdej gospodyni. Samodziały i sukna grube, płótna grube i cienkie w każdej sporządza się chacie. Odzież robią sobie sami. Latem poprzestają na samej bieliźnie, od jesieni wkładają siermięgi i kożuchy.
Niewiasty noszą zawsze fałdziste spódnice, fartuchy białe i sznurówki osłaniające kibić. Obuwie to chodaki i łapcie. U mężczyzn kapota granatowa, szara lub czarna z wełny nieprasowanej, długa po same kostki, czapka z wyłogiem z siwych baranków.
Każdy gospodarz ma zwykle koło domu ogród warzywny i przynajmniej mały sad owocowy. Dom mieszkalny, przestronny, sienią na dwie części jest podzielony. Po jednej stronie izba zwana piekarnią. Po drugiej wielka izba z dużymi oknami. Przed oknami musi być mały ogródek kwiatowy, wyłączne dziedzictwo dziewcząt, tak córek gospodarza, jak panien służących.
Jedzą zwykle trzy razy dziennie. Koło siódmej rano śniadanie, o dwunastej obiad, około ósmej wieczorem wieczerza. W dniach dłuższych, przy ciężkiej pracy, jeszcze podwieczorek. Chleb żytni to główny pokarm. Każdy posiłek składa się zwykle z dwu potraw. Barszcz, kapusta, zupa zwyczajna, potrawy z krup, mąki, jarzyn, kartofli stanowią jadło zwyczajne przyprawione mlekiem, śmietaną albo mięsem i słoniną. Na wędlinie nie zbywa.
Każde gospodarstwo liczy zwykle przynajmniej dziesięć osób, a często więcej, bo obrobienie własnego pola i łanów dworskich wymaga dość pracy. Każdy gospodarz niemający dzieci utrzymuje czeladź męską i żeńską, która ma to samo mieszkanie i stół, jednakową odzież. Służba tylko w części otrzymuje grosz gotowy. Tak urodzaj lub nieurodzaj wszystkich równo dotyka. Są włości zamożne: Sapiechy, Ogińskich, Platerów, Tyszkiewiczów. Miło tam widzieć zamożne domy. W mieszkaniach dużo sprzętów. Wszędzie pełno narzędzi gospodarskich.
Powszechna jest znajomość czytania, a niekiedy i pisania. Mało kogo można w kościele zobaczyć bez książki. Każda parafia za czasów autora miała swoją szkółkę, gdzie szczególnie w adwent i wielki post gromadziła się dziatwa. Chodziło tylko o dużą izbę dobrze ocieploną. Bakałarz poprzestawał na stole i kilkudziesięciu złotych, które pleban opłacał z funduszu kościelnego. Przyjmowano do szkółki bez różnicy dzieci wszelkich stanów i płci obojej. Uczono czyta i pisać po polsku i po żmudzku, początków arytmetyki, katechizmu, a potem i gramatyki łacińskiej. Podając dzieciom bardziej wykształconym gramatykę łacińską, pleban miał na widoku przysposobić je na sługi kościelne, w zdolniejszych rozwinąć chęć dalszego kształcenia się.
Żmudź, składająca się z trzech powiatów, miała osiem szkół o sześciu klasach, w większej części utrzymywanych przez zakonników: bernardynów, pijarów, dominikanów, karmelitów, bazylianów.
Była nadto dawna szkoła kalwińska w Kiejdanach, dotąd przez nich utrzymywana, i świeckie gimnazjum w Krożach w murach pojezuickich.