- Andrzej Dobosz umiarkowanie poleca. Leonard Sowiński. Wspomnienia szkolne
- Tadeusz Cieślewski, mistrz drzeworytu, akwaforty i ekslibrisu
„Albowiem tak jak świętych mężów czci się dla ich dobrych dzieł i cudów, tak królowie ziemscy i książęta zawdzięczają sławę zwycięskim wojnom i tryumfom. A jak zbożną jest rzeczą w kościołach głosić kazania o życiu i męczeństwie świętych, tak chwalebnym jest w szkołach i w pałacach opowiadać o tryumfach i zwycięstwach królów czy książąt. I jak żywoty świętych i męczenników głoszone po kościołach skłaniają myśli wiernych ku pobożności, tak wojenne czyny i zwycięstwa królów czy książąt, opowiadane po szkołach i w stolicach zagrzewają do dzielności serca wojowników. I podobnie jak pasterze Kościoła powinni szukać korzyści duchowej dla wiernych, tak obrońcy kraju starają się rozszerzać jego cześć, sławę i doczesną chwałę. Godzi się bowiem, by słudzy Boży w tych rzeczach, które są Boże, w duchu posłuszni byli Bogu, w tych zaś, które należą do cesarza, okazywali cześć i służyli książętom tego świata. […] Okazuje się zatem z tego, co powiedziano, że nie na darmo opowiedziano o dziejach książąt polskich; okazuje się, co i wy też powinniście potwierdzić swym sądem, że niniejsze dzieło powinno być na głos tłumaczone”.
W ten sposób anonimowy kronikarz wyobrażał sobie społeczny odbiór własnego dzieła. Kronika, a właściwie opowieść o wojennych czynach i tryumfach władców – bo tak Gall określił gatunek utworu – miała kształtować patriotyczne postawy elit państwa. W szkołach i stołecznych pałacach przyszli i aktualni obrońcy ojczyzny powinni słuchać o wydarzeniach z przeszłości, aby poznać świeckie wzorce postępowania, podobnie jak wierni w kościołach nauczani byli zasad wiary. Słowa Galla Anonima pozostają jednak wyłącznie projekcjami autora i niestety brakuje źródeł niezależnych od kroniki, informujących o ewentualnej realizacji postulatów kronikarza. Kiedy w drugim dziesięcioleciu XII wieku przybył on – obcy mnich, wygnaniec i pielgrzym – do Polski, miejscowa kultura piśmienna znajdowała się w powijakach. Owszem, istniała już kancelaria książęca. Sam Gall wskazywał na kanclerza Michała, jako na głównego obok biskupów inspiratora swojej pracy.
Niewiele jednak znamy dokumentów kancelaryjnych z owych czasów i pismo z pewnością nie było jeszcze podstawowym narzędziem sprawowania władzy w Polsce. Co do historiografii, zapewne od schyłku X wieku począwszy sporządzano w Polsce zapiski rocznikarskie. Z całą pewnością na dworze Krzywoustego spisywano rocznik informujący o najważniejszych wydarzeniach. Były to jednak sporadyczne i lakoniczne, jednozdaniowe komunikaty. Kronika Galla, czyli duży i kunsztowny literacko utwór poświęcony historii Polski, ustanawiał zupełnie nową jakość. Czy istnieli w państwie Bolesława Krzywoustego ludzie potrafiący przełożyć łaciński tekst na język miejscowy i umiejętnie zaprezentować dzieło nieznającemu łaciny księciu i świeckim elitom? Czy utwór spełnił oczekiwania władcy i jego otoczenia? Czy w tych kilku polskich szkołach, których istnienia możemy domyślać się na początku XII wieku, kształcono laików w zakresie historii ojczystej? Pytania te muszą pozostać bez odpowiedzi, a to z kolei skłania do sceptycyzmu. Oczywiście funkcjonował w Polsce ustny obieg opowieści o rodzimej przeszłości. Gall Anonim czerpał z nich obficie, choć nie wiemy, czy wiernie referował treść i wymowę lokalnych tradycji. Ponieważ echa przekazów oralnych znamy niemal wyłącznie z kroniki, nie wiadomo na ile przygotowywały one do jej odbioru, ani w jakiej formie funkcjonowały wcześniej.
Bezmiaru naszej niewiedzy o pierwotnej recepcji kroniki Anonima nie zmieniają najstarsze materialne świadectwa zachowania utworu. Oryginał autorski ani żadna kopia z okresu działalności kronikarza w Polsce nie przetrwały. Najdawniejsza wersja tekstu zachowała się w Kodeksie Zamoyskich, który powstał dopiero w drugiej połowie XIV wieku Do tego dochodzi anonimowość autora. Mocne wydają się przesłanki każące zakładać, że kronikarz celowo zataił swoją tożsamość. We wstępie do pierwszej księgi wymienił wszystkich ówczesnych biskupów polskich i ich – a nie siebie – nazywał prawdziwymi autorami dzieła. Bez względu jednak na kurtuazję i intencje Galla Anonima, niezapisanie jego imienia w kopii dzieła może świadczyć o nieciągłości recepcji utworu.
Jedynym wyraźnym śladem wyrywkowego wykorzystania jakiejś treści z kroniki, w czasach Bolesława Krzywoustego, jest zapiska zachowana w Roczniku kapituły krakowskiej, która informuje pod rokiem 1115, że urodzonemu wówczas synowi książę nadał imię Lestek. Według legendy dynastycznej, zapisanej przez Galla Anonima, tak miał się nazywać dziad Mieszka I. Nie wiadomo kiedy powstała opowieść o początkach dynastii i pierwszych władcach z czasów pogańskich. Wiele wskazuje, że nastąpiło to (może nawet na długo) przed spisaniem kroniki. Najwyraźniej jednak dopiero wykorzystanie legendy w literackiej wersji historii Polski na tyle uszlachetniło zawarte w niej informacje, że imię domniemanego przodka mogło zostać wykorzystane jako imię dynastyczne. Wcześniej taką funkcję pełniły jedynie imiona „Mieszko” i „Bolesław”, to drugie zresztą przejęte za pośrednictwem Dąbrówki od czeskich Przemyślidów.
Pierwszym znanym nam z całą pewnością czytelnikiem kroniki Galla Anonima był mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, który około 1208 roku został biskupem krakowskim, a po mniej więcej dziesięciu latach ustąpił z urzędu i osiadł w klasztorze cystersów w Jędrzejowie, gdzie zmarł w 1223 roku. Zapewne niedługo po 1205 roku skończył on pisać swoją wersję historii Polski i stąd wiemy, że bez wątpienia gruntownie przestudiował dzieło poprzednika, które było zresztą jego głównym literackim źródłem wiedzy o dziejach ojczyzny. Nigdzie się jednak na nie bezpośrednio nie powołuje, ani nie określa go żadnym konkretnym tytułem. Badacze najdawniejszej polskiej historiografii właściwie nigdy nie mieli wątpliwości, że Kadłubek dysponował jakimś niezachowanym do naszych czasów rękopisem utworu Anonima. Tylko pod tym warunkiem możliwe było wykorzystanie kroniki Galla w sposób tak dokładny i całościowy. Mistrz Wincenty posiadał niebywały talent literacki i gruntowne wykształcenie, zdobyte gdzieś na zachodzie Europy. Nie przepisywał dzieła poprzednika, lecz na jego podstawie tworzył własny tekst kunsztowniejszą łaciną. Kunszt ten zasadzał się na stosowaniu bogatszego słownictwa, neologizmów i grecyzmów oraz wyrafinowanych figur retorycznych.
Swoistość dzieła Kadłubka brała się także z innych poglądów historiozoficznych. Nie odpowiadał mu na przykład Gallowy początek historii Polski, zredukowany do objęcia władzy w Gnieźnie przez dynastię piastowską. Pierwszą księgę kroniki Kadłubka wypełniła więc szeroka panorama starożytnych, przedpiastowskich dziejów Polaków, w tym ich zwycięstw nad Aleksandrem Wielkim i Juliuszem Cezarem. Istotą tej samodzielnej koncepcji było przekonanie o autochtonizmie Polaków i stanowcze forsowanie Krakowa jako pierwszego, najdawniejszego ośrodka państwowości polskiej. Kadłubek nadał swojemu dziełu inną formę gatunkową. Trzy pierwsze księgi kroniki zostały skomponowane jako dialog dwóch starych i dostojnych mędrców, Jana i Mateusza, identyfikowanych z historycznymi postaciami arcybiskupa gnieźnieńskiego i biskupa krakowskiego, którzy godności te sprawowali w latach 50. i 60. XII wieku. Pominąwszy nowy początek i oczywiście kontynuację aż po rok 1202, Kadłubek własnymi słowami, ale całkiem wiernie postępował za kroniką Anonima, opowiadając dzieje Polski od Piasta do Bolesława III. Czasem tylko zmieniał sens niektórych fragmentów, albo nadawał inne przesłanie narracji poprzednika. Treści przejęte z Gallowego dzieła, jak wszystko, co odnosiło się do przeszłości Polski, zostało przez mistrza Wincentego umieszczone w wypowiedziach Mateusza. Kwestie Jana przynoszą natomiast komentarz powszechnodziejowy, ukazujący najczęściej podobieństwa przypadków władców piastowskich do różnych epizodów starożytnej historii greckiej, rzymskiej i biblijnej.
Kronika Wincentego Kadłubka cieszyła się uznaniem wśród średniowiecznych polskich intelektualistów i odsunęła nieco w cień dzieło jego poprzednika. Niemniej jednak autorzy, zajmujący się po Kadłubku historią Polski, przeważnie sięgali także do utworu Galla Anonima. Tak uczynił dominikanin Wincenty, pochodzący z Kielc lub Kielczy na Opolszczyźnie, który mniej więcej w połowie XIII wieku napisał dwa żywoty św. Stanisława. W opisie męczeństwa biskupa krakowskiego hagiograf oparł się oczywiście na tekście Kadłubka, który był pierwszym promotorem kultu św. Stanisława. Ponieważ oba żywoty biskupa-męczennika miały także wymiar historiograficzny, pojawiła się w nich opowieść o Bolesławie I (hagiograf pragnął odróżnić go od Bolesława II, zabójcy św. Stanisława) i jego spotkaniu z cesarzem Ottonem III w Gnieźnie, sporządzona w oparciu o kronikę Galla Anonima, bardziej szczegółowo niż Kadłubek relacjonującą zjazd gnieźnieński. Ślady znajomości przynajmniej fragmentów Gallowego dzieła można odnaleźć w napisanej w latach 80. XIII wieku Kronice polskiej (zwanej też Kroniką polsko-śląską). Jej autor był mnichem w klasztorze w Lubiążu, czyli najstarszym opactwie cysterskim na Śląsku. Miał on, jak to wynika z kroniki, ścisłe kontakty z Małopolską. Dlatego niektórzy badacze identyfikują go z Engelbertem, opatem lubiąskim, który po opuszczeniu macierzystego klasztoru przewodził kolejno opactwom w podkrakowskiej Mogile, potem w Byszewie, a w końcu w Lądzie. Z kroniki Galla Anonima korzystał – aczkolwiek rzadko – także anonimowy autor Kroniki wielkopolskiej, który stworzył swoje dzieło w latach 80. XIV wieku. Część uczonych identyfikowała go z Jankiem z Czarnkowa, znanym kronikarzem panowania króla Ludwika. W tym samym czasie znacznie obszerniej wyzyskał Gallowe dzieło Piotr z Byczyny, dziejopisarz związany z brzesko-legnicką linią Piastów, autor Kroniki książąt polskich. Geneza tego utworu wynikała z ówczesnej sytuacji politycznej. Kronika poświadczała historyczne prawa Piastów śląskich do polskiej korony, po wygaśnięciu królewskiej linii dynastii wraz ze śmiercią Kazimierza Wielkiego w 1370 roku.
W związku ze stosunkowo częstym wykorzystywaniem kroniki Galla Anonima uczeni zastanawiali się, ile musiało być niezachowanych do dziś kopii utworu. Najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza Jacka Wiesiołowskiego, który zakładał, że oprócz autografu, w XII–XIV wieku funkcjonowały zaledwie cztery zaginione manuskrypty dzieła. Świadczyłoby to o niewielkim rozpowszechnieniu Gallowej historii Polski. Mniej więcej w latach 80. XIV wieku, a więc wtedy, kiedy powstawała Kronika książąt polskich, może nawet nieco wcześniej, w bliżej nieznanych okolicznościach doszło do spisania Kodeksu Zamoyskich. Powstawanie rękopiśmiennych ksiąg tego typu było efektem przełomu w dziejach zainteresowań historycznych w Polsce. Wcześniej kronikę Galla Anonima (przynajmniej z tego, co wiemy na pewno) czytali głównie autorzy kolejnych utworów historiograficznych. Kodeks Zamoyskich jest kolekcją historyczną, czyli spisaną na prywatny użytek księgą zawierającą zbiór różnych dzieł poświęconych dziejom ojczystym i powszechnym. Właśnie dzięki temu, zapoczątkowanemu w XIII stuleciu i kultywowanemu w XIV i XV wieku, antykwarycznemu zainteresowaniu wszelkimi utworami dotyczącymi przeszłości Polski tekst Galla Anonima przetrwał do czasów nam współczesnych. Istnieją przesłanki pozwalające zakładać, że Kodeks Zamoyskich mógł zostać wykonany na zamówienie (albo przynajmniej stanowić własność) biskupa krakowskiego Jana Radlicy, zmarłego w 1392 roku. W XV wieku z pewnością przeszedł na własność jego bratanków, a później ich spadkobierców, którzy przyjęli nazwisko Łaskich.
W latach 30. piętnastego stulecia Kodeks Zamoyskich był przedmiotem studiów Sędziwoja z Czechla, wybitnego historyka i doradcy królewskiego, który kazał go skopiować, dzięki czemu tekst kroniki Galla zachował się również w Kodeksie Sędziwoja, najobszerniejszej kolekcji historycznej powstałej w Polsce średniowiecznej. W połowie XV wieku gruntowne badania nad Kodeksem Zamoyskich prowadził też, a może przede wszystkim, Jan Długosz, który dzieło Anonima wykorzystał przy pisaniu swojego monumentalnego dzieła, Roczników czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego.
XV stulecie było „złotym wiekiem” historiografii w Polsce. Zainteresowanie historią kwitło, stymulowane dodatkowo stosowaniem argumentów historycznych przy kreowaniu i uprawianiu polityki państwa. Pozwoliło to przetrwać jeszcze jednej kopii, a właściwie adaptacji kroniki Galla Anonima, utrwalonej ostatecznie w kodeksie wykonanym w latach 1469–1471 w klasztorze kanoników regularnych w Trzemesznie, na zamówienie Piotra Szamotulskiego, kasztelana poznańskiego i starosty generalnego Wielkopolski. Kodeks Szamotulskiego był odpisem starszej, niezachowanej kolekcji trzemeszeńskiej, powstałej w latach 1426–1427. Już do tego pierwotnego kodeksu została wciągnięta kopia kroniki Galla Anonima, partiami przerobiona, sporządzona chyba jeszcze w XIV wieku, prawdopodobnie w Krakowie. Autor owej modyfikacji nie miał samodzielnych ambicji literackich. W jego ręce trafił ten sam rękopis Gallowego dzieła, który miał do dyspozycji pisarz Kodeksu Zamoyskich. Adaptatorowi nie odpowiadał brak dat rocznych w utworze Anonima oraz niezgodność opowieści Galla z czternastowiecznymi wyobrażeniami o przebiegu niektórych wydarzeń z historii Polski. W związku z tym twórca przeróbek dodał gdzieniegdzie daty i dopisał nieznaną Anonimowi legendę o mniszej profesji Kazimierza Odnowiciela, zaczerpniętą z czternastowiecznego żywotu św. Stanisława, nazywanego od pierwszego słowa żywotem Tradunt. Z tego samego źródła modyfikator przejął opowieść o męczeństwie świętego. Zastąpiła ona lakoniczną i zupełnie niehagiograficzną wypowiedź Galla, który nie wymienił ani imienia, ani stolicy biskupiej infułata brutalnie ukaranego przez króla Bolesława II.
Ponadto redaktor adaptacji dokonał pewnych skrótów w mniej interesujących go partiach kroniki. Kiedy tak sprokurowany tekst Gallowego utworu trafił do klasztoru w Trzemesznie, tamtejszym kanonikiem był Peregryn z Łaska, ówczesny właściciel Kodeksu Zamoyskich. Na jego podstawie autor pierwowzoru Kodeksu Szamotulskiego skolacjonował adaptację z kopią kroniki niezawierającą przeróbek i przepisał do swojego kodeksu niektóre spośród fragmentów pominiętych przez adaptatora, co bez cienia przesady można uznać za jutrzenkę naukowych, źródłoznawczych studiów nad kroniką Anonima, a więc badań, które na szerszą skalę zostaną podjęte dopiero w XIX wieku.
Najbardziej egzotycznym śladem średniowiecznej recepcji tekstu Gallowego są wypisy obejmujące listy dedykacyjne wszystkich trzech ksiąg i fragment jednego z rozdziałów pierwszej księgi znajdujące się w papierowym kodeksie, spisywanym partiami w pierwszej ćwierci XV wieku, który należał wówczas do Matthiasa Spenglera, wikariusza generalnego biskupstwa w Bambergu. Kodeks przechowywany obecnie w Universitätsbibliothek Eichstätt (Cod. st 697) jest kolekcją historyczną zawierającą między innymi indeks kroniki uniwersalnej Marcina Polaka, łacińskie tłumaczenie Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei, a także wypisy z Historii Jerozolimskiej Roberta z Reims. To, że twórcę kodeksu zainteresowały retoryczne popisy Anonima w listach dedykacyjnych, a nie treści historyczne zasadniczej narracji, świadczy raczej o planowanym wykorzystaniu wypisów jako wzorca dla własnej twórczości literackiej. Sięgnięcie po określone fragmenty tekstu Gallowego wynikło więc raczej z ich formy, typowej dla wstępów do kronik.
W XVI wieku pierwszą literacką historię Polski znał Bartosz Paprocki. W wydanych w 1584 roku Herbach rycerstwa polskiego zacytował on z kroniki Galla Anonima tren o Bolesławie I, pieśń wojowników cesarskich ku czci Bolesława III oraz list Henryka V do polskiego księcia i jego odpowiedź cesarzowi. Ważne ustalenia w sprawie pochodzenia dziejopisarza i czasu powstania dzieła poczynił najwybitniejszy szesnastowieczny polski historyk, Marcin Kromer. Gdy został biskupem warmińskim, w bibliotece tamtejszej kapituły, mieszczącej się na zamku w Heilsbergu (Lidzbarku Warmińskim) odnalazł on Kodeks Szamotulskiego (dlatego kodeks bywał nazywany heilsberskim), który trafił tam w nieznanych okolicznościach. Kromer przeczytał kronikę i doszedł do słusznego wniosku, że powstała ona w czasach Bolesława III. Biskup warmiński zapoczątkował także badania nad pochodzeniem Anonima i to on właśnie jest autorem określenia „Gall”, będącego pochodną przekonania, że kronikarz przybył z Francji. Jedynym świadectwem ustaleń Kromera jest jego własnoręczna glosa zapisana w Kodeksie Szamotulskiego. Najprawdopodobniej znał ją Jan Szczęsny Herburt, wydawca kroniki Wincentego Kadłubka, który we wstępie do swojej edycji jako pierwszy użył zbitki „Gall Anonim”. Przy tej okazji Herburt zarzucił Kromerowi, że uważał kronikę Kadłubka za najdawniejszą historię Polski. W świetle glosy w Kodeksie Szamotulskiego był to niesłuszny przytyk, ale rzeczywiście w ciągu XVI wieku wiedza o dziele Galla zaczęła zanikać. Nawet Jan Kochanowski, pisząc genialny, krytyczny esej historyczny pod tytułem O Czechu i Lechu historyja naganiona, był przekonany, że to kronika Kadłubka jest najstarszym polskim utworem historiograficznym.
W ciągu XVII wieku w badaniach historycznych przestały być także wykorzystywane dwa pozostałe średniowieczne kodeksy, zawierające kronikę Galla. Zarówno Kodeks Zamoyskich, jak i Kodeks Sędziwoja (ten drugi za pośrednictwem Bartosza Paprockiego) przeszły na własność Jana Zamoyskiego i później trafiły do Biblioteki Akademii Zamojskiej.
Na ponowne odkrycie kroniki Galla Anonima trzeba było czekać aż do połowy XVIII wieku. Dokonał tego ojciec nowoczesnej polskiej historiografii, gdańszczanin Godfryd Lengnich. Po ukończeniu studiów prawniczych w Halle zajął się on badaniem historii Gdańska. W 1738 roku Lengnich został zatrudniony przez Stanisława Poniatowskiego, wojewodę mazowieckiego, jako nauczyciel synów (w tym przyszłego króla Polski). Przy tej okazji podjął on badania dziejów Polski i przystąpił do kwerendy źródłowej, osiągając na tym polu bezprecedensowe sukcesy. Godfryd Lengnich jako pierwszy zauważył, jak ogromną wartość dla poznania polskich początków mają kroniki Widukinda i Thietmara. W 1749 roku biskup warmiński, Adam Grabowski, udostępnił Lengnichowi Kodeks Szamotulskiego. Gdański historyk trafnie rozpoznał źródłową wartość utworu Galla Anonima i po raz pierwszy wydał go drukiem.
W edycji Lengnicha tekst kroniki został oczywiście opublikowany ze zmianami wprowadzonymi przez czternastowiecznego adaptatora, których bez znajomości pozostałych rękopisów nie sposób było rozpoznać. Dlatego ogromny przełom przyniosło odkrycie przez Tadeusza Czackiego Kodeksu Sędziwoja, dokonane około 1798 roku. Odtąd kronika Galla zaczęła przykuwać uwagę przede wszystkim w związku ze św. Stanisławem. Już sam Czacki zwrócił bowiem uwagę na sceptyczną uwagę Anonima nie zalecającego czytelnikom ani biskupa-zdrajcy, ani króla-okrutnika, który biskupa skazał na straszliwą karę obcięcia członków. Przez cały XIX wiek historycy i miłośnicy historii spierali się, czy w sprawie św. Stanisława dawać pierwszeństwo przekazowi Galla, czy hagiograficznemu opowiadaniu Wincentego Kadłubka. W międzyczasie, w 1848 roku Wacław Maciejowski odkrył Kodeks Zamoyskich w przeniesionej do Warszawy Bibliotece Ordynacji Zamoyskich, co rozstrzygnęło kwestię pierwotnego kształtu tekstu Anonima, a także ułatwiło poprawny odczyt fragmentu poświęconego konfliktowi króla z biskupem. W 1904 roku Tadeusz Wojciechowski opublikował słynne Szkice historyczne XI wieku. Między innymi zajął się on sprawą św. Stanisława i z całą stanowczością stwierdził, że jedynym źródłem, które należy brać pod uwagę jest przekaz Anonima.
Pogląd Tadeusza Wojciechowskiego najpierw wywołał zażartą dyskusję, ale z czasem został powszechnie przyjęty i do dziś zachowuje swoją trafność. Miał on wpływ na całościowy odbiór i kroniki Galla, i Kadłubka. Historycy zaczęli traktować pierwsze dzieło jako bardzo wiarygodne źródło historyczne, a drugie jako zbiór konfabulacji i wymysłów. Tadeusz Wojciechowski nazwał nawet swoich adwersarzy „plemieniem Kadłubka”, chcąc ich oczywiście dotknąć. Wielki sukces Szkiców historycznych XI wieku sprawił, że szerszego oddźwięku w środowisku historyków nie zyskała opinia samego Aleksandra Brücknera, który uważał kronikę Anonima za „pierwszą powieść historyczną” wymyśloną przez kronikarza. Brückner formułował swoje przekonanie nie w związku ze sprawą św. Stanisława, lecz przede wszystkim w oparciu o otwierającą kronikę opowieść o objęciu władzy w Gnieźnie przez potomków Piasta. Ten temat stał się zresztą na przełomie XIX i XX wieku drugim ważnym nurtem badań nad utworem Galla.
Wzrost historycznego zaufania do dzieła Anonima sprawił, że niektóre szczegóły zawarte w tak zwanej legendzie piastowskiej, czyli trzech pierwszych rozdziałach I księgi kroniki, zaczęto traktować jako zapis faktów. Historycy porzucili sceptycyzm pierwszych krytycznych badaczy, wskazujących, że nic z tego, co miało wydarzyć się w Polsce przed Mieszkiem I, nie zostało potwierdzone w żadnym, niezależnym od tekstu Galla źródle. Nadal oczywiście nie wierzono w myszy, które pożarły Popiela, tajemniczych wędrowców obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami, ani w cud rozmnożenia pokarmów na uczcie wyprawionej przez Piasta, ale już jego trzech potomków, którzy mieli panować w Gnieźnie przed Mieszkiem I zaczęto traktować jak postacie historyczne.
Przełomowa w tym zakresie okazała się monografia legendy piastowskiej, opublikowana przez Jacka Banaszkiewicza w 1986 roku, pod tytułem Podanie o Piaście i Popielu. Banaszkiewicz przeprowadził szeroko zakrojone badania porównawcze opowieści o początkach dynastii, pokazując cały szereg podobnych idei i schematów obecnych w wielu innych tego typu opowiadaniach. Pozwoliło to zakwestionować anachroniczne selekcjonowanie wiarygodności Gallowych szczegółów i postaci pod kątem cudowności bądź jej braku.
Historyczność Popiela nie jest mniej prawdopodobna niż historyczność Siemomysła, domniemanego ojca Mieszka I, tylko dlatego, że tego pierwszego w opowieści zjadły myszy. Nie ma racjonalnej metody potwierdzenia istnienia w przeszłości żadnej postaci z legendy piastowskiej. Wiadomo natomiast całkiem dobrze, jaka była polityczna i kulturowa rola opowieści potwierdzającej nadprzyrodzoną charyzmę, boże wybraństwo i znakomite dokonania dynastii już na samym początku jej istnienia. Zarówno Podanie o Piaście i Popielu, jak i cały szereg szczegółowych studiów Jacka Banaszkiewicza, poświęconych innym opowieściom z kroniki Anonima, pokazały swoistość średniowiecznych narracji historiograficznych, które nie są ani historią w nowoczesnym rozumieniu tej nauki, ani całkowitym i swobodnym wymysłem. Kronikarze również postaciom z całą pewnością historycznym nierzadko przypisywali zupełnie fantastyczne przygody, ale czynili to wedle czytelnych reguł i z dających się określić powodów. Prace Banaszkiewicza pokazały także sztuczność i nietrafność przeciwstawienia kroniki Galla dziełu Kadłubka. Różnice między nimi wynikają z literackiego i językowego rozmachu oraz wykształcenia autorów, ale oba utwory dokładnie tak samo są odległe zarówno od obecnych kanonów budowania wiedzy historycznej, jak i nowoczesnych zasad pisania powieści.