Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Kazania Świętokrzyskie okiem historyka języka


Kazania Świętokrzyskie - fragment

Historyk języka często spotyka się z pytaniem o najstarszy polski tekst: czy jest nim Bulla gnieźnieńska z 1136 roku, która w periodyzacjach dziejów polszczyzny otwiera epokę piśmienną, czy zdanie Daj ać ja pobruszę, a ty pocziwaj, wypowiedziane do żony przez rycerza Brukałę, a odnotowane w Księdze henrykowskiej z 1270 roku, czy może Bogu­rodzica lub kazania znane jako Kazania świętokrzyskie. Odpowiedź na pytanie, któremu z wymienionych przysługuje miano pierwszego tekstu polskiego, nie jest łatwa. Zależy bowiem od tego, co uznamy za „polski tekst”.

Jeśli zgodzimy się, że tekst to wypowiedź dłuższa niż zdanie, spójna tematycznie, istniejąca w rozpoznawalnych formach, które nazywamy gatunkiem, to zdanie wypowiedziane przez Brukałę – mimo że ma pewną datację – pozostanie tylko zdaniem, a Bulla gnieźnieńska – choć zawiera ponad 400 nazw polskich miejscowości i imion bezcennych do studiów nad polszczyzną – pozostanie dokumentem łacińskim spisanym w kance­larii papieża Innocentego II. O symboliczne pierwszeństwo rywalizować mogą dwa zachowane zabytki o rozpoznawalnych kształtach gatunkowych – Bogurodzica i Kazania świętokrzyskie. Pierwszy to najstarszy tekst wierszowany, carmen patria – pierwszy hymn Polaków, drugi zaś to pisane zrytmizowaną prozą kazania w znakomitej większości napisane po polsku. Oba teksty zachowały się jednak w średniowiecznych odpisach, nie znamy więc daty powstania oryginałów, zwanych autografami, dlate­go przyjmujemy, że Bogurodzica jest najstarszym zachowanym tekstem wierszowanym, a Kazania świętokrzyskie to najdawniejszy znany nam tekst ciągły w języku polskim, czyli dokument polskiej prozy. Oba utwory to także świadectwo znakomitych początków literackiej polszczyzny, ich poziom artystyczny wskazuje, że nie mogły być pierwocinami piśmiennictwa, lecz produktem rozwiniętej kultury literackiej.

Za sprawą niezwykłych dziejów zabytku Kazania świętokrzyskie stały się także narodową relikwią, ich losy w paradoksalny sposób splatały się z historycznymi dziejami Polski. Ukazanie światu cudownie odnalezione­go „pradawnego” tekstu polskiego doskonale wpisywało się w główny nurt zainteresowań ówczesnej slawistyki, padało również na podatny grunt narodowych ambicji Polaków. Dla działaczy narodowych dążących na przełomie XIX i XX wieku do autonomizacji politycznej i kulturalnej narodów słowiańskich slawistyka była źródłem inspiracji, a opis szeroko rozumianej spuścizny kulturowej służył wzmacnianiu więzi narodowych.

ZAWARTOŚĆ ŚWIĘTOKRZYSKIEGO ZBIORU

Kazania świętokrzyskie reprezentują popularny w średniowieczu typ kazań na święta i o świętych (de tempore et de sanctis), które były prze­znaczone na uroczystości świętych, święta Pańskie i Matki Bożej, a ukła­dane według kalendarza liturgicznego, rozpoczynając od adwentu. Rękopis świętokrzyski zawiera zaledwie sześć kazań, w tym tylko jedno w całości. Mimo że są kolekcją, poszczególne kazania nie mają własnych tytułów, quasi-tytuły nadawali im badacze, odwołując się zazwyczaj do nazw świąt używanych w ich czasach. W kolejności zachowanych kart mamy zatem:

Kazanie I o aniołach – „Na dzień św. Michała”, z którego zachował się koniec.

Kazanie II – „Na dzień św. Katarzyny”, które zawiera obfite fragmenty łacińskie i jako jedyne zachowało się w całości.

Kazanie III – „Na dzień św. Mikołaja”, z którego pozostał jedynie krótki początkowy urywek.

Kazanie IV – „Na Boże Narodzenie” lub „Na Narodzenie Pańskie”, podobnie jak w wypadku pierwszego znamy jego koniec.

Kazanie V – „Na dzień Trzech Króli” lub „Na Objawienie Pańskie”, z tego kazania zachował się początek i koniec.

Kazanie VI – „Na Dzień Matki Boskiej Gromnicznej” lub „Na Dzień Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny”, z którego znamy fragment początkowy.

W studiach towarzyszących edycji zabytku z 2009 roku, które ukazały się pod patronatem Biblioteki Narodowej, kwestia adekwatności dawnych quasi-tytułów poszczególnych kazań ponownie została podjęta między innymi przez Mieczysława Mejora i Pawła Stępnia. Pierwszy z badaczy zwrócił uwagę, że pojawiająca się w kazaniu IV niczym refren fraza idzie tobie król ubogi pochodzi z proroctwa Zachariasza (9,9), jest fragmen­tem antyfony wykonywanej jeszcze przed uroczystym dniem Bożego Narodzenia (25 grudnia). Z kolei drugi, powołując się na wcześniejsze ustalenia, wskazał, że nazwa kazania V „Na Objawienie Pańskie”, czyli tłumaczenie łacińskiego wyrażenia festum Epiphaniae, nie wydaje się adekwatna, nie odsyła bowiem bezpośrednio do święta Trzech Króli, których kult – jak wynika z historycznych ustaleń Jerzego Kaliszuka – upowszechniał się w Polsce dopiero od połowy XIV stulecia. Z kolei z powodów filologicznych, tj. późnych staropolskich poświadczeń nazwy festum Purificationis jako Gromnice, nie zaś Matki Boskiej Gromnicznej, jako tytuł w najnowszej edycji zabytku również został przyjęty polski odpowiednik łacińskiej nazwy święta.

ODKRYCIE ZABYTKU

O najstarszym zabytku polskiej prozy dowiedziano się dosyć późno i za sprawą przypadku. O jego odkryciu zadecydował szczęśliwy zbieg okoliczności: 25 marca 1890 roku Aleksander Brückner, wybitny polski slawista i historyk literatury, pod koniec kwerendy poloników w petersburskiej bibliotece publicznej natrafił na piętnastowieczną łacińską papierową rękopiśmienną księgę pochodzącą z benedyktyńskiego klasztoru Świętego Krzyża na Łysej Górze. Podczas dokładniejszego oglądu tego kodeksu odkrył pergaminowe paski pocięte przez średniowiecznego introligatora i podłożone pod sznurki w celu wzmocnienia oprawy księgi. W sumie pergaminowa makulatura liczyła osiemnaście pasków, były one pocięte wzdłuż pisma, zapisane po obu stronach, przy końcach częściowo ucięte, w środku zaś przedziurawione. Z trzynastu pasków udało się ułożyć jedną podwójną czterostronicową kartę o wymiarach 26 × 22 cm, natomiast pozostałe tworzyły dolną część drugiej podwójnej karty.

Aleksander Brückner na studia nad tekstem miał zaledwie kilkanaście godzin, wykonana przez niego filologiczna praca do dziś imponuje precyzją i trafnością spostrzeżeń. W ogłoszonej w 1891 roku na łamach „Prac Filologicznych” edycji zabytku pisał:

„Na kilku miejscach tekstu, nożycami lub szpilką uszkodzonego, od­czytać nie potrafiłem, na innych chyba się pomyliłem: kto zajmował się rękopisami trzynastego i czternastego stulecia, wie, jak w nich trudno albo nieraz niemożebne odróżniać t i c (= k), n i u; a w naszym tekście nawet e i o często bardzo do siebie podobne. Gdybym miał i dziś jeszcze owe skrawki przed oczyma, może bym jedno lepiej odczytał, a drugie, zamiast przypuszczenia, jako pewne podał; mimo to przyjmuję i teraz za podany tekst wszelką odpowiedzialność”.

Wstępnie odkrywca zabytku przyjął też, że tekst zapisany na paskach powstał w tym samym miejscu co kodeks, a zatem oba zabytki pochodzą z benedyktyńskiego klasztoru Świętego Krzyża na Łysej Górze i dlatego rękopis nazwał kazaniami „świętokrzyskimi”. Uczony nie wypowiedział się jednoznacznie na temat pochodzenia kazań, nazywając je świętokrzyskimi, wyraził jedynie przypuszczenie, że może na Łysej Górze zostały spisane lub – co pewniejsze – przechowywane. Zaproponowana przez niego nazwa przyjęła się w literaturze, mimo że hipoteza Brücknera o związku rękopisu z benedyktyńskim środowiskiem została później zakwestionowana przez Władysława Semkowicza, który po analizie zapiski proweniencyjnej papierowego kodeksu, w której pojawiła się nazwa Leżajsk, wysunął konkurencyjną do niej hipotezę miechowską, a sam zabytek łączył z działalnością nie benedyktynów, lecz zakonu bożogrobców z Miechowa. Kwestia pochodzenia rękopisu była kilkakrotnie podnoszona przez badaczy. Za benedyktyńskim pochodzeniem kazań opowiedział się Marek Derwich, wybitny badacz dziejów benedyktyńskiego klasztoru na Łysej Górze.

LOSY ŚWIĘTOKRZYSKIEGO RĘKOPISU

Łacińska księga z ukrytymi w niej polskimi kazaniami spoczywała w bibliotece łysogórskiej aż do kasaty benedyktyńskiego opactwa w 1819 roku. W tym czasie zasłużony leksykograf, Samuel Bogumił Linde, który piastował wówczas funkcję dyrektora nowo powstałej Warszawskiej Biblioteki Publicznej, wcielał do niej księgozbiory likwidowanych w Królestwie Polskim klasztorów. Kodeks ze zbiorów biblioteki łysogórskiej z ukrytymi w nim kazaniami trafił do Biblioteki Publicznej w Warszawie, późniejszej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Nie pozostał w jej zbiorach jednak na długo, bo w ramach represji po powstaniu listopadowym, na mocy ukazu cara Mikołaja I z 1832 roku, warszawski księgozbiór został wywieziony do Rosji, większa jego część wzbogaciła zbiory Cesarskiej Biblioteki Publicznej w Petersburgu. Znalazł się tam również (prawdopodobnie w 1833 roku) ów łaciński kodeks. Do Polski kodeks i rękopis powróciły już osobno na mocy postanowień traktatu ryskiego, dotyczących rewindykacji zbiorów wywiezionych do Rosji. Kazania osobiście przywiózł 12 czerwca 1925 roku Antoni Rybarski, członek komisji mieszanej w Moskwie, gdyż po sensacyjnym odkryciu Brücknera rękopis uznany za „pradawny” polski tekst stał się pamiątką narodową. Kazania spoczęły jako czasowy depozyt w Bibliotece Uniwersyteckiej, skąd następnie zostały przekazane Bibliotece Narodowej w Warszawie. Papierowy kodeks trafił natomiast do Biblioteki Uniwersytetu Warszaw-skiego. W 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej, rękopis kazań został przewieziony do Montrealu, by tam bezpiecznie przetrwać wojnę, kodeks zaś pozostał w kraju. W październiku 1944 roku spłonął w piwnicach gmachu Biblioteki Krasińskich. Ostatecznie zbiór kazań do kraju powrócił w 1959 roku, od tego czasu jest przechowywany w Bibliotece Narodowej w Warszawie (sygn. 8001).

CZAS I MIEJSCE POWSTANIA

W sytuacji, gdy brak punktu odniesienia, czyli wcześniejszych tekstów pisanych, dokładne datowanie Kazań świętokrzyskich, wskazanie autora lub środowiska, w jakim tekst mógł powstać, przysparzają niemało kło­potów. Ani paleografia i „system graficzny” rękopisu, ani cechy języka czy jego własności stylistyczne i kompozycyjne, ani też kontekst histo­ryczny i analiza warstwy teologicznej nie dostarczają jednoznacznych danych, pozwalających na w miarę precyzyjną datację zabytku.

Badania Władysława Semkowicza, które uczony prowadził po spro­wadzeniu do Polski świętokrzyskiego rękopisu, potwierdziły ustalenia Brücknera, że pergaminowe paski pochodzą mniej więcej z połowy XIV wieku. Natomiast cechy graficzne znanej dziś kopii noszą ślady pierwszej połowy tegoż stulecia. Właściwości językowo-kompozycyjne zabytku pozwalają wnosić, iż odkryty przez Brücknera tekst stanowi najprawdopodobniej odpis niezachowanej starszej kopii, co jeszcze bardziej utrudnia określenie autora Kazań świętokrzyskich. Nie udało się również ustalić bezpośredniego wzorca tekstowego dla polskich kazań. Badacze przyjmują zatem, że tekst pochodzi z przełomu XIII i XIV wieku (m.in. Jan Łoś, Aleksander Brückner, Marek Derwich), inni nie wykluczają, że autograf kazań mógł powstać nawet w pierwszej połowie XIII wieku (Ewa Ostrowska).

Gdy dostępny był papierowy kodeks, w którym znajdowały się paski z tekstem kazań, uczeni usiłowali ustalić miejsce powstania oraz au­torstwo kazań na podstawie także tej księgi. Próbę taką podjął Wła­dysław Semkowicz, który przed II wojną światową gruntownej analizie poddał nieistniejący dziś rękopis. Ustalił, że znaki wodne wskazywały na pochodzenie papieru z lat 1408–1430. Zwrócił uwagę na zapiskę proweniencyjną: Iste liber est monasteriy sancte Crucis in Monte liszecz, a zwłaszcza na razury, czyli wyskrobane w niej wyrazy. Trzy pierwsze wyrazy pozostały z wcześniejszej noty, na razurze zaś inną ręką podano nazwę nabywcy, mianowicie klasztor Świętego Krzyża na Łysej Górze. Semkowiczowi udało się odczytać dalszą część pierwszego zapisku (noszącego ślady pierwszej ręki), brzmiał on następująco – in lansensco, co wskazywało na Leżajsk, tak bowiem po łacinie zapisywano wówczas nazwę tej miejscowości. Dalej podany był rok 1445, co Semkowicz uznał za datę nabycia kodeksu do Leżajska. Zauważył też, że na końcu księgi pojawiła się jeszcze inna zapiska, która dotyczyła rekoncyliacji kościoła łysogórskiego, a opatrzona była datą MCCCCXI (1411). Ponieważ od­nosiła się ona do poświęcenia ołtarzy po pożarze w 1459 roku, dlatego Semkowicz uznał ją za błąd. Zdaniem badacza, w zapisie MCCCCLXI ko­pista opuścił po prostu literę L, stąd pochodził zapis 1411, zamiast 1461. To właśnie skłoniło badacza do wniosku, że zanim łaciński kodeks trafił na Łysą Górę, znajdował się w Leżajsku, a do klasztoru Świętego Krzyża kodeks trafił najprawdopodobniej po pożarze klasztoru w 1459 roku, kiedy to benedyktyni uzupełniali zniszczony księgozbiór, kupując bądź wypożyczając księgi do przepisania. Badacz ten uznał, że kodeks przybył do Leżajska w formie gotowej, a więc z ukrytymi w nim pergaminowymi paskami, dlatego przyjął, że kazania nie mogły powstać na Łysej Górze. Semkowicz uważał także, że Kazania świętokrzyskie nie powstały jednak w Leżajsku, lecz przywędrowały tam z Miechowa, co z kolei wiązał z mi­syjną działalnością miechowskich bożogrobców. Wkrótce bowiem po nadaniu Leżajskowi praw miejskich (1397) Władysław Jagiełło uposażył miejscowy kościół (1400), lecz świątynia ta niedługo potem została oddana bożogrobcom z Miechowa. Miechowici sprawowali opiekę duchową w Leżajsku w latach 1400–1427. Dlatego właśnie Władysław Semkowicz w przedwojennym wydaniu zabytku sugerował zbiór na­zywać raczej „kazaniami miechowskimi”, nie zaś „świętokrzyskimi”. Przedstawiona powyżej argumentacja Władysława Semkowicza przez kilkadziesiąt lat panowała w nauce.

Marek Derwich, badacz dziejów klasztoru na Łysej Górze, przedstawił hipotezę zakładającą możliwość powstania kazań bezpośrednio w opactwie benedyktynów na Łysej Górze lub w benedyktyńskim eremie w Leżajsku, który stanowił prepozyturę benedyktynów świętokrzyskich. Uważa, że w 1445 roku kodeks był w Leżajsku, co nie przesądza jednak o tym, że w tym roku kodeks został nabyty czy też przybył do tej miejscowości. Historyk ten podaje również w wątpliwość obecność w 1445 roku w Leżajsku bożogrobców, twierdzi natomiast, że przebywali tam wówczas benedyktyni łysogórscy, którzy z całą pewnością w roku 1447, a prawdopodobnie także w latach 1423–1450, przebywali pod Leżajskiem w eremie św. Magdaleny. Marek Derwich stoi na stanowisku, że kodeks był rzeczywiście dziełem benedyktynów łysogórskich, niezależnie od tego, czy powstał w opactwie, czy też w leżajskim eremie św. Magdaleny. Niekiedy księgi pisano w części na Łysej Górze, a w części w Leżajsku.

Związek Kazań świętokrzyskich ze środowiskiem bożogrobców mie­chowskich odrzucił również Wiesław Wydra, który – powołując się na studia historyków – podkreśla, że miechowici nie kultywowali tradycji kaznodziejstwa w języku polskim, a w hipotetycznym czasie powstania zabytku byli to przeważnie obcokrajowcy – Niemcy, Czesi. Do dziś kwe­stia ta pozostaje przedmiotem dyskusji uczonych.

PALEOGRAFIA

Pismo na pergaminie z tekstem Kazań świętokrzyskich Brückner ocenił na XIV wiek. Uderzającą cechą zabytku są liczne abrewiacje tekstu. Po­nadto jego cechą charakterystyczną, zarówno pisowni, jak i języka, jest współwystępowanie cech regresywnych, jak i innowacyjnych.

Typ grafii, jaki reprezentują Kazania świętokrzyskie, w podręcznikach akademickich określa się mianem grafii prostej (niezłożonej). Czas jej „panowania” przypada na okres dominacji łaciny w piśmiennictwie średniowiecznym, gdy pisarzami byli przeważnie obcokrajowcy, a skry­bowie, tak cudzoziemcy, jak i rodzimi kopiści, usiłowali poprzestawać na zasobie liter, jakich dostarczał alfabet łaciński, dlatego „naginali” alfabet łaciński do brzmienia polskich głosek. Za najważniejsze cechy tego typu pisowni uważa się brak oznaczania na piśmie miękkości głosek, przede wszystkim zaś niestosowanie znaków złożonych, w szczególności znanych nam dziś dwuznaków, takich jak: cz, sz, dz, , , a także rz. Pisownia niezłożona miała ponadto charakter zindywidualizowany i spontaniczny, a sposób zapisu w dużym stopniu zależał od inwencji skrybów. Ewentu­alne zasady i zwyczaje graficzne ograniczały się do jednego lub kręgu kilku skryptoriów. Nierzadko ten sam pisarz w jednym tekście stosował kilka reguł pisowni. Taki typ pisowni cechuje na ogół najstarsze zabytki języka polskiego z XII i XIII wieku, takie jak Bulla gnieźnieńska (1136) czy Bulla wrocławska (1155), w ten sposób zapisywano również polskie słowa w łacińskich dyplomach i dokumentach kościelnych.

Zgodnie ze zwyczajami pisowni prostej, kopista nie sygnalizuje pa­latalności głosek. Przykładów braku graficznego rozróżniania głosek twardych od miękkich dostarczają następujące przykłady:

ypouada (i powiada; k. VI, w. 343)        sloua (słowa; k. II, w. 54)

ziaua (zjawia; k. IV, w. 217)                   uadφci (wadzący; k. I, w. 5)

ctuoracy (cztwioracy; k. II, w. 63)           otuodila (otwodziła; k. II, w. 109)

uidal (widzi; k. VI, w. 353)                    dal (d; k. IV, w. 215)

otrimach (otrzymać; k. V, w. 314–315) dari (dary; k. V, w. 314)

W Kazaniach świętokrzyskich sporadycznie pojawiają się dwuznaki, które na ogół dziś nie są używane w polszczyźnie. Na przykład dla oddania głosek [c] i [k] trzy razy kopista posłużył się podwójnym c, np. tysφaccy (tysięcy; k. I, w. 14), zapecclaiφ, <za>pecclony (zapieklają, zapieklony; k. II, w. 119 i 120), jeden raz w formie vpeckle (k. IV, w. 199) głoskę [k] oddał za pomocą połączenia liter ck. Poza tym wyraz ucieszenie, który trzy razy spotykamy w kazaniu VI (w. 344–345 i 346, 350), dwukrotnie został zapisany przez podwójne długie ſſ. Z rzadka kopista posługuje się też dwuznakiem th. Bardzo często natomiast wprowadza do tekstu dwuznak ch, który zasadniczo jednak w tym tekście oznacza głoski inne niż obecnie. W opinii historyków grafii wartość fonetyczna dwuznaku ch jako [č], (tj. głoski zapisywanej za pomocą dwuznaku cz) świadczy o bez­pośredniej łączności najstarszych skryptoriów w Polsce z romańskim Za­chodem, z pominięciem ośrodków czeskich i niemieckich. W tym czasie w zabytkach staroczeskich wzorem skryptoriów bawarsko-ratyzbońskich w tej funkcji stosowano dwuznak cs.

Zaledwie trzy razy w całym zbiorze dwuznak ch oznacza głoskę, którą współcześnie w ten sposób oznaczamy. W Kazaniach świętokrzyskich jest ona zapisywana przeważnie za pomocą litery h, np. ydehφ, pospesihφ sφ, pocφhφ, hochal itp. (idziechą, pospieszychąsię, poczęchą, chociał; k. I, w. 7, 8, 35). Dowodzi to zwyczajów graficznych bliskich najstarszej grafii.

W kontekście rozważań dotyczących przeplatania się starszych i now­szych cech pisowni trzeba wspomnieć o pisowni głoski [ž], którą dziś zapisujemy dwuznakiem rz. W gramatyce historycznej traktuje się ją jak spółgłoskę miękką (obecnie funkcjonalnie miękką). Mówiąc w dużym uproszczeniu, pochodzi ona z dawnego miękkiego [r’] lub [rj], w naj­dawniejszej polszczyźnie była wymawiana jak miękkie r’ (tak jak dziś w języku rosyjskim). W najstarszych dokumentach, jak we wspomnianej Bulli gnieźnieńskiej, głoska ta zapisywana jest wyłącznie przez r, np. Criz (Krzyż), Zagorin (Zagorzyn), Tyrpis (Cirzpisz). Jednak już w trzynastowiecz­nych zapiskach zaczynają pojawiać się zapisy rs, rsz, rz, które wskazują na zmianę jej wymowy, tj. na wymowę dwugłoskową, w zależności od sąsiedztwa fonetycznego lub . Pisarz lub kopista Kazań świętokrzy­skich zaledwie dwa razy historycznie miękkie [r’] zapisał za pomocą dwuznaku rs (trsy; k. V, w. 278). W ten sposób zapewne chciał zapisać przymiotnik gorzkich w k. IV, w. 203 – wyraz jest ucięty, ale pozostały fragment <…………>skich (<……gor>zkich) nie pozostawia wątpliwości co do pisowni. Wprawdzie na tle zwyczajów pisowni prostej jest to prze­jaw nowszych tendencji graficzno-artykulacyjnych, jednak jednostkowe poświadczenia rs nie dają podstaw, by orzekać o wymowie tej głoski przez kopistę. Warto zaznaczyć, że dalsza ewolucja tej głoski, tj. zanik wibracji r i ostateczne utożsamienie dawnego r’ z ž (š), ma najwcześniej­sze poświadczenia z XVI wieku (np. Ozechowo), jednak ostateczny zanik r frykatywnego w języku ogólnym przypada na wiek XVIII.

Na uwagę zasługuje również dystrybucja liter u, w, v oraz f. Z badań wynika, że w Kazaniach świętokrzyskich na oznaczenie etymologicznego [v] (tj. głoski współcześnie zapisywanej jako w) aż 251 razy pojawia się litera u. Nowatorstwem graficznym jest natomiast wprowadzenie przez kopistę kazań właśnie litery w, która nie występowała w Bulli gnieźnień­skiej, a upowszechniła się dopiero w XIV wieku. W rękopisie święto­krzyskim jest ona jednak rzadka, ma w sumie dwanaście poświadczeń, występuje wyłącznie w pozycji bezdźwięcznej na końcu i w środku wy­razów. Kopista wprowadził także literę v, ale jej funkcja jest chwiejna i nieustabilizowana.

Warto także zaznaczyć, że w nagłosie, tj. na początku wyrazu, dwa razy w formach fała, faly (fała i fały) wystąpiła litera f, która stanowi grafem głoski [f]. Głoski [f] nie było w najdawniejszej staropolszczyźnie. Dowodem na to jest fakt, że w najstarszych zapożyczeniach głoskę [f] oddawano polskim [b], [p] (np. Lucifer(us) – Lucyper, niem. farbe – barwa). Język czternastowiecznych zabytków poświadcza już obecność głoski f w wyrazach zapożyczonych, a od 1206 roku zapisy z f lub (ph) pojawiają się w miejsce etymologicznego xv, np. Boguphalus. Przejście grupy xv w f udokumentowane jest w dokumentach pisanych w Małopolsce, Mazowszu, Polsce środkowej i częściowo na Śląsku. Brak natomiast tej cechy w zabytkach wielkopolskich. Dlatego zapisy typu fała (zamiast chwała) wskazują na cechę regionalną zabytku, mianowicie małopolskie i mazowieckie uproszczenie grupy xv.

Za nowinki graficzne uznaje się sposób oznaczania samogłosek nosowych za pomocą przekreślonego o (ø). Oznacza to, że kopia powstała w czasie, gdy w polszczyźnie występowała tylko jedna samogłoska nosowa. Także ze względu na właściwości gramatyczne tekst Kazań świętokrzyskich zawiera pomieszanie cech starszych i nowszych. Do jego osobliwości zaliczyć trzeba obecność dawnych form czasów przeszłych prostych – aorystu (dokonanego), np. idziechą (poszli), pospieszychą się (pospieszyli się) oraz imperfectum, np. siedziesze (siedział), biesze (był).

STUDIA SZCZEGÓŁOWE NAD TEKSTEM

Od czasu sensacyjnego odkrycia Brücknera studia nad Kazaniami świętokrzyskimi prowadzone są do dziś. Wyróżnić można nawet kilka nurtów i faz zainteresowań tym tekstem. Jeszcze w Petersburgu wykonano fotografie zabytku, które stały się podstawą kilku edycji i opracowań naukowych, między innymi wrocławskiego slawisty Paula Dielsa. W pierwszym okresie badań nad świętokrzyskim rękopisem na czoło wysuwały się analizy zewnętrzne – paleograficzne, mające na celu ustalenie czasu i miejsca powstania kazań, jak i ich autorstwa, oraz badania językoznawcze, przynoszące opis języka zabytku. Są to prace przeważnie pochodzące z okresu przed II wojną światową, między innymi Aleksandra Brücknera (1890, 1891), Jana Łosia (1915), Paula Dielsa (1921), Władysława Semkowicza (1933), Jana Łosia i Władysława Semkowicza (1934). W pierwszym okresie studiów nad rękopisem wartości stylistyczne tekstu budziły mniejsze zainteresowanie niż jego własności paleograficzne i archaizmy językowe. Nie od razu dostrzeżono także walory artystyczne zabytku. Kazania pisane są wprawdzie po polsku, ale tekst jest obficie przeplatany cytatami i fragmentami w języku łacińskim, dlatego niektórzy, w tym także Aleksander Brückner, uważali, że polski tekst jest tylko fragmentem bądź tłumaczeniem właściwego kazania łacińskiego. Wprawdzie odkrywca rękopisu nie odmawiał kazaniom wartości artystycznych, uznał jednak, że tekst został zapisany do wygłoszenia, co nazwał „szkieletem żywej mowy”. Taka forma utrwalenia współcześnie jest określana mianem tekstu – partytury do wygłoszenia, stanowi swoistą odmianę przekazu, inną niż tekst skończony, zamknięty jako gotowa forma gatunkowa. Na ten aspekt kazań zwrócił uwagę Tomasz Mika w studium z 2012 roku poświęconym temu zabytkowi.

Julian Krzyżanowski w artykule zatytułowanym O artyzmie „Kazań świę­tokrzyskich” z 1951 roku omówił kompozycję kazań w kontekście zasad średniowiecznej sztuki kaznodziejskiej, wykazał związek konstrukcji kazań z myślą scholastyczną, podkreślił dążenie autora do budowy misternej, opartej na stosowaniu scholastycznych podziałów liczbowych, stanowią­cych w całości wiązania myślowo-stylowe o iście koronkowej precyzji.

Dla dokładniejszego poznania stylu i kompozycji kazań przełomowe okazało się obszerne i wnikliwe studium Ewy Ostrowskiej z 1978 roku, w którym autorka dokonała rekonstrukcji systemu stylistycznego w nich udokumentowanego. Uczona podzieliła pogląd Juliana Krzyżanow­skiego o erudycyjnym charakterze tekstu, intelektualizm uznała wręcz za cechę stylową świętokrzyskich kazań. Badaczka wykazała, że stanowią one przykład przeniesienia na grunt języka polskiego reguł kompozy­cyjnych ars dictandi, ars praedicandi, zasad retorycznych popularnych na Zachodzie Europy, w Polsce zastosowanych z powodzeniem w łaciń­skiej kronice Galla Anonima. Dlatego, zdaniem Ostrowskiej, kazania te pozostają pod bezpośrednim wpływem wysokiego stylu retorycznego ówczesnego języka literackiego – łaciny. Uczona zwraca uwagę nie tylko na osobę twórcy-erudyty, ale też na odbiorcę tego wyrafinowanego i zintelektualizowanego tekstu.

Jak wspomniałam, dzieje osiemnastu pergaminowych pasków, które składają się na zbiór Kazań świętokrzyskich, splotły się z historycznymi dziejami Polski. W pracach naukowych poświęconych temu zabytkowi odbijają się natomiast główne nurty, a nawet mody badawcze filologii polskiej, co dobitnie ukazuje ważną rolę Kazań świętokrzyskich jako tekstu kultury.