- Janusz Kusociński (1907–1940). Legendarny mistrz biegów
- Andrzej Dobosz gorąco poleca. Dziennik podróży do Turcji odbytej w roku 1814 przez Edwarda Raczyńskiego (1786–1843)
Roczniki, czyli annały (łac. Annales), to podstawowa forma historiograficzna, której początki sięgają starożytności. Zapisywanie najważniejszych wydarzeń kolejnych lat było także popularne w średniowieczu; dziś dla nas zachowane roczniki to jedno z kluczowych źródeł do badań dziejów wczesnopiastowskich. Wśród owych annałów jest Rocznik świętokrzyski dawny: zabytek niewielkich rozmiarów, ale olbrzymiej wagi, jest to bowiem najstarszy zachowany w oryginale pomnik polskiej historiografii. Składa się raptem z trzech stron notatek na ostatnich kartach kodeksu zawierającego inny tekst (Epistolae canonicae cum glossa Anselmi Laudunensis z przełomu XI i XII wieku). W dwóch kolumnach zostały tam spisane daty roczne od 948 do 1164 roku, ale tylko przy niektórych z nich zanotowano wydarzenia. Rocznik dawny w swej podstawowej formie spisywany był do 1122 roku – pod tą datą znajduje się zapis o śmierci Świętopełka, określonego jako książę odrzański (Zuetopolk dux Odrensis interfectus est).
Na następnej stronie powstała już tylko lista kolejnych dat, gotowa do dopisania przyszłych wydarzeń – i rzeczywiście, innym odcieniem atramentu ktoś (może inny, a może ten sam kronikarz?) pod rokiem 1136 zanotował informację o śmierci Zofii (dziś trudno rozstrzygnąć, o kogo dokładnie chodzi).
Co ciekawe, wszystkie noty z pierwszego tysiąclecia są w Roczniku przesunięte o jeden rok, co zapewne wynika z błędu zaistniałego przy przepisywaniu listy tych najstarszych wydarzeń z wcześniejszego źródła, dziś zaginionego. Pierwszym zapisem jest znalezienie szczątków św. Szczepana męczennika, figurujące przy roku 948, choć należałoby się spodziewać daty 947. Co prawda nawet data 947 nie byłaby do końca poprawna – znalezienie relikwii św. Szczepana powinno być w rzeczywistości zapisane pod rokiem 415. Data 947 wynika z przesunięcia zapisu o pełen cykl paschalny (czyli 532 lata), co charakterystyczne jest dla spisów opartych na tablicach paschalnych, służących do ustalania dat świąt ruchomych. Wyliczenie cyklu paschalnego polegało na pomnożeniu 19 cyklów słonecznych przez 28 cyklów księżycowych, co daje 532 lata; po tym czasie cykl paschalny powtarza te same daty w te same dni tygodnia. Innym dowodem na powiązanie Rocznika z tablicami paschalnymi jest litera „B”, opisująca lata przestępne (łac. bissextilis), których oznaczenie było ważnym elementem tychże tablic. Pierwsze takie oznaczenie pojawia się w Roczniku przy roku 1120. Warto zauważyć przy okazji, że akurat do poprzedzającego go roku 1119 Rocznik świętokrzyski dawny wykazuje wspólne źródło z zapisami w trzynastowiecznym Roczniku kapituły krakowskiej – źródło to określane jest jako zaginione Annales regni Polonorum deperditi.
Rocznik powstał najprawdopodobniej w Krakowie. Nazwa „świętokrzyski” jest dość myląca, stąd czasem nazywa się go po prostu rocznikiem „dawnym”. Nie wiadomo, jaka była historia tego zabytku przed XV wiekiem, w każdym razie wówczas znalazł się on w bibliotece benedyktynów w opactwie Świętego Krzyża na Łysej Górze. Stamtąd trafił w drugiej połowie XVIII wieku do Biblioteki Załuskich, a pozyskanie go ze Świętego Krzyża zaowocowało właśnie określeniem „świętokrzyski”. Niewykluczone, że rocznik ten nie miał charakteru oficjalnego, lecz pierwotnie były to prywatne notatki osoby duchownej związanej z krakowską kapitułą lub dworem na Wawelu. Jak już zostało wspomniane, zapiski trafiły na ostatnie karty innego dzieła: to Epistolae canonicae, czyli listy apostolskie, z glosąmarginalnąWalafrida Strabona i glosą interlinearną Anzelma z Laon. Owe glosy to komentarze: częściowo zapisane na marginesach, a częściowo między linijkami komentowanego tekstu. Walafrid Strabo żył w IX wieku, ale Anzelm z Laon był teologiem współczesnym dla pierwszego właściciela rękopisu, zmarł bowiem w 1117 roku. Krakowski kodeks to zatem jedna z najstarszych kopii owego Anzelmowego komentarza – takie teologiczne dzieło najprawdopodobniej było własnością duchownego powiązanego z dworem. O prywatnym charakterze Rocznika świętokrzyskiego dawnego może także świadczyć fakt, że nie znali go średniowieczni polscy historiografowie (na przykład Jan Długosz). Cały ten rękopis wart jest uwagi nie tylko ze względu na dopisany do niego Rocznik – jak w przypadku wielu innych kodeksów średniowiecznych, na pergaminowych kartach tej księgi odnajdziemy komentarze, znaczniki, zdobienia, ale też uszkodzenia i dziury. Zabytek z Biblioteki Narodowej pomoże nam zatem poznać elementy średniowiecznej księgi i odkryć tajniki pracy skrybów.
Średniowieczne dokumenty i księgi spisywane były najczęściej na kartach pergaminowych. Pergamin, w odróżnieniu od papirusu oraz od późniejszego papieru, nie jest produktem roślinnym, lecz zwierzęcym – karty wykonane są ze skóry. W starożytności głównym materiałem, na którym pisano, był wspomniany papirus: karty tworzone były ze sprasowanych łodyg roślinnych (cibora papirusowa). W X wieku upadła produkcja papirusu; najdłużej papirusowe dokumenty wypuszczała papieska kancelaria, gdyż zgromadzone zapasy tego materiału starczyły jej aż do połowy XI wieku. Z papirusu wykonywano zwoje – sklejone karty nawijane były na wałek z kości lub drewna. Pergamin nie sprawdza się dobrze w formie zwoju, choć istnieją zachowane nieliczne zwoje pergaminowe, na przykład trzynastowieczny rotulus Miracula sancti Stanislai (Cuda św. Stanisława) w Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej. Skóra, chociażby pod wpływem wilgoci, może marszczyć się i odkształcać, najlepszą zatem formą dla księgi pergaminowej okazał się kodeks.
Książkowe nazewnictwo wciąż zachowało wiele słów, których pochodzenie sięga czasów starożytnych pergaminowych zwojów. Greckie byblos oznacza łyko papirusowe, a słowo „wolumin” pochodzi od łacińskiego volvere (rozwijać). „Biblioteka” wywodzi się z określenia skrzyń, w których przechowywano zwoje (łac. bibliothecae), zaś formuła kończąca wiele tekstów, tak zwany „eksplicit”, pochodzi od zdania explicit est liber (czyli „księga jest rozwinięta”, co oznacza dotarcie do końca zwoju). Wszystkie te słowa wiążemy z księgami niemającymi już formy zwoju.
Średniowieczne kodeksy miały zazwyczaj oprawy z desek, z okuciami oraz często z zamkiem – taka oprawa umożliwiała utrzymanie kart pergaminowych ściśle sprasowanych. W tym doszukać się można źródła popularnego do dziś zwrotu: „przeczytać książkę od deski do deski”.
Księgi były w średniowieczu przedmiotami luksusowymi: pergamin miał dużą wartość nie tylko dlatego, że był produktem wykonanym w całości ze skóry, ale również dlatego, że wyprodukowanie kart wymagało sporo pracy. Skóry – najczęściej cielęce, owcze lub kozie – moczone były kilka dni w wodzie wapiennej, oskrobywane i znów moczone, musiały być bowiem starannie oczyszczone z sierści i tłuszczu. Następnie suszono je naciągnięte na specjalne ramy; dodatkowo gładzono, a w późniejszych czasach także pokrywano warstwą kredy. Im mniejsze i młodsze zwierzęta, tym delikatniejsza była ich skóra – z niej tworzono luksusowy pergamin, droższy także ze względu na mniejszą ilość skóry pozyskaną z jednego zwierzęcia. Czasem zdarzało się, że przy oskrobywaniu powstało nacięcie skóry, które później zamieniało się w dziurę na pergaminowej karcie. Nic jednak nie mogło się zmarnować – jeśli było to możliwe, otwór zaszywano lub cerowano, najczęściej jednak pozostawał on na karcie i był po prostu omijany przy pisaniu tekstu. Dziury takie odnajdziemy również w kodeksie zawierającym Rocznik świętokrzyski dawny.
Przygotowany płat pergaminu był cięty na arkusze; kodeksy powstawały ze składek, czyli złożonych jeden w drugi złamanych na pół arkuszy. Składki nazywały się zależnie od liczby arkuszy: binio (2 arkusze), ternio (3 arkusze), quaternio (4 arkusze), quinternio (5 arkuszy) i tak dalej. Zasada układania kolejnych arkuszy w składce była taka, że „strona odmięsna” (mizdra) jednej karty zazwyczaj stykała się ze „stroną mięsną” drugiej karty. Arkusz bowiem nie był idealnie jednolity po obu stronach: powierzchnia karty po „stronie mięsnej” skóry była nieco gładsza niż po „stronie włochatej” (lico). Po przycięciu arkuszy i ułożeniu z nich składek skryba przystępował do wyznaczenia marginesów i linii. Wykonywano to ołowianym rysikiem, rozcieńczonym atramentem lub żłobiąc linie w grubszym pergaminie.
Średniowieczne rękopisy miały dość duże marginesy – wydawać by się mogło, że jest to marnowanie przestrzeni pergaminu, ale w rzeczywistości obszerne marginesy były w księgach bardzo potrzebne. Przede wszystkim było to miejsce na notatki – komentarze i glosy wzbogacające właściwy tekst. Znakomicie widać to w kodeksie, który zawiera Rocznik świętokrzyski dawny – na kolejnych kartach odnajdziemy wiele notatek na marginesach. Również w samym Roczniku margines posłużył do zanotowania korekty przesuniętej o jeden rok daty chrztu Mieszka.
Przygotowanie kart do pisania było wyczerpującym zajęciem – w tym kontekście bardzo interesującym źródłem jest tekst Epitimia z początków IX wieku, poświęcony pokutom dla mnichów, a przypisywany św. Teodorowi Studycie. Otóż w odniesieniu do klasztornych skrybów pojawia się tam informacja, że aż pięćdziesięciokrotna pokuta należy się temu mnichowi, który podbierze koledze jego przygotowaną do przepisywania składkę pergaminową. Niemal trzykrotnie surowiej karane było nieutrzymywanie porządku w przyborach piśmienniczych, natomiast znacznie łagodniej traktowany miał być ten mnich, który zniszczy swoje narzędzia w wyniku napadu złości. Praca skryby bywała bowiem bardzo frustrująca i każdemu mogła czasem skończyć się cierpliwość – nawet ojcowie przełożeni to rozumieli.
Na przygotowanych składkach skryba pracował, przepisując tekst – składki zszywano w kodeks najczęściej na samym końcu. Pisanie na luźnych składkach było nie tylko wygodniejsze, ale także pozwalało na pracę kilku skrybów jednocześnie nad jedną księgą. Aby na koniec sprawnie złożyć zapisane składki w odpowiedniej kolejności, skrybowie na końcowych kartach składek umieszczali tak zwane reklamanty: początek tekstu z nowej składki, zazwyczaj w formie pierwszej sylaby z kolejnej strony, umieszczonej na dolnym marginesie. Skryba przepisywał tekst, pozostawiając miejsce na ewentualne miniatury i ozdobne inicjały, które były wykonywane w dalszej kolejności pracy nad księgą.
Rękopis przechowywany w Bibliotece Narodowej spisany jest romańskim pismem minuskulnym. Minuskuła to „małe litery” (łac. Minusculus – niewielki), a więc takie pismo, którego litery mają różne wysokości – część z nich (na przykład „b” czy „d”) posiada wychodzące w górę laseczki, a część (na przykład „p” czy „q”) zawiera część schodzącą w dół. W średniowieczu księgi pisano głównie pismem minuskulnym. Źródłem dla romańskiej wersji była tak zwana minuskuła karolińska: staranne, zaokrąglone pismo powstałe w czasach renesansu karolińskiego (IX wiek). Minuskuła romańska ma charakter nieco bardziej zaostrzony oraz stosuje więcej skrótów w tekstach.
Skracanie wyrazów lub ich części znacznie przyspieszało pisanie oraz pozwalało na oszczędzanie miejsca na pergaminowej karcie. Średniowieczna tachygrafia (czyli sztuka szybkiego pisania) oparta była na tradycjach antycznych. Marek Tuliusz Tyron, sekretarz Cycerona, miał być wynalazcą not tyrońskich”, gdzie umowne znaki zastępowały najpopularniejsze w języku łacińskim sylaby lub wyrazy – na bazie tego powstała część stosowanych w średniowieczu skrótów (abrewiatur). Niektóre ze średniowiecznych abrewiatur używane są zresztą do dzisiaj; różne rodzaje skrótów mają też swoje nazwy. Kontrakcja to skrócenie wyrazu poprzez wykreślenie z niego środkowych liter (na przykład magister zamienia się w mgr; w języku polskim nie stosujemy wówczas kropki na końcu skrótu oraz możemy ów skrót odmieniać). Suspensja z kolei to odcięcie końcówki wyrazu (na przykład zapis prof. zamiast profesor; wówczas na końcu pojawia się kropka sygnalizująca pominięty dalszy ciąg słowa). W średniowieczu popularne były także ligatury, czyli połączenie kilku liter w jeden znak. W dzisiejszych czasach wciąż korzystamy między innymi ze średniowiecznej ligatury &, będącej połączeniem liter „e” i „t” (łac. et, czyli „i”). Przykłady zastosowania skrótów znajdziemy oczywiście także w Roczniku świętokrzyskim dawnym – chociażby pod datą 1109 widnieje zapis: Terci9 Bol: apt nackel vic̄ pomeranos, co należy przeczytać jako: Tercius Bolezlaus aput Nackel vicit Pomeranos (chodzi tu o zwycięstwo Bolesława Krzywoustego nad Pomorzanami w bitwie pod Nakłem). Stosowanie wielkich (majuskulnych) liter na początku niektórych słów (na przykład nazw własnych) w tekstach średniowiecznych bywało dosyć dowolne i niekonsekwentne.
Jeżeli rękopis miał być iluminowany (czyli zdobiony), po przepisaniu tekstu do pracy przystępowali artyści. Pozostawione przez skrybę puste miejsca na miniatury i inicjały wypełniali dekoracją malarską, w pierwszej kolejności nakładając złocenia, o ile były one zaplanowane jako element dekoracji danej księgi. Gdy skryba i iluminatorzy ukończyli swoją pracę, księga była zszywana i oprawiana – popularne było oprawianie w jeden kodeks kilku różnych tekstów. Wówczas przydawała się tak zwana żywa pagina (fr. titre courant, wł. titolo corrente – czyli „biegnący tytuł”). Były to zapisy na górnych marginesach, najczęściej wykonane czerwonym lub niebieskim atramentem, które informowały, jaki tekst zawiera dana karta. Na marginesie mógł się także znaleźć ekslibris, czyli notatka o kolekcji, do której księga należała (łac. ex libris: „z ksiąg”). Z czasem ekslibrisy przybrały formę bardziej ozdobną, stając się małymi dziełami sztuki, często w formie drzeworytów: mogły zawierać herb, emblemat czy dewizę właściciela. Tak zwane superekslibrisy były to tłoczenia na oprawie ksiąg. Jednym z najciekawszych elementów występujących na marginesach rękopisów są jednak „rączki” (łac. maniculae) – taka właśnie rączka pojawia się także w Roczniku świętokrzyskim dawnym. Jest to rysunek przedstawiający dłoń z wyciągniętym wskazującym palcem: w ten sposób zaznaczano ważne fragmenty w danym tekście. Odpowiednikiem rączki jest słowo nota (bene), zapisywane na marginesie. Warto zauważyć, że „rączka” w Roczniku świętokrzyskim dawnym (będąca niewątpliwie dodatkiem znacznie późniejszym) wskazuje jako najważniejszy zapis o przybyciu Dąbrówki, poprzedzający informację o chrzcie Mieszka.
Zapiskami, które są szczególnie cenne dla badaczy średniowiecznych rękopisów, są tak zwane kolofony. Były to notatki sporządzane przez kopistę, zazwyczaj na końcu rękopisu albo danego tekstu: mogły one zawierać informację o tym, gdzie, przez kogo, dla kogo oraz kiedy i za jaką sumę pieniędzy został dany kodeks przepisany. Czasami zdarzało się, że skrybowie w kolofonie pozwalali sobie na nieco bardziej osobiste lub emocjonalne deklaracje. Przykładowo, w piętnastowiecznym zbiorze tekstów weterynaryjnych przechowywanym w Bibliotece Jagiellońskiej (BJ, Ital. Qu. 65) odnajdziemy w kolofonie wierszyk: In questa parte al libro fine è dato / Cristo ne sia lodato / E llo scriptore vuol essere pagato („Tutaj książka ma swój koniec / Niech będzie za to pochwalony Jezus Chrystus / A pisarz chce zapłaty”). Z kolei w kolofonie czternastowiecznego rękopisu przechowywanego w Bibliotece Uniwersytetu w Leiden (VLF 5, k. 172v) widnieje zdanie: hoc opus est scriptum magister da mihi potum; Dextera scriptoris careat grauitate doloris („Dzieło jest spisane, mistrzu daj mi się napić, niechaj prawica skryby odpocznie od ciężaru bólu”). W ogóle trzeba podkreślić, że skrybowie chętnie poszukiwali możliwości pożalenia się na to, jak wyczerpujące jest przepisywanie ksiąg. W wielu średniowiecznych rękopisach na przestrzeni stuleci (co najmniej od początków VII wieku) pojawia się formuła, która w wersji najpopularniejszej brzmi: Qui nescit scribere, nullum putat esse laborem, quia quo tres digiti scribunt, totus corpus laborat („Ten, kto nie potrafi pisać, sądzi, że to żadna praca, lecz choć trzy palce piszą, całe ciało pracuje”). Mnisi żmudnie przepisujący rękopisy pozwalali sobie niekiedy na drobniejsze uwagi, najczęściej umieszczane na marginesach – wśród nich często pojawia się skarga „zimno mi”. Łatwo sobie wyobrazić, że w długie zimowe wieczory klasztorne skryptoria nie były dobrze dogrzanymi pomieszczeniami. Bardzo ciekawym przykładem komentarzy skrybów jest pochodzący z IX wieku rękopis „Gramatyki” Pryscjana (St. Gallen, Stiftsbibliothek, Cod. Sang. 904), w którym komentarze iryjskie o momentami dość osobistym charakterze wplecione są w interlinie pomiędzy właściwy łaciński tekst12. Frustracja skrybów mogła zresztą wynikać nie tylko ze zmęczenia czy z zimna – wyjątkowym przykładem jest notatka i rysunek wokół charakterystycznej plamy na karcie rękopisu Vitae Patrum (1 ćwierć XV wieku, Kolonia, Historisches Archiv der Stadt Köln, „G.B. 4° 249”, k. 68r). Rysunek przedstawia kota, a notatka wyjaśnia, że skryba rzuca przekleństwo na to zwierzę, gdyż w nocy jakiś kot obsiusiał pozostawiony na pulpicie rękopis… i stąd właśnie owa plama.
Aż tak spektakularnych zniszczeń nie znajdziemy w kodeksie zawierającym Rocznik świętokrzyski dawny, lecz w poszukiwaniu kodykologicznych smaczków warto ten właśnie rękopis obejrzeć karta po karcie. Teraz jest to możliwe, ponieważ został on zdigitalizowany i w całości udostępniony w serwisie polona.pl. Na koniec warto podkreślić, że sam Rocznik świętokrzyski dawny znalazł się w 2016 roku na Liście Krajowej drugiej polskiej edycji programu Pamięć Świata UNESCO.
Esej został opublikowany (w dwóch wersjach językowych) w książce: