Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Władysław Ksawery Chodźkiewicz: „Pamiętnik Włóczęgi". Bardzo stanowczo odradzam


Narrator zaczyna opowieść od pobytu w okolicach Neapolu. W Pompei narzeka na upał. Kupuje od włoskiego rybaka papiery po utopionym Polaku. Są to listy jakiegoś Włodzimierza, zupełnie niezrozumiałe, nie wiadomo do kogo adresowane.

Z drugiego listu – jesteśmy już na dziewiętnastej stronie książki – wiadomo, że na złoconym parowym statku, umyślnie wynajętym, przypłynęła do Amalfi pani Piotrowa, przywożąc ze sobą znakomitego kucharza. W liście czwartym Włodzimierz wdaje się w rozważania na temat umysłowości swego przyjaciela Juliusza, który ma więcej zdolności niżeli prawdziwej wiedzy. Nadaje to rozmowie z nim wdzięk, męczący jednak przy dłuższym obcowaniu. Juliusz staje się bożyszczem pani Piotrowej, która otwiera mu wszystkie drzwi. Tu kończą się listy Włodzimierza  i nie wiemy kto opowiada dalszą historię.

Juliusz, który jest malarzem, daje pani Piotrowej lekcje rysunku, po których para, siedząc przy sobie na kanapce, prowadzi długie nocne rozmowy. Pewnego dnia spotykające się ze sobą towarzystwo polskie w Neapolu pod wodzą pani Piotrowej i Juliusza udaje się na cmentarz Campo Santo. Dziwnie brzmi opis przechadzki po cmentarzu, wśród zaczarowanych ogrodów, niesłychanego przepychu natury. Narrator rozmyśla długo o cmentarzach w historii ludzkości, poczynając od starożytnego Egiptu.

Po  wycieczce na Campo Santo Juliusz znalazł się w salonie pani Piotrowej.  Niepewny czy dłużej utrzyma się na nogach, zbliżył się do kominka, oparł o jego aksamitną półkę…Fala odpływała od ich serca, unosząc w swych zwojach gwałt namiętności…Pani Piotrowa nachyliła się ku lewej ręce jego, opartej na półce kominka i z uczuciem największej miłości przycisnęła ją do ust swoich.

Nazajutrz pani Piotrowa zabrała Juliusza na bal do księcia Ischitella. Już to, że gospodarz oblepiony gwiazdami, wstęgami i brylantami podał jej rękę i poprowadził naprzód, zmroziło Juliusza. Potem jego towarzyszka opiera się na ramieniu lorda, sekretarza poselstwa w Neapolu, z którym porozumiewa się płynną angielszczyzną,  z czego biedny Juliusz nie rozumie ani słowa. Opuszcza bal. Spacerem dochodzi do wąskiej, biednej uliczki Vicolo de Muratori, gdzie zawsze, nawet w dni upalne, jest chłodno, a tyły domów o numerach nieparzystych wychodzą na ogródki z widokiem na zatokę.

Nazajutrz pani Piotrowa zabrała Juliusza na bal do księcia Ischitella. Już to, że gospodarz oblepiony gwiazdami, wstęgami i brylantami podał jej rękę i poprowadził naprzód, zmroziło Juliusza. Potem jego towarzyszka opiera się na ramieniu lorda, sekretarza poselstwa w Neapolu, z którym porozumiewa się płynną angielszczyzną,  z czego biedny Juliusz nie rozumie ani słowa. Opuszcza bal. Spacerem dochodzi do wąskiej, biednej uliczki Vicolo de Muratori, gdzie zawsze, nawet w dni upalne, jest chłodno, a tyły domów o numerach nieparzystych wychodzą na ogródki z widokiem na zatokę.

Na ostatnim czwartym piętrze pod numerem siedemnastym była ogromna pracownia malarska z tylną ścianą wielkim oknem. Ściany były zawieszone obrazami, szkicami, sztychami i świeżo zagruntowanymi płótnami. Do tej pracowni po krętych schodach weszła Nina, osiemnastoletnia, smukła, piękna neapolitanka, wyraźnie zasmucona. Ożywiła się słysząc bliskie już kroki. Juliusz wchodząc do swojej pracowni, był niezadowolony na widok dziewczyny, mówiąc, że jest zmęczony, chciał ją odprawić. Ona jednak śpiesznie przygotowała kolację, po której rozebrała malarza i przytuliła się do niego.

Po paru dniach przechadzając się na promenadzie Nina w towarzystwie swej przyjaciółki Marjucci spostrzegła w bogatym powozie Juliusza w towarzystwie pani Piotrowej. Zasępiła się. Akurat w tym miejscu znalazł się jeden z młodych neapolitańskich włóczęgów, lazzarońców, Petruccio, podkochujący się bez powodzenia w Ninie. Dostrzegł on równocześnie Juliusza i smutny wyraz twarzy Niny na jego widok. Petruccio zbliżył się do powozu sztyletując Juliusza wzrokiem. Bliskość Petruccia spłoszyła konia powozu. Jego płochliwe zachowanie sprawiło, że furman pani Piotrowej Bartłomiej uderzył Lazzarona biczem po gołych łydkach. Powóz został otoczony przez gromadę rówieśników chłopaka. Nadjeżdzający konno Włodzimierz, by rozładować sytuację, rzucił poszkodowanemu złotego dukata. Petruccio uznał, że będzie mógł teraz sprawić sobie solidny nóż.

Pani Piotrowa postanawia udać się do opery na „Mesjasza” Rossiniego.

Opis neapolitańskiej opery San Carlo jest  jedynym ciekawym fragmentem opowieści Chodźkiewicza. Budynek wzniesiony na ruinach poprzedniego, który spłonął w roku 1816, ma fasadę o szerokości trzydziestu pięciu metrów i przez siedemdziesiąt pięć metrów ciągnie się w głąb. Posiada sześć pięter lóż. Piętro ostatnie nosi nazwę gołębnika. Na każdym piętrze mieszczą się trzydzieści dwie loże. Parter ma widownię na osiemset osób.

Tego wieczoru dwaj gwardziści w paradnych mundurach z bronią u nogi stali przed kurtyną po obu stronach sceny, co świadczyło, że monarcha lub ktoś z rodziny królewskiej znajdował się w teatrze. Publiczność dysponująca lożami rzadko zajmowała je przed rozpoczęciem spektaklu. W czasie jego trwania odwiedzano się w lożach, opowiadano plotki, załatwiano interesy. Juliusz z lornetką obejrzał publiczność i zauważył, że dziś nie ma nikogo z wytwornego towarzystwa. Na co pani Piotrowa przypomniała o odbywającym się właśnie przyjęciu w ambasadzie francuskiej. I pani z niego zrezygnowała Anno? Pani Piotrowa wyjaśnia, że zrobiła to dla niego. Wyraźnie pragnie zatrzeć wspomnienia incydentów z balu u księcia Ischitella. Cofają się w głąb loży i dochodzi między nimi do zbliżenia.

Tymczasem Petruccio spotyka swego starszego przyjaciela Pidochione, któremu zwierza się z chęci nabycia noża. Ten prowadzi go do najbiedniejszej dzielnicy miasta, gdzie znajduje się sklepik Maltańczyka, zajmującego się handlem pochodzącymi z kontrabandy nożami katalońskimi. Tu następuje osiem stron opisu niezrozumiałej kłótni między sprzedawcą a jego klientem. Kłótni prowadzonej częściowo po włosku, a częściowo po polsku. W końcu transakcja zostaje zawarta i Maltańczyk udziela wskazówek jak skutecznie i w którym miejscu zadać cios, by przeciwnik zmarł natychmiast. Powstrzymam się od rozpowszechniania podobnych wiadomości. Nóż kosztował mniej niż dukata. Obaj Lazzaroni wkroczyli do taniej garkuchni, by napić się wina. Rozważali przy tym bardzo głośno szczegóły przyszłej akcji. Siedzące obok Nina i Marjuccia usłyszały rozmowę. Wyszły i po chwili trafiły na gromadę włóczęgów, którym przewodził Pippo, bezskutecznie dotąd zabiegający o Mariuccię. Dziś to ona zwróciła się do Pippa. Gdy Petruccio i Pidochione opuścili traktiernię zostali zaatakowani przez przeważające siły i ciężko, do krwi pobici, co pokrzyżowało ich zamiary.

Późnym wieczorem Juliusz mógł bezpiecznie, dzięki czułej trosce Niny, dojść na czwarte piętro Vicolo de Muratori.

Tyle, że nic nie zostało rozstrzygnięte. Czy pani Piotrowa będzie nadal prowadziła swe dwuznaczne gry? Czy Juliusz pozbędzie się skłonności ulegania jej wdziękom? Niemal pewne jest, że zakochana Nina będzie cierpiała i czuwała nad Juliuszem. Czy, gdy Petruccio ze wspólnikiem wyleczą się z ran, osłabną w swej agresywności?

Władysław Ksawery Chodźkiewicz 1820-1898. „Pamiętnik Włóczęgi” w POLONIE