Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Ludovico Sforza i jego Maurowie


Ludovico Sforza, przyszły władca Mediolanu i znakomity mecenas sztuki, od najmłodszych lat zwracał uwagę swoimi czarnymi włosami i śniadą (jak opisywano „nieco czarną”) karnacją.

Do chłopca szybko przylgnęło nadane przez ojca przezwisko Il Moro – Maur. Ludovico nie tylko zaakceptował przydomek, ale zgodnie z renesansową modą na motta i dewizy, przyjął jako swój osobisty symbol przedstawienie czarnoskórego mężczyzny z białą opaską na głowie. Choć nie był to jedyny z jego znaków – korzystał między innymi z odziedziczonego po ojcu przedstawienia miotełki (spazzola), a także gronostaja rozsławionego przez portret kochanki księcia Cecilii Gallerani pędzla Leonarda da Vinci – to właśnie „Maur” okazał się najpopularniejszym symbolem na wyrafinowanym dworze Sforzów.

Ludovico zwykł pokazywać się z etiopskim służącym, którego towarzystwo stanowić miało żywą aluzję do przydomka księcia. Nabycie czarnoskórego niewolnika stało się wkrótce ambicją wielu modnych dworzan. Mimo bliskości Wenecji, ważnego ośrodka na trasie handlu niewolnikami, nie było to łatwe zadanie, toteż w zbytkownych uroczystościach uświetniających ważne wydarzenia z życia Ludovica zadowalano się aktorami z twarzami pomalowanymi na czarno. Przedstawienie Maura podtrzymującego ziemski glob było stałym elementem procesji i spektakli.

Ekstrawaganckie życie dworu stanowiło często przestrzeń dla eksperymentów z nowymi formułami ikonograficznymi. Zapewne w ten właśnie sposób motyw Maura został wprowadzony do dekoracji rękopisów i inkunabułów powstałych w kręgu Sforzy. Najlepszy przykład odnaleźć można w wykonanych przez Giovanniego Pietro Birago miniaturach zdobiących kartę tytułową luksusowego egzemplarza Sforziady (1490) ze zbiorów Biblioteki Narodowej.

Spisana przez Giovanniego Simonettę opowieść poświęcona jest barwnemu życiu ojca Il Moro, Francesca Sforzy, kondotiera, który korzystając z wygaśnięcia rodu Viscontich przejął władzę w Mediolanie i dał początek książęcej dynastii. Na samej górze karty znajduje się jego symbol: biały chart pod drzewem i wyłaniająca się z obłoku dłoń trzymającą obrożę.

sfo2Na portret Francesca zamieszczony w inicjale wskazuje Ludovico przedstawiony na dole strony pod postacią ciemnoskórego putta. Do jego ojca odnosi się inskrypcja „Naśladujmy przykład wsławionych” („Exemplar inclitum imitamini”). Małego „Maura” siedzącego na sarkofagu otaczają pełne admiracji putta. Zauszników Ludovica ukazano pod postacią tych pulchnych nagich malców, którzy jak prawdziwi dworzanie noszą ozdobne łańcuchy, miecze i nogawice, a putto-duchowny z tonsurą wyciąga dłonie po trzymany przez Ludovica szkarłatny kapelusz kardynalski.

sfo1Po prawej stronie Il Moro ukazana została najdziwniejsza ze wszystkich postać: ciemnoskóra długowłosa blondynka obejmująca ramię jednego z putt-dworzan. Symbolizuje ona ukochaną nieślubną córkę księcia, Biankę, towarzyszy jej zaś mąż, Galeazzo da Sanseverino, przywódca wojsk mediolańskich i przyjaciel księcia. Warszawski egzemplarz Sforziady powstał najpewniej jako prezent ślubny od Sforzy dla zięcia, a do tematu małżeństwa odnosi się inskrypcja na sarkofagu „Delegi vos ut fructuarii sitis et fructus vester maneat” („Wybrałem was, abyście rodzili owoce, a owoc wasz aby przetrwał”). Do wyczekiwanego potomstwa Bianki i Galeazza zdają się też nawiązywać ukazane na pierwszym planie króliki. Połączenie dwóch rodów podkreślają również elementy z prawej bordiury: na górze znajduje się herb rodu Sanseverino, niżej podtrzymywana przez dwie ręce chustka-zawiązka z inskrypcją „Tal a ti qual a mi” („Tyle tobie, co i mnie”) – kolejną z dewiz Ludovica Sforzy. Ukazany na samym dole herb łączy złoto-błękitne fale rodziny Sanseverino z przedstawieniem statku-państwa sterowanego przez czarnoskórą postać, kolejną aluzję do Il Moro władającego Mediolanem. Dekorację bordiury uzupełniają powtarzające się tarcze z literami GZ – „Galeazzo”.

Miniatury zdobiące kartą tytułową warszawskiego egzemplarza Sforziady stanowią śmiałą polityczną alegorię, utkaną z ulubionego przez renesansowych władców i erudytów języka znaków, symboli i rodowych dewiz. Scena z dworzanami-dziećmi adorującymi małego Maura dzisiejszemu odbiorcy wydawać może się nieco absurdalna, stąd niektórzy badacze odczytywali ją jako karykaturę zleconą przez politycznych przeciwników Sforzy. W rzeczywistości krąg odbiorców przedstawienia ograniczony był do najbliższych księcia, dla których dekoracja Sforziady była co najwyżej miłym rodzinnym żartem.