Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Polona/Blog

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, słowiańska Safona


Dziś mija 130. rocznica urodzin Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej nazywanej polską, a nawet słowiańską Safoną. Jerzy Ziomek, cytując jej tomiki poezji, przyznał, że formowała kształt liryki kobiecej, liryki erotycznej, liryki różowej magii, wachlarzy, pocałunków, jedwabiu, baletów, podbojów.

Wystarczyło ćwierćwiecze, by jej twórczość rozkwitła nad podziw bujnie. Rozbrzmiewając pełnym akordem radości życia, ale też ludzkiego bólu i poczucia niemocy.

Jasnorzewska na deskach

W jej dramatach, znacznie wcześniej niż w lirykach, pojawia się widmo niepokoju przed płonącym światem. Stefan Treugutt we wstępie do zbiorowego wydania dramatów autorki zauważył, że rysem szczególnym jej twórczości teatralnej jest siła odczuwanych przez bohaterki uczuć: „(…) objawiła kobiecą potrzebę emocji. Nie prawa do swobody uczuć, bo o tym wiele i głośno mówili ze sceny i społecznicy, i filantropi, i satyrycy, ale potrzebę, popęd, siłę instynktu” (Stefan Treugutt, Zamawianie pięknej choroby [w:] Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Dramaty, t. 1, zebrała i opracowała Anna Bolecka, Czytelnik, Warszawa 1986, s. 15–16). Historycy teatru wyliczyli, że sztuk napisała kilkanaście. Nie wszystkie doczekały się premiery, kilka nawet zaginęło bezpowrotnie. Za debiut sceniczny Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej uważa się komedię Szofer Archibald z 1924 roku. Perypetie młodych ludzi, którzy dla majątku zdecydowali się na „białe małżeństwo”. Aby dotrzymać warunków umowy, muszą w tajemnicy przed sobą i przed ludźmi znaleźć „nagłe zastępstwa” na noc poślubną. Utwór spotkał się z przychylnością widzów i krytyków.

Najgłośniejszą sztuką okazała się oczywiście Baba-Dziwo. Ale myślę, że choćby z okazji przypadającej rocznicy 130. urodzin autorki warto przypomnieć także inne tytuły, dziś już prawie zapomniane. W 1926 roku Kraków grał jej Kochanka Sybilli Thompson, „fantazję przyszłości w 3 aktach”. W roku następnym są Bracia syjamscy, drukowani we fragmentach na łamach „Cyrulika Warszawskiego”. Egipska pszenica miała swą premierę w 1932 roku w Krakowie, a potem była grana z powodzeniem przez teatry Łodzi, Grodna, Warszawy i Katowic. Doczekała się nawet realizacji telewizyjnej, przygotowanej przez Olgę Lipińską w 1994 roku. Hołdem skierowanym w stronę czwartego męża autorki, pilota Jasnorzewskiego, jest komedia Zalotnicy niebiescy rozgrywająca się w środowisku lotniczym, grana w Warszawie, Krakowie i Poznaniu.

Jest Powrót mamy (1935). Są Mrówki (1936) i Dewaluacja Klary (1939). Było też kilka utworów niewystawianych za życia autorki, m.in. Skarb w płomieniach i Rezerwat. I utwór Nagroda literacka, komedia w 4 aktach (prapremiera w 1937 roku w Teatrze Nowym w Warszawie, tekst zaginął). Dużo satysfakcji przyniósł Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej Dowód osobisty, komedia w 3 aktach. Utwór otrzymał III nagrodę w konkursie dramatycznym Polskiej Akademii Literatury (prapremiera zatytułowana Dowód osobisty Zebrzydowieckich odbyła się w 1936 roku w Teatrze Nowym w Warszawie, a reżyserował Karol Borowski). W latach 1936–1937 napisała trzy słuchowiska radiowe: Biedna młodość, Pani zabija pana oraz Złowrogi portret – teksty dwóch pierwszych zaginęły. Zaginęły też dwa dramaty, które napisała pod koniec lat 20. wspólnie ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem – Ostatnia godzina Heleny Pfeiffer oraz Koniec świata.

Największy bez wątpienia rozgłos przyniosła Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej sztuka Baba-Dziwo. Krytycy dostrzegli, że autorka, budująca w swych lirykach model kobiecej miłości, w tym dramacie zaprezentowała kaleki model świata, w którym miłość skazano na służbę społeczną. Premiera odbyła się w grudniu 1938 roku w Teatrze Słowackiego w Krakowie w reżyserii Wacława Radulskiego. W roli tytułowej – legendarna Stanisława Wysocka.

Baba-Dziwo jest ciętą satyrą na rządy totalitarne, gdzie wprowadzić można każdy, nawet najbardziej absurdalny nakaz. To antyutopia o matriarchalnym państwie Prawi, rządzonym przez dyktatorkę Validę Vranę. Autorka posłużyła się metaforą mrowiska jako społeczeństwa. Bohaterowie zostali postawieni w obliczu bezwzględnej dyktatury i walki o wolność. Jej Macierzyńska Wysokość buduje państwo oparte na podsłuchach i donosach. Obywatele żyją w ciągłym strachu, uciekając w konformizm i społeczne przystosowanie. Przywódczyni „tego gigantycznego mrowiska” całkowicie pozbawia jego mieszkańców prywatności, interesuje ją nawet liczba i płeć rodzących się dzieci. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Pawlikowska-Jasnorzewska w swoich sztukach teatralnych bynajmniej nie występowała przeciwko macierzyństwu, a raczej w kontrze wobec ideologicznych i instytucjonalnych zawłaszczeń tego doświadczenia. Ukazując sam mechanizm zawłaszczania kobiecego ciała przez nacjonalistyczną ideologię, głoszącą, że rodzenie dzieci urasta do narodowej misji.

Sztuka wywołała wiele kontrowersji i niesłusznych oskarżeń. Ci, którzy zarzucali Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej antyfeminizm, nie tylko nie dostrzegli uniwersalności tej opowieści, ale też nie mieli świadomości, że w jej pierwszej wersji w zamierzeniu autorki bohaterem utworu był mężczyzna. Arnold Szyfman, czując, że byłaby to zbyt wyraźna aluzja do rządów Hitlera, namówił pisarkę do zmiany dyktatora na dyktatorkę. Mimo tego premiera spotkała się ze zdecydowanym protestem ambasadora Niemiec.

Bezwzględność oraz dyscyplina i opresyjność układów stworzonych przez Validę Vranę idą w parze z infantylizacją poddanych, którym wiele do szczęścia nie potrzeba. Państwo totalitarne jawi się mentalnie jako monstrualne przedszkole: ludzie tracą prawo do samodzielnego myślenia, do własnych wyborów, a nawet do intymności.

Prapremiera Baby-Dziwo w grudniu 1938 roku w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie z udziałem m.in. Stanisławy Wysockiej jako Validy Vrany i Kazimierza Opalińskiego jako Muka Kormora była szeroko komentowana.

„»Baba-Dziwo« jest bardzo przejrzystą satyrą na totalizm, na jego średniowieczne metody rządzenia i tyranizowania psychik ludzkich” – pisał Stanisław Witold Balicki i dodawał: „Utwór Jasnorzewskiej, jak niemal wszystkie dotychczasowe jej sztuki, imponuje śmiałością i oryginalnością, społecznym ciężarem gatunkowym, jaki tak rzadko dochodzi do głosu w twórczości naszych dramatopisarzy”.

„»Baba-Dziwo« nie jest satyrą polityczną w rodzaju »Genewy« G.B. Shawa, który przed trybunał Ligi Narodów wprowadził przejrzyste figury Włocha Bomtardona, Niemca Battlera i in., lecz jeszcze jednym protestem przeciw ingerencji państwa w sprawy rodzinne, zwłaszcza małżeńskie – pisał Tadeusz Sinko. – Protest ten przeprowadziła jednak autorka w sposób, z którego by był dumny sam Shaw, nie mówiąc już o Jarrym, autorze »Króla Ubu«, którego miary dorasta »Baba-Dziwo«. By zaś nie szukać porównań za granicą, wystarczy dodać, że zwłaszcza trzeci akt obfituje w pomysły i powiedzenia godne St.I. Witkiewicza”.

Kiedy w 1938 roku Stanisława Wysocka grała Validę Vranę w krakowskiej prapremierze Baby-Dziwo nie przypuszczano, że wielka tragiczka, która w tych latach święciła swój renesans aktorski, nie przeżyje wojny, że będzie to już jej rola ostatnia. Nie przeczuwano także, że Boy, który sumiennie przybył na premierę mimo wojennych wydarzeń, napisze z tej sztuki ostatnią swoją recenzję.

Dwadzieścia lat później utwór wznowiono z równie dużym powodzeniem na scenach Łodzi, Krakowa i Zielonej Góry. Większość krytyków nadal zwracała uwagę na walory ideowe i literackie sztuki oraz na fakt, że czas nie zatarł ostrości spojrzenia autorki na wynaturzone inklinacje faszystowskiej dyktatury.

„»Baba-Dziwo« to najlepszy utwór sceniczny wielkiej poetki, swoista synteza Witkacowskiej groteski i Witkacowskiego absurdu z doświadczeniami lat trzydziestych, nabrzmiewających faszyzmem, pełnych totalitarnego niepokoju” – pisał Jan Paweł Gawlik na łamach „Życia literackiego” w 1968 roku.

Patrząc na historię inscenizacji Baby-Dziwo, warto przyznać, że w roli tytułowej obsadzane były ważne osobowości aktorskie, choć różnego temperamentu. W 1968 roku w łódzkim Teatrze Powszechnym – przedwojenna gwiazda polskiego kina, Jadwiga Andrzejewska, a w krakowskim Teatrze im. Słowackiego – Zofia Jaroszewska. W 1978 roku w warszawskim Teatrze Komedia – Alina Janowska. A rok później we wrocławskim Polskim – Iga Mayr. W 1980 roku w Teatrze Polskim w Poznaniu tę postać powierzono Krystynie Feldman. W telewizyjnym spektaklu z 1994 roku wyreżyserowanym przez Henryka Klubę grała ją Stanisława Celińska. W Teatrze Polskim w Warszawie utwór pojawił się dwukrotnie, choć obie inscenizacje wypadły wyjątkowo groteskowo: zarówno ta z 1986 roku z Niną Andrycz, jak i ta najnowsza z 2020 roku z Ewą Makomaską.

◊◊◊

Digitalizację materiałów bibliotecznych w ramach projektu „Patrimonium – zabytki piśmiennictwa” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

◊◊◊