Polona/Blog http://blog.polona.pl Przegląd Cyfrowej Biblioteki Narodowej Mon, 18 Nov 2024 13:25:38 +0000 pl hourly 1 WP-MTV Styl Eustachego Rylskiego https://blog.polona.pl/2024/11/styl-eustachego-rylskiego/ Mon, 18 Nov 2024 13:25:38 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/11/styl-eustachego-rylskiego/

Autor takich powieści jak Stankiewicz. Powrót, a także Warunek – Eustachy Rylski świętuje dzisiaj osiemdziesiąte urodziny. Jest autorem nie tylko powieści, lecz również zbiorów opowiadań, sztuk teatralnych oraz szkiców literackich. Jego twórczość została doceniona przez krytyków i czytelników. Rylski to laureat wielu nagród literackich: im. Władysława Reymonta, Józefa Mackiewicza, Samuela Bogumiła Lindego. W roku 2016 za całokształt pisarstwa otrzymał Nagrodę Literacką m.st. Warszawy w kategorii Warszawski Twórca, którą odebrał w Pałacu Krasińskich w Warszawie, siedzibie Biblioteki Narodowej.

Debiutancką książkę, składającą się z dwu narracji Stankiewicz oraz Powrót, wydał w 1984 roku. Był to tzw. spóźniony debiut. Autor w chwili jej publikacji miał czterdzieści lat. Książka okazała się artystyczną rewelacją. Omawiano ją w miesięcznikach, tygodnikach i gazetach. Redakcja miesięcznika „Literatura” przyznała pisarzowi nagrodę za najlepszy debiut roku. Trzy lata później ukazał się zbiór opowiadań Tylko chłód, wyróżniony tytułem Warszawskiej Premiery Literackiej. Z uwagi na to, że utworami Rylskiego zainteresowało się środowisko filmowe, autor na podstawie zamieszczonego w tym zbiorze opowiadania Dziewczynka z hotelu Excelsior – potem przedrukowanego w wyborze Wyspa w 2007 roku –  przygotował scenariusz filmu fabularnego.

Ma to, co musi mieć każdy wybitny pisarz – swój styl, tyleż wyrazisty i rozpoznawalny, co urzekający; już to czytelników, już to krytyków. I dlatego jest klasą sam dla siebie. Jego książki – niezależnie od tego, czy dotyczą historii Polski czy współczesności – czyta się z fascynacją; z fascynacją tak wielką, że wielu czytelników wraca do nich po latach, bowiem nie pozwalają o sobie zapomnieć. Nie ma w tym przypadku, że jego utwory były nominowane do Śląskiego Wawrzynu Literackiego, do Angelusa czy Nike. I prawdę mówiąc żal, że nominowany do Nike Warunek koniec końców tą nagrodą nie został uhonorowany. Na szczęście za powieść Człowiek w cieniu przyznano mu Nagrodę im. Józefa Mackiewicza, wręczoną w Dzień Niepodległości – 11 listopada 2005 roku.

Urodził się w Nawojowej koło Nowego Sącza, 18 listopada 1944 roku. Tego samego roku został przez Niemców rozstrzelany jego ojciec. Wychowywał się na Dolnym Śląsku, uczył się w liceach w Karpaczu i Wałbrzychu, a następnie w studium hotelarskim w Jeleniej Górze. Za młodu imał się różnych zajęć. Pracował jako referent techniczny w bazie samochodowej, robotnik budowlany, urzędnik w Komitecie Kultury Fizycznej we Wrocławiu czy kierownik ośrodka kultury w Brzegu Dolnym. W roku 1978 przeprowadził się do Warszawy i z czasem osiadł w podstołecznym Chotomowie. Jako twórca zawsze dbał o egzystencjalną i artystyczną autonomiczność. Jego pisarskie mistrzostwo zasadza się na głębokiej wierze we wszechogarniającą siłę opowieści, w moc rzeczywistości, którą konstruuje się w każdym utworze, a nawet w każdy zdaniu. Sztuka powieści według autora Obok Julii to sztuka wirtuozowskiego opowiadania, ale także sztuka słowa.

Niezależnie od tego, czy akcja jego utworów rozgrywa się w czasie kampanii napoleońskiej czy podczas wojny domowej w Rosji, czy też we współczesnej Polsce – pisarz opowiada o sensie i bezsensie człowieczego losu, o tajemniczej sile, jaka niekiedy popycha człowieka do działania, a niekiedy każe wszystkiego zaniechać; zmusza do zamknięcia się w sobie, w świecie własnych marzeń i wspomnień. Świadczą o tym i przekonują dobitnie z jednej strony powieść Warunek, natomiast z drugiej Na Grobli. Poszczególne książki Rylskiego omawiali przedstawiciele różnych pokoleń, w tym także koledzy po piórze: Wiktor Woroszylski, Jan Z. Brudnicki, Zbigniew Bauer, Jerzy Pilch, Krzysztof Pysiak, Krzysztof Ćwikliński i Anna Nasiłowska.

W roku 1989 Eustachy Rylski podjął współpracę z Teatrem Telewizji. Wkrótce potem powstały utwory sceniczne: Chłodna jesień, Zapach wistarii, Wilk kazański oraz Netta. Niektóre z nich ukazały się drukiem na łamach miesięcznika „Dialog”. Na przełomie XX i XXI wieku pisarz ogłosił sztuki Co nie jest snem oraz Sprawa honoru. A przecież jest on także autorem zbioru wysmakowanych szkiców literackich Po śniadaniu z 2009 roku o życiu i pisarstwie Iwana Turgieniewa, Ernesta Hemingwaya, André Malraux, Alberta Camusa oraz Jarosława Iwaszkiewicza. Rylski wielokrotnie, także w wywiadach, przyznawał się do zainteresowania poezją, prozą, dramaturgią oraz eseistyką autora Sławy i chwały.

Jako pisarz wyjątkowo znający wagę słowa publikuje rzadko, ale kiedy wydaje nową książkę to zazwyczaj okazuje się ona wielkim wydarzeniem wydawniczym, księgarskim i czytelniczym. Dotyczy to także publikacji z ostatniego czasu, takich jak zbiór opowiadań Szara lotka, powieść Blask czy tom eseistyczny Jadąc. W roku 2020 w specjalnym numerze uświetniającym jubileusz siedemdziesięciopięciolecia miesięcznika „Twórczość” ogłosił szkic o kulturze Cyganów zatytułowany Inne tony. W tekście tym Eustachy Rylski wyznał: „Jesteśmy przypisani obrazom, tonom, wersom i pejzażom, w zasadzie aż do śmierci. Łagodzą w nas złości, powściągają prostactwo, jakie wymusza na nas życie, przepędzają chandrę, od czasu do czasu przybierają postać niegroźnego opętania, a z dobrych chwil, jakich nam nie brak, czynią coś intymnego, czego nie dzielimy nawet z najbliższymi. Bo to jest niepodzielne”.

]]>
Zapomniana ikona Młodej Polski https://blog.polona.pl/2024/11/zapomniana-ikona-mlodej-polski/ Tue, 12 Nov 2024 12:17:50 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/11/zapomniana-ikona-mlodej-polski/ Biografia Marii Komornickiej to jedna z najbardziej tajemniczych, tragicznych i wzruszających historii w polskiej literaturze. Postać jeszcze za życia kompletnie zapomniana, wręcz pogrzebana, po latach stała się inspiracją dla wielu twórców: pisarzy, dramaturgów, badaczy literatury. W okresie Młodej Polski była meteorem, ikoną postawy antyfilisterskiej, symbolem sprzeciwu wobec zakłamanej moralności. Artystą w pełni tego słowa. Dziś przyznają się do niej feministki, działacze LGBT, transseksualiści, interesują się nią psychiatrzy. Jej życie obrosło legendą i trudno odróżnić w nim fakty od fantazji. Mimo że wielu umieściło ją na swych sztandarach, do dziś pozostaje w cieniu, usunięta na margines polskiej literatury. I nie zmieniło się to w ciągu 75 lat, jakie w tym roku minęło od jej śmierci.

Chciała żyć pełnią życia, ze swoją wrażliwością, talentem, niezłomnością. Miała poczucie, że staje się częścią młodopolskiej bohemy. Żyła niezwykle intensywnie. Nie przyjmowała do wiadomości ograniczeń, jakie próbowano narzucić jej jako kobiecie. Jak płachta na byka działało na nią zdanie z dzienników Zofii Nałkowskiej: „Albo kobietą być, albo człowiekiem”. Wtedy manifestacyjnie zrezygnowała ze stroju kobiecego na rzecz męskiego. Swoje utwory podpisywała Piotr Odmieniec Włast. Zmieniła fryzurę. A nawet wybiła sobie zęby, by jej twarz była bardziej męska, surowa. Jak z tym wyglądała, trudno orzec – spaliła wszystkie zdjęcia. Pozostały tylko dwa: młodzieńczy portret z profilu i jakaś niewyraźna fotografia z oddali, gdy przechadzała się po ogrodzie w kolejnym z zakładów psychiatrycznych, w których spędziła drugie pół życia.

W wierszu Pragnienie zamieszczonym w Xiędze poezji idyllicznej napisała:

Pragnę z pamięci świata tak doszczętnie

Wymrzeć, by z nazwy nie zostało śladu –

By mnie nie poznał nikt po dawnym piętnie,

Gdy ląd pozdrowię z floty mej pokładu.

O pamięć o Marii Komornickiej w ostatnim półwieczu upomniała się tak naprawdę Maria Janion. Zwróciła na nią uwagę podczas wykładów na uniwersytetach Warszawskim i Gdańskim, a opowieść o niej umieściła w niezwykle wysoko cenionej serii „Transgresje”.

Po Komornickiej zostały dwa zdjęcia, trzy niewielkie książki – w tym jedna zbiorowa, rozproszona po czasopismach poezja, opowiadania, dramaty, teksty krytyczne oraz zbiór wierszy, składający się na wspomnianą Xięgę poezji idyllicznej.

Cudowne dziecko

Pochodziła z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Urodziła się w 1876 roku jako drugie z siedmiorga dzieci Augustyna Komornickiego i Anny z Dunin-Wąsowiczów. Była prawnuczką podróżnika i pamiętnikarza Teodora Anzelma Dzwonkowskiego (1764–1850), natomiast spośród protoplastów po kądzieli warto wymienić Piotra Własta, zwanego później Duninem, rycerza i palatyna Bolesława Krzywoustego.

Dzieciństwo spędziła w majątku w Grabowie, zarządzanym przez apodyktycznego ojca. Z rodzinnych przekazów wynika, że zdarzyło mu się „srodze poturbować” dwuletnie dziecko, gdy jego płacz przeszkadzał mu we śnie.

Od dziecka zadziwiała wszystkich talentem – w wieku siedmiu lat prowadziła już kronikę rodziny. Ojciec dostrzegał te zdolności i nie szczędził na jej wykształcenie. Dzięki pieniądzom i staraniom ojca trzynastoletnia Marysia wyjechała do Warszawy jako cudowne dziecko. Komornicki nakłonił wówczas literaturoznawcę Piotra Chmielowskiego, by udzielał jej lekcji pisania. Tak zaczęła szlifować warsztat. Na łamach „Gazety Warszawskiej” zadebiutowała w wieku 16 lat, a dwa lata później wydano Szkice z przedmową, w której głosiła potrzebę nowej formy powieściowej, by lepiej wyrazić „potężną i wstrząsającą symfonię duchowego życia”.

Pierwszym odbiorcą jej utworów był kuzyn poetki, Bolesław Lutomski, który wprowadzał ją jako nastolatkę na salony warszawskiego świata literackiego. Wówczas poznała Wacława Nałkowskiego, geografa, pedagoga, publicystę, ojca Zofii Nałkowskiej, i Cezarego Jellentę, powieściopisarza, ale i poetę, filozofa, krytyka literackiego i teatralnego, nazywanego rzecznikiem literatury Młodej Polski.

Zaniepokojony tym towarzystwem ojciec wysłał dorastającą córkę do Cambridge na wykłady w żeńskim kolegium, gdzie ta pisany przez 6 miesięcy dziennik z pobytu opatruje ironicznym tytułem Raj młodzieży. Pisząc o mrzonkach emancypacji, ukazywała trudności edukacji kobiet w Anglii.

3

W 1895 roku, po śmierci ojca, Komornicka, Nałkowski i Jellenta opublikowali manifest literacki Forpoczty, który był przełomowym w jej karierze dziełem, stanowiącym kwintesencję jej życiowej postawy. Forpoczty głosiły zwycięstwo „nerwowców” nad „troglodytami”, mówiły, że wybitne jednostki zawsze triumfują nad „bezmyślną tłuszczą”, co oznaczało wyższość tych, którzy walczą z istniejącymi stosunkami społecznymi i obyczajowymi: kapitalizmem i zniewoleniem kobiet. O Komornickiej zrobiło się głośno, a jej przyjaciel Jellenta pisał: „Skąd się wziął ten genialny gnom w spódnicy, ta żywa puszka Pandory: szyderstw, ironii, parodii i karykatur, ta staroszlachecka, słowiańska boginka (…), paradoksalna mieszanina buty i naiwności życiowej, zgrzytliwości i słodyczy niewymownej”. Niemal z dnia na dzień jej nazwisko stało się jednym z najważniejszych wśród radykalnej inteligencji warszawskiej. Mówiono o niej „głos pokolenia”, choć nie brakowało też potępienia – gdy wybrała się w zagraniczną podróż z Jellentą, w kręgach ziemiańskich nazywano ją skandalistką.

Lutomski, Lemański, Odmieniec Włast

Lekarstwem na nieodwzajemnioną miłość do Bolesława Lutomskiego, która nieomal nie doprowadziła ją do samobójstwa, miało być małżeństwo z Janem Lemańskim, które również okazało się wielkim rozczarowaniem. Tak pisał o tym Jan Lorentowicz w Spojrzeniu wstecz (Warszawa 1935):

„Komornicka miała naturę bardzo skomplikowaną; przy umyśle racjonalistycznym, paliły się w niej niesamowite ognie i żądze. Lemański, pomimo swego talentu satyrycznego, był lirykiem wyjątkowej miękkości i słodyczy; usposobienie miał dziecięce niemal, dobroć nadzwyczajną. Zamknięty w sobie, ukrywał przed najbliższymi mu ludźmi mękę, jaką przechodził. A męka była okropna. Od pierwszych chwil po ślubie żarła go zazdrość”.

Intensywne życie i zawody miłosne odbiły się na jej psychice. W czasie jednego z pobytów w Anglii pisano, że przeżywała załamanie nerwowe. Miała poczucie własnej wartości, poświadczone opiniami kolegów i koleżanek ze środowiska. Coraz gorzej znosiła fakt, że jako kobieta nie ma szans pełnego czucia się artystą, bo to prawo od wieków zarezerwowane jest dla mężczyzn. W 1907 roku w poznańskim Hotelu Bazar wrzuciła do ognia swoje kobiece ubrania, skróciła włosy, przebrała się za mężczyznę i nawiązując do pseudonimu Piotr Włast, jakim opatrywała wcześniej swe „mniej ważne” teksty, rozpoczęła drugie życia jako Piotr Odmieniec Włast. Pisała dalej, lecz z dużo mniejszą intensywnością. Żądanie, by traktowano ją jako mężczyznę doprowadziło do tego, że właściwie pozostałe życie spędziła w osamotnieniu, głównie w zakładach psychiatrycznych. Zmarła w 1949 roku w Izabelinie. W ostatnich utworach pogodziła się z tym, że jest jednak kobietą. Zmarła w święto kobiet, 8 marca.   

Kaskaderka literatury

Aktywność wydawnicza Komornickiej trwała wprawdzie zaledwie kilkanaście lat, ale jej dorobek jest znaczny. Uwagę krytyki wzbudził już jej wstęp do wydanych w 1894 roku Szkiców , rozbitych na dialogi i monologi traktatach o psychice ówczesnych „nerwowców” i „niezrozumianych kobiet”, gdzie postulowała odejście od realizmu w prozie. W zbiorze tym dała też wyraz wolnościowym dążeniom i zainteresowaniu psychologią kobiet. Pisano, że były obciążone tęsknotą do nirwany i nostalgią schyłku wieku. Wydane sześć lat później Baśnie i psalmodie wpisywały się w młodopolskie konwencje, więc zostały uznane za „rodzaj eposu moderne”. Ważną pozycję w świecie literatury dała jej bez wątpienia współpraca z „Chimerą”, gdzie można znaleźć jej utwory i recenzje. To właśnie w 1903 roku ukazała się jej powieść Biesy, zaliczana do prozy spowiedniczej i stanowiąca wyraz psychoanalitycznych zainteresowań pisarki.

W twórczości Komornickiej można dostrzec nie tylko silne związki z duchowością epoki, ale też prekursorskie w stosunku do naszych czasów propozycje. Badacze literatury zwracają uwagę, że antropologia autorki mocno wpisuje się w toczące się na przełomie wieków dyskusje na temat człowieczeństwa. Jednym z założeń tej antropologii, podejmującej problem tożsamości jednostki, było również uznanie natury ludzkiej za zagadkę. Właśnie między innymi we wspomnianych Biesach pragnęła odkryć tajemnicę własnej duszy.

Analiza niektórych jej utworów zbliża twórczość Komornickiej do poetyki współczesnego ekspresjonizmu, buntującego się przeciw tragicznej egzystencji człowieka w świecie.

Zaakcentowany w 1907 roku protest przeciwko opresyjnym normom społecznym raczkująca wówczas psychiatria kwalifikowała hurtem jako szaleństwo. Ale przecież rozpaczliwy gest zmiany płci mógł być spektakularną niezgodą pisarki na zakłamanie epoki, czyli takiego urządzenia świata, w którym szacunek deklarowany przez płeć silniejszą słabszej nie przekładał się de facto na ich równy status. Komornicka/Włast nie wyobrażała sobie przedmiotowego traktowania, na jakie była skazana jako kobieta.

Mimo 75 lat od śmierci Marii Komornickiej jej życiorys jest pełen niedomówień i tajemnic. To spowodowało, że tę nieprzeciętną bez wątpienia jednostkę wciągnęły na sztandary zarówno feministki (choć Komornicka zawsze nimi gardziła), jak i działacze gender i LGBT, nie przyjmując do wiadomości, że Piotr Odmieniec Włast mógł być rodzajem gry z otoczeniem, protestem przeciw idei patriarchatu, zwłaszcza w świecie sztuki, a nie świadectwem transpłciowości czy dowodem na to, że tak naprawdę czuła się mężczyzną.

Krewna poetki, Maria Dernałowicz, ceniona pisarka i historyczka literatury, sugeruje, że Komornicka wcale nie zwariowała, a jedynie została „uznana za szaloną”, a później z premedytacją „udawała wariata”, by po prostu dano jej spokój. „Otóż w czasie II wojny światowej, gdy w domu zamieszkali obcy ludzie, bratowa zażądała, by Piotr Włast «schodził na dół na posiłki». Ale Piotr Włast, który w swoim pokoju żył w stałym oczarowaniu poezją, nie mógł znieść banalności codziennych rozmów. «Siedział na szarym końcu wielkiego stołu dławiąc się ironią: udręka wysłuchiwania codziennych paplanin była nie do wytrzymania, oplątywała jak pajęczyna, rozmazywała mózg. Któregoś dnia krzyknął najbardziej tubalnym głosem, na jaki było go stać: – Trzy pstre przepiórzyce przeleciały przez trzy pstre kamienice! – i w krótkim, zaskoczonym milczeniu zjadł ostatnią łyżkę kompotu, wstał, podziękował i wyszedł. Odtąd znowu noszono mu jedzenie pod drzwi pokoju”.

Płeć i kultura

W kwestii tożsamości najważniejsze dla Komornickiej było zagadnienie płci, które wiązała z kulturą. Obserwacja otaczającego świata utwierdzała ją w przekonaniu, że prawo do przebywania w tej sferze przypisuje się tylko mężczyznom. Podczas pobytu w Anglii pisała: „Wszystkie nosimy fatalne piętno wygnania z warsztatów życia, wszystkie cierpimy na brak doświadczenia”. Nie zamierzała jednak walczyć o emancypację kobiet, których sytuacją pogardzała. Pragnęła jednak żyć jak wyzwolona jednostka. Dlatego, jak można przypuszczać, egzystencja mężczyzny była dla niej wartym powielenia modelem. Cel miałoby stanowić przejście z żeńskiego paradygmatu bytowania, sytuującego kobietę po stronie nieświadomej natury i obarczającego ją wieloma negatywnymi mitami, do męskiego sposobu istnienia. Uważała, że mężczyzna ma dużo szerszy dostęp do kulturowych konwencji, czyli do „szafy z niezliczoną ilością przebrań”. I nie waha się do nich zajrzeć. Do swej poezji wprowadza męski podmiot, który, tak jak w wierszu Kaprys, wykorzystuje zakorzenione w powszechnych wyobrażeniach maski. Rozumie zatem płeć jako konstrukt kulturowy, uznając, że zewnętrzne wobec nas formy kształtują tożsamość jednostki. Zarówno kobiety, jak i mężczyzny. I wobec tego można uznać, że na przykład strój decyduje o płci i wyznacza sposób zachowania.

]]>
Pisane życie Zofii Nałkowskiej https://blog.polona.pl/2024/11/pisane-zycie-zofii-nalkowskiej/ Fri, 08 Nov 2024 11:12:12 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/11/pisane-zycie-zofii-nalkowskiej/ Według zgodnej opinii historyków literatury najnowszej jest najwybitniejszą polską pisarką pierwszej połowy XX wieku. Autorka powieści Romans Teresy Hennert, Dom nad łąkami i Granica, zbiorów opowiadań Lustra oraz Medaliony, sztuk teatralnych Dom kobiet i Dzień jego powrotu, ale także Dziennika, który zaczęła prowadzić w 1896 roku i prowadziła do końca życia. Zofia Nałkowska urodziła się sto czterdzieści lat temu, 10 listopada 1884 roku w Warszawie. Także w Warszawie zmarła, siedemdziesiąt lat temu, 17 grudnia 1954 roku. Pochowana została w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Urodziła się w rodzinie geografów. Geografką, autorką podręczników szkolnych z tej dziedziny była jej matka Anna Safranek, geografem, ale także pedagogiem i publicystą był jej ojciec Wacław Nałkowski. Dzieciństwo i młodość spędziła w Warszawie i Wołominie, ale także w Lipsku. Na przełomie XIX i XX wieku uczyła się w szkole prywatnej Anieli Hoene, potem studiowała konspiracyjnie na Uniwersytecie Latającym. Jak wiele przyszłych powieściopisarek (i powieściopisarzy) zaczęła od poezji. Wiersze publikowała na łamach „Przeglądu Tygodniowego”, „Ogniwa”, „Krytyki”. Potem przyszedł czas na prozę. W 1903 roku opowiadaniem Orlica ujawniła swój talent narracyjny. Wraz z mężem, Leonem Rygierem, redagowała „Echa Kieleckie”. Podróżowała do Wiednia. Do uzyskania przez Polskę niepodległości była aktywna na łamach prasy, drukowała regularnie w „Tygodniku Ilustrowanym” i w „Sfinksie”. W 1906 roku wydała w trzech częściach pierwszą powieść zatytułowaną Kobiety. Potem przyszedł czas na powieści Książę, Rówieśnice i Narcyza, a także na zbiory opowiadań: Koteczka, Lustra, Tajemnice krwi. Jak skonstatował historyk literatury Julian Krzyżanowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego: „(…) w stadium pierwszym realizowała pomysły typowe dla autorek młodopolskich, wpatrzonych w wytworne wnętrza swych wytwornych dusz i pełnych podziwu dla własnej urody fizycznej i duchowej. Nowele i powieści autorki Narcyzy tchnęły istotnie narcyzowskim egocentryzmem, który przesłaniał jej to, co działo się w życiu ówczesnych”. Według Krzyżanowskiego pierwszym jej wybitnym dziełem jest Dom nad łąkami z 1925 roku, czyli autobiograficzna opowieść o rodzinnym i towarzyskim środowisku, jakie koncentrowało się wokół ojca Wacława. Do równie wybitnych osiągnięć z tego czasu literaturoznawca zaliczył zbiór nowel Ściany świata z 1931 roku i wydaną w 1935 powieść Granica, która szybko weszła do kanonu szkolnych lektur.

Podczas pierwszej wojny światowej mieszkała w Warszawie, zaś po odzyskaniu niepodległości pracowała w Biurze Propagandy Zagranicznej przy Prezydium Rady Ministrów, współtworzyła Związek Zawodowy Literatów Polskich. Z drugim mężem, Janem Tomaszem Gorzechowskim, przeniosła się do Wilna, a następnie do Grodna. Do stolicy wróciła w 1926 roku, gdzie niebawem objęła stanowisko prezeski Polskiego PEN Clubu, prowadziła prywatny salon literacki, publikowała w „Wiadomościach Literackich” i „Kobiecie Współczesnej”. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych podróżowała do Francji, Jugosławii, Czechosłowacji i Grecji. Nad wspomnianą Granicą pracowała w Paryżu. W 1933 roku została członkinią Polskiej Akademii Literatury, zaś w 1936 została uhonorowana Złotym Wawrzynem PAL. Przystąpiła do zespołu literackiego Przedmieście Heleny Boguszewskiej i Jerzego Kornackiego, razem z Bogusławem Kuczyńskim redagowała miesięcznik artystyczny „Studio”. W ostatnich latach przed wybuchem drugiej wojny światowej ogłosiła słuchowisko radiowe Noce Teresy, sztukę Renata Słuczańska – na kanwie powieści Niedobra miłość oraz opowieść Niecierpliwi. Wtedy też ukazało się poświęcone jej życiu i twórczości studium monograficzne pióra Zdzisławy Kloberówny.

Podsumowując ten okres pisarskiej działalności Nałkowskiej, historyk literatury Włodzimierz Maciąg, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, doszedł do wniosku: „Pisarka szuka chętnie form szczególnie powikłanych, niezwykłych, obserwacja psychologiczna staje się pod jej piórem kunsztownym popisem stylistycznym, odtwarzającym skomplikowany mechanizm rodzenia się wewnętrznych decyzji, sprzeczności, niekonsekwencji i paradoksów. Najlepsze rzeczy dawała jednak pisarka wówczas, gdy obserwacje tego rodzaju wiązała ze zjawiskami ideowo-społecznymi, kiedy fenomeny psychologii prowadziły ją ku problemom nadrzędnym o charakterze moralnym, kiedy więc spojrzenie jej ogarniało osobowość ludzką razem z warunkującym ją tłem społecznym”. Do najświetniejszych osiągnięć twórczych Nałkowskiej zaliczył Maciąg Romans Teresy Hennert, Granicę oraz Węzły życia. Ta ostatnia powieść ukazała się w 1948 roku, ale pisarka pracowała nad nią podczas okupacji, korzystając z konspiracyjnego stypendium, przyznanego przez organizatorów mającego rozpocząć działalność już po wojnie wydawnictwa Wisła. Gdy wybuchło powstanie warszawskie Nałkowska mieszkała u przyjaciół w Adamowiźnie koło Grodziska Mazowieckiego, w lutym 1945 znalazła się w Łodzi, w redakcji powołanego właśnie do życia przez Stefana Żółkiewskiego tygodnika „Kuźnica”.

Zaczęła pracować na rzecz Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich, została członkinią Krajowej Rady Narodowej oraz posłanką do Sejmu Ustawodawczego, stanęła na czele Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Francuskiej, wzięła udział w Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu. W 1950 roku przeprowadziła się z powrotem do Warszawy. Aktywnie uczestniczyła w życiu ZZLP i PEN Clubu. Jej teksty publicystyczne i utwory literackie ukazywały się na łamach „Twórczości”, „Nowej Kultury”, a także „Przekroju”. Jej wielkim osiągnięciem twórczym okazały się Medaliony, ogłoszone w 1946 roku, wznowione w 1949 i 1952, a następnie wznawiane systematycznie co kilka lat. W zbiorze tym – poprzedzonym mottem „Ludzie ludziom zgotowali ten los” – znalazły się tak głośne utwory, jak m.in. Profesor Spanner, Kobieta cmentarna, Człowiek jest mocny czy Dorośli i dzieci w Oświęcimiu. W wydanej w 1948 roku książce Pogranicze powieści Kazimierz Wyka, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, napisał: „Tych kilkadziesiąt stron oszczędnej prozy, tak ściśliwej i zwartej, jakby wydobytej spod prasy wszystkich ciśnień obozowej grozy, to na pewno najbardziej wartościowy artystycznie i przejmujący moralnie dokument przeciwstawiony tej grozie przez nasze piśmiennictwo powojenne”. I nieco dalej Wyka stwierdził, że tym, co scala poszczególne utwory okazuje się zdziwienie pisarki: „Jest to zdziwienie człowieka, który nade wszystko nie może pojąć rozmiarów minionego szaleństwa. I tym właśnie wyraża protest absolutny, że z szaleństwem nie wchodzi w żaden kontakt, nawet w kontakt dokładniejszego opisu, wyjaśnienia, szukania powodów. Bo ilekroć mówimy o pewnym zjawisku, że nie mieści się w jakiejkolwiek wyobraźni i pojęciu, odbieramy mu poniekąd prawo istnienia”.

Ostatnie prace literackie Nałkowskiej to tom Charaktery dawne i ostatnie (1948), nawiązujące do Charakterów z 1922 roku, oraz książka dla młodego czytelnika Mój ojciec o Wacławie Nałkowskim z roku 1953. W tym samym roku wyjątkowej urody konterfekt pisarki  ogłosił Jarosław Iwaszkiewicz w Czterech portretach literackich. W 1954 roku ukazały się jej Pisma wybrane opatrzone wstępem Wilhelma Macha. Dzienniki w opracowaniu Hanny Kirchner zaczęły się ukazywać w roku 1975. Ostatni, dziewiąty wolumin, obejmujący lata 1945–1954 wyszedł w roku 2001. W międzyczasie, czyli w 1989 roku w Wołominie zainaugurowało działalność Muzeum Zofii i Wacława Nałkowskich, zwane także Domem nad Łąkami. W roku 2011 Hanna Kirchner opublikowała obszerną, liczącą blisko dziewięćset stron biografię pod znaczącym tytułem  Zofia Nałkowska albo życie pisane.

]]>
Pisarskie spełnienia Mariana Pankowskiego https://blog.polona.pl/2024/11/pisarskie-spelnienia-mariana-pankowskiego/ Thu, 07 Nov 2024 06:49:39 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/11/pisarskie-spelnienia-mariana-pankowskiego/ Był jednym z najbardziej niedocenionych polskich pisarzy emigracyjnych, a jednocześnie jednym z najoryginalniejszych spośród nich. Uprawiał poezję, pisał opowiadania i powieści, tworzył utwory dramatyczne z myślą o teatralnej scenie; ponadto w jego dorobku znajdziemy szkice literackie i przekłady. Marian Pankowski urodził się sto pięć lat temu w Sanoku 9 listopada 1919 roku. Zmarł w wieku dziewięćdziesięciu dwu lat w Brukseli 3 kwietnia 2011 roku.

Debiutował jako poeta w 1946 roku zbiorem wierszy Pieśni pompejańskie, rok później wydał zbiór Wiersze alpejskie, zaś w 1951 tomik Podpłomyki. Wszystkie te książki ukazały się w Belgii. Dopiero w 1958 roku zaistniał jako poeta w ojczyźnie, gdy Państwowy Instytut Wydawniczy ogłosił jego poezje wybrane zatytułowane Sto mil przed brzegiem. Dość szybko okazało się, że głównym rodzajem literackim, w którym miał się spełnić jego talent, będzie epika, ściślej zaś proza beletrystyczna. Jak skonstatowała Anna Nasiłowska w Historii literatury polskiej: „(…) dopiero pod koniec życia autor ten doczekał się zainteresowania w Polsce. Spośród jego utworów warto wyróżnić te, które dotyczą obozów koncentracyjnych, Pankowski śmiało pokazuje w nich homoseksualne zachowania więźniów. Krótka powieść Adolf to zestawienie dwóch martyrologii – byłego więźnia, naznaczonego wytatuowanym numerem obozowym, i Niemca, ukrywającego się homoseksualisty. Oba doświadczenia okazują się zagadkowe i naznaczone cierpieniem”. Tematyka obozowa była obecna w twórczości tego pisarza do końca życia, znakomitym pod względem literackim tego wyrazem jest  mikropowieść Z Auszwicu do Belsen.

W Sanoku Pankowski ukończył gimnazjum i w 1937 roku zdał maturę. Potem poszedł do wojska, do szkoły podchorążych w Jarosławiu. W roku 1938 został studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do wybuchu wojny publikował wiersze na łamach takich pism, jak „Sygnały”, „Nasz Wyraz” oraz „Kultura”. We wrześniu 1939 walczył w okolicach Tarnowa, gdzie dostał się do niewoli. Po ucieczce do Sanoka zatrudnił się jako robotnik, wstąpił do Związku Walki Zbrojnej oraz do Armii Krajowej. Niestety, w 1942 roku aresztowało go gestapo. Przeszedł przez więzienia w Sanoku i Tarnowie, następnie trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Obozowej gehenny doświadczył także w Gross-Rosen, Nordhausen  i Bergen-Belsen. Po zakończeniu wojny osiadł w Belgii, gdzie zaczął studiować na Université Libre de Bruxelles. Z czasem podjął współpracę z czasopismami emigracyjnymi, „Orłem Białym” i „Wiadomościami”, ale także z krajowymi, takimi jak „Twórczość” czy „Dialog”. W roku 1955 nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu ogłosił tom prozy eseistycznej Smagła swoboda, zawierający pięć traktatów, z których najdonioślejszy wydaje się być ostatni, De Arte Poetica, chociaż to w tym tytułowym określił swoją postawę egzystencjalną i twórczą.

Za książkę tę otrzymał dwie znaczące nagrody, najpierw „Kultury” Jerzego Giedroycia w Paryżu, a następnie „Merkuriusza Polskiego Nowego, ale Dawnemu Wielce Podobnemu” w Londynie, który był organem grupy Kontynenty, współtworzonej przez takich poetów jak Adam Czerniawski, Bogdan Czaykowski i Bolesław Taborski. Wcześniej, bo w 1950 roku wziął ślub z Reginą Fern (uczestniczką powstania warszawskiego, przyszłą profesorką brukselskiej politechniki) i rozpoczął pracę lektora na uniwersytecie. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wydał kilka ważnych książek prozatorskich: Matuga idzie, Bukenocie oraz Kozak i inne opowieści. Wielu krytyków widziało w nim, obok Czesława Straszewicza, pojętnego ucznia Witolda Gombrowicza.

W tym samym czasie zaczął publikować utwory dramatyczne. Najpierw jasełka Biwak pod gołym niebem, następnie Królestwo, wreszcie Teatrowanie nad świętym barszczem. Wydany pod tym właśnie tytułem tom zawiera pięć sztuk, między innymi tak ważnych jak Chrabąszcze, Nasze srebra i Czarny bez. Publikacja została opatrzona kilkoma notami z prasy francuskiej, belgijskiej i szwajcarskiej na temat twórczości polskiego autora: „Rozbija słowa, delektuje się swobodami języka, mnoży lapidarności i skojarzenia. Rozsmakowany w onomatopejach, daje pierwszeństwo stylowi mówionemu, by tym radośniej łączyć rubaszność z poezją” („Le Monde”), „Buntowniczy sceptycyzm nie cofający się przed rozbijaniem samych prawideł literatury i śmiech diabelski, co nas prowadzi do progu owego piekła, gdzie ludzkość piętnowana jest sarkazmami pisarzy” („Le Journal de Genève”), „Pankowski jest najciekawszym talentem, jaki proponuje dziś literatura polska. Twórczość ta – między liryzmem i grymasem – jest chyba najbardziej niezwykła spośród tych, które powstają w Europie” („L’Express”).

Przez kilka dekad związany był zawodowo z uniwersytetem w Brukseli. W 1964 roku został docentem tej uczelni, w 1976 profesorem, zaś od roku 1980 kierował wydziałem slawistyki. Równocześnie udzielał się w komitecie organizacyjnym Biennale Poezji w Knokke, dzięki czemu gościło tam wielu pisarzy z Polski, redagował dział recenzji poetyckich w paryskiej „Kulturze”, regularnie publikował po francusku na łamach „Le Journal des Poètes”, był współpracownikiem wydawanej w Gandawie Moderne Encyclopedie der Wereldliteratuur. Wysoce sobie cenił nagrodę przyznaną mu przez Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie. W roku 1967 ogłosił studium o fenomenie liryki Bolesława Leśmiana La révolte d’un poète contre les limites. Fascynowała go ponadto twórczość autora Sokratesa tańczącego, czego wyrazem rozprawka Próba nowego określenia poetyki Tuwima, opublikowana nakładem Oficyny Poetów i Malarzy w Londynie.

Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte przyniosły powieści Granatowy goździk oraz Rudolf, sztuki teatralne Nasturcje polują w Becaussines oraz rzecz o Słowackim Nasz Julo czerwony. Utwory te ukazywały się nakładem wydawnictw emigracyjnych w Anglii i Francji, ale gdy tylko okazało się to możliwe, pisarz wznawiał je nakładem wydawnictw w Polsce. Dzięki temu czytelnik w kraju mógł zapoznać się z powieściami: Pątnicy z Macierzyzny, Gość czy Powrót białych nietoperzy. Trzeba dodać, że dramaty Pankowskiego wystawiały krajowe teatry, m.in. Kalambur we Wrocławiu pokazał Chrabąszcze, Teatr Polski w Szczecinie Śmierć białej pończochy, Teatr Śląski w Katowicach Ręce na szyję zarzucić. W 1993 roku ukazał się nakładem Wydawnictwa Lubelskiego obszerny wybór jego poezji Zielnik złotych śniegów.

Warto pamiętać, że Pankowski przełożył i wydał pisane po rosyjsku wiersze Bolesława Leśmiana, że tłumaczył na francuski utwory pisarzy polskich, które ukazywały się w antologiach zredagowanych przez Claude’a Backvisa oraz Konstantego Jeleńskiego, opracował redakcyjnie holenderską edycję Trans-Atlantyku Witolda Gombrowicza. Po 1989  roku kilka razy przyjeżdżał do kraju. Współpracował z  miesięcznikiem „Twórczość”, którego redakcję odwiedzał. W 1998 roku Sanok przyznał mu godność Honorowego Obywatela Królewskiego Miasta, w 2009 otrzymał medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W tym samym roku wziął udział w zorganizowanych przez Ossolineum we Wrocławiu obchodach z okazji dwusetnej rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego.

Do końca życia przyjaźnił się z mieszkającym w Sanoku poetą Januszem Szuberem (1947–2020). W rodzinnym mieście na Rynku stoi dzisiaj ławeczka Mariana Pankowskiego, zaś na murze dawnego gimnazjum im. Królowej Zofii wisi tablica poświęcona trzem absolwentom tej szkoły, pisarzom: Bohdanowi Ihorowi Antonyczowi, Kalmanowi Segalowi oraz Marianowi Pankowskiemu.

Wybrane książki Mariana Pankowskiego są dostępne na stronie POLONA.PL.

]]>
Karol Irzykowski, mistrz krytyki literackiej https://blog.polona.pl/2024/10/karol-irzykowski-mistrz-krytyki-literackiej/ Thu, 31 Oct 2024 12:26:31 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/10/karol-irzykowski-mistrz-krytyki-literackiej/ Poeta, prozaik i dramaturg, ale także znawca filmu oraz kina, przede wszystkim jednak znakomity krytyk literacki, jeden z najwybitniejszych wśród polskich krytyków XX wieku – Karol Irzykowski. Zmarł osiemdziesiąt lat temu w Żyrardowie, 2 listopada 1944 roku. Tam też został pochowany. Jego zwłoki zostały ekshumowane w 1981 roku i przeniesione na Cmentarz Rakowicki w Krakowie. Był wielką indywidualnością, postacią wyjątkową w ówczesnym życiu literackim i kulturalnym. Jak napisał o nim Tomasz Burek: „(…) uchodził za sceptyka, ponieważ ani jedna spośród powojennych propozycji literackich nie spotkała się z jego bezwarunkową akceptacją (toczył spory ze skamandrytami i awangardą, z Chwistkiem i Witkiewiczem, z nurtem proletariackim w literaturze i przedstawicielami krytyki marksistowskiej: z całą, praktycznie rzecz ujmując, współczesną literaturą polską), a myśl jego biegła linią dygresyjną, poza abstrakcjami, nie tworząc nigdy wyraźnego i zamkniętego systemu”.

Zaczynał jako prozaik. I to bardzo mocno. Mianowicie wydaną w 1903 roku i liczącą ponad pół tysiąca stron powieścią Pałuba. Sny Marii Dunin, odkrywczą pod względem poznawczym i formalnym, chociaż trudną w odbiorze. Pisał o tej powieści Karol Ludwik Koniński, potem pisała też Hanna Kirchner: „(…) proces twórczy zostaje ujawniony, fikcja skontrastowana z autotematycznością działań wyobraźni, narzędzia intelektualne poddane opisowi. W Pałubie, która w literaturze polskiej stoi u początku wszystkich takich poczynań, postać autora jest obecnością czystego intelektu i jego perypetii w kulturze”.

Irzykowski urodził się w Błaszkowej na Podkarpaciu 23 stycznia 1873 roku, nauki pobierał w Brzeżanach i Złoczowie, a także we Lwowie. W roku 1889 wstąpił na uniwersytet we Lwowie, gdzie studiował germanistykę i literaturę niemiecką. Uczestniczył aktywnie w studenckim kole literackim. Na jednym z zebrań zaprezentował opowiadanie Wycieczka w świat daleki. Niestety, z powodu trudnych warunków materialnych przerwał studia w 1893 roku i podjął pracę nauczyciela w gimnazjum w Brzeżanach. Na łamach prasy zadebiutował w roku 1894. Wtedy to na łamach „Kroniki Społecznej i Kulturalnej” ukazał się jego wiersz zatytułowany Wśród nocy. W roku 1896, po powrocie do Lwowa, zatrudnił się jako dziennikarz i redaktor w „Przeglądzie Politycznym, Społecznym i Literackim” oraz w „Monitorze”. Po Pałubie wydał komedię Dobrodziej złodziei, która doczekała się premiery w Teatrze Miejskim we Lwowie, w 1906 roku zbiór Nowele, zaś rok później tom Wiersze i dramaty.


W tym czasie poznał się i zaprzyjaźnił z poetą Leopoldem Staffem i krytykiem Ostapem Ortwinem, a także z pisarzem i filozofem Stanisławem Brzozowskim. W 1908 roku zdecydował się na przeprowadzkę do Krakowa. Pracował tutaj w redakcji czasopisma „Nowa Reforma”, jednocześnie zaś w Cesarsko-Królewskim Biurze Korespondencyjnym. Gdy w 1909 roku oskarżono autora Legendy Młodej Polski o współpracę z rosyjską tajną policją, stanął w jego obronie, wydając razem z Ostapem Ortwinem szkic Lemiesz i szpada przed sądem publicznym. W sprawie Stan. Brzozowskiego. Sprawie tej wiele lat później Czesław Miłosz poświęcił książkę Człowiek wśród skorpionów.

O jego temperamencie krytyka literackiego, błyskotliwego interpretatora, ale także nieustępliwego polemisty znakomicie świadczy zbiór szkiców Czyn i słowo, opatrzony podtytułem Glossy sceptyka, wydany w 1913 roku. Czytelnik znalazł w tej książce m.in. omówienia powieści Brzozowskiego, ponadto prozy Stefana Żeromskiego i Andrzeja Struga, Juliusza Kadena-Bandrowskiego i Zofii Nałkowskiej, ale także zapomnianych dzisiaj utworów Stanisława Antoniego Muellera Henryk Flis oraz Romana Jaworskiego Historie maniaków. Pisał także o rewolucyjności literatury i zagadnieniu niezrozumiałości. W szkicach tych ujawniły się wszystkie właściwości jego stylu, o którym wspomniany już Tomasz Burek mógł skonstatować: „Irzykowski był myślicielem programowo niesystemowym – świadczy o tym już forma jego krytycznych wypowiedzi pozbawiona symetrii i zaokrągleń, fragmentaryczna, glossatorska, uciekająca się chętnie do paradoksu i aforyzmu, do stylu luźnych uwag i pozornie marginesowych obserwacji – nie dlatego jednak, że brak mu było układu odniesienia dla «kapryśnego intelektu», ale dlatego, że wespół z pewnymi prądami duchowymi swoich czasów (młodość jego przypadła na epokę modernizmu) odrzucał samozadowolenie i samowystarczalność  myślenia systematycznego”.

Pracował na kilku frontach pisarskich. Ogłosił drukiem rozprawę monograficzną Fryderyk Hebbel jako poeta konieczności, pisał opowiadania, które złożyły się z czasem na zbiór W przestrzeniach czasu, w 1913 roku na łamach „Museionu” opublikował studium Prolegomena do charakterologii, napisał tekst do pracy zbiorowej Śladami bitwy warszawskiej. Od 1918 roku publikował teksty o literaturze i teatrze w „Maskach”. Rok później przeniósł się do Warszawy, gdzie w 1920 roku wspierał Stefana Żeromskiego w pracach na rzecz powołania Akademii Literatury. Opracował nawet własny projekt stworzenia Polskiej Izby Literackiej. W 1924 roku ukazała się jego książka Dziesiąta muza. Zagadnienia estetyczne kina, powstała dzięki stypendium Departamentu Sztuki i Kultury. Wznawiana wielokrotnie praca do dzisiaj uchodzi za podstawową lekturę filmoznawców wielu pokoleń.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego był czołowym recenzentem teatralnym „Wiadomości Literackich” oraz „Robotnika”. Razem ze Stanisławem Baczyńskim i Janem Nepomucenem Millerem redagował pismo „Europa”. Ponadto drukował na łamach „Pionu” oraz w „Prosto z Mostu”. Współpracował z „Rocznikiem Literackim” jako znawca dramatu oraz teatru. Pojawiał się także na antenie Polskiego Radia. W roku 1929 ogłosił książkę zatytułowaną Walka o treść, w której poświęcił dużo miejsca polskiej poezji, ale też polemizował w niej ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem oraz z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim. W 1933 roku żywą dyskusję na łamach prasy literackiej wywołał książką poświęconą temu ostatniemu, a zatytułowaną Bieniaminek.

W roku 1933 wszedł w skład Polskiej Akademii Literatury. Rok później wydał tom studiów i szkiców Słoń wśród porcelany, którego ozdobą był (i jest) artykuł zatytułowany Plagiatowy charakter przełomów literackich w Polsce, tekst, jaki i dzisiaj budzi wiele namiętności. Irzykowski udzielał się na lewo i prawo. W latach 1934–1937 wygłosił serię odczytów, zarówno w Warszawie, jak i poza stolicą. Odczyty te zebrał w całość ogłoszoną w 1938 roku jako Lżejszy kaliber. Niestety, tom rozpraw Mosty, nad którym pracował w czasie okupacji hitlerowskiej zaginął, ocalały tylko fragmenty, opublikowane w 1947 roku przez Halinę Marię Dobrowolską w pracy O Karolu Irzykowskim. Po wybuchu powstania warszawskiego krytyk pozostał w mieście. Został ranny. Po wyjściu z Warszawy trafił do Żyrardowa. W chwili śmierci miał siedemdziesiąt jeden lat.

Pozostawił po sobie nie tylko utwory oryginalne i sławę wyjątkowego, jedynego w swoim rodzaju krytyka literackiego, ale także przekłady dzienników Hebbla i jego tragedii Judyta oraz sztuki Snob Carla Sternheima. Zredagował i przygotował do publikacji w 1912 roku rzecz Stanisława Brzozowskiego o Stanisławie Wyspiańskim oraz Legendę Młodej Polski do edycji Dzieł wszystkich z 1937 roku.

]]>
Dzieło Stefana Żeromskiego https://blog.polona.pl/2024/10/dzielo-stefana-zeromskiego/ Mon, 14 Oct 2024 05:31:33 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/10/dzielo-stefana-zeromskiego/ W powszechnej opinii historyków literatury jest najwybitniejszych pisarzem polskim przełomu XIX i XX wieku. Pisał opowiadania, powieści, utwory dramatyczne, a także eseje literackie oraz społęczne, przez niemal całe dorosłe życie prowadził dziennik, ponadto utrzymywał korespondencyjny kontakt z wieloma pisarzami, ale także politykami. Do jego najwybitniejszych osiągnięć literackich należą powieści: Wierna rzeka, Ludzi bezdomni, Popioły i Przedwiośnie, ale też utwory pisane z myślą o scenie teatralnej – wśród nich Uciekła mi przepióreczka, Róża, Biała rękawiczka. Autor tych dzieł Stefan Żeromski urodził się sto sześćdziesiąt lat temu, 14 października 1864 roku w Strawczynie na Kielecczyźnie.

Juliusz Kleiner, zastanawiając się nad rolą pisarza w dziejach polskiego piśmiennictwa artystycznego, doszedł do wniosku: „Odzwierciedlił on drogę duszy polskiej od katastrofy powstania styczniowego do ekspansji i walk, i trosk niepokojących nowego państwa. On też jedyny po Sienkiewiczu stworzył postać stającą się własnością ogółu, symbolem całej generacji: doktora Judyma”. Dalej konstatował: „Żaden pisarz współczesny tak nie pobudzał do przemyślenia rozmaitych zagadnień, do wczuwania się w sprawy rozmaite. Żaden tak nie zmierzał do zatargania sumieniem. Współczucie z cierpieniem ludzkim pozwalałoby go na równi z Prusem mienić pionierem najszlachetniejszego altruizmu, gdyby nie mieszała się czasem chorobliwa rozkosz w obrazy męki i okrucieństwa”.

Doktor Tomasz Judym to bohater powieści Ludzie bezdomni. Powieść została sfilmowana w 1975 roku przez Włodzimierza Haupego, a w roli głównej wystąpił Jan Englert. Nie sposób nie zaznaczyć, że o doniosłości z jednej strony, zaś o nowoczesności prozy Żeromskiego z drugiej może świadczyć fakt, że ludzie ze świata filmu chętnie adaptowali jego utwory na potrzeby X Muzy. Powieść Dzieje grzechu z 1908 roku już w 1911 została przeniesiona na wielki ekran przez Antoniego Bednarczyka, a w 1918 przez włoskiego reżysera Carmine Gallonego. W roku 1933 film na podstawie tej powieści wyreżyserował Henryk Szaro, zaś w 1975 Walerian Borowczyk. Pamiętne role w tym filmie zagrali: Grażyna Długołęcka, Jerzy Zelnik, Olgierd Łukasiewicz i Roman Wilhelmi.

W okresie międzywojennym dwukrotnie została przeniesiona na ekran Uroda życia. W 1921 roku dokonali tego wspólnymi siłami Wiliam Wauer i Eugeniusz Modzelewski, natomiast w 1930 – Jerzy Gardan. W obsadzie tego ostatniego dzieła znalazły się takie gwiazdy ówczesnego kina, jak: Adam Brodzisz, Eugeniusz Bodo, Stefan Jaracz czy Bogusław Samborski. Brodzisz i Bodo, a ponadto Adolf Dymsza i Kazimierz Junosza Stępowski zagrali w Wietrze od morza zrealizowanym również w 1930 roku przez Kazimierza Czyńskiego. Scenariusz tego filmu był efektem pracy Wacława Sieroszewskiego i Anatola Sterna. W roku 1936 na ekranach polskich kin pojawiły się ekranizacje Róży oraz Wiernej rzeki. Ta pierwsza była dziełem Józefa Lejtesa, a na ekranie pojawili się: Irena Eichlerówna i Michał Znicz. Filmowa wersja Wiernej rzeki to dzieło Leonarda Buczkowskiego z kreacjami Barbary Orwid i Jadwigi Andrzejewskiej, Józefa Węgrzyna i Józefa Orwida. W roku 1983 Wierną rzekę sfilmował Tadeusz Chmielewski, angażując do głównych ról Małgorzatę Pieczyńską i Olgierda Łukaszewicza. Wśród pozostałych wystąpili Franciszek Pieczka i Henryk Machalica.

Gwoli ścisłości – Wierna rzeka została sfilmowana jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego, bowiem w roku 1922 zaprezentowano film niemy Edwarda Puchalskiego zatytułowany Rok 1863. W obsadzie znaleźli się  Aleksander Zelwerowicz i Ryszard Sobiszewski. Kilka lat później, bo w 1929 roku Konstanty Meglicki zrealizował filmową wersję dramatu Żeromskiego Ponad śnieg bielszym się stanę. W filmie, któremu nadano tytuł Ponad śnieg, zagrali m.in. Stanisława Wysocka i Stefan Jaracz, a także młody wówczas Tadeusz Fijewski. Również w dwudziestoleciu zekranizowano Przedwiośnie. Dokonał tego w roku 1928 Henryk Szaro, posługując się scenariuszem Anatola Sterna i Andrzeja Struga, a rolę Cezarego Baryki powierzył Zbigniewowi Sawanowi.

Jak skonstatował po latach badacz literatury polskiej XX wieku Włodzimierz Maciąg: „Przedwiośnie było ostrą krytyką państwa w pierwszych latach niepodległości, ukazaniem palących problemów społecznych, a zarazem niemocy władzy pozbawionej głębszej idei reformy i pracy, władzy niezdolnej do obudzenia w masach obywatelskiej inicjatywy, co ważniejsze – lękającej się takiej inicjatywy. Powieść atakowała najsilniej przeżytki szlachetczyzny, jałowy, ogłupiający klimat życia ziemiaństwa, którego symbolem stała się Nawłoć, posiadłość, gdzie życie mieszkańców upływa na celebrowaniu jedzenia. Toteż powieść obudziła gorące spory, wyrazom uznania i entuzjazmu towarzyszyły zajadłe sprzeciwy prasy konserwatywnej”. O tym, że tekst Żeromskiego wytrzymał próbę czasu przekonuje dobitnie ekranizacja Filipa Bajona z 2001 roku z pamiętnymi rolami: Mateusza Damięckiego jako Cezarego, Krystyny Jandy – jego matki i Janusza Gajosa – ojca, a także Daniela Olbrychskiego jako Szymona Gajowca.

Po utwory Żeromskiego sięgali Andrzej Wajda i Andrzej Żuławski. Żuławski w 1967 roku zekranizował opowiadanie Pavoncello, natomiast Wajda dwa lata wcześniej powieść Popioły i jest to zapewne najgłośniejsza kinowa adaptacja prozy Żeromskiego. W filmie (według scenariusza Aleksandra Ścibora-Rylskiego, z muzyką Andrzeja Markowskiego) zagrali: Daniel Olbrychski i Bogusław Kierc, Beata Tyszkiewicz i Pola Raksa, Władysław Hańcza i Jan Świderski. Na temat tej ekranizacji przetoczyła się wielka narodowa dyskusja: w telewizji, w radiu, w prasie kulturalnej i politycznej. W roku 1966 Popioły Wajdy były nominowane do Złotej Palmy na festiwalu filmowym w Cannes.

W zbiorach Biblioteki Narodowej i zasobach cyfrowych Polony znajdują się wszystkie utwory podpisane nazwiskiem Stefana Żeromskiego. Czytelnik, który odwiedzi Polonę znajdzie tam ponad siedemset edycji książkowych, ponadto rękopisy m.in. Dumy o hetmanie, Walki z szatanem czy Powieści o Udałym Walgierzu. W cyfrowej Bibliotece Narodowej Polona zostały udostępnione liczne fotografie związane z życiem i twórczością autora Przedwiośnia, wśród nich portrety wykonane przez Stanisława Ignacego Witkiewicza, Karola Pęcherskiego, Stanisława Momota, Jana Rysia czy Pierre’a Choumoffa, Uwagę zwraca drzeworyt Władysława Skoczylasa.

Poza tym znajdziemy w Polonie fotografie przedstawień teatralnych utworów Żeromskiego oraz liczne afisze i plakaty anonsujące premiery jego sztuk wystawianych na najlepszych polskich scenach. Zainteresowanie wzbudzają nie tylko zdjęcia domów, w których mieszkał pisarz: w Konstancinie, Zakopanem, Nałęczowie czy Gdyni-Orłowo, wizerunki wnętrz mieszkania na Zamku Królewskim w Warszawie, lecz również fotografia maski pośmiertnej, jaką krótko po zgonie pisarza (20 listopada 1925 roku) zdjął Jan Antoni Biernacki. Mamy tutaj także liczne fotografie z pogrzebu Żeromskiego i jego grobu na stołecznym Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym.

Do jakich utworów tego autora warto sięgnąć, nie licząc tych najbardziej znanych i wyżej wymienionych? Na pewno do zbioru Opowiadania z 1985 roku, do noweli Rozdzióbią nas kruki, wrony…, także do Syzyfowych prac. Ale również do tekstów publicystycznych z ostatniego okresu życia, czyli do Początku świata pracy i Organizacji inteligencji zawodowej z 1919 roku lub do tomu przejmujących wspomnień O Adamie Żeromskim. Poza tym może warto poświęcić więcej czasu trudniejszym w lekturze utworom z gatunku prozy poetyckiej, takim jak Wisła oraz Międzymorze albo Puszcza jodłowa. A do tego dochodzi jeszcze obłożone cenzurą w czasach Polski Ludowej opowiadanie Na probostwie w Wyszkowie, wydane w roku 1920 w zbiorze Inter arma, a powstałe na kanwie toczącej się wówczas wojny polsko-bolszewickiej.

Innym utworem Żeromskiego, na który cenzura PRL-u patrzyła krzywym okiem jest Snobizm i postęp z 1923 roku (notabene w roku 1981 rzecz ukazała się poza cenzurą, nakładem podziemnego Wydawnictwa ABC w Krakowie) i jemu warto na koniec poświęcić więcej miejsca. Ten dwustustronicowy esej to m.in. ostrzeżenie przed nadciągającą ze Wschodu krwawą rewoltą. Krytykując polską odmianę futuryzmu, autor zwraca uwagę, że ów nurt  powstały we Włoszech, przez Francję i Niemcy dotarł do Rosji i dopiero stamtąd do Polski jako modny literacki wzór do naśladowania i powielania. Dając odpór destrukcyjnemu programowi rosyjskich futurystów, Żeromski twierdzi: „Poeci co wierzą, że Rosja jest krajem, gdzie we krwi i męczarniach rewolucji dokonywuje się poród nie idei, lecz samego ciała nowego świata. Ci pisarze mają duszę rosyjską i dają jej głos”, dlatego też nie chcą widzieć „straszliwego przelewu krwi dokonanego i dokonywanego przez zwolenników jednej doktryny na zwolennikach innej doktryny”. Pisarz z jednej strony zdaje sobie sprawę z faktu, że państwo polskie, które ledwo co odzyskało niepodległość po latach zaborów, jest zacofane cywilizacyjnie, gospodarczo i kulturalne (kilka razy przypomina, że 50 proc. obywateli tego państwa to analfabeci!), z drugiej zaś bije na alarm: „wrzenie ideowe wywracające ściany państwa dopiero co wskrzeszonego” i w efekcie tego „rewolucja nieopatrznie wszczęta w obliczu zaciekłych wrogów zewnętrznych, wśród których postawiło nas nieszczęśliwe położenie geograficzne, zabiłaby naszą niepodległość”.

Żeromski apeluje – w pierwszym rzędzie do elity intelektualnej II RP o to, aby wyzwolić się z „pierworodnego grzechu szlachetczyzny”. Twierdzi bezkompromisowo, ale i nie bez patosu: „Polska nie dlatego powstała, żeby dygnitarz cywilny czy wojskowy pędząc w automobilu, obryzgiwał dziadów i żebraków, wtulonych w każdy kąt, w każde załamanie muru stolicy państwa. Polska nie dlatego powstała, aby w jej granicach miała swe rozpostarcie burżuazyjna fabryka paskarstw, szwindlów, i oszustw. Polska urodziła się ze krwi i pracy męczenników po to, żeby na miejscu, gdzie stała ciemnica niewoli rozpostarło się najjaśniejsze pracowisko postępu”. Pisarz raz i drugi wyraża przekonanie, że „Polsce zawsze śmierdział topór i pniak Iwana Groźnego”, chociaż „są dusze, którym pachną piwnice moskiewskie, nalane krwią, dusze tętniące za możliwością pastwienia się, katowania, władania” i stawiał retoryczne pytanie: „Iluż to Dzierżyńskich wzdycha wokół nas za możnością posiadania nieopisanej władzy” i potencjalnym burzycielom nowego państwa przypomina, że „Dom polski musi się osiedzieć, wesprzeć na wieki na swych starych podmurowaniach i przyciesiach”.

Pisarz widział problemy, przed jakimi stanęła odrodzona Rzeczpospolita, ale wierzył, czy też chciał wierzyć, że sobie z nimi poradzi. Cieszył się z planów budowy portu w Gdyni, linii kolejowej ze Śląska nad Bałtyk, prorokował: „cała Polska na przemysłową Belgię się zamieni, co jej przeznaczeniem”. Zdając sobie sprawę, że „po skończeniu wojny Polska stała się niemodna w poezji, a wszyscy poeci są na nią niełaskawi”, dużo miejsca w swojej książce poświęca zagadnieniu niezależności pisarskiej. Apeluje, nie pierwszy zresztą raz, o powołanie Polskiej Akademii Literatury, o niezależność intelektualną i artystyczną pisarza, wreszcie o konieczne przewartościowanie literatury polskiej.

Nie sposób ogarnąć wszystkich wątków tematycznych i problemowych, jakie porusza w Snobizmie i postępie Żeromski, bo pisze także o swojej pracy w Bibliotece Polskiej w Rapperswilu oraz w Bibliotece Ordynacji Zamojskiej, o bogactwie polskich gwar, o przemianach polskiej ortografii, o modach teatralnych i malarskich, wreszcie o oryginalności w twórczości artystycznej, szuka czegoś, co określa mianem „jądra polszczyzny i polskości”, a na koniec wygłasza apologię postępu, który jest „nieustanny, nieustępliwy przed niczym, dokładny, ściśle świadomy swego rozwoju i biegu, postęp, który się zaczął w naszej ojczyźnie z chwilą wyzwolenia z obcej niewoli!”. Ów postęp, według pisarza, powinien ogarnąć wszystkie warstwy społeczne odrodzonego państwa, ale także „narody ościenne, które w dziejowym zazębieniu się o naród polski w granicach Rzeczpospolitej zostały”. Nie ulega wątpliwości, że po stu latach, jakie upłynęły od publikacji Snobizmu i postępu, postawione w tej książce pytania, zagadnienia i postulaty wydają się być ciągle aktualne i fundamentalne.

]]>
Sto trzydziesta piąta rocznica urodzin Marii Dąbrowskiej https://blog.polona.pl/2024/10/sto-trzydziesta-piata-rocznica-urodzin-marii-dabrowskiej/ Mon, 07 Oct 2024 06:33:49 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/10/sto-trzydziesta-piata-rocznica-urodzin-marii-dabrowskiej/ Autorka powieści „Noce i dnie”, mikropowieści „Na wsi wesele”, zbiorów opowiadań „Ludzie stamtąd”  oraz „Gwiazda zaranna”, a ponadto utworów dla dzieci i młodzieży – Maria Dąbrowska urodziła się sto trzydzieści pięć lat temu, 6 października 1889 w Russowie pod Kaliszem.

Jej dziełem życia są oczywiście „Noce i dnie”. Dwa pierwsze tomy „Bogumił i Barbara” oraz „Wieczne zmartwienie” ukazały się w roku 1932, tomy trzeci „Miłość” i czwarty „Wiatr w oczy” wyszły w latach 1933-1934. Na podstawie dwu pierwszych tomów Jerzy Antczak nakręcił w roku 1975 film fabularny, a także serial telewizyjny z Jadwigą Barańską i Jerzy Bińczyckim w rolach głównych oraz z muzyką Waldemara Kazaneckiego. Film ów przyczynił się do ponownego zainteresowania prozą Dąbrowskiej szerokiego grona czytelników. O jej życiu i twórczości powstało wiele interesujących opracowań monograficznych autorstwa m.in. Tadeusza Drewnowskiego. Andrzeja Kijowskiego, Zdzisława Libery, a w ostatnich latach Grażyny Borkowskiej i Ewy Głębickiej. Szkice poświęcone jej pisarstwu poświęcili m.in. Kazimierz Wyka oraz Hanna Kirchner. Innym równie wybitnym jak „Noce i dnie” dziełem życia Dąbrowskiej okazały się jej „Dzienniki” – prowadzone od 1914 do 1965 – ogłoszone drukiem po raz pierwszy w 1988 w opracowaniu Drewnowskiego.

Maria Dąbrowska, z domu Szumska uczyła się na pensjach w Kaliszu i Warszawie, od 1907 studiowała nauki przyrodnicze na uniwersytetach w Lozannie i w Brukseli. W 1910 zaczęła publikować artykuły publicystyczne na łamach takich czasopism, jak: „Gazeta Robotnicza”, „Zaranie” oraz „Społem”. Za swój debiut literacki uważała opowiadanie „Janek” wydrukowane w „Prawdzie” w 1914. W 1911 wyszła za mąż za Mariana Dąbrowskiego i wraz z nim lata 1913-1914 spędziła w Londynie, gdzie także studiowała, korzystając ze stypendium Towarzystwa Kooperatystów. Po powrocie do kraju pracowała w Piotrkowie i Lublinie, zaś w 1917 osiadła w Warszawie. Zatrudniła się w redakcji „Chłopskiej Sprawy”, z czasem zaczęła współpracować z pismem „W słońcu”, wydawanym przez Stefanię Sempołowską, pedagożkę i działaczkę oświatową.

Utrzymywała się z pracy w Ministerstwie Rolnictwa, w Głównym Urzędzie Ziemskim, w Ministerstwie Reform Rolnych. W roku 1924 włączyła się aktywnie w życie literackie. Po śmierci męża w 1925, związała się ze Stanisławem Stempowskim, społecznikiem, politykiem oraz wydawcą. Była już wtedy autorką utworów dla najmłodszych czytelników „Dzieci ojczyzny”, ponadto wspomnień „Uśmiech dzieciństwa” oraz zbioru nowel „Ludzie stamtąd”, który przyniósł jej uznanie krytyki. Następne lata zaowocowały popularyzatorską książką o Juliuszu Słowackim „Wielki Przemieniony”, szkicem o Edwardzie Abramowskim, a także podróżną rzeczą „U północnych sąsiadów”, wreszcie tomami opowiadań „Marcin Kozera” i „Przyjaźń”. W 1933 pisarkę uhonorowano Państwową Nagrodą Literacką. Należała do Polskiego PEN Clubu oraz ZZLP.

Przed wybuchem II wojny światowej ukazał się zbiór opowiadań „Znaki życia”, książki dla dzieci Czyste serca” oraz „Tu i tam”, a ponadto dramat historyczny „Geniusz sierocy”. Po napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę pisarka wyjechała do Łucka, a potem do Lwowa. Do Warszawy wróciła w 1941. Po upadku powstania warszawskiego znalazła się w obozie w Pruszkowie. Następnie mieszkała w Podkowie Leśnej i w Zduńskiej Woli, a wiosną 1945 znów była w Warszawie. Podjęła współpracę z założonym w Krakowie przez Kazimierza Wykę miesięcznikiem „Twórczość”, w którym opublikował dramat „Stanisław i Bogumił”. W czasach stalinowskich starała się nie tworzyć niczego w duchu obowiązującej wtedy doktryny socrealistycznej. Przetłumaczyła za to dwutomowy „Dziennik” Samuela Pepysa, wydany w 1952, a także kilkanaście opowiadań Antona Czechowa do edycji zredagowanej przez Natalię Modzelewską w 1953. Dopiero w latach 1955-1956 wydała dwie książki z krótkimi formami narracyjnymi: „Gwiazdę zaranną” i „Najdalszą drogę”, a także tom esejów „Myśli o sprawach i ludziach”. W roku 1959 światło dzienne ujrzała rzecz o życiu i twórczości Josepha Conrada „Szkice o Conradzie”.

Udzielała się aktywnie w zarządzie głównym PEN Clubu i na forum oddziału warszawskiego ZLP. W 1955 dostała Nagrodę Państwową, zaś w 1957 doktorat honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego i zamieszkała w Komorowie pod Warszawą. W 1964 podpisała się pod „Listem 34” w sprawie zagrożonej w PRL-u wolności słowa. W latach 1961-1963 na łamach „Przeglądu Kulturalnego” publikowała pisaną w odcinkach powieść „Przygody człowieka myślącego”. Niestety, pracę nad utworem przerwała śmierć pisarki. Niedokończone „Przygody” wyszły w książce w 1970 z przedmową Anny Kowalskiej i było kilka razy wznawiane.

Analizując wyjątkowość „Nocy i dni” Hanna Kirchner skonstatowała: „W dziele Marii Dąbrowskiej wzorce wielkiego realizmu spełnione zostały w nowym porządku artystycznym przede wszystkim dzięki doświadczeniom XX wiecznej myśli filozoficznej, które skomplikowały psychologię typowych charakterów, a panoramie historycznych przeobrażeń warstwy społecznej, ukazanych w dziejach rodziny, nadały wymiar losu. Niewątpliwa jest więc też w «Nocach i dniach» rola edukacji modernistycznej, odnaleźć tu można klimat powieści skandynawskiej i ślady fascynacji twórczością Conrada”.

Maria Dąbrowska zmarła 19 maja 1965 w Warszawie. Pochowana została na cmentarzu na Powązkach.

]]>
Dramat Dąbrowskiej w pisaniu dramatów, czyli sprawa z Geniuszem https://blog.polona.pl/2024/10/dramat-dabrowskiej-w-pisaniu-dramatow-czyli-sprawa-z-geniuszem/ Wed, 02 Oct 2024 11:55:21 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/10/dramat-dabrowskiej-w-pisaniu-dramatow-czyli-sprawa-z-geniuszem/ Maria Dąbrowska, znakomita nowelistka, powieściopisarka, eseistka, autorka opowiadań dla dzieci, do teatru wyraźnie nie miała szczęścia. Kilka miesięcy po ukazaniu się jej sztuki Geniusz sierocy wybuchła II wojna światowa, kilka dni po warszawskiej premierze tej sztuki – w Teatrze Narodowym wybuchł pożar.

Pomysł napisania Geniusza sierocego powstał w grudniu 1938 roku, po kolejnej lekturze Sienkiewiczowskiego Ogniem i mieczem. „Owładnęła mną wtedy – pisała Dąbrowska w 1957 roku – nieodparta, natrętna chęć pokazania innej strony ówczesnego dramatu dziejowego w akcji, której sceną byłaby Warszawa w latach 1646–48. W styczniu 1939 roku przystąpiłam do studiowania źródeł z epoki, których ogromną ilość (co prawda mało krytycznie) wydano w tak bardzo pracowitym, chociaż tak dla nas nieszczęśliwym XIX wieku. Studia te ukończyłam w marcu 1939 roku. Źródłami, z jakich korzystałam nade wszystko, były: diariusze sejmów z 1646 i 1648 roku, Pamiętniki Albrechta Radziwiłła, raporty nuncjuszów papieskich z czasu panowania Władysława IV, diariusz Stanisława Oświęcima, listy Adama Kisiela, tudzież wszelkie inne listy i pamiętniki, na jakie udało mi się trafić. Znaczna część Geniusza sierocego to autentyczne teksty przekazów historycznych.”

Po starannym zgromadzeniu materiałów źródłowych, trzeba przyznać, że utwór powstał wyjątkowo szybko. Dąbrowska przystąpiła do jego pisania pod koniec marca 1939 roku, a w kwietniu dramat był już gotowy. Geniusz sierocy stał się więc dziełem pisanym szybciej niż jakikolwiek inny utwór pisarki, nawet pisanie niektórych nowel zajęło jej więcej czasu. Geniusz… tworzony był „noce i dnie”, co nie zdarzało się w jej pracy literackiej. Skąd takie tempo?

„Może rosnące napięcie ówczesnej sytuacji europejskiej, było tu bodźcem nakazującym pośpiech. Może spiętrzenie dręczących nas wtedy zagadnień wewnętrznie polskich, do których temat i jego źródła historyczne okazały się – dla mnie samej – wstrząsającą aluzją, przynagliły rytm inspiracji” – zastanawiała się autorka.  

Temat, bohaterowie

Utwór przywołuje niestrudzone dążenia Władysława IV do utrzymania potęgi polskiej, zahamowania jej w drodze do upadku. Król stara się uświadomić zarówno książętom, jak i pospolitej szlachcie zgubne dla Polski skutki ich „zagrodowej” polityki. Drugi akt kończy się podpisaniem – pod naciskiem szlachty – przez złamanego psychicznie i fizycznie władcę cyrografu-wyroku na ten kraj, który z trudem uznawał go za swego króla.

Dramat Marii Dąbrowskiej zrodził się więc z inspiracji przeciwnej niż Trylogia. Nie chodziło o pokrzepienie serc, raczej o krzepienie rozumu, budowanie instynktu narodowego i państwowego, o lekcję historycznego i obywatelskiego myślenia. Dzieje starań Władysława IV o naprawę zagrożonej, ale jeszcze potężnej Rzeczypospolitej, tuż-tuż przed wojną z Siczą i Chmielnickim, konfliktem, który nadszarpnie jej siłę, napisała z wyraźnym zamysłem dydaktycznym. Nie chodziło o charaktery (konflikt dostatecznie teatralny), a o zasady, dyskurs programów, o poglądowy wykład racji stanu.

Treść utworu można sprowadzić do tezy, że geniusz w Polsce zawsze jest osierocony, że się błąka między ludźmi, a nikt go nie ma odwagi przygarnąć i zrozumieć. To opowieść o tym, jak upadały koncepcje polityczne Władysława IV i jak następnie – upadła  szlachecka Polska. Dąbrowska podzieliła postacie na osoby dramatu oraz osoby stanowiące jego podłoże.

Przystępując do napisania Geniusza sierocego, zdawała sobie sprawę, że nie ma żadnych doświadczeń dramaturgicznych. We wspomnianym już tekście z 1957 roku zauważyła jednak: „Pomysł Geniusza sierocego zrodził się od razu w formie dramatu i nigdy ani przez chwilę nie próbowałam oblec go w kształt powieści, mimo że ten rodzaj literacki bardziej odpowiada moim upodobaniom i możliwościom pisarskim. Geniusz sierocy urąga nadto (tak samo jak późniejszy o lat sześć dramat Stanisław i Bogumił) wszelkim tradycyjnym konwencjom, wedle których dramat historyczny winien być pisany wierszem. Tego nie potrafiłam, a jednak z niezupełnie jasnych dla mnie powodów uparłam się przy formie dramatycznej.”

Język Geniusza…

Wiele wahań autorki dotyczyło języka utworu. Dąbrowska zdawała sobie sprawę, że podejmuje się napisania rzeczy uniwersalnej, dotyczącej pewnych mechanizmów wpisanych w naszą historię. Miała być to rzecz „ku przestrodze”. Powinna więc była napisać ją językiem w miarę współczesnym. Ale jak przyznała: „Żyjąc przez trzy miesiące źródłami z XVII wieku, a więc i językiem tego czasu (…) wszystkie powołane do życia postacie słyszałam tylko tym językiem mówiącymi”. I w tej, mocno archaizowanej, postaci Geniusz ukazał się w 1939 roku. W powojennym wydaniu jednak złagodziła i stonowała pierwotną archaizację, uznając, że niektóre zwroty mogą być dla czytelnika wręcz dziwaczne.  

Utworem zainteresował się Władysław Zawistowski z Teatru Narodowego i Aleksander Zelwerowicz z Teatru Polskiego w Warszawie. Wybrano Zelwerowicza, który zaplanował  premierę sztuki na marzec 1940 roku. Scenicznym Władysławem IV miał być Junosza Stępowski. Z wiadomych względów do premiery nie doszło. Dziewiętnaście lat później, czyli 20 lat po ukazaniu się utworu, w 1959 roku premierę przygotował Jerzy Krasowski w Teatrze Ludowym, głośnej scenie awangardowej, mocno wpisującej się w nową peerelowską rzeczywistość. To właśnie Teatr Ludowy dał, zarówno Krasowskiemu, jak i jego żonie, reżyserce Krystynie Skuszance, oraz scenografowi Józefowi Szajnie ogólnopolskie uznanie, które potem skutecznie rozwijali już na innych scenach.

Już wtedy Krasowski dał się poznać nie tylko jako wybitny reżyser, ale i inscenizator. Z inscenizacją Geniusza… nie miał jednak łatwo. Dąbrowska bowiem – mimo braku doświadczeń scenicznych – źle znosiła wszelkie uwagi reżysera, zwłaszcza te dotyczące skrótów. A warto dodać, że tekst sztuki w wydaniu PIW-u z roku 1957 liczył 162 strony, czyli dwukrotnie więcej niż przeciętna sztuka teatralna.

Czytając recenzje krytyków z nowohuckiej premiery Geniusza sierocego, można sądzić, że Jerzy Krasowski, wytrawny adaptator, wykazał się wyjątkowo „gołębim sercem” w stosunku do Dąbrowskiej. Przez wielki szacunek i uznanie dla heroiny polskiej literatury i czując, jak ważny to dla niej utwór, pozwolił sobie tylko na niewiele skreśleń. Niemający tak emocjonalnego stosunku do  Geniusza, jak autorka, krytycy uważali wręcz, że cała opowieść jest potwornie rozwlekła i powinna zakończyć się na akcie drugim.  

„Akt trzeci nie przynosi nic nowego – przekonywał Bohdan Drozdowski w „Zdarzeniach” w 1959 roku. – Wszyscy wiedzą, od dziecka, które czytało Sienkiewicza, po starca, jakie były koleje dalszych losów Polski, że Korsuń, Piławce i Żółte Wody, że Zbaraż i klęska za klęską, z której przez wieki Polska nie miała się podźwignąć. O tym wszystkim mówi akt trzeci. Oczywiście Maria Dąbrowska jest zbyt wielką pisarką, ażebym pisał takie uwagi bez oporów, ale jednak ten dramat kończy się właściwie po akcie drugim. Trzeci akt jest wieloma kropkami nad jednym powszechnie znanym »i«, i pewnie najsłabszy dramaturgicznie, choć Krasowski włożył ogromny wysiłek, ażeby ta scena zbiorowa wypadła jak najciekawiej. Ale niepotrzebne już w akcie trzecim długawe dialogi o sprawach znanych i oczywistych.”

Pokazano nam Ubu Króla

Liczne zastrzeżenia do utworu można wyczytać z recenzji Ludwika Flaszena: „Geniusz sierocy zawiera sporą ilość złotych myśli na modłę staropolskiej retoryki obywatelskiej. Które tak są osłuchane, że tyle z nich wynika, co z owych rad, jakich w Trans-Atlantyku udziela narratorowi na obczyźnie zacny rodak: »Ale gdyś tu się został, to idźże zaraz do Poselstwa, albo nie idź, i tam się zamelduj, albo nie zamelduj, bo jeśli się zameldujesz lub nie zameldujesz, na znaczną przykrość możesz być narażonym, lub nie narażonym«. Nie pozwalają zachować należytej powagi pewne stereotypy ujęć i charakterystyk, obce wrażliwości dzisiejszej; tym bardziej, że scena narzuca ich przyjęcie wprost, z pełnią uczuciowego zaaranżowania”. Flaszen dochodzi więc do konkluzji: „Pokazano nam Ubu króla – granego ze śmiertelną powagą w melancholijnej tonacji dziejowego zatroskania, z kaznodziejskimi przestrogami i zbawczą sentencją”.

Geniusz sierocy po premierze nowohuckiej nie wywołał też zainteresowania żadnego innego reżysera. Do samego utworu powrócił po latach jedynie Jerzy Krasowski, tym razem jako dyrektor Teatru Narodowego. Premiera odbyła się w warunkach szczególnych, bo dyrekcja Krasowskiego i Skuszanki kojarzyła się z wprowadzeniem stanu wojennego i była dość powszechnie bojkotowana zarówno przez krytyków, jak i przez widzów. Kilka dni po premierze główna scena „Narodowego”, na której wystawiono Geniusza… stanęła w płomieniach.

Krasowski mógł wprawdzie przygotować inscenizację bez ingerencji autorki, jednak nie tylko sam utwór, ale zarówno atmosfera wokół teatru, jak i aktorzy nie dawali szans na sukces.

Łaska nieskazitelności autora

Andrzej Władysław Krall na łamach „Teatru” pisał:  „Geniusz sierocy nie należy do najcelniejszych dzieł Dąbrowskiej. A mówiąc bez grzecznościowych eufemizmów, jakich z okazji swego debiutu teatralnego sporo się jeszcze nasłucha, sędziwa pisarka. – Geniusz sierocy jest przedsięwzięciem wręcz nieudanym. Trzeba to powiedzieć tym jaśniej, że prasa – wyniósłszy z przedstawienia ton wysokiej retoryki obywatelskiej – uderzać zaczyna w wielki dzwon. Lubi się u nas wieszczów; kogo raz na ten stolec wyniesiono, dostąpił łaski nieskazitelności dla wszystkich swoich dzieł. Buzia świątobliwie w ciup; widz, przez bite trzy godziny kąpany w namaszczonej nudzie sam się pompuje w przekonaniu, że uczestniczy w rzeczy ważkiej. Dramat wprawdzie posiada takie czy inne niedostatki, bywa nawet miejscami męczący, ale zawszeć pozostaje to: że wielka Dąbrowska, że rozum polityczny, że losy narodowe. Atmosfera tak napompowana była wzniosłościami, że mało brakowało, a wszystko utonęłoby w wyzwalającym, rabelaisowskim rechocie.

Jerzy Krasowski udowodnił przy okazji dramatów Stanisławy Przybyszewskiej, którą po wojnie dla teatru odkrył, że ma dobrą rękę do dzieł nieszczególnie scenicznych. Jego Sprawa Dantona z Wrocławia miała żar sporów stricte rewolucyjnych politycznych i ideologicznych. W tym żarze topiło się wszystko, także niedostatki wątłej fabuły sztuki Przybyszewskiej.

Tyle, że Dąbrowska – powiedzmy to jasno – Przybyszewską nie jest. Wybitna powieściopisarka, jedna z największych w XX wieku w Polsce w swej przygodzie z Geniuszem sierocym przekonała, że nie czuła sceny na tyle, by jej dramaty mogły w jakimkolwiek stopniu choćby stanąć obok prozy”.

]]>
Brewiarz Zbigniewa Herberta https://blog.polona.pl/2024/09/brewiarz-zbigniewa-herberta/ Fri, 27 Sep 2024 13:52:37 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/09/brewiarz-zbigniewa-herberta/ Poeta, dramaturg, eseista – Zbigniew Herbert urodził się sto lat temu, 29 października 1924 roku, we Lwowie. Do jego najbardziej znanych książek należą: zbiory wierszy Studium przedmiotu i Pan Cogito, sztuki Jaskinia filozofów i Rekonstrukcja poety oraz tomy szkiców podróżnych Barbarzyńca w ogrodzie i Martwa natura z wędzidłem. Cytaty z jego wiersza Przesłanie Pana Cogito znają niemal wszyscy Polacy: „idź wyprostowany wśród tych co na kolanach / wśród odwróconych plecami i obalonych w proch”, „bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny / w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy”, „powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem / jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku” oraz „Bądź wierny Idź”.

Jako poeta Herbert zadebiutował w roku 1950 w tygodniku „Dziś i Jutro”, w którym opublikował trzy wiersze: Napis, Pożegnanie września oraz Złoty środek. Miał już wtedy na koncie współpracę w charakterze publicysty i recenzenta z „Tygodnikiem Wybrzeża”, „Arkoną” i „Słowem Powszechnym”. W tym samym roku zamieszkał w Warszawie i podjął studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim. Trzeba wspomnieć, że w czasie okupacji studiował konspiracyjnie na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, potem na Akademii Sztuk Pięknych oraz Akademii Handlowej w Krakowie, a także na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie jego mentorem był historyk filozofii Henryk Elzenberg, któremu zadedykował wiersz Do Marka Aurelego, zamieszczony w debiutanckim zbiorze wierszy Struna światła z 1956 roku.

W zbiorze tym znalazły się – co znamienne dla całej twórczości lirycznej poety – zarówno wiersze osadzone w realiach historii antycznej oraz starożytnej mitologii, jak i w czasach współczesnych, na które długim cieniem położyła się historia najnowsza. Z jednej strony wiersze skierowane do Ateny czy Apollina, wiersze o Troi, Dedalu i Ikarze czy o greckiej wazie, natomiast z drugiej: o matce i ojcu, o płonącej Warszawie, o poetach poległych w powstaniu. Wiersz O róży zadedykował Herbert przyjacielowi Tadeuszowi Chrzanowskiemu, wówczas także poecie, a w przyszłości – wybitnemu historykowi sztuki. Utwór ów wcześniej znalazł się w bloku dwudziestu wierszy, jakie Herbert zamieścił w ogłoszonym w 1954 roku almanachu – pod tytułem zaczerpniętym z Jerzego Lieberta – „…każdej chwili wybierać muszę…”. W 1955 roku był jednym z bohaterów legendarnej już dzisiaj Prapremiery pięciu poetów na łamach „Życia Literackiego”: obok Mirona Białoszewskiego, Stanisława Czycza, Bohdana Drozdowskiego i Jerzego Harasymowicza. Krytykiem, który wtedy Herberta rekomendował był Jan Błoński. Jak się miało okazać – wieloletni interpretator jego twórczości.

W wydanym w 1957 roku zbiorze Hermes, pies i gwiazda oprócz wierszy autor zamieścił cykl utworów pisanych prozą poetycką. Z formy tej korzystał zresztą do końca życia. Teksty pisane w tej poetyce znajdziemy także w zbiorach Studium przedmiotu z 1961 i Napisie z 1969 roku. W tych tomikach ukazały się tak arcydzielne wiersze, jak: Pan od przyrody, Pieśń o bębnie, Apollo i Marsjasz, Tren Fortynbrasa, Sprawozdanie z raju oraz miniatury prozatorskie: Przedmioty, Epizod w bibliotece, W drodze do Delf, Drewniana kostka, Próba rozwiązania mitologii czy Cernunnos. O książkach Herberta z wielką rewerencją pisali tak znakomici krytycy i literaturoznawcy, jak: Kazimierz Wyka, Jerzy Kwiatkowski, Zbigniew Bieńkowski, Andrzej Kijowski, Jan Józef Lipski. Jarosław Marek Rymkiewicz na łamach „Twórczości” opublikował obszerny szkic Krzesło, stanowiący interpretację utworu tytułowego tomu Studium przedmiotu, natomiast Ryszard Przybylski uczynił Herberta jednym – obok m.in. Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego – z głównych bohaterów książki To jest klasycyzm. W latach pięćdziesiątych poeta podjął stałą – trwającą przez kilka dekad – współpracę z „Twórczością” oraz „Tygodnikiem Powszechnym”. Na łamach tych pism ogłaszał nie tylko utwory oryginalne, ale także recenzje z dziedziny sztuk plastycznych.

Najsłynniejszy tom poezji Herbert ogłosił w 1974 roku. Gdy ukazał się Pan Cogito, poeta miał pięćdziesiąt lat. Zbiór natychmiast okazał się literacką sensacją. Nie było czasopisma, które by nie omawiało tej książki z wielką uwagą. Bohater liryczny tych utworów, czyli Pan Cogito, uznany został za alter ego autora. Do najświetniejszych utworów zwykło się zaliczać, oprócz wspomnianego już Przesłania, także: Pan Cogito obserwuje w lustrze swoją twarz, Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta czy Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu, jednak biorąc tę książkę do ręki warto zwrócić uwagę również na utwory mniej znane, na Sekwoję, Kaligulę czy Hakeldamę. Nie ulega wątpliwości, że światem tej poezji zaczęła odtąd rządzić postać Pana Cogito. Pojawił się on w także w następnych tomach, ogłoszonych nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu, w Raporcie z oblężonego Miasta (1983) oraz Elegii na odejście (1990). Do najpopularniejszych z tego okresu należy wiersz Modlitwa Pana Cogito – podróżnika, w zakończeniu której czytamy: „dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny // a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze / i bez wybaczenia”.

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Zbigniew Herbert żył i pracował w Paryżu. Jego poezje były tłumaczone na język angielski, francuski, niemiecki, włoski i wiele innych. Poetę tłumaczyli wybitni specjaliści, m.in.: John Carpenter, Karl Dedecius, Klaus Staemmler, Paolo Marchesani, ponadto Miroslav Holub, István Kovács, Petar Vujičić, ale również… Czesław Miłosz! Pisarz odebrał wiele międzynarodowych nagród: imienia Nikolausa Lenaua, Johanna Gottfrieda Herdera, Thomasa Stearnsa Eliota, Walijskiej Rady Sztuki, Węgierskiej Fundacji Gábora Bethlena, nagrodę literacką Vilenica, nagrody miast: Jerozolima i  Münster. Do tego doszły nagrody: imienia Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Andrzeja Struga, Brunona Schulza i Kazimierza Wyki oraz Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego. Wracając w 1992 roku z Paryża do Warszawy, poeta nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego ogłosił tom Rovigo, zawierający utwory zadedykowane m.in. Ryszardowi Przybylskiemu, Marii Rzepińskiej, Zbigniewowi Zapasiewiczowi, a także poświęcone pamięci Henryka Elzenberga, Leopolda Tyrmanda, Edwarda Herberta, wreszcie skierowane wprost do Czesława Miłosza, Adama Zagajewskiego oraz Yehudy Amichaja. Utwory Obłoki nad Ferrarą, Chodasiewicz czy Album Orwella intrygują również po latach.

Oczywiście Herbert był nie tylko poetą, lecz także autorem sztuk teatralnych i radiowych słuchowisk, drukowanych najpierw na łamach miesięczników „Twórczość” i „Dialog”, następnie w książkach. Obok utworów rozgrywających się współcześnie, jak Drugi pokój czy Listy naszych czytelników, tworzył teksty dotyczące odległej historii: Jaskinia filozofów i Rekonstrukcja poety. Te ostatnie – z Sofoklesem i Homerem w rolach głównych – wydają się najlepsze pod względem artystycznym. To Sofokles mówi: „naszą rzeczą jest przebić się ku temu, co ponad chaosem źródeł trwa jak gwiazda”, „każde zwycięstwo zaprawione jest klęską”, „filozof powinien oswajać konieczność”. To Homer wypowiada słowa: „Ja odkryłem ludzką potrzebę krzyku. Dopóki strach mieszka w człowieku, trzeba krzyczeć” oraz „Czasem myślę, że może uda mi się z nowych wierszy wyprowadzić nowych ludzi, którzy nie będą dodawali żelaza do żelaza, krzyku do krzyku, przerażenia do przerażenia. Można przecież ziarno do ziarna, liść do liścia, wzruszenie do wzruszenia. I słowo do milczenia”.

Był Zbigniew Herbert zapalonym podróżnikiem. Pod koniec lat pięćdziesiątych odbył podróże po Austrii i Niemczech oraz Francji i Włoszech. Efektem tych wyjazdów był opublikowany w 1962 roku zbiór szkiców Barbarzyńca w ogrodzie, zawierający rzadkiej urody teksty o kulturze Dorów, legendzie Templariuszy, o architekturze Sieny, katedrach Francji, malarstwie Piera della Franceski czy wyjątkowości Arles. Książkę szybko przełożono na angielski, ukazała się w Wielkiej Brytanii i USA, potem doczekała się tłumaczeń na rumuński i węgierski. Czytelników urzekła nie tylko narracyjna finezja pisarza, jego erudycja, znajomość tematu, ale ponadto fakt, że nie ukrywał w tych opowieściach swoich myśli i uczuć, pisał z jednej strony o albigensach i trubadurach, a z drugiej – o sobie, o tym, jak się zmaga z ciągle zmieniającą się rzeczywistością zachodniej Europy.

Oprócz opisanych powyżej podróży, pisarz namiętnie wyjeżdżał do Holandii, do Anglii i Szkocji, a także do Grecji. Z peregrynacji po tych krajach przywoził teksty, które złożyły się na Martwą naturę z wędzidłem z 1993 roku, a także Labirynt nad morzem, który niestety z przyczyn politycznych ukazał się dopiero po śmierci pisarza. Czytelnicy tych książek mogli podziwiać kunszt, z jakim Herbert rozprawiał o malarstwie Gerarda Terborcha i Torrentiusa, o fenomenie Akropolu, niepowtarzalności greckiego krajobrazu czy dziedzictwie, jakie zostawili nam w spadku Etruskowie.

Zbigniew Herbert zmarł w Warszawie, po długiej i ciężkiej chorobie, 28 lipca 1998 roku. Pochowany został na Powązkach. Tuż przed śmiercią ogłosił dwa zbiory poetyckie. Tomik 89 wierszy – godny uwagi przede wszystkim z tego powodu, że jest to wybór autorski, a poza tym – nie chronologiczny, lecz tematyczny. Drugi zbiór to Epilog burzy, opatrzony na okładce reprodukcją obrazu Giorgionego Burza. I w tej książce nie zabrakło utworów z Panem Cogito w roli głównej, np. Pan Cogito. Aktualna pozycja duszy, Pan Cogito. Lekcja kaligrafii oraz Zaświaty Pana Cogito. Do najciekawszych utworów należą także: Artur – o przyjacielu i poecie Arturze Międzyrzeckim, Tomasz – skierowany do księdza Józefa Życińskiego, Pan Cogito. Ars longa – z dedykacją dla poety Krzysztofa Karaska, przedstawiciela Nowej Fali, a także przejmujący Na chłopca zabitego przez policję – o tragicznej śmierci licealisty Grzegorza Przemyka. To rzeczywiście tomik pożegnalny i to w sensie dosłownym,  w cyklu utworów pod tytułem Brewiarz Herbert dokonał bowiem rekapitulacji własnego istnienia. Czytamy tu: „Pani / dzięki Ci składam za cały ten kram życia”, „dzięki Ci składam za strzykawki z igłą grubą i cienką jak włos”, „wiem że dni moje są policzone / zostało ich niewiele / Tyle żebym jeszcze zdążył zebrać piasek / którym przykryją mi twarz”.

Po śmierci pisarza ukazało się wiele książek, których nie zdążył wydać: tom wywiadów udzielonych w różnych okresach w prasie literackiej i kulturalnej, zbiór rozproszonych po czasopismach tekstów z lat 1948–1998 Węzeł gordyjski, tom tekstów odnalezionych w jego archiwum Mistrz z Delft, a także niezwykle interesujący zbiór poetyckich przypowieści Król mrówek. Prywatna mitologia opatrzony rysunkami poety. Bohaterami tych skondensowanych pod względem artystycznym utworów poetyckich są: Narcyz, Endymion, Atlas, Prometeusz, Minotaur, Achilles. W książce znalazł się również szkic Dziesięć ścieżek cnoty, czyli manifest, którego znajomość pozwala dogłębnie zrozumieć zagadki i zawiłości twórczości autora Struny światła.

W roku 2000 ukazał się wyjątkowo barwny zbiór listów Herberta do Magdaleny i Zbigniewa Czajkowskich, przyjaciół poety z Anglii, z którymi podróżował po Morzu Śródziemnym.  Następnie przyszedł czas na edycje jego korespondencji z Henrykiem Elzenbergiem, Jerzym Zawieyskim, Czesławem Miłoszem i Stanisławem Barańczakiem czy Jerzym Turowiczem, redaktorem „Tygodnika Powszechnego”, a także na tomy korespondencji z Tadeuszem Chrzanowskim, Henrykiem Święcickim oraz noblistką Wisławą Szymborską.

Życie i dzieło Zbigniewa Herberta to temat wielu książek, poczynając od Gier Pana Cogito Andrzeja Kaliszewskiego z 1982 roku oraz Uciekiniera z Utopii Stanisława Barańczaka z roku 1984, przez popularyzatorskie opracowania autorstwa Jacka Łukasiewicza, Marka Adamca, Danuty Opackiej-Walasek, po krytycznoliterackie prace  Juliana Kornhausera Uśmiech Sfinksa z 2001 i Małgorzaty Mikołajczak W cieniu heksametru z 2004 roku. Na pewno warto zwrócić uwagę również na tom wspomnień o pisarzu zebranych w 2014 roku przez Annę Romaniuk pod tytułem Wierność oraz dwutomową monumentalną biografię napisaną przez Andrzeja Franaszka w 2018 roku.

Archiwum Zbigniewa Herberta decyzją jego żony Katarzyny Dzieduszyckiej-Herbert i siostry Haliny Herbert-Żebrowskiej w roku 2006 zostało przekazane Bibliotece Narodowej. Archiwum zawiera rękopisy i maszynopisy wszystkich utworów pisarza, dokumenty związane z jego życiem, twórczością, podróżami po Polsce i świecie, bogatą korespondencję do pisarza. Całość została opracowana i opisana. Doskonałą orientację zapewnia opracowana przez Henryka Citkę publikacja z 2008 roku Archiwum Zbigniewa Herberta. Inwentarz.

]]>
Artystyczne formy Witkacego https://blog.polona.pl/2024/09/artystyczne-formy-witkacego/ Mon, 16 Sep 2024 11:18:16 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/09/artystyczne-formy-witkacego/ Jeden z najbardziej wszechstronnych i oryginalnych pisarzy dwudziestolecia międzywojennego. Jego nazwisko wymienia się jednym tchem obok nazwisk Brunona Schulza i Witolda Gombrowicza, który to określił ich mianem „trzech muszkieterów polskiej awangardy”. Prozaik, dramaturg, teoretyk sztuki, filozof, a także malarz i fotografik Stanisław Ignacy Witkiewicz, znany również jako Witkacy, zmarł osiemdziesiąt pięć lat temu. 18 września 1939 roku popełnił samobójstwo we wsi Jeziory na Polesiu. Na swoje życie targnął się na wieść o wejściu dzień wcześniej Armii Czerwonej na teren Polski. Był wtedy w stanie ciężkiej depresji, z którą zmagał się od dłuższego czasu. Do jego najbardziej znanych utworów należą powieści Pożegnanie jesieni i Nienasycenie, dramaty W małym dworku, Szewcy oraz Matka.

Przyjaźnił się z Bronisławem Malinowskim, Leonem Chwistkiem i Tadeuszem Micińskim, fascynował się twórczością Stanisława Wyspiańskiego oraz Stanisława Przybyszewskiego, wnikliwie czytał książki Stefana Żeromskiego i Wacława Berenta. Tadeusz Boy-Żeleński napisał o nim: „Nie waham się ogłosić tego genialnego improwizatora jednym z talentów najtęższych i najoryginalniejszych, jakie wydała twórczość dramatyczna – i nie tylko w Polsce”. Nie znaczy to, że wszystko, co pisał spotykało się z powszechnym uznaniem. Krytykował go przecież Karol Irzykowski, w znaczenie jego filozoficznych poglądów powątpiewał Tadeusz Kotarbiński, krytycznie analizował jego utwory Andrzej Stawar.

Witkacy nie odebrał formalnego wykształcenia. Urodzony w Warszawie 24 lutego 1885 roku. Syn malarza, krytyka sztuki, twórcy stylu zakopiańskiego w architekturze Stanisława Witkiewicza herbu Nieczuja i Marii z Pietrzkiewiczów herbu Ostoja – w 1890 wyjechał z rodzicami do Zakopanego, gdzie uczył się prywatnie według, opracowanego specjalnie dla niego, indywidualnego programu. Już w dzieciństwie ujawnił się jego talent plastyczny i literacki. Za pierwszy utwór Witkacego uważa się scenkę dramatyczną Karaluchy, powstałą w 1893. W młodości podróżował po Europie – po Francji i Włoszech oraz Austrii i Niemczech. Po zdanej w 1903 roku eksternistycznie maturze we Lwowie, wbrew radom ojca, w roku 1904 podjął studia u Józefa Mehoffera na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, które potem kontynuował u Władysława Ślewińskiego w Zakopanem. Jak skonstatował po latach historyk literatury Włodzimierz Maciąg: „Witkiewicz był swego rodzaju fenomenem międzywojennego życia kulturalnego. Wielostronnie utalentowany, filozof, pisarz i malarz, głęboko przeżywający kryzys klasycznej tradycji kulturalnej, radykalnie przeciwstawiający się zmurszałym, jego zdaniem, formom, nacechowany w równej mierze odczuciem tragizmu i błazeństwa, wypowiadający się w formach prowokacyjnych i przekornych – był niewątpliwie prekursorem jednego z głównych nurtów literatury współczesnej”.

Jako prekursor objawił się w publikacjach z zakres filozofii i eseistyki poświęconej sztuce oraz teatrowi. Prace nad własnym systemem filozoficznym i estetycznym zaowocowały takimi opracowaniami, jak: Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia z 1918, manifest O Czystej Formie, tom Szkice estetyczne, wreszcie – Teatr, książka opatrzona podtytułem: Wstęp do teorii Czystej Formy w teatrze. Analizując kluczowe dla programu Witkacego określenie Czysta Forma, Tomasz Burek doszedł do następującej konkluzji: „Tylko metafizyka formy stanowi uzasadnienie sztuki jako takiej – teraz i w przyszłości. Jutrzejsza ludzkość, która zgodnie z historiozoficznymi poglądami Witkiewicza nie będzie znała metafizyki w związku ze zmechanizowaniem i rozproszeniem  osobowości w uspołecznieniu, nie będzie tym samym odczuwała potrzeby sztuki. Czysta Forma (tzn. praktyka artystyczna części współczesnej awangardy) jest więc jakby kulminacją, tragicznym wybłyskiem Sztuki na chwilę przed jej nieodwołalnym pogrążeniem się w cieniach zmierzchu. Jej autodefinicja podkreśla tę tragicznie spełnioną, «dociągniętą formę», akcentując jej krańcową intensywność, paradoksalność. «Zastygły od niewyrażalnego mrozu płomień». Oto Czysta Forma”.

Był niezwykle płodny jako autor utworów dramatycznych i komediowych, pisanych zarówno z myślą o inscenizacji teatralnej, jak i o czytelniku, który powinien umieć czytać teksty rozpisane na role. Utwory tego rodzaju, czyli: Pragmatyści, Nowe Wyzwolenie, Oni czy Tumor Mózgowicz budziły zainteresowanie krytyków literackich, ale nade wszystko ludzi teatru, reżyserów, aktorów, scenografów, wreszcie krytyków teatralnych. Jeden z najwybitniejszych znawców życia i twórczości autora Nadobniś i koczkodanów oraz Szalonej lokomotywy, Konstanty Puzyna stwierdził: „Ze spięcia między groteskowo-hiperbolicznym, gwałtownie zaangażowanym ekspresjonizmem Witkacego-powieściopisarza a eskapistycznym i estetyzującym formizmem Witkacego-teoretyka malarstwa wyrasta […] w jego teatrze niespodziewana wypadkowa: nadrealizm. Niespodziewana, bo nie programowa, wynikła z samych sprzeczności  wewnętrznych twórcy: niespodziewana jednak także, bo szczera i […] niemal samemu sobie przez autora uświadomiona. Witkacy to pierwszy – i jedyny, który wytrzymał próbę czasu polski nadrealista w dramacie”.

Jan Błoński, pochodzący z tej samej szkoły krytycznoliterackiej Kazimierza Wyki co Puzyna, a także Andrzej Kijowski i Ludwik Flaszen, doszedł do wniosku, że oto: „Bohaterem Witkiewicza może być tylko ten, kto ściga marę tajemnicy istnienia. Ponieważ tylko ten jest w pojęciach pisarza człowiekiem” i dalej napisał, iż tzw. uczucie metafizyczne „stanowi po prostu wyróżnik człowieczeństwa: będąc fundamentem wszystkich wyższych dążeń ludzkich, musi być również główną i nawet jedyną troską działań i myśli Witkiewiczowskich postaci”. Nie ulega wszak wątpliwości, że bohaterowie sztuk Witkacego, m.in. Maciej Korbowa, Jan Maciej Karol Wścieklica, Dyapanazy Nibek, Sajetan Tempe czy bohaterowie Sonaty Belzebuba: Istvan Szentmichalyi oraz Joachim Baltazar de Campos de Baleastadar fascynowali i fascynują kolejne pokolenia teatrologów, literaturoznawców, a przecież także miłośników literatury.

Intryguje Witkacy jako myśliciel i dramaturg, ale równie mocno urzeka i oszałamia jako prozaik, autor powieści 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta, wzbudzających sensację narracji Narkotyki czy Niemyte dusze, a poza tym wspomnianych wcześniej powieści Pożegnanie jesieni oraz Nienasycenie. Jak powiada Alina Brodzka, wybitna znawczyni prozy polskiej XX wieku:  „Powieść w koncepcji Witkacego nie jest dziełem Czystej Formy, nie osiąga bowiem nigdy tego stopnia scalenia, który ma być odpowiednikiem pierwszej reguły bytu. Rzeczywistość zdradza przecież tajemnicę swej struktury tylko w wyłącznym przeżyciu ontologicznym, unieważniającym przeżycie życiowe. Ta wyłączność owocuje w dziele Czystej Formy i normuje sposób jej odbioru. Powieść zaś – i tu Witkacy uogólnia zarówno własne doświadczenie, jak i wnioski z tradycji realistycznej – nie może być równie wyłączną ekspresją wyłącznego przeżycia. Buduje rzeczywistość fikcyjną, jest oczywiście konstruktem, ale konstruktem innego typu: organizują ją synkretyczne motywacje”. Badaczka dodaje  także: „Tworzy on świat powieściowy, w którym dominantą i kontrolerem napięć jest wielka ekspresjonistyczna groteska, funkcjonująca jako siła stylotwórcza i forma interpretacji zjawisk”.

Chociaż Witkacy był wystawiany w czasach PRL-u przez bodaj wszystkie teatry w naszym kraju, to jednak dostęp do jego powieści był mocno ograniczony. Dla przykładu Nienasycenie ogłoszono w 1957 roku, lecz na wznowienie tego utworu czytelnik musiał czekać aż do roku 1982. Narkotyki oraz Niemyte dusze wyszły w jednym tomie w roku 1975, jednak nakład został rozchwytany przez czytelników i pierwszy z tych utworów zatytułowany Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, morfina, eter + appendix (1932) doczekał się wznowienia dopiero w roku 1990, co jednakże godne zaakcentowania – nakładem drugoobiegowej oficyny Przedświt w Warszawie.

Oczywiście Witkacy fascynował nie tylko jako twórca, ale również jako człowiek. Czytelnicy z zainteresowaniem śledzili jego biografię i legendę. Brał udział wraz z Bronisławem Malinowskim w wyprawie na Nową Gwineę, po wybuchu I wojny światowej wrócił do Europy i wstąpił do Pawłowskiej Szkoły Wojskowej w Petersburgu (jako poddany rosyjski); walczył na froncie, w 1916 odniósł ciężkie rany w bitwie nad rzeką Stochód koło Kowla; został awansowany do stopnia porucznika i odznaczony Orderem Świętej Anny, widział jak przebiegała Rewolucja Październikowa w 1917 roku. To właśnie wtedy, w Rosji, jak pisze Konstanty Puzyna: „Witkacy ujrzy przypadkiem twarz XX wieku. […] Zgłasza się do wojska […] i dzięki protekcji stryja dostaje się do pawłowskiego pułku lejbgwardii, rojącego się od «białej» arystokracji. Atmosfera życia tego pułku, rozwydrzenie pijackie, orgie seksualne, całe après nous le déluge, wielki rosyjski dekadentyzm, o którego rozmiarach i klimacie małe ma się w Polsce pojęcie – odciśnie niezatarte piętno na wszystkich jego utworach”.

Po powrocie do Zakopanego w roku 1918 Witkacy poświęcił się twórczości i tutaj założył Towarzystwo Teatralne, Sekcję Teatru Formistycznego oraz Firmę Portretową. Malował i fotografował, pozostawił po sobie znane portrety, m.in. Stefana Żeromskiego oraz Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów, tworzył także autoportrety.

O jego artystycznej niezwykłości pisali – oprócz już cytowanych – m.in.: Małgorzata Szpakowska, Janusz Degler, Andrzej Z. Makowiecki, Włodzimierz Bolecki. Powstało poświęconych mu kilka filmów dokumentalnych i inspirowanych fenomenem jego osobowości obrazów fabularnych. Jednak artysta ten ciągle wydaje się być zagadką, tajemnicą, jaką nadal trzeba poznawać i rozszyfrowywać. Był wszak indywidualnością, postacią oryginalną i wyjątkową. Tę wyjątkowość świetnie opisała Anna Nasiłowska: „O ile futuryzm i Awangarda Krakowska wyrażały optymizm cywilizacyjny, o tyle Witkacy był pesymistą, a nawet katastrofistą, choć z innych powodów. Uważał, że współczesność to okres zaniku uczuć metafizycznych, religia, a nawet filozofia nie są w stanie  wywołać wstrząsu. Wielkie siły społeczne sprzymierzyły się w walce ze zdychającym i degenerującym się kapitalizmem, ale nowym obliczem świata nie będzie wolność, lecz dyktatura, zagrażająca Istnieniu Poszczególnemu, wroga artystom i wszechwładna. Tendencje te – jak je nazywał – niwelatorskie mają postać masowych ruchów społecznych, ich efektem będzie pojawienie się nowych, bezwzględnych przywódców i niebywały terror. «Powszechne zbydlęcenie» będzie skutkiem zwycięstwa otumanionych mas, kierowanych przez cynicznych przywódców. Taka zapowiedź przyszłości pojawia się i w powieściach, i w dramaturgii Witkacego”.

Witkacy to był także – o czym warto i trzeba pamiętać – czynny taternik, członek klubu sportowego Tatry w Zakopanem, laureat Złotego Wawrzynu Polskiej Akademii Literatury z 1935 roku, inicjator Wakacyjnych Kursów Literacko-Naukowych organizowanych pod Giewontem, współorganizator Towarzystwa Teatru Niezależnego, a przy tym doskonale świadomy rewolucyjności tego, co napisał, czego wyraz dawał w prześmiewczych wierszach, pisanych na marginesie głównego nurtu własnej twórczości.

]]>
Znaki Jerzego Ficowskiego https://blog.polona.pl/2024/09/znaki-jerzego-ficowskiego/ Wed, 04 Sep 2024 06:44:47 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/09/znaki-jerzego-ficowskiego/ Poeta, eseista i tłumacz, ale także autor utworów dla dzieci, ponadto twórca tekstów piosenek. Sto lat temu, 4 września 1924 roku w Warszawie urodził się Jerzy Ficowski, badacz życia i kultury polskich Cyganów, znawca życia i twórczości Brunona Schulza, wydawca jego utworów, a także autor kilku poświęconych mu książek, takich jak: Regiony wielkiej herezji czy Okolice sklepów cynamonowych. Zmarł w Warszawie 9 maja 2006 roku. Pochowany został na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, w tzw. Alei Profesorskiej.

Pierwsze wydanie Regionów wielkiej herezji ukazało się w 1967 roku, potem książka doczekała się kilku wznowień, poszerzonych o teksty powstałe w następnych latach. Warto wiedzieć, że nad książką o Schulzu Ficowski zaczął pracować w czasie okupacji hitlerowskiej, czego dowodem kilkunastostronicowy szkic powstały w 1944 roku. W roku 1964 ukazał się przygotowany przez niego tom Proza Schulza z przedmową Artura Sandauera. Potem przyszedł czas na publikacje równie ważne dla recepcji autora Sanatorium pod Klepsydrą i Sklepów cynamonowych. W 1975 roku ogłosił Ficowski Księgę listów Schulza, zaś w 1984 tom Listy, fragmenty. Wspomnienia o pisarzu, natomiast w 1988 wyszła Xięga bałwochwalcza, czyli teka grafik artysty z Drohobycza. Książki te zostały przełożone na języki angielski, niemiecki i francuski, doczekały się wydań za granicą.

Zbierane przez niemal całe życie materiały dotyczące Brunona Schulza Jerzy Ficowski przekazał Bibliotece Narodowej, wśród nich znajduje się rękopis opowiadania Druga jesień. Ale nie tylko, bo także rękopisy listów do przyjaciół: Rudolfa Ottenbreita, Ludwika Lille, Andrzeja Pleśniewicza, a ponadto kopie listów do Marii Kasprowiczowej, psychologa Stefana Szumana i do Mendla Neugröschla, poety z Wiednia. Szczególną uwagę zwraca blok dwudziestu pięciu listów z lat 1934–1938 do mieszkającego w Chełmie nauczyciela plastyki Zenona Waśniewskiego, z którym pisarz przed I wojną światową studiował we Lwowie architekturę. W jednym z listów Schulz informował, że w Drohobyczu padła spora wygrana na loterii i roztaczał wizję, że gdyby jemu przypadł ów los na 60 tysięcy złotych, wtedy „obaj nie siedzielibyśmy w szkole, a podróżowalibyśmy gdzieś po Włoszech lub Hiszpanii”.

Literacka i plastyczna twórczość Schulza była wielką pasją Ficowskiego. Nie sposób nie wspomnieć, że w zbiorach BN znajdują się m.in. maszynopisy dwu jego szkiców o tym artyście: Autoportrety i portrety oraz Kobieta – idol i władczyni. Nie była to jednak jego jedyna pasja. Wszak w dorobku Ficowskiego znajdują się książki o polskich Cyganach. Pierwsza z nich, Cyganie polscy, wyszła już w 1953 roku, w 1965 ukazała się praca Cyganie na polskich drogach, zaś w 1989 obszerna książka Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje. Do tego trzeba dodać liczne przekłady wierszy Papuszy, czyli Bronisławy Wajs. Pierwszy wybór jej liryków, Pieśni Papuszy, wydał Ficowski w 1956 roku, natomiast w 1973, 1986 i 1990 ogłosił kolejne edycje jej poezji w swoich tłumaczeniach, m.in. Pieśni mówione oraz Lesie, ojcze mój. Rekapitulując jego translatorskie dokonania, trzeba wziąć pod uwagę ponadto tom wierszy cygańskiego poety i muzyka Edwarda Dębickiego, a także antologię poezji ludowej Żydów polskich Rodzynki z migdałami, tomy poezji Icchaka Kacenelsona i Mordechaja Gebirtiga oraz kilka edycji liryki hiszpańskiego twórcy Federica Garcíi Lorki.

Przy okazji setnej rocznicy urodzin pisarza warto – choćby skrótowo – przypomnieć jego wielce interesującą biografię. Uczył się w stołecznych gimnazjach, zaś w czasie okupacji na tajnych kompletach. Wstąpił do Armii Krajowej. W 1943 roku był aresztowany i osadzony na Pawiaku, skąd został szczęśliwie zwolniony. Wziął udział w powstaniu warszawskim, a po jego upadku przebywał w obozach jenieckich w Trzeciej Rzeszy. W 1945 roku osiadł we Włochach pod Warszawą, w 1946 podjął studia z zakresu filozofii i socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1948–1950 wędrował po kraju jako członek cygańskiego taboru. Pisał wiersze, ale także teksty publicystyczne. Współpracował z „Twórczością”, „Odrodzeniem”, „Życiem Literackim” i „Współczesnością”. W 1948 roku zadebiutował jako poeta zbiorem wierszy Ołowiani żołnierze. W 1952 przeprowadził się do Warszawy i wydał drugi tomik Zwierzenia. Poezja była jego główną dziedziną literacką. W Bibliotece Narodowej przechowywane są teczki z licznymi juweniliami tego autora.

Interesował się malarstwem. Z inspiracji twórczością Tadeusza Makowskiego powstał zbiór wierszy Makowskie bajki, zaś z fascynacji twórczością Witolda Wojtkiewicza cykl wierszy Zmierzch o świcie. W jego książkach trafimy również na Epos poświęcony Arturowi Grottgerowi. Wertując poszczególne zbiorki, czytelnik znajdzie także wiersze o Schulzu, takie jak Mój nieocalony oraz Drohobycz 1920, a ponadto Cygańską drogą zadedykowaną Papuszy. Do tego dochodzą utwory: I jeszcze na śmierć jadący poświęcony Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu, Archeologia profetyczna na cześć zamordowanego przez NKWD w Charkowie w 1940 roku Władysława Sebyły, Dworzec Gdański 1968 dotyczący zmarłego na emigracji poety Arnolda Słuckiego, Epitafium złożone w hołdzie Kazimierzowi Moczarskiemu, wreszcie Nieśmiertelność, utwór powstały po tragicznej śmierci Antoniego Słonimskiego. Wielkie wrażenie robi wiersz 5 VIII 1942 poświęcony pamięci Janusza Korczaka. Utwór ten znalazł się w zbiorze Odczytanie popiołów, zilustrowanym akwafortami Marca Chagalla, jednym z najwybitniejszych w dorobku Ficowskiego.

Pisał teksty piosenek, które przyniosły mu nie tylko popularność, lecz również uznanie. Najbardziej znane to Furman oraz Jadą wozy kolorowe. Tę pierwszą piosenkę z muzyką Tadeusza Sygietyńskiego śpiewał Stanisław Jopek, solista zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”, tę drugą z muzyką Stefana Rembowskiego Maryla Rodowicz; nic więc dziwnego, że utwory te znała i nuciła cała Polska. Podobnie jak wcześniej Woziwodę, znanego z wykonania Jerzego Michotka do muzyki Marka Sarta. Co więcej, piosenki z tekstami Ficowskiego mieli w swoich repertuarach: Michaj Burano, Anna German, Halina Kunicka, Jerzy Połomski, Sława Przybylska, Rena Rolska, Irena Santor, Jarema Stępowski, a także aktorka Kalina Jędrusik oraz Andrzej Zaucha z grupą Dżamble. Na liście twórców muzyki do jego tekstów znajdują się: Władysław Szpilman, Marek Sewen, Mieczysław Święcicki.

Był ważną postacią w środowisku literackim Warszawy. Należał do Związku Literatów Polskich, aż do rozwiązania w stanie wojennym, w 1989 roku współtworzył Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. Udzielał się także w Polskim PEN Clubie  i Stowarzyszeniu Autorów ZAiKS. Nie sposób nie wspomnieć, że należał do Gypsy Lore Society i to od 1949 roku. Był krytyczny wobec opresyjnej polityki Polski Ludowej. W 1975 roku podpisał się pod „Memoriałem 59” przeciwko planowanym zmianom w Konstytucji. W ramach represji objęto go całkowitym zakazem publikacji, obowiązującym do 1980 roku. W 1977 pisarz podjął współpracę z powstałym wtedy pismem „Zapis”, wydawanym poza cenzurą, a w 1978 przystąpił do Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”. Na oficjalną publikację nie mógł liczyć nawet jako autor utworów dla dzieci, a przecież utwory skierowane do najmłodszych czytelników publikował wcześniej na łamach „Płomyczka” i „Płomyka” oraz wydawał nakładem Naszej Księgarni czy Ruchu.

W 1982 roku Wydawnictwo Literackie ogłosiło zbiór wierszy z lat 1968–1980 Gryps i Errata, których publikację wcześniej blokowano ze względów politycznych, a zanych tylko z publikacji w niezależnym obiegu wydawniczym. Utwory z tego zbioru, takie jak: Pawiak 1943, NN 1944, Kwatera AK, Archiwum Ringelbluma czy Modlitwa za – na temat zamordowanego przez tajną policję studenta, wreszcie Pielgrzymka 2-10 VI 1979 zachowały siłę oddziaływania również po latach. W tym ostatnim poeta napisał: „wracamy do siebie / z czterech stron / rozłąki” oraz „to nasza liczba mnoga / liczbą wspólną się staje”, zaś w Cogito ergo czytamy: „uczę się sylabizować ją / niemą polszczyznę / arsenał dobitnie milczący / do mnie do ciebie / do czasu”. W książce tej poeta pomieścił także wiersz Śnie śniegu zadedykowany żonie Biecie, ocalonej z warszawskiego getta przez Irenę Sendlerową. Wiele innych utworów zadedykowanych żonie Ficowski zamieścił w dwu ostatnich zbiorach, ogłoszonych w latach 2004–2006, czyli Zawczas z poniewczasem i Pantareja, np. Mój krzyk i twoja cisza, Krótki popas małego motyla oraz Jakiś ptak.

Jak rzadko który pisarz, był Jerzy Ficowski niezwykle mocno związany z Warszawą. Warszawa nie zapomniała o swoim poecie po jego śmierci. Na kamienicy przy Placu Inwalidów, gdzie pisarz mieszkał i tworzył od 1986 roku, wisi dzisiaj pamiątkowa tablica z fragmentem wiersza Powrót Gutenberga: „a kiedy nie ma znaku / trwalszego niż my / nas też nie ma”. Jednej z ulic między cmentarzami na Powązkach nadano jego imię. Przy samej ulicy Powązkowskiej znajduje się zaprojektowany przez Piotra Młodożeńca mural poświęcony autorowi Regionów wielkiej herezji.

Archiwum Jerzego Ficowskiego znajduje się w Bibliotece Narodowej. Jego bogatą zawartość dokumentuje katalog – liczący trzysta pięćdziesiąt stron – opracowany przez Marię Gamdzyk-Kluźniak i wydany w 2019 roku.

]]>
Tadeusz Gajcy, między wizją a regułą https://blog.polona.pl/2024/08/tadeusz-gajcy-miedzy-wizja-a-regula/ Fri, 16 Aug 2024 05:32:33 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/08/tadeusz-gajcy-miedzy-wizja-a-regula/ Osiemdziesiąt lat temu podczas Powstania Warszawskiego zginął Tadeusz Gajcy, poeta, dramaturg, krytyk literacki, tłumacz, a także żołnierz Armii Krajowej oraz redaktor naczelny pisma „Sztuka i Naród”. Był – obok Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – najwybitniejszym poetą pokolenia wojennego. W chwili śmierci miał dwadzieścia dwa lata. Publikował pod pseudonimem Karol Topornicki, którym sygnował ogłoszone konspiracyjnie tomiki poetyckie: poemat Widma oraz zbiór wierszy Grom powszedni. Do jego najbardziej znanych utworów należą utwory dramatyczne: Misterium niedzielne oraz Homer i Orchidea, ponadto wiersze: Wczorajszemu, Temu, który przyjdzie, Żegnając się z matką, a nade wszystko proroczy poemat Do potomnego. W zakończeniu tego tekstu czytamy: „Niewiele wiem jak ty zapewne: / idziemy razem patrząc czujnie: / ty – na gwiaździstym, prostym niebie / szukasz płomienia i mnie w łunie, / ja – odwrócony – serce pełne / miłości smutnej niosę jak / żołnierz mogiłę pod swym hełmem / niesie przez czas”.

O utworze tym jego przyjaciel, Lesław M. Bartelski, w książce Genealogia ocalonych z 1963 roku (potem wielokrotnie wznawianej) napisał: „(…) ma wszelkie cechy testamentu poetyckiego, jest najwspanialszym utworem tego typu, jaki powstał w ogóle w poezji polskiej. Zwarty, wyklarowany obraz, myśl jasna wyłożona w pięknych zdaniach, głęboki humanizm tych strof i jakiś przejmujący do głębi ich autentyzm świadczą o intuicji poety, który porwał się na ocenę czasu i nas w nim zamkniętych z siłą uczucia godną wielkiego i w pełni dojrzałego twórcy”. W tej samej książce – będącej obrazem zbiorowym pokolenia, z którego niemal nikt nie przeżył wojny – Bartelski opisał społeczną przestrzeń, w jakiej wychowywał się Gajcy: „(…) wyszedł z bardzo katolickiego, w tradycyjnym rozumieniu, środowiska, wierzącego i praktykującego, wpływ obrzędowości i wierzeń kościelnych na jego twórczość jest wyraźny, przejawiający się chociażby w szeregu skojarzeń i metafor. Tym bardziej więc przeżywał głęboko załamanie się tej młodzieńczej wiary, z czego zresztą nikomu się nie zwierzał, gdyż należał do tych, którzy raczej niechętnie mówili o swoich intymnych przeżyciach”.

Urodził się w Warszawie 8 lutego1922 roku, w robotniczej rodzinie. W 1935 podjął naukę w Gimnazjum Ojców Marianów na Bielanach. Pierwsze wiersze napisał w roku 1938. W czasie okupacji parał się sztuką przekładu. Tłumaczył Horacego oraz poetów niemieckich: Heinricha Heinego, Stefana Georgego, Theodora Storma. Uprawiał także krytykę literacką. W 1941 roku zaczął studiować filologię polską na działającym w konspiracji Uniwersytecie Warszawskim. Wstąpił do Konfederacji Narodu i podjął współpracę z podziemnym czasopismem „Nowa Polska. Wiadomości Codzienne”. W roku 1942 zadebiutował na łamach „Sztuki i Narodu” wierszem Wczorajszemu. Został członkiem zespołu redakcyjnego, a po śmierci Andrzeja Trzebińskiego – rozstrzelanego w masowej egzekucji na Nowym Świecie w 1943 roku – przejął po nim funkcję redaktora naczelnego. Wiersze i artykuły podpisywał pseudonimami, takimi jak: Topór, Witold Orczyk, Roman Oścień i Karol Topornicki. Na jego talencie szybko poznali się Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Andrzejewski i Czesław Miłosz, który uczynił Gajcego bohaterem Ballady, ogłoszonej w 1962 roku w zbiorze Król Popiel i inne wiersze, w którym to wierszu czytamy: „Leży Gajcy, nigdy się nie dowie / Że warszawska bitwa zeszła na nic”.

Jerzy Kwiatkowski w zakończeniu – powstałego niemal dwie dekady po śmierci poety – obszernego i przenikliwego szkicu Ciemny dialog postawił tezę, że liryka tego autora rozgrywa się między Wizją a Rygorem: „Wizja: wizja marzenia sennego, wizja kreacji metaforycznej – to sięganie w ciemne rejony podświadomego życia psychicznego i w tajemniczą sferę transcendencji. Rygor to postulaty etyki, konieczność wyboru, konieczność dokonania wyboru, konieczność przyjęcia postawy wobec świata, wobec historii. Wizja – to Pasja Nocy, Rygor – to Norma Dnia. Zarysowała się w tej poezji – tak krótko trwającej, tak niedaleko poza debiut wybiegłej – własna równowaga, własna pełnia człowieczeństwa”. Aby o tym się przekonać, trzeba uważnie przeczytać utwory z książek ogłoszonych w 1943 i 1944 roku, czyli Widma i Grom powszedni, takie wiersze, jak na przykład Przesłanie.

Był aktywny w ruchu konspiracyjnym jako członek Biura Informacji i Propagandy AK. Wziął udział w akcji składania kwiatów pod pomnikiem Mikołaja Kopernika w Warszawie 25 maja 1943 roku, w czterechsetną rocznicę śmierci astronoma. W wyniku tej akcji poeta Wacław Bojarski został śmiertelnie ranny, zaś Zdzisław Stroiński aresztowany i osadzony na Pawiaku, natomiast Gajcemu udało się uciec. Trzeba w tym miejscu dodać, że Gajcy zaprzyjaźnił się ze Stroińskim podczas studiów. O ich przyjaźni pod datą 15 lipca 1944 (czyli na dwa tygodnie przed wybuchem powstania) napisał w Dziennikach Jarosław Iwaszkiewicz, zwracając uwagę na fakt, że Stroiński uprawiał oryginalny gatunek prozy poetyckiej. Dowodem tego wydany w podziemiu pod pseudonimem Marek Chmura arkusz Okno. Obydwaj należeli do tego samego oddziału walczącego na Starówce. Zginęli 16 sierpnia 1944 roku, broniąc wysadzonej przez Niemców kamienicy przy ulicy Przejazd 1/3 (według późniejszych ustaleń mogło dojść do tego 21 sierpnia podczas walk o Arsenał). Dzisiaj na tym miejscu ma siedzibę kino Muranów z dwiema salami  Zbyszek i Gerard.

Był Tadeusz Gajcy niezwykle aktywny twórczo w czasie okupacji. Brał udział w wielu spotkaniach autorskich, zgłaszał swoje utwory na organizowane podziemnie konkursy, m.in. „Biuletynu Informacyjnego” oraz „Kultury Jutra”. Pisał także piosenki wojskowe, takie jak: Uderzenie, Marsz słowiański czy Pobudka, do których komponował również melodie. W wydanej w 2016  roku monografii jego życia i twórczości zatytułowanej Gajcy. W pierścieniu śmierci Stanisław Bereś stwierdził: „Wojna odsłoniła w człowieku to, co najgorsze, ale i to, co najpiękniejsze. Jako fenomen nieznany młodej generacji, wyzwalającej najwyższe emocje, stawała się dla literatury zarazem szansą, jak i nieszczęściem. Subtelny i wrażliwy obserwator, jakim był Gajcy, bez wątpienia zdawał sobie sprawę z konsekwencji jej wtargnięcia w psychikę ludzką. Tej mrocznej, wrogiej siły nie można było skutecznie wyegzorcyzmować. Można było za to w miarę skutecznie obserwować na sobie efekty jej działań. Poeta za pomocą swojej liryki pokazywał więc – niczym w powiększającej soczewce – jak głęboko i brutalnie zapuściła w nim korzenie”.

Rodzina i przyjaciele zadbali o to, aby jego dorobek nie przepadł. W 1952 roku nakładem wydawnictwa Pax ukazały się Utwory zebrane Gajcego, zawierające jednak nie całość dorobku tego autora, lecz tylko wiersze oraz dramat Homer i Orchidea. Wspomniany wcześniej Bartelski w 1968 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ogłosił jego Utwory wybrane, zaś w 1980 liczące ponad pięćset pięćdziesiąt stron Pisma, obejmujące nie tylko wiersze, poematy i dramaty, lecz także juwenilia, opowiadania, teksty krytycznoliterackie, m.in. o Józefie Czechowiczu, Tadeuszu Borowskim, Baczyńskim i Stroińskim, a także teksty rozproszone, takie jak Curriculum vitae, a w nim wyznanie: „Wszystkie namiętności z dzieciństwa zostały we mnie i prawdopodobnie zostaną już do końca. Ambicja i namiętność zmieniły tylko formę. Mimo, że rosnąć już przestałem, ciągle pragnę zrównać się głową z pewną płaszczyzną… Usuwa się ona na przekór mym latom ku górze, abym wytężał się dalej”.

Jego zwłoki zidentyfikowała zaraz po wojnie matka. Poeta został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kwatera A-25). W tym samym grobie w latach siedemdziesiątych pochowani zostali jego rodzice: Irena i Marian.

]]>
Chłopiec polski, Krzysztof Kamil Baczyński https://blog.polona.pl/2024/08/chlopiec-polski-krzysztof-kamil-baczynski/ Sun, 04 Aug 2024 11:14:43 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/08/chlopiec-polski-krzysztof-kamil-baczynski/ Osiemdziesiąt lat temu, czwartego dnia powstania, w Pałacu Blanka przy placu Teatralnym zginął Krzysztof Kamil Baczyński, najwybitniejszy poeta pokolenia, które w dorosłe życie weszło w czasie okupacji hitlerowskiej. W napisanym podczas wojny tekście na temat jego konspiracyjnych Wierszy wybranych – ogłoszonych pod pseudonimem Jan Bugaj – Kazimierz Wyka, przyszły profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i założyciel miesięcznika „Twórczość”, porównał jego talent z wielkością Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Józefa Czechowicza i Czesława Miłosza.

W szkicu tym, zatytułowanym List do Jana Bugaja i rzeczywiście napisanym w poetyce listu, Wyka konstatował: „W najlepszych lirykach Pana dojrzewa z naszych konkretnych przeżyć coś, co bym nazwał prawem tych przeżyć, coś co jest pokorą i ściszeniem wobec naszych bólów i spraw, albowiem taka jest nasza i niezmienna jest norma bytu historycznego i bytu ludzkiego. Dlatego zapewne w utworach Pana kilkakrotnie tematem zamyślenia jest prawda historii. Najpiękniej w wierszu Historia jawi się ta znamienna dla owych zamyśleń równość historii wobec cierpienia. Odpatetycznia Pan historię, ściera łatwość legendy, lecz by ukazać wspólność i współczucie ludziom, którzy zawsze będą cierpieli”.

Urodzony 22 stycznia 1921 roku w Warszawie, Baczyński w chwili śmierci miał zaledwie 23 lata. Jego rodzicami byli nauczycielka Stefania z domu Zieleńczyk oraz krytyk literacki Stanisław Baczyński (zmarły 27 lipca 1939 roku). Był absolwentem gimnazjum im. Stefana Batorego oraz członkiem Związku Harcerstwa Polskiego, uczęszczał także do Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa. Parał się grafiką. Sam zresztą ozdabiał wydawane przez siebie w amatorski sposób tomiki wierszy. W czasie okupacji wstąpił do Armii Krajowej. Związany najpierw z Biurem Informacji i Propagandy AK, potem był członkiem Harcerskich Grup Szturmowych „Zośka”, należał do batalionu „Parasol”. Publikował w konspiracyjnym piśmie „Droga”. W 1942 roku wziął ślub z Barbarą Drapczyńską. Pod datą 4 czerwca 1942 Jarosław Iwaszkiewicz zanotował w Dziennikach: „Wczoraj odbył się ślub Krzysztofa Baczyńskiego z Basią Drapczyńską. W kościele na Powiślu (…). Baczyńscy przystępowali do komunii, oboje tacy drobni, malutcy, dziecinni, powiedziałem potem, że wyglądało to nie na ślub, a na pierwszą komunię”. Basia była adresatką wielu wspaniałych wierszy miłosnych Krzysztofa Kamila. 24 sierpnia została ranna w głowę, zmarła 1 września 1944 roku.

Zastanawiając się nad miejscem Baczyńskiego w historii literatury polskiej, Włodzimierz Maciąg doszedł do wniosku, że jest on kontynuatorem poezji romantycznej, a także: „(…) poezja Baczyńskiego staje się wielkim rapsodem pokolenia traktującego przebieg historii współczesnej jako wyrok, jako tragiczną konieczność określającą duchowe zadania, określające postawę heroizmu i ofiarności”. I ponadto: „Historia narzuca rzeczywistość nie do przyjęcia, którą jednak przyjąć się musi, historia niszczy człowieczeństwo, niszczy moralne wartości, a jednak uciekać od niej nie wolno. Albowiem obowiązek patriotyczny, jaki ona tworzy, jest ostatecznym kryterium naszego postępowania. Dlatego obowiązek ten pojawia się w poezji Baczyńskiego w metaforyce katastroficznej, towarzyszą mu symbole krwi, śmierci i upadku”.

Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć do arkuszy poetyckich i zbiorów tego poety dostępnych w Polonie, zarówno do Wierszy wybranych z 1942 roku, jak i W żalu najczystszym, Wiosna 1942 oraz 3 wiersze. Analizując lirykę autora Elegii o chłopcu polskim, Jerzy Kwiatkowski kilkanaście lat po wojnie w eseju Potop i posąg, pisał: „Jeden z działów tej poezji to patriotyczna liryka tyrtejska, zapowiedź walki zbrojnej i kary dla ciemiężcy-zbrodniarza (…). Obok niej występuje typ liryki odmienny, odmienny zarówno jeśli chodzi o zakres poetyckiego «przedstawicielstwa», jak o rodzaj odporu danego czasom grozy i ucisku. Nawiązuje on do motywu Noego – czy jak wolno niekiedy motyw ten nazwać – Noego-Prometeusza”. To Baczyński napisał w Elegii o chłopcu polskim: „I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc, / i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut – zło. / Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką. / Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?”, natomiast w Pokoleniu: „Nas nauczono. Trzeba zapomnieć, / żeby nie umrzeć rojąc to wszystko. / Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko. / Szukamy serca – bierzemy w rękę, / nasłuchujemy: wygaśnie męka, / ale zostanie kamień – tak – głaz”.

W styczniu 1947 roku, podczas prac w ruinach Pałacu Blanka, zwłoki Krzysztofa Kamila zostały odnalezione i zidentyfikowane przez matkę na podstawie medalika ze świętym Krzysztofem i inicjałami KKB. Kilka dni potem odbył się pogrzeb na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W tym samym grobie złożono prochy jego żony Barbary. Tego samego roku nakładem wydawnictwa Wiedza ukazał się wybór wierszy zatytułowany Śpiew z pożogi, zaś w 1961 roku Utwory zebrane, opracowane przez Anielę Kmitę-Piorunową i w następnych latach kilka razy wznawiane. W 1964 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego wyszły Utwory wybrane zredagowane przez Kazimierza Wykę i opatrzone jego wstępem. Uczeń Wyki, Jan Błoński, w studium Pamięci anioła postawił tezę: „W Baczyńskim nie ma prawie nic z barda. Nie szło mu o to, aby towarzyszyć wydarzeniom. Raczej o to się starał, aby się od okoliczności uwolnić… Takim samego siebie zbudować, aby spojrzeć na wydarzenia z góry, zbrojny w wiedzę, która byłaby już wnioskiem z historii, w której bierze udział”. I nieco dalej: „Baczyński nie uważał się za wieszcza czy proroka – choćby szyderczego. Nie uważał się nawet za świadka. Troszczył się tylko o pełnię osobistego doświadczenia o pokonanie śmierci”.

W roku 1948 Stefania Baczyńska – działając w porozumieniu z Kazimierzem Wyką, a także Jarosławem Iwaszkiewiczem, Jerzym Andrzejewskim, Jerzym Zawieyskim i Jerzym Turowiczem – ufundowała stypendium imienia syna. Pierwszym i jedynym laureatem został Tadeusz Różewicz, rówieśnik Krzysztofa Kamila. Baczyński w ciągu krótkiego życia napisał ponad pięćset wierszy, ponadto jeden dramat, kilkanaście poematów. Napisał także kilkanaście opowiadań, w tym: Żywot geniusza, Zwierzęta pana Joachima, Człowiek, który chciał żyć drugi raz i Rzeczy ważne oraz najbardziej znane spośród nich opowiadanie bez tytułu, zaczynające się zdaniem: „Gimnazjum imienia Boobalka I mieściło się przy ulicy Spokojnej 2”.

Rękopisy utworów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz jego rysunki znajdują się w poświęconej mu kolekcji w Polonie.

]]>
Kotłubaj, czyli biesiada u hrabiny https://blog.polona.pl/2024/08/kotlubaj-czyli-biesiada-u-hrabiny/ Sun, 04 Aug 2024 10:56:50 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/08/kotlubaj-czyli-biesiada-u-hrabiny/

Miłośnicy Witolda Gombrowicza, patrona obecnego roku, którego 120. urodziny przypadają 4 sierpnia, powinni zwrócić uwagę na jego pełne wdzięku młodzieńcze opowiadanie Biesiada u hrabiny Kotłubaj. Utwór pochodzi z tomu Bakakaj i uznany został za opowieść z dreszczykiem, a prof. Jerzy Jarzębski nazwał go nawet rozprawką ze snobizmem w stylu Prousta. Biesiada… jest nie tylko literacką perełką, ale też opowieścią, w której pojawiają się wątki kontynuowane przez dorosłego już Gombrowicza w późniejszych jego utworach: Operetce, Iwonie… Kosmosie czy Ferdydurke.

To jest po prostu zdumiewające, jak wyczulone ucho miał młody jeszcze Witold Gombrowicz na rzeczywistość polityczną lat 30. XX wieku. Wtedy to bowiem pisał swoje opowiadania.

W książce Dominique de Roux Rozmowy z Gombrowiczem, w rozdziale II Pamiętnik z okresu dojrzewania czytamy m.in.: „Życie snuło się zwolna, rozlazłe, kapryśne… Z dala od polityki i ideologii. Ja sam. Prywatny. Potajemny. Obok Zakonspirowany… Skończyłem szkołę średnią, zdałem maturę (ledwie, ledwie, zawsze z biedą przełaziłem z klasy do klasy, ale przełaziłem). Co robić? Wstąpiłem na wydział prawny Uniwersytetu Warszawskiego, nie żeby prawo mnie interesowało (pogardzałem), ale żeby móc dalej ciągnąć od ojca pieniądze. Ukończyłem wydział prawa w Warszawie – niewiele mnie to kosztowało – i znowu: co robić? Zapisałem się z kolei na Institut des Hautes Etudes Internationales w Paryżu. Ten pobyt w Paryżu, a potem na plażach francuskich to luka ciemna, niewiele pamiętam i myślę o tym, jakbym zaglądał do studni… jakby mnie przy tym nie było…”.

I dalej: „Powróciłem z Francji do Polski. Co robić? Pojęcia nie miałem. Niby to chciałem być literatem, ale nie bardzo. Żeby jeszcze móc żyć z ojcowskich pieniędzy (nie byłem zdolny do żadnej pracy zarobkowej), rozpocząłem bezpłatną praktykę w sądownictwie. Mało roboty, jedna sesja na tydzień. Wtedy napisałem Tancerza mecenasa Kraykowskiego, Pamiętnik Stefana Czarnieckiego, Dziewictwo, Zbrodnie z Premedytacją i uzupełniłem je jeszcze czterema: Biesiada u hrabiny Kotłubaj, Przygody, Na kuchennych schodach, Zdarzenia na brygu Banbury. I wszystkie (oprócz Na kuchennych schodach) złożyłem (ze wstydu) u wydawcy. Ukazały się w roku 1933, w tomie zatytułowanym Pamiętnik z okresu dojrzewania. To moja pierwsza książka…”.

Biesiada z Kalafiorem

Narrator Biesiady…, młodzieniec z niższej sfery, poczytuje sobie za zaszczyt, że udało mu się trafić do salonu hrabiny Kotłubaj na jeden z jej słynnych obiadów. Piątkowych, a więc postnych. Niedostatek potraw mięsnych miała jednakże z nawiązką wynagrodzić strawa duchowa – intelektualnych uniesień, nieodłącznych w pogawędkach ludzi z wyższych sfer. Ekstatyczna wizja arystokracji z wyobrażeń bohatera ma jednak mało wspólnego z rzeczywistością. Z trudem, robiąc dobrą minę do złej gry, udaje mu się sprostać trywialności zachowań biesiadników. Kalafior, serwowany jako danie główne, okaże się zresztą zaskakująco mało jarski; szczególnie w kontekście pojawiającej się nagle informacji o zaginięciu i zamarznięciu zagłodzonego ośmiolatka z pobliskiej wsi, Bolka Kalafiora.

Biesiada… jest doskonałym przykładem stylu i tematyki Gombrowicza, ukazując jego talent do tworzenia groteskowych scen i demaskowania absurdów życia społecznego. Rzecz rozpoczyna się opisem bohaterki, przedstawicielki starej arystokracji, która organizuje tytułową biesiadę. Hrabina, znana ze swojej ekscentryczności i zamiłowania do przyjęć, jest ucieleśnieniem staroświeckich wartości i tradycji, które w rzeczywistości tracą na znaczeniu w nowoczesnym świecie. Gombrowicz widzi ją jako postać pełną sprzeczności: z jednej strony elegancką i wyrafinowaną, z drugiej – ekscentryczną i oderwaną od rzeczywistości.

Siła rozgrzeszająca

I znów oddajmy głos Gombrowiczowi, który w utworze Testament tak pisał o swych młodzieńczych opowiadaniach: „Dziełko aspirujące do błyskotliwości, takie iskrzące świecidełko fantazji, pomysłowości, humoru i ironii. Dziś odczytując te dalekie opowiadania mówię sobie: hm, to jednak bogate, jak to wibruje od spięć niesamowitych, wizji zaskakujących, jak tryska zabawą, humorem, igraszką. Zgoda. Przyznajmy jednak, że te strony są też ciemne, odpychające nieraz, obrzydliwe. Tak. Zgódźmy się wszakże, że owe treści odpychające tracą swoją obrzydliwość, gdyż stają się elementami Formy, służą Formie, ich rola jest funkcjonalna, one grają, by wytworzyć wyższy kształt, będący już jedynie sztuką. (…) Jak Ja widzę dzisiaj te utwory, to powiem, że to utwory Uniewinniające, a nawet może Rozgrzeszające. U zarania mojej twórczości Forma pojawia się jako siła rozgrzeszająca i nieomal boska. Innymi słowy: mogę mieć w sobie wszystkie pokraczności, ale jeśli umiem się nimi bawić, jest król i władca”.

Marionetki w teatrze życia

Gombrowicz pokazuje, jak ludzie, uwikłani w społeczne role i zasady, tracą swoją autentyczność i stają się marionetkami w teatrze życia społecznego.

Spójrzmy więc na ten utwór okiem człowieka teatru. Wtedy dostrzeżemy, że przestrzeń gry wypełniają staroświeckie sprzęty z centralnie usytuowanym stołem. Złociste świeczniki pobłyskują magicznym światłem dziesiątek świec. Rozbrzmiewa barokowa muzyka. Z mroku zaczynają wyłaniać się przedziwne, karykaturalne postaci, uczestnicy uczty: Hrabina Kotłubaj, Stara Markiza, Baron Apfelbaum i wspomniany gość – młodzieniec wrażliwy, z pewnością alter ego samego Gombrowicza. W tym chciałoby się powiedzieć „domu wariatów” tylko on jest normalny. Choć też zanurzony w formie – mieszczańskiej, studenckiej, młodzieńczej i pełnej ideałów – jest najbardziej ludzki.

Przyglądając się tytułowej bohaterce warto zauważyć, że Kotłubaj to autentyczne nazwisko starej kresowej szlachty, które figuruje w spisach arystokracji polskiej XIX i XX wieku. Gombrowicz prawdopodobnie wybrał je ze względu na komiczne brzmienie, kojarzące się ze słowami „kocioł” i „kotłować”. Natomiast nadanie głównej bohaterce tytułu „hrabiny” to już inwencja pisarza.

Z tym opowiadaniem wiąże się zresztą zabawna anegdota, którą Gombrowicz opowiedział we Wspomnieniach polskich: „Opowiadanie Biesiada u hrabiny Kotłubaj omal nie uwikłało mnie w sprawę honorową – bo rodzina Kotłubajów gnieżdżąca się gdzieś na Litwie postanowiła wyzwać mnie na pojedynek za rozmaite igraszki wyczyniane w tym utworze z ich nazwiskiem. Ale prawdziwym źródłem mojej inspiracji nie byli oni, tylko znana podówczas w Warszawie filantropijno-estetyzująca dama, ordynatowa Marta Krasińska”.

Transowa msza

Biesiadę…  można interpretować na wiele sposobów. Jako rodzaj transowej mszy, tragiczną inicjację młodego człowieka w grupie zimnych, pozbawionych wartości cyników. W tym świecie nie ma Boga. A jeżeli jest, to oszalał. A może to opowieść o pożeraniu jednostki przez grupę… Rodzaj intelektualnej zabawy z przesądami świata. Walka młodości ze skostnieniem. Rzecz, która zanurza się w ironii, marząc o rzeczach serio. Ta intelektualna zabawa dotyka refleksji, o której pisało wielu destrukcjonistów i dystopistów XIX i XX wieku – że rzeczy i wartości nie mają sensu. Wszystkie wartości, na których nasz bohater buduje swoją wizję świata, są mizerne. Spotyka niemal wyłącznie „wydrążonych ludzi”, bez cienia wiary, liczących co najwyżej na kolejną chwilową podnietę.

Na scenie

W teatrze utwór miał swoją prapremierę w 1980 roku na warszawskiej Scenie Prezentacje, gdzie w roli głównej wystąpiła legendarna Hanna Skarżanka, a w roli Starej Markizy – Wanda Stanisławska Lothe, Baronem Apfelbaumem był Mieczysław Voit, a Gombrowiczem – Jerzy Kryszak. Spektakl reżyserował Romuald Szejd. Po latach wrócił do tego utworu i skompletował nie mniej znakomitą obsadę: Hrabina – Nina Andrycz, Markiza – Ryszarda Hanin, Baron – Bronisław Pawlik.

Do Biesiady… mam szczególny stosunek, bo sam przygotowałem jej adaptację sceniczną dla Teatru Telewizji, w której pojawiła się arystokracja polskiego aktorstwa: Anna Polony (Hrabina), Barbara Krafftówna (Markiza), Bohdan Łazuka (Baron), Piotr Adamczyk (Gombrowicz) i Grzegorz Małecki (kucharz Filip). Spektakl w reżyserii Roberta Glińskiego nagrywany był w pałacu w Otwocku oraz Muzeum Gombrowicza we Wsoli, które pełniło rolę Baru „Bakakaj”. Tam Adamczyk-Gombrowicz opowiadał tę historię swojej żonie. I do tej postaci udało nam się zaprosić samą Ritę Gombrowicz.

]]>
Piewca ludzkiego losu, Joseph Conrad https://blog.polona.pl/2024/08/piewca-ludzkiego-losu-joseph-conrad/ Fri, 02 Aug 2024 11:08:36 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/08/piewca-ludzkiego-losu-joseph-conrad/ Należy do ścisłego grona najwybitniejszych pisarzy europejskich pierwszej połowy XX wieku. Z wielkim szacunkiem o jego powieściach wypowiadali się współcześni mu twórcy, tacy jak Henry James oraz John Galsworthy. Wiele jego powieści zostało sfilmowanych, między innymi Tajny agent, Jądro ciemności czy Lord Jim. Niestety, nie ma go na liście laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, podobnie jak nie ma na niej Lwa Tołstoja, Marcela Prousta, Jamesa Joyce’a. Joseph Conrad zmarł sto lat temu, 3 sierpnia 1924 roku w Bishopsbourne, pochowany został na cmentarzu w Canterbury.

Najsłynniejszym jego dziełem, czyli Lordem Jimem, reżyserzy filmowi zainteresowali się niemal błyskawicznie. Już w rok po śmierci pisarza na ekrany kin w USA weszła adaptacja powieści w reżyserii Victora Fleminga. W roku 1965 w rolę tytułową wcielił się Peter O’Toole w filmie w reżyserii Richarda Brooksa. Warto wspomnieć, że muzykę do tego filmu skomponował Bronisław Kaper, zaś na ekranie pojawiły się także takie sławy, jak James Mason, Curd Jürgens czy Eli Wallach. Zainteresowaniem filmowców cieszyło się również opowiadanie Jądro ciemności. W 1994 roku wziął ten tekst na warsztat Nicolas Roeg, a w obsadzie znaleźli się m.in. John Malkovich i Tim Roth. Gwoli ścisłości, scenariusz słynnego obrazu Francisa Forda Coppoli Czas Apokalipsy z Marlonem Brando, Martinem Sheenem oraz Robertem Duvallem powstał z inspiracji tym właśnie utworem Conrada.

Co więcej, kilka razy przenoszono na ekran Zwycięstwo. Pierwszy raz zrobił to Maurice Tourner już w 1919 roku, w dobie kina niemego, potem w 1930 William Wellman, zaś w 1931 Ryszard Ordyński – jako Niebezpieczny raj – z Marią Malicką i Adamem Brodziszem, a w 1940 John Cromwell z Betty Field i Fredrikiem Marchem. W 1995 roku po utwór ten sięgnął Mark Peploe i stworzył film, w którym wystąpili tak znani aktorzy jak Irène Jacob oraz Willem Dafoe. Również opowieść Tajny agent okazała się świetnym tworzywem dla filmu, dla takich reżyserów jak Alfred Hitchcock w 1936 roku oraz Christopher Hampton, w którego dziele zagrali Patricia Arquette, Bob Hoskins, a także Gerard Depardieu.

Czy powieści te odniosłyby tak wielki sukces, gdyby powstały nie po angielsku, lecz po polsku? Tego nie wiemy i już się nie dowiemy. Faktem jest, że dla Conrada język angielski nie był językiem pierwszym, lecz trzecim: po polskim i rosyjskim. Pisarz urodził się w Berdyczowie 3 grudnia 1857 roku jako Józef Korzeniowski. Jego ojciec, Apollo Nałęcz-Korzeniowski, był dramaturgiem i poetą. Od 1861 roku w mieszkaniu przy ulicy Nowy Świat w Warszawie wychowywał się przyszły autor Lorda Jima. Niestety, ojciec – zaangażowany w przygotowania do powstania, działał w konspiracyjnym Komitecie Centralnym Narodowym – został aresztowany przez władze carskie i skazany. Rodzina Korzeniowskich udała się na zesłanie: najpierw do Permu, potem do Wołogdy, wreszcie do Czernihowa. Po śmierci matki w 1865 roku, Józef wraz z ojcem w 1867 roku znaleźli się we Lwowie, zaś w roku 1869 zamieszkali w Krakowie przy ulicy Poselskiej. Opiekę nad dziesięcioletnim wówczas chłopcem roztoczył krewny ze strony matki, Tadeusz Bobrowski. W 1874 roku młody Korzeniowski był już we Francji, gdzie zaciągnął się do marynarki handlowej, podróżował do Indii. Od roku 1878 pływał już na statkach pod banderą brytyjską. W 1884 roku jako pierwszy oficer, zaś dwa lata w randze kapitana. W roku 1886 przyznano mu obywatelstwo brytyjskie.

Na emigracji przyjął nazwisko Joseph Conrad. Pierwszą książką, jaką wydał, było Szaleństwo Almayera z 1895 roku. Także i ta powieść była adaptowana dla potrzeb kina. W 1973 roku sfilmował ją dla telewizji francuskiej Vittorio Cottafavi, zaś w 2011 na jej podstawie Chantal Akerman nakręciła film pełnometrażowy. Potem ukazały się następne powieści. W roku 1897 Murzyn z załogi „Narcyza”, zaś w latach 1900–1902 wspomniane już dzieła Lord Jim oraz Jądro ciemności. W roku 1903 wyszedł Tajfun, a w 1904 Nostromo. Do tytułu tej ostatniej powieści nawiązał Ridley Scott w filmowym horrorze SF z 1979 roku Obcy. Ósmy pasażer Nostromo z Sigourney Weaver. Co ciekawe, w filmie Johna Camerona Obcy. Decydujące starcie z 1986 roku jeden ze statków nazywa się Sulaco, tak jak miasto, w którym rozgrywa się akcja powieści Conrada. Trzeba dodać, że w Obcym 3 z 1992 roku w reżyserii Davida Finchera statek kosmiczny nosi nazwę Patna, tak jak statek z Lorda Jima, zaś w filmie Paula Andersona Obcy kontra Predator z 2004 roku statek nazywa się Marlow, tak samo jak bohater kilku powieści Conrada.

Wróćmy jednak do osoby pisarza. W tym samym roku, w którym ukazało się Szaleństwo Almayera wziął ślub z Jessie George, która urodziła dwóch synów: Alfreda Borysa i Johna Alexandre’a. W przyszłości zarówno wdowa po Conradzie, jak i synowie napiszą o nim wspomnienia. Książka zatytułowana Joseph Conrad autorstwa Jessie George wyszła w Polsce w 1959 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego. W roku 1969 PIW opublikował Kronikę rodzinną syna Borysa, natomiast w 1997 WL Czas zapamiętany. Ojciec jest tutaj syna Johna. Od wspomnień nie stronił sam Joseph, który już w 1906 roku ogłosił napisane w tej poetyce Zwierciadło morza. Do najciekawszych jego powieści, należących do późnego okresu jego twórczości, zalicza się W oczach Zachodu z 1911 roku oraz Gry losu z 1913. Ta ostatnia okazała się wreszcie sukcesem komercyjnym, co pozwoliło autorowi zabezpieczyć byt rodzinie. Szybko też krytyka uznała, iż Conrad jest mistrzem w opowiadaniu o losie człowieka zmagającego się samotnie z żywiołem i historią.

Dzięki tłumaczkom:  najpierw Anieli Zagórskiej, a potem Jadwidze Sienkiewicz-Korniłowicz (córce Henryka Sienkiewicza), książki Conrada były szybko tłumaczone na język polski i ukazywały się nad Wisłą. Gdy w 1914 roku pisarz przyjechał do Zakopanego, zamieszkał właśnie u Zagórskiej w willi „Konstantynówka”, jednak gdy tylko wybuchła I wojna światowa, przez Wiedeń oraz Włochy wrócił do Anglii. Mieszkał wówczas w okolicach Luton, a następnie w różnych miejscach w hrabstwie Kent. Dużo pracował, dużo pisał i publikował. W 1917 roku ukazała się Smuga cienia. Nie sposób nie dodać, że w roku 1976 sfilmował ją Andrzej Wajda, obsadzając w roli głównej Marka Kondrata. Potem do księgarń trafiły takie książki, jak Złota strzała, Ocalenie oraz Charakter przestępstwa, ostatnia z trzech napisanych wspólnie z Fordem Madoxem Fordem, angielskim prozaikiem i poetą.

Wszystkie najważniejsze książki Josepha Conrada – zarówno w języku oryginału, jak i w przekładzie na polski – są dostępne w Polonie. O tym, jak ogromne okazało się dzieło tego pisarza świadczy znakomicie licząca blisko sześćset stron Bibliografia przekładów, wydana w 2020 roku nakładem Biblioteki Narodowej. W Polonie czytelnik znajdzie również rękopis wstępu pióra Stefana Żeromskiego do Pism wybranych Conrada z 1922 roku, a ponadto poświęcone autorowi Nostromo studia literaturoznawcze i książkowe opracowania: Józefa Ujejskiego z 1936, Rafała Marcelego Blütha z tego samego roku, ponadto Jana Perłowskiego z 1937 roku oraz Wacława Borowego z 1951.

]]>
Krytyk z powołania, Stanisław Baczyński https://blog.polona.pl/2024/07/krytyk-z-powolania-stanislaw-baczynski/ Fri, 26 Jul 2024 10:32:13 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/07/krytyk-z-powolania-stanislaw-baczynski/ W powszechnej świadomości funkcjonuje jako ojciec najświetniejszego spośród poetów pokolenia wojennego, tzw. pokolenia Kolumbów, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a przecież zmarły w Warszawie 27 lipca 1939 roku, czyli osiemdziesiąt pięć lat temu, Stanisław Baczyński był wziętym krytykiem literackim, który wpisał się na stałe do historii naszego literaturoznawstwa pierwszej połowy XX wieku. Do jego najlepszych książek należą: ta o najnowszej polskiej poezji Syty Paraklet i głodny Prometeusz oraz  ta o najnowszej polskiej powieści zatytułowana Rzeczywistość i fikcja.

W pierwszej, wydanej w 1924 roku, omawiał przemiany naszej liryki na przykładzie twórczości Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego i Kazimierza Wierzyńskiego, a także Bruna Jasieńskiego i Tytusa Czyżewskiego, a więc poetów, których czyta się i dzisiaj. Sporo miejsca poświęcił również poetom z dzisiejszej perspektywy zapomnianym, a o których w tamtym czasie było głośno, jak Edward Kozikowski oraz Zygmunt Karski. W drugiej, ogłoszonej w 1939 roku, omawiał nie sylwetki najważniejszych pisarzy dwudziestolecia międzywojennego, lecz zagadnienia, jakie próbowali rozwikłać w swojej twórczości. Stąd rozdziały poświęcone świadomości społecznej, obrazowi społeczeństwa czy przedstawianym w prozie poszczególnym klasom, takim jak: szlachta, ziemiaństwo, mieszczaństwo, proletariat. Przyglądał się ponadto głównym motywom występującym w literaturze: miłości, pracy, ale również zbrodni. W końcowej części Rzeczywistości i fikcji przedstawił program – jak to nazwał – „nowego realizmu”.

Zajmował się nie tylko krytyką literacką. Pierwszym wydanym przez niego drukiem zwartym była rozprawka Walka o wolną szkołę a kwestia społeczna wydana w 1911 roku, w której, urodzony 5 maja 1890 roku we Lwowie, a zatem liczący wtedy raptem dwadzieścia jeden lat społecznik analizował proces wychowania i edukacji poprzez wpływ kolejno: państwa, społeczeństwa i religii na szkolnictwo. W chwili publikacji tej rozprawy Baczyński był już ideowo ukształtowany. W czasie nauki w gimnazjum we Lwowie należał do tajnej organizacji „Promień”, w czasie studiów filozoficznych i literackich brał czynny udział w pracach Stowarzyszenia Polskiej Młodzieży Akademickiej „Życie” oraz Towarzystwa „Kultura”, grupujących ludzi o lewicowych poglądach i niepodległościowych ambicjach. Za młodu współpracował z czasopismami „Prawda” oraz „Nowa Gazeta”. W 1912 roku ożenił się ze Stefanią Zieleńczyk, przyszłą matką Krzysztofa Kamila.

Szukał najodpowiedniejszych dla siebie form artystycznej ekspresji. W 1913 roku zadebiutował nawet jako prozaik powieścią Wiszary, zaś w 1916 wydał arcyciekawy tom Miecz i korona, opatrzony podtytułem Myśl o duszy polskiej, w którym w eseistyczny sposób zdefiniował sytuację polityczną oraz intelektualną, a także moralną współczesnego Polaka. Z zaciekawieniem czyta się i dzisiaj rozdziały o codziennej rzeczywistości i „romantyzmie czynu”, o dumie narodowej i wyzwoleniu, a także o potędze słowa. Co istotne, autor tego dziełka uczestniczył w życiu zbiorowości. Wstąpił do Związku Strzeleckiego i Polskiej Organizacji Bojowej, był aresztowany, jednak uciekł, by wstąpić do Legionów. Walczył. W bitwie pod Stochodem został ciężko ranny. W 1918 roku znów włożył mundur i brał udział w walkach na Białorusi. Potem wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Z tego okresu pochodzą dwie jego rozprawki, ogłoszone jednak nie pod nazwiskiem, lecz pseudonimem Akst (wiele tekstów Baczyński sygnował nazwiskiem Adam Kersten): Jakiej chcemy armii oraz Wódz i naród (poświęcona postaci Józefa Piłsudskiego).

Pisał regularnie i to na różne tematy. Dla przykładu w 1917 roku wydał Historie o szczęściu i cnocie poświęcone greckiej i rzymskiej kulturze, a ponadto rozprawkę Kresy Wschodnie. Brał udział w trzecim powstaniu śląskim, w 1921 roku został przeniesiony do rezerwy w stopniu kapitana. Był odznaczony orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Niepodległości z Mieczami. A przecież w latach 1917–1918 uczył literatury w gimnazjum w Warszawie, wydał trzy popularyzatorskie broszury na temat życia i twórczości narodowych wieszczów: Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego. A na dodatek studium Literatura piękna Polski porozbiorowej 1794–1863. Pisał z pasją, a przecież w sposób obrazowy, przystępny i przekonujący.

W roku 1923 ogłosił tom Sztuka walcząca, w którym wyłożył swój program krytycznoliteracki, analizując dorobek takich krytyków, jak Stanisław Brzozowski, Karol Irzykowski oraz Antoni Potocki. W latach 1925–1927 sporo podróżował: do Paryża, a następnie po Grecji, Turcji i Egipcie. Dotarł do Palestyny. W latach 1927–1928 spod jego ręki wyszła seria pisanych z myślą o studentach polonistyki studiów poświęconych naszym czołowym powieściopisarzom: Bolesławowi Prusowi i Elizie Orzeszkowej, a także noblistom: Henrykowi Sienkiewiczowi i Władysławowi Reymontowi. Twórcom tym, ale także Stefanowi Żeromskiemu, poświęcił książkę Nasi powieściopisarze.

Miał ambicje nie tylko krytycznoliterackie, ale również redaktorskie. W 1928 roku założył i redagował tygodnik „Wiek XX”, zaś przez następne dwa lata miesięcznik „Europa”. W 1932 roku podjął pracę w Wojskowym Biurze Historycznym. Przez kilka lat wykładał w Wilnie w Instytucie Badawczym Europy Wschodniej, co znamienne – literaturę rosyjską. Publikował również w miesięczniku „Lewy Tor”. Z jednej strony ogłaszał książki z zakresu teorii literatury i krytyki literackiej, takie jak Prawo sądu, zaś z drugiej poświęcone twórczości literackiej powstającej aktualnie za naszą wschodnią granicą, jak Literatura w ZSRR. W tej ostatniej przyglądał się uważnie pisarstwu Maksyma Gorkiego, Włodzimierza Majakowskiego, Michała Szołochowa i Borysa Pilniaka.

Warto dodać, że interesował się także wszelkimi odmianami popularnymi literatury pięknej, stąd publikacje na temat literatury romansowej oraz kryminalnej. Brał czynny udział w bieżącym życiu literackim, wygłaszał liczne odczyty i referaty, nie unikał dyskusji, jakie toczyły się na łamach prasy czy też w przestrzeni publicznej Drugiej Rzeczypospolitej. Pod koniec życia wstąpił do Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Zmarł niemal w przededniu wybuchu II wojny światowej w wieku czterdziestu sześciu lat. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

]]>
Wojciech Bogusławski, reżyser, aktor, śpiewak https://blog.polona.pl/2024/07/wojciech-boguslawski-rezyser-aktor-spiewak/ Thu, 25 Jul 2024 08:56:37 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/07/wojciech-boguslawski-rezyser-aktor-spiewak/

Uważa się go za twórcę sceny narodowej. Był aktorem, a także śpiewakiem, dyrektorem, a także reżyserem, poza tym był pisarzem, autorem wielu sztuk spośród których najsłynniejsza to Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale, wystawiona z muzyką Jana Stefaniego w 1794. Był także historykiem teatru, wszak pozostawił po sobie tak ważkie dzieło, jakim są Dzieje teatru narodowego w Polsce.

W Historii literatury niepodległej Polski profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Ignacy Chrzanowski napisał o nim w jakże charakterystycznym dla swojej epoki stylu: „Złotymi zgłoskami zapisało się jego nazwisko nie tylko w historii teatru polskiego, ale i w historii polskiej kultury duchowej, mianowicie patriotyzmu polskiego, który on przez lata całe za Stanisława Augusta, a potem długo jeszcze w Polsce porozbiorowej podtrzymywał, rozwijał i krzepił; pod tym względem godzien stanąć tuż obok Niemcewicza. Narzędziem zaś tej zbożnej i owocnej pracy była mu scena”.

Na temat jego życia i twórczości powstało wiele książek. Węgierski pisarz György Spiró poświęcił mu wydaną w roku 1981 powieść Iksowie, a kilka lat później ogłosił napisaną na podstawie tej powieści sztukę Szalbierz. Obydwa utwory wywołały nad Wisłą lawinę protestów. Oczywiście Bogusławski jest przede wszystkim bohaterem wielu opracowań naukowych; tak teatrologicznych, jak i historycznoliterackich. W latach 1895-1896 dwie prace: Bogusławski we Lwowie oraz Teatr Bogusławskiego opublikował Stanisław Schnür-Pepłowski, natomiast Wiktor Brumer zajął się jego działalnością w książkach: Z dziejów «Cudu mniemanego» Wojciecha Bogusławskiego w 1925 oraz Służba Wojciecha Bogusławskiego w 1929. Zarys biograficzny Bogusławskiego przedstawił w setną rocznicę jego śmierci Eugeniusz Świerczewski w dziele Wojciech Bogusławski i jego scena. Pisali o nim także Leon Galle oraz Zbigniew Raszewski. Także ich prace są dostępne na Polonie.

Nie ulega wątpliwości, że miał Bogusławski życie nie tylko twórcze, ale również burzliwe. A zatem warto przypomnieć jego życiorys. Urodził się w Glinnie niedaleko Poznania 9 kwietnia 1757. Uczył się w Krakowie, a także w Collegium Regium w Warszawie. W latach 1775-1778 służył w gwardii pieszej litewskiej. Po zwolnieniu ze służby zadebiutował na scenie Teatru Narodowego  w komedii Amant, autor i sługa, którą zresztą sam napisał. Niebawem został przyjęty do wolnomularzy. Był członkiem kilku lóż, takich jak: Pod Złotym Lichtarzem, Świątynia Izis oraz Świątynia Minerwy. W roku 1781 występował we Lwowie, by po roku wrócić do Warszawy, gdzie rychło zaliczono go w poczet Zrzeszenia Aktorów Narodowych. W 1783 był już „dyrektorem polskich przedstawień teatralnych”. Występował nie tylko w Warszawie, lecz także W Poznaniu, w Dubnie, Grodnie i Nieświeżu. W latach 1785-1790 występował regularnie na deskach teatru w Wilnie. Wtedy też powstały takie utwory, jak: Ślub modny, Mieszczki modne, Szkoła zazdrosnych, Włoszka w Londynie. Były to po części teksty tłumaczone, po części oryginalne. Bodaj najważniejszym utworem z tego okresu jest Nędza uszczęśliwiona, do której muzykę skomponował Michał Kamieński.

W roku 1790 król Stanisław August powierzył mu kierownictwo Teatru Narodowego, więc Bogusławski wrócił do Warszawy. Wystawił tragedię Woltera Meropa, operę Antonia Salierego Auxur, Beaumachaisa Axur, król Ormus, a także własną sztukę Henryk VI na łowach, graną przez polskie teatry do dzisiaj i cieszącą się ogromnym powodzeniem wśród widzów. Posługując się zachodnioeuropejskimi oryginałami, z myślą o teatrze stworzył utwory: Taczka occiarza, Sługa panią, Figiel za figiel czy Szkoła obmowy. Udzielał się także w sferze politycznej. Podczas powstania 1794 działał na rzecz Rady Najwyższej Narodowej. Musiał opuścić Warszawę i w latach 1795-1799 kierował teatrem we Lwowie. Tutaj do repertuaru wprowadził tragedie Williama Szekspira.

W 1799 znów był w Warszawie. W roku 1801 kolportował ulotkę Otto do spektatorów śmierci swojej, za co władze pruskie zabroniły mu pod karą występów publicznych i scenicznych. Zakaz ów został odwołany w 1802. Potem Bogusławski występował niemal w całym kraju: w Poznaniu, Kaliszu i Łowiczu, w Białymstoku, Krakowie i Gdańsku. W roku 1811 dopiął swego i dzięki politycznej oraz finansowej pomocy Dyrekcji Rządowej powołał do życia Szkołę Dramatyczną. Do najważniejszych utworów z tego okresu należy zaliczyć: Dwóch Klingsbergów, czyli jaki ojciec, taki syn, Przerwaną ofiarę, Miłość dziecinną, czyli noga drewniana. Sukces odniosła również Lodoiska do muzyki Cherubiniego.

Był postacią niezależną, a przy tym kontrowersyjną. Nic więc dziwnego, że spotkał się z atakami ze strony działającego w latach 1815-1819 Towarzystwa Iksów, publikującego na łamach „Gazety Warszawskiej” i „Gazety Korespondenta Warszawskiego”. Powoli wycofywał się z aktywnego życia teatralnego, jednak nie odmówił, gdy w 1822 zaproponowano mu przewodnictwo komisji, której zadaniem było opracowanie tzw. Ustaw Teatru Narodowego. Rok później wziął ślub z Augustą Siegmundówną i wyprowadził się z Warszawy na Lubelszczyznę, na jakiś czas osiadł w folwarku Jasień. Ale w latach 1826-1827, gdy kierownictwa sceny narodowej zrzekł się Ludwik Osiński podjął się – dla ratowania tej sceny – dyrekcji Rady Teatralnej. Ostatni raz wystąpił jako aktor 20 listopada 1827 w sztuce Koszyk wiśni. Miał wówczas siedemdziesiąt lat. Zmarł dwa lata później w Warszawie, 23 lipca 1829. Pochowany został na Powązkach.

Na koniec jeszcze jeden cytat z Ignacego Chrzanowskiego: „Po upadku Polski wystawiał Krakowiaków we Lwowie i w Krakowie (walcząc, jak mógł z podłą, ale na szczęście głupią cenzurą austriacką), a potem w Księstwie Warszawskim i w Królestwie Kongresowym, znowu w Warszawie. Obliczono, że od roku 1792 do 1820 odbyły się w teatrach polskich sto czterdzieści cztery przedstawienia Cudu mniemanego, co na owe czasy jest cyfrą ogromną: żadna inna opera, ani polska, ani obca, nie mogła poszczycić się takim triumfem. Piosnki układano coraz nowe, układał je sam Bogusławski, układali inni, improwizowali aktorzy, a wszystkie wzywały do zrzucenia kajdan”. W latach 1820-1823 doszło do dwunastotomowej edycji jego Dzieł dramatycznych. W roku 1936 przed Teatrem Narodowym na Placu Teatralnym odsłonięty został pomnik Wojciech Bogusławskiego zaprojektowany przez Jana Szczepkowskiego, dyrektora Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa.

]]>
Twórca powieści fantastycznej, Jerzy Żuławski https://blog.polona.pl/2024/07/tworca-powiesci-fantastycznej-jerzy-zulawski/ Sun, 14 Jul 2024 07:08:00 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/07/tworca-powiesci-fantastycznej-jerzy-zulawski/ Był poetą, prozaikiem, dramaturgiem, eseistą i tłumaczem, jednym z najważniejszych przedstawicieli okresu Młodej Polski. Przyjaźnił się ze Stanisławem Przybyszewskim i Janem Kasprowiczem, portretował go Stanisław Wyspiański. Dzisiaj pozostaje postacią nieco zapomnianą jako poeta; pamięta się o nim przede wszystkim jako o autorze powieści Na srebrnym globie. W opinii znawców Jerzy Żuławski uchodzi za prekursora i współtwórcę – obok Antoniego Langego oraz Władysława Umińskiego (przy okazji: to on w wydanej w 1911 roku powieści Samolotem naokoło świata wprowadził do polszczyzny słowo „samolot”) – polskiej literatury fantastycznonaukowej. Właśnie obchodzimy sto pięćdziesiątą rocznicę jego urodzin. Żuławski przyszedł na świat 14 lipca 1874 roku w Lipowcu na Podkarpaciu.

Książką Na srebrnym globie pisarz w roku 1903 zainicjował trylogię, której akcja rozgrywa się podczas wyprawy na Księżyc i na Księżycu. Następne części tej trylogii to Zwycięzca z 1910 roku oraz Stara Ziemia z 1911. W latach siedemdziesiątych XX wieku zekranizowania powieści podjął się Andrzej Żuławski (Jerzy to jego stryjeczny dziadek), jednak decyzją władz PRL w pełni zaawansowane prace nad filmem zostały wstrzymane. Na cześć Jerzego Żuławskiego w roku 2008 powołano nagrodę literacką jego imienia. Na liście laureatów znajdują się m.in. Jacek Dukaj, Wit Szostak, Radek Rak, Jacek Dehnel, a także Anna Kańtoch, Anna Brzezińska oraz Olga Tokarczuk.

Jako prozaik Żuławski zadebiutował w 1902 roku Opowiadaniami prozą. W 1910 ogłosił Bajkę o człowieku szczęśliwym, zaś w latach 1914–1916 ukazały się rozgrywające się współcześnie powieści Powrót oraz Profesor Butrym, składające się na dylogię Laus feminae. Największe zainteresowanie krytyków wzbudził tom nowel Kuszenie szatana, utrzymany jak najbardziej w duchu tamtej epoki, a w którym splatają się elementy symboliczne, dekadenckie i katastroficzne.

Żuławski odebrał świetne wykształcenie. Studiował na politechnice w Zurychu, a następnie filozofię w Bernie. W 1898 roku doktoryzował się w zakresie nauk filozoficznych. Myślicielem, któremu poświęcił najwięcej uwagi był Spinoza. W roku 1902 wydał studium zatytułowane Benedykt Spinoza, a w ogłoszonym w 1913 roku zbiorze szkiców filozoficznych Przed zwierciadłem prawdy wrócił do jego biografii i poglądów. Innymi filozofami mającymi ogromny wpływ intelektualny na Żuławskiego byli Fryderyk Nietzsche oraz Arthur Schopenhauer. Żuławski tłumaczył poezję Nietzschego, a ponadto Paula Verlaine’a i Edgara Allana Poego.

Po powrocie po studiach do kraju pracował najpierw jako nauczyciel w Jaśle i Krakowie, a potem podjął pracę dziennikarską i literacką. Współpracował z takimi pismami, jak „Życie”, „Chimera”, „Krytyka”, „Słowo Polskie”. Odbył wiele podróży zagranicznych do Niemiec, Francji i Włoch, wracał także do Szwajcarii. W 1910 roku przeniósł się do Zakopanego, gdzie jako aktywny taternik i alpinista współorganizował Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, założył kabaret „Wesoła Buda”, zainicjował wydawanie czasopisma „Zakopane” i prowadził klub literacki w willi „Łada”, w którym bywali Leopold Staff i Witkacy. Utrzymywał kontakt z Kazimierzem Przerwa-Tetmajerem i Lucjanem Rydlem. Był już wtedy pisarzem znanym i uznanym, autorem wielu zbiorów wierszy, poczynając od debiutanckiego Na strunach duszy z 1895 roku.

Z dobrym przyjęciem recenzentów spotkały się tomiki następne, a zatem Intermezzo czy Pokłosie, a nadto poemat Stance. Cykl Dies irae Kazimierz Wyka w dwutomowym opracowaniu Młoda Polska wymienił obok tak samo zatytułowanych utworów Jana Kasprowicza, Lucjana Rydla i Edwarda Leszczyńskiego: „Poeci bardziej świadomi, że przemawiają w imieniu ludzkości dręczonej bólem istnienia, przedstawicielstwo swoje wyrażali współczuciem Boga, rozumiejącego, skąd się narodziły te niesłychane bunty. W tych dekadenckich sądach ostatecznych Bóg jest sędzią dlatego sprawiedliwym, że smutnym. Gdy słucha skarg tłumów w cyklu sonetów Żuławskiego Dies Irae, mamy podejrzenie, że jest dobrze oczytany w Schopenhauerze i rozumie pretensje filozoficzne epoki, z jakimi zwraca się do niego rozjątrzony tłum z Doliny Jozafata”.

Wyjątkowe miejsce w lirycznym dorobku Żuławskiego zajmuje zbiór wierszy patriotycznych 

Z domu niewoli, który otwiera cykl zatytułowany Warszawa. A przecież, gdy pisarz osiadał w Zakopanem miał na koncie także tom esejów Prolegomena. Omawiał w nim pojęcie symbolizmu, motyw „nagiej duszy”, a na dodatek poemat Juliusza Słowackiego Król-Duch. Do eseistyki wrócił w 1913 roku w zbiorze Szkice literackie opatrzonym podtytułem Książki – myśli – ludzie, w którym znajdziemy teksty o Tatrach i Tetmajerze, o Adolfie Nowaczyńskim i Wilhelmie Feldmanie, a nadto o Adamie Mickiewiczu.

Oprócz wierszy, powieści i artykułów publicystycznych pisał także dla teatru. Już w roku 1903 ogłosił sztukę Dyktator, a następnie utwory sceniczne: Wianek mirtowyGra i Koniec Mesjasza. Za najlepszy jego dramat historycy literatury uznają Erosa i Psyche z 1904 roku. Juliusz Kleiner skonstatował, że sztuka ta okazała się „uprzystępnieniem tematu romantycznego i przetransponowaniem romantycznej idei filozoficznej na szereg obrazów”, wszak główna bohaterka – mitologiczna Psyche – „szukająca ukochanego w różnych epokach dziejów świata i zawsze spotykająca się z oporem brutalnej, materialnej siły symbolizuje wieczną tęsknotę za ideałem, za boskością”.

Po wybuchu wojny w 1914 roku Żuławski wstąpił do Legionów Polskich, był komisarzem Polskiej Organizacji Narodowej, redaktorem pisma żołnierskiego „Do broni”, kierownikiem biura historycznego przy Komendzie Legionów. Z tego okresu pochodzi wiersz Do synów moich, który legioniści (oraz ich rodziny) znali na pamięć i który doczekał się nawet publikacji na okolicznościowej pocztówce. Niestety, pisarz rozchorował się na tyfus. Zmarł w Dębicy 9 sierpnia 1915 roku i tam został pochowany na cmentarzu wojskowym. Osierocił trzech synów: Marka, Juliusza i Wawrzyńca. Pierwszy z nich został malarzem, drugi pisarzem i tłumaczem, prezesem Polskiego PEN Clubu, a trzeci kompozytorem i muzykologiem.

Znamienne, że twórczość literacka Jerzego Żuławskiego budziła wielkie zainteresowanie nie tylko wśród czytelników i literaturoznawców, ale także przedstawicieli świata muzyki. Muzykę do wybranych fragmentów Erosa i Psyche stworzył Jan Gall, Eugeniusz Kuberski kantatę Synkowie moi, Ignacy Friedman Pieśń trubadura, zaś liczne pieśni do wierszy Żuławskiego skomponowali Tadeusz Joteyko, Marceli Popławski oraz Aleksander Wiliński.

]]>
Satyryczna werwa Adolfa Nowaczyńskiego https://blog.polona.pl/2024/07/satyryczna-werwa-adolfa-nowaczynskiego/ Wed, 03 Jul 2024 06:30:00 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/07/satyryczna-werwa-adolfa-nowaczynskiego/ Uprawiał niemal wszystkie rodzaje i gatunki literackie. Pisał opowiadania, sztuki teatralne, szkice literackie, ale także felietony. Pisał dużo i z niebywałą werwą. Był urodzonym polemistą, ale także satyrykiem oraz pamflecistą. Do jego najważniejszych utworów należą: zbiory tekstów satyrycznych Małpie zwierciadło i Facecje sowizdrzalskie, dramaty Car Samozwaniec i Wielki Fryderyk, tomy szkiców o literaturze Plewy i perły oraz Słowa, słowa, słowa… Adolf Nowaczyński – bo o nim mowa – zmarł osiemdziesiąt lat temu, 3 lipca 1944 roku w Warszawie.

Juliusz Kleiner tak scharakteryzował jego osobowość i twórczość: „Rozgłos szeroki zdobył jako pamflecista i satyryk Młodej Polski, dowcipem, inwektywą, groteskowością pomysłów, łamańcami językowymi walczący z wszechwładzą filisterstwa, kipiący temperamentem, nie liczący się z niczym, a naprawdę głównie zajęty samą przyjemnością walczenia i bryzgania czy to błotem, czy fajerwerkami werwy. Publicystyki pamfleciarskiej nie porzucił nigdy, z pasją wszakże począł też układać sztuki teatralne, i to historyczne, erudycją się popisując i zdolnością stosowania w każdej z nich innego języka, odpowiadającego epoce i tematowi. Satyrycznej werwie i tu był wierny. W historii szukał anegdoty ciekawej i barwności odrębnych światów kulturalnych”. Dowodem tego sztuki o Mikołaju Reju, Tadeuszu Kajetanie Węgierskim, Kazimierzu Pułaskim, Władysławie „Diable” Stadnickim z Łańcuta czy o Jarosławie Dąbrowskim.

Urodził się na krakowskim Podgórzu w 1876 roku. Uczył się w Wadowicach, Rzeszowie i  Krakowie. Studiował prawo i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był studentem m.in. Stanisława Tarnowskiego i Stanisława Windakiewicza. Pod koniec XIX wieku należał do koła literackiego, jakie współtworzyli Edward Leszczyński oraz Władysław Orkan. W 1897 roku zadebiutował jako krytyk literacki na łamach „Życia”. Był inicjatorem ściągnięcia do Krakowa Stanisława Przybyszewskiego. Z powodów politycznych naraził się władzom austriackim i z obawy przed aresztowaniem wyjechał do Monachium, gdzie rozchorował się na gruźlicę, którą potem leczył w uzdrowisku Merano i w Zakopanem. Tutaj poznał się z malarzem Adamem Chmielowskim, znanym jako Brat Albert. Potem poświęcił mu przejmującą książkę pod wszystko mówiącym tytułem Najpiękniejszy człowiek mego pokolenia.

W Krakowie było mu zbyt ciasno, więc w 1904 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie podjął pracę w redakcji „Kuriera Porannego”. Angażował się w pomoc dla Stanisława Brzozowskiego i Aleksandra Świętochowskiego. Z czasem związał się z obozem Narodowej Demokracji. Był dyrektorem Teatru Rozmaitości. Artykuły i książki podpisywał nie tylko jako Nowaczyński czy Neuwert-Nowaczyński, ale także rozlicznymi pseudonimami, w rodzaju: Artur Amis, Clarus Adolf, Mścisław Kamień Młyński czy Paweł Turbia Wiewiórski. Jego najbardziej znane książki z tego okresu, to: Skotopaski sowizdrzalskie, dramat Jegomość pan Rej w Babinie, zbiory rozpraw o literaturze Studia i szkice oraz Wczasy literackie. Posługiwał się nie tylko językiem prozy, ale także poezji, a wyrazem tego tom wierszowanych satyr Meandry.

W roku 1916, pod pseudonimem Halban ogłosił Szopkę warszawską, wyjątkowo zjadliwą satyrę na Niemców. Rok później wstąpił do Legionów Polskich, jednak odmówił składania przysięgi władzom austriackim, za co został oskarżony o dezercję. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości publikował na łamach „Gazety Warszawskiej”,  „Prosto z Mostu” oraz „Myśli Narodowej”, w której miał rubrykę Ofensywa, a w niej dawał upust swoim, niestety, zaciekłym przekonaniom nacjonalistycznym, faszystowskim i antysemickim, czego literackim wyrazem rzecz zatytułowana Mocarstwo anonimowe.

Wielką popularnością cieszyły się jego karykaturalne opisy środowiska cyganerii, już to krakowskiej, już to warszawskiej, które przedstawił w utworach Nowe Ateny oraz Cyganeria warszawska. Ponadto sztuki Wilhelm Imperator oraz Moja przejażdżka po Palestynie, ale także Sen Srebrny Salomei Kohn i System doktora Caro. Uznaniem cieszyły się także pisane żywym i soczystym językiem jego szkice, zwłaszcza te o Stanisławie Wyspiańskim, Tadeuszu Micińskim oraz Wacławie Berencie. 

Literaturoznawczyni Alina Brodzka określiła go po latach mianem „świadomie prowokacyjnego obrazoburcy, zbuntowanego przeciw stypom narodowym i kostiumowym kultom galicyjskim” i dodała: „Pamflecista, szyderca – i entuzjasta trudnych tekstów artystycznych, jest także Nowaczyński dobrym obserwatorem i socjologicznym prognostą. Dostrzega bystro przeobrażenie, jakim podlega sztuka w warunkach społeczeństwa nowoczesnych, traktuje jako fakt empiryczny zmianę statusu i wielość ról artysty. Analizuje rosnącą różnopoziomowość, rozszczepienie i osmozę stref kultury, śledzi narodziny swoistych stylów XX-wiecznych rozgrywek masowych”. Celną autocharakterystykę przedstawił w przeprowadzonej z samym sobą rozmowie pod tytułem Pamflecista, ogłoszoną w tomie Pamflety w 1930 roku.

Dał się poznać jako przeciwnik sanacji i Józefa Piłsudskiego. Kilka razy został pobity przez tzw. nieznanych sprawców. W wyniku jednego z tych incydentów stracił oko. Co ciekawe, w latach trzydziestych zainteresował się Wielkopolską, jej gospodarnością. Wydał książki Warta nad Wartą oraz Poznaj Poznań, ponadto monografię Młodość Chopina, a tuż przed wybuchem II wojny światowej jeszcze jeden tom tekstów eseistycznych pod tytułem zaczerpniętym z Szekspira Słowa, słowa, słowa…

Myśląc o jego aktywności publicznej i twórczej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, historyk literatury Andrzej Z. Makowiecki skonstatował: „(…) jego temperament satyryczny, totalny negatywizm i pasja polemiczna wikłała go w nie kończącą się kampanię publicystyczną, w której charakterystyczna maniera stylistyczna Nowakowskiego, wyrażająca się m.in. w nadużywaniu złośliwych epitetów, neologizmów i kalamburów, uwypuklała wyraźnie nacjonalistyczne i antysemickie stanowisko”. A także: „We wszystkim co pisał widać mistrzostwo językowe. Jako publicysta wprost szalał, tworzył kunsztowne kalambury, budował całe szeregi drwin, inwektyw, wyzwisk. Całe wiązanki epitetów, które robiły z niego bardzo niebezpiecznego publicystę i prowokowały do oznak nienawiści czy odtrącenia”.

Pod koniec życia, po śmierci żony, chciał wstąpić do Zgromadzenia Braci Albertynów. Po wybuchu II wojny światowej przebywał w Warszawie, we Lwowie i znów w Warszawie. Tutaj działał w Radzie Głównej Opiekuńczej, razem z Ferdynandem Goetlem organizował pomoc finansową dla zmagających się z biedą pisarzy. Publikował w podziemnym piśmie „Nurt”, redagowanym przez Wilama Horzycę. Był dwa razy aresztowany przez gestapo i przetrzymywany na Pawiaku, brutalnie przesłuchiwany. Miał wtedy zrewidować swoje antysemickie i faszystowskie poglądy. Zmarł w szpitalu św. Rocha w Warszawie. Pochowany został na cmentarzu na Powązkach.

]]>
Wacław Gąsiorowski, autor powieści historycznych https://blog.polona.pl/2024/06/waclaw-gasiorowski-autor-powiesci-historycznych/ Thu, 27 Jun 2024 09:39:57 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/06/waclaw-gasiorowski-autor-powiesci-historycznych/ Krytycy literaccy omawiali jego książki z rezerwą. Historycy literatury docenili jednak jego pisarstwo i przyznali mu miejsce w dziejach naszego piśmiennictwa, chociaż jest to miejsce pomniejsze. Wacław Gąsiorowski – urodzony 27 czerwca 1869 roku, a więc sto pięćdziesiąt pięć lat temu – był jednak ceniony przez czytelników, zwłaszcza młodych, wielbicieli powieści historycznych. Do jego najbardziej znanych utworów należą Pani Walewska oraz Księżna Łowicka.

Obydwie powieści okazały się sporym sukcesem Gąsiorowskiego, nie tylko czytelniczym, ale także komercyjnym. Na podstawie Pani Walewskiej w roku 1937 reżyser Clarence Brown zrealizował w Hollywood film, w którym w roli tytułowej wystąpiła Greta Garbo, zaś rolę Napoleona zagrał Charles Boyer. Pięć lat wcześniej Mieczysław Krawicz i Janusz Warnecki sfilmowali Księżną Łowicką, powieść o życiu Joanny Grudzińskiej, żony księcia Konstantego. W tym filmie w rolę główną wcieliła się Jadwiga Smosarska, natomiast w role Konstantego oraz Waleriana Łukasińskiego – Stefan Jaracz i Józef Węgrzyn. Przy okazji trzeba wspomnieć, że Gąsiorowski był kierownikiem literackim i autorem dialogów filmu wyreżyserowanego przez Konrada Toma Ułan księcia Józefa (znanego także pod tytułem Ułan i dziewczyna), a na ekranie pojawiły się takie gwiazdy kina lat trzydziestych jak wspomniana Smosarska, a także Seweryna Broniszówna, Józef Orwid czy Franciszek Brodniewicz (wystąpił jako książę Józef Poniatowski). Wiele swoich powieści, a także tekstów publicystycznych Wacław Gąsiorowski publikował pod pseudonimami Jan Mieroszewicz oraz Wiesław Sclavus.

Najlepiej czuł się w formule powieści historycznej, czego dowodem zwłaszcza utwory pisane w duchu prozy Henryka Sienkiewicza i Walerego Przyborowskiego, a zatem: Szwoleżerowie gwardiiCzarny GenerałRok 1809 oraz trylogia Huragan. Ważne miejsce w jego dorobku zajmują także powieści o powstaniu listopadowym, o generale Józefie Bemie i Emilii Plater oraz powieści o Kazimierzu Pułaskim, takie jak Interregnum czy Miłość królewicza. Popularnością cieszyły się zwłaszcza utwory rozgrywające się w czasach Napoleona Bonapartego, czyli: Było to pod SomosierrąDobosz woltyżerówOrlętaRapsody napoleońskie, wreszcie Pamiętniki wojskowe Józefa Grabowskiego, oficera sztabu Napoleona I. Gąsiorowski umiał zdobywać serca młodych czytelników, potrafił zawładnąć ich wyobraźnią. Pisał prosto, obrazowo i przekonująco.

Z uwagi na to, że jest dzisiaj autorem nieco zapomnianym (chociaż po 1945 roku wznowiono większość jego powieści), warto przypomnieć skrótowo biografię pisarza. Urodził się w Warszawie, w kamienicy na tyłach pałacu Biskupów Krakowskich przy ulicy Miodowej (o czym przypomina dzisiaj zawieszona tam tablica pamiątkowa). Za młodu uczył się na kursach dla farmaceutów i księgowych, potem wcielony do armii carskiej odbył dwuletnią służbę wojskową. Pracował jako dziennikarz „Strumienia” i „Przeglądu Tygodniowego”. Pisał sztuki teatralne. Za Szare życie dostał nagrodę w konkursie „Kuriera Warszawskiego”. W 1907 roku   ukazał się drukiem dramat Mrok.

Pisał powieści osadzone w realiach współczesnych, nawiązujące do poetyki naturalizmu. Najwyżej cenione spośród nich to Pamiętniki nowo narodzonego oraz Pigularz. W 1901 roku na łamach „Słowa Polskiego” we Lwowie ukazała się powieść Ugodowcy, w której przedstawił postać cara Mikołaja w krzywym zwierciadle. Z obawy przed aresztowaniem przez ochranę przeniósł się z Warszawy do Lwowa, zaś w roku 1904 wyemigrował do Paryża, gdzie dał się poznać jako społecznik i działacz emigracyjny. Zakładał tam Komitet Francusko-Polski oraz Towarzystwo Literacko-Artystyczne, był też przewodniczącym Związku Sokołów Polskich. W 1905 roku ogłosił powieść Królobójcy.

Po wybuchu wojny w 1914 roku pracował w Komitecie Pomocy Rodakom i Komitecie Pomocy Rannym, które współzakładał, ponadto wydawał tygodnik „Polonia”. Po zakończeniu działań wojennych w 1918 roku ogłosił drukiem Słownik wojskowy francusko-polski, następnie Historię armii polskiej we Francji 1915–1916, a nawet podręcznik Ortografia polska. W roku 1921 wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Pracował tam w Alliance College w Cambridge Springs, gdzie  kierował pracami kolegium polskiego. Publikował na łamach prasy polonijnej wydawanej w Nowym Jorku: w „Kurierze Nowojorskim”, „Gwieździe Polarnej” oraz „Górniku”. W roku 1930 wrócił do Polski, zamieszkał w willi „Ukrainka” w Konstancinie. W roku 1936 został nawet sołtysem Konstancina. Nie ustawał w działaniach. Zainicjował Związek Dziennikarzy i Publicystów Emigracyjnych oraz Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej we Francji.

Do ostatnich książek Wacława Gąsiorowskiego należą: NihiliściAnarchiści oraz Fajka Batorego, opatrzona mottem: „Fantazja jest wątłą parafrazą rzeczywistości”. W uznaniu jego zasług w 1938 roku przyznano mu Nagrodę im. Elizy Orzeszkowej za całokształt twórczości literackiej. Ciężko przeżył wybuch II wojny światowej. Zmarł 30 października 1939 roku. Pochowany został na cmentarzu w Skolimowie. Jego pogrzeb zgromadził tłumy czytelników i był swego rodzaju manifestacją patriotyczną.

]]>
Naukowe i twórcze pasje Jacka Łukasiewicza https://blog.polona.pl/2024/06/naukowe-i-tworcze-pasje-jacka-lukasiewicza/ Fri, 21 Jun 2024 08:45:08 +0000 Blog/Polona https://blog.polona.pl/2024/06/naukowe-i-tworcze-pasje-jacka-lukasiewicza/ Literaturoznawca akademicki, ale także krytyk literacki, a na dodatek poeta. Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego – Jacek Łukasiewicz w mistrzowski sposób utrzymywał naukowe i twórcze pasje w harmonii. Obdarzony wielkim talentem, pozostawał pracowity od debiutu aż do końca życia. Do jego najświetniejszych dokonań należą książki monograficzne poświęcone pisarstwu Tadeusza Różewicza i Stanisława Grochowiaka, ale także popularyzatorska biografia Adama Mickiewicza. 21 czerwca przypada dziewięćdziesiąta rocznica jego urodzin. 

Jacek Łukasiewicz urodził się we Lwowie w 1934 roku. Jego matka była romanistką, zaś  ojciec historykiem sztuki. W roku 1945 rodzina Łukasiewiczów przeprowadziła się do Leszna. Tutaj w liceum ogólnokształcącym przyszły literaturoznawca zaprzyjaźnił się z przyszłym poetą Stanisławem Grochowiakiem. Ale i Łukasiewicz zdradzał talent poetycki. Publikował wiersze na łamach „Słowa Powszechnego” oraz „Dziś i Jutro”. W 1959 roku wydał pierwszy tom poezji zatytułowany Moje i twoje. Był już wtedy po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Wrocławskim, pracował w redakcji „Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego”. Kolejny tom wierszy, Obraz siedzącej, ogłosił w 1963 roku. Tego samego roku ukazał się jego zbiór szkiców krytycznoliterackich Szmaciarze i bohaterowie, dzięki któremu autor zyskał sławę ogólnopolską jako wytrawny interpretator literatury najnowszej. Z wielkim uznaniem spotkała się także wydana rok później książka eseistyczna Zagłoba w piekle.

Zamieszczone w tych książkach teksty poświęcone twórczości m.in. Tadeusza Różewicza, Zbigniewa Herberta, Jerzego Harasymowicza, Jarosława Marka Rymkiewicza, ale także Stefana Żeromskiego, Witolda Gombrowicza, Hanny Malewskiej czy Edwarda Stachury nie straciły do dziś na aktualności. Wiele czasopism zaproponowało autorowi tych książek stałą współpracę recenzencką. Jego teksty w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pojawiały się regularnie na łamach „Twórczości”, „Współczesności”, „Więzi” i „Tygodnika Powszechnego”. Systematycznie ukazywały się kolejne zbiory wierszy, w tym: Zabawy zimowePodróżeAlbum i równolegle tomy z rozprawami o poezji i prozie: Laur i ciałoRepublika mieszańców czy monograficzne studia o Urszuli Kozioł i Jerzym Harasymowiczu.

Republika mieszańców to dowód na to, że w pracy krytycznoliterackiej Łukasiewicz skupiał się zarówno na poezji, jak i na prozie, bo przecież świadczą o tym niezbicie błyskotliwe omówienia liryki Różewicza i Grochowiaka, Stanisława Swen-Czachorowskiego, Ernesta Brylla z jednej strony, zaś z drugiej: prozy Teodora Parnickiego, Marka Nowakowskiego, Władysława Terleckiego, Artura Międzyrzeckiego. Nic więc dziwnego, że o Łukasiewicza upomniał się uniwersytet. W roku 1971 krytyk podjął pracę naukowo-dydaktyczną na Uniwersytecie Wrocławskim. Już rok później obronił doktorat. Tego samego roku wszedł w skład zespołu redakcyjnego miesięcznika „Odra”. W roku 1980 przyszedł czas na habilitację. Rozprawa Mieczysława Jastruna spotkania w czasie została wydana w formie książkowej w 1982 roku. Z miejsca zyskała opinię najrzetelniejszego jak dotąd opracowania twórczości tego poety, ale także prozaika, eseisty i tłumacza.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce aktywność Łukasiewicza na łamach prasy zmalała. Skupił się nade wszystko na pracy badawczej. Ale własnej poezji nie zaniedbywał. Publikowane w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zbiory były czytane i omawiane. Wymieńmy kilka tytułów: Światło mijaniaCztery poematyMali mistrzowie. Oprócz rozpraw stricte filologicznych i historycznoliterackich, takich jak Wiersze w gazetach 1945–1949, ukazał się również opasły tom Rytm, czyli powinność, zawierający ciągle jeszcze gorące recenzje o literaturze powstającej po roku 1980. Znajdziemy tutaj prace o Tadeuszu Różewiczu i Urszuli Kozioł, Mironie Białoszewskim i Wisławie Szymborskiej, o Adamie Czerniawskim i Bogdanie Czaykowskim, o Adamie Zagajewskim, ale także o eseistyce Marii Czapskiej, Czesława Miłosza czy Andrzeja Falkiewicza.

Wielkie zainteresowanie wzbudził ponadto tom Oko poematu, w którym Łukasiewicz przedstawił wyczerpujące analizy wielkich poematów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Władysława Broniewskiego, Andrzeja Mandaliana, Stanisława Grochowiaka oraz Stanisława Barańczaka. Szczególną uwagę zwracają pomieszczone tutaj wszechstronne omówienia Traktatu poetyckiego Miłosza i Wierszy śródziemnomorskich Aleksandra Wata. A przecież niezależnie od tego Łukasiewicz pisał i wydawał prace popularyzatorskie, skierowane do uczniów szkół średnich, które spotkały się z żywym zainteresowaniem i odbiorem; a zatem książki o Mickiewiczu i Herbercie ogłoszone w serii „A to Polska właśnie…” Wydawnictwa Dolnośląskiego czy nakładem Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych.

Dorobek literaturoznawczy tego autora został uhonorowany licznymi nagrodami, spośród których trzeba wymienić Nagrodę im. Kazimierza Wyki, Nagrodę Polskiego PEN Clubu czy Nagrodę Fundacji Władysława i Nelli Turzańskich w Kanadzie, a także nominację do Nagrody Nike. Mało tego, tomy wierszy Stojąca na ruinie oraz Rytmy jesienne i Wiązania zdobyły nominacje do Nagrody Orfeusza oraz Silesiusa. W 2013 roku uhonorowano Łukasiewicza Nagrodą Osobną Miasta Gdynia. W ten sposób wyróżniono jego książkę o Tadeuszu Różewiczu zatytułowaną po prostu TR.

Wielkim wydarzeniem edytorskim okazała się publikacja książki, nad którą krytyk pracował przez niemal całe dorosłe życie, zatytułowanej Poeta Grochowiak. Jest to z jednej strony książka naukowa, a z drugiej również literacka, napisana z ogromnym wyczuciem i temperamentem. Przy tej okazji nie sposób nie wspomnieć, że jeszcze w 1996 roku Łukasiewicz opublikował liczący prawie pięćset stron tom Wierszy nieznanych i rozproszonych Grochowiaka, zaś w 2017 opatrzył przedmową dwutomową edycję Wierszy zebranych tego poety, opracowaną przez Beatę Symber. Nie wolno jednak zapominać o zbiorach poetyckich jego autorstwa, jakie ukazały się w XXI wieku: Deszczyk i inne wierszeLimeryki oraz Cięcia.

Jacek Łukasiewicz zmarł w niespełna rok po publikacji ostatniego z wymienionych tomów – 7 marca 2021 roku we Wrocławiu. Pochowany został na Cmentarzu Grabiszyńskim. Z  tomu Cięcia na zakończenie wiersz – Ściana:

]]>